Изменить стиль страницы

4 XII

Zanim usiadłam w dyby, pół godziny spokoju: śniadanie, Trójka, muzyka. Puściłam nowe CD – Odgłosy delfinów.

– Wrzaski z delfiniego podwórka – uważa Pietuszka.

Po chwili Pola, też w jakiś sposób delfinek – ssak i w wodzie – zaczęła pływać, panicznie nurkować.

Coraz gwałtowniej. Bała się wpłynięcia na swoje wody konkurencji? Wyłączyłam płytę. Nie wiem, co ona słyszy, czego nie lubi. Przez wody płodowe te piski mogły ją przestraszyć albo łaskotać. Co jest nagrane oprócz słyszalnych pogwizdywań? Załapały się ultradźwięki? Dentysta nie chciał używać przy mnie ultradźwiękowej maszyny – szkodliwej dla Maleństwa.

Pola po „terapeutycznym kontakcie z delfinami” nie dawała mi spokoju, bobrowała pod żebrami, waliła w pęcherz. Delikatnie, ale jak na nią był to defiladowy krok po moim żołądku. Delfinie matki sprowadzają na dno swoje niegrzeczne dziecko i tam je opieprzają najgorszymi ultradźwiękami. Wysłałam ultra – myśl – kochana, spoko, mamusia pracuje. Nie pomogło, do końca dnia miałam zesztywniały brzuch.

Straciłam kondycję. Już od tygodnia przerywam robotę i muszę się odkładać na łóżko. Odkładać na bok siebie samą: głowa pracuje, za to palce nie mają siły przebierać po klawiaturze.

W Polsce strajk pielęgniarek. Coś niby bunt kobiet albo niewolników. Ich miesięczna pensja to jeden nocny dyżur w Szwecji. Moja mama trzydzieści pięć lat w zawodzie, przełożona, dwa zawały i jałmużna emerytury. Czerwone, czarne poziome paski na pielęgniarskich czepkach tych głodujących dziewczyn pokazują poziom ich życia. Są pod kreską, pod powierzchnią. Z powołania.

Ogłoszenia matrymonialne w tutejszej gazecie. Panowie przystojni i dobrze sytuowani. Panie interesujące, zgrabne i wykształcone (zwłaszcza Rosjanki), oprócz jednej w średnim wieku, poszukującej łysego, energicznego grubasa. Sama o sobie: jestem niezbyt ładna, trochę prymitywna.

Zajrzałam w lustro, „nie przejrzałam się” – w łazience jest na to za małe – ale zajrzałam pooglądać brzuch. Zawstydziłam się: tu moja twarz, zwykła, a na dole, przecięta lustrem, druga wypukła połówka. Jakby dosztukowana z gazet o ciąży, zdjęć modelek i aktorek, pozujących nago z macierzyńskim brzuchem. Wypychałam się kiedyś poduszką – wyginałam do przodu, przymierzając urojoną ciążę – kto tego nie robi… Teraz najprawdziwsze zawstydzenie, że to ja, ten chudzielec, zamieniający się w matkę. Już nie wygłup, poważna, okrągła sprawa, tocząca się swoim rytmem, zostawiająca mnie za sobą. Bo tak to wygląda: z przodu brzuch, a ja za nim, spiesząca się, żeby nadążyć z uczuciami, z planami na życie.