Wypowiedziawszy się, padł z powrotem na scenografię.

– Tak jest lepiej – zauważył filozoficznie Jacek. – Będziemy przy nim czuwać, niech panie się nie martwią.

– A swoją drogą, co ty tu robisz, Paweł? Ilonka! Jak się dowiedziałaś?

– Nie żartuj – odpowiedziała z politowaniem Ilonka Karambol. – Czyżbyśmy nie pracowały w tej samej fabryce? Zwracam ci uwagę, że newsroom jest piętro wyżej! Dokumentuj, Paweł, dokumentuj! Nie kręć tego misia, on i tak nic nie powie! Lalka, niech ja pęknę tysiąc razy w poprzek! Podobno składaliście się na Ukraińców wczoraj. I co, już rezultat? Tak szybko?

– W jakiej sprawie państwo składali się na Ukraińców?

Pytanie zadane było przyjemnym, chłodnym głosem. Za plecami Ilonki zmaterializował się nieznany towarzystwu ciemny blondyn. Bił od niego mróz jak od lady chłodniczej w supermarkecie. Koleżanki telewizorki dokonały błyskawicznych oględzin i wymieniły błyskawiczne, wiele mówiące spojrzenia.

– Prawie taki piękny jak Zakościelny – szepnęła Ilonka do ucha Krysi, którą miała najbliżej. – Szkoda, że nie czarny…

– Starszy – odszepnęła Krysia, a głośno powiedziała:

– Pan z policji, prawda? Nie złożyliśmy się ostatecznie, ale rzeczywiście, był taki pomysł. Pan pozwoli, ja się nazywam Krystyna Sierakowska, jestem producentem tego programu. – Wyciągnęła do blondyna rękę, którą ten, zapewne z zaskoczenia, uścisnął. – A to moja koleżanka, Lalka Wiązowska.

– Jaka Wiązowska! Przecież nie wyszłam za niego! Manowska, Eulalia Janowska, też autorka. O, idą nasi koledzy…

Roch i Marek nadciągali właśnie, jak zwykle pełni uczuć pozytywnych, a z reżyserki zbiegali po karkołomnych schodkach Wika i Maciek.

– Marek Rudzki, witam, panie mnie zaprosiły do programu…

– Wiktoria Wojtyńska, autorka programu…

– Roch Solski, prowadzący. Tfu, jaki prowadzący, też gość. Przepraszam, kiedyś prowadziłem i tego… pomieszało mi się. Kobiety, a gdzie wasza gwiazda?

– Dostała stuporu i siedzi jak siadła na jakimś klocku – powiedziała spokojnie Krysia. Obecność policji sprawiła, że przestała się denerwować. – Agata, może twoi studenci by zobaczyli, czy prowadząca jeszcze żyje… Tfu, przepraszam, to był głupi dowcip. Pani Agata też jest naszym gościem…

– Dzień dobry, Agata Czupik. To znaczy Pakulska. Niedawno zmieniłam nazwisko. Ale zdecydowanie Pakulska.

– Maciek Kochański miał realizować – jechała z rozpędu Krysia – no ale sam pan rozumie, program odwołaliśmy. Tu gdzieś przed chwilą był Szymon Wysocki, gdzie on się podział? To realizator światła, on znalazł… tego… panią dyrektor.

– Szuka swoich reflektorów, które były w pudle przed naszą szefową…

A ja jestem Ilonka Karambol – wyrwała się Ilonka. – Na pewno pan o mnie słyszał, bo współpracuję z policją bardzo często. Naprawdę nazywam się Ilona Kopeć. Nie, przepraszam, Ilona Dymek. Rozwiodłam się ostatnio i wróciłam do panieńskiego nazwiska, jeszcze mi się myli. A pan?

Blondyn wciąż zachowywał pozory icemana, ale chyba coś w środku zaczynało mu buzować, o czym świadczyła ledwie dostrzegalna zmiana w wyrazie twarzy.

– Komisarz Tomasz Ogiński. Czy państwo są do końca pewni własnych nazwisk, bo odniosłem wrażenie, że niekoniecznie?

– Ach, bo to u nas, wie pan, jak to w telewizji, same śluby, rozwody, przegrupowania, kto by spamiętał…

– Ilonka, przestań!

– A bo mnie pan komisarz denerwuje, czy pan komisarz myśli, że my tak specjalnie albo że chcemy go zmącić? Wszyscy wpadliśmy w emocje, to mamy prawo się pomylić!

Komisarz miał najwyraźniej inne zdanie, ale opanował się i zaniechał tematu nazwisk.

– Chcielibyśmy rozpocząć pracę. Czy tym całym bałaganem ktoś tu rządzi?

– Krysia! – padło jednocześnie z kilkorga ust. Krysia wzruszyła ramionami.

– Tylko Marcin może wszystkim powiedzieć, żeby się przestali miotać. To realizator dźwięku, panie komisarzu, ma dostęp do głośników. On chyba cały czas siedzi w reżyserce?

– Siedzi, a jakże. – Maciek też wzruszył ramionami. – Dziewczyna do niego zadzwoniła jakieś pół godziny temu, cały czas z nią gada, można by wymordować pół miasta, a on się nie przejmie. Powiedz mu, Krysiu…

Krysia użyła swojego oprzyrządowania i po chwili z sufitu rozległ się donośny, całkowicie odprężony tenorek:

– Proszę państwa, proszę wszystkich na swoje miejsca! Proszę usiąść tak, jak mieliście siedzieć w programie, policja chce zacząć działać, a nie może się przedrzeć! Tak, kiziaczku, już do ciebie wra…

Sufit zamilkł.

Komisarz Ogiński ledwie dostrzegalnie zacisnął szczęki, ale nic nie powiedział.

Telewizja nie spodobała mu się od pierwszego wejrzenia. Wprawdzie na jego ekipę czekał kompetentny strażnik.

gotów natychmiast prowadzić na miejsce, na tym się jednak pozytywne wrażenia kończyły. Najobrzydliwiej wyglądał kłębiący się w studiu kilkudziesięcioosobowy tłum złożony z młodych ludzi wyglądających (słusznie, jak się potem okazało) na wyluzowanych maturzystów oraz z ludzi całkiem dorosłych też, niestety, prezentujących denerwujące luzactwo widoczne w sposobie bycia i ubierania się. Kilka osób wyglądało normalnie, ale można je było policzyć na palcach jednej ręki.

Podniecony tłumek niechętnie odstąpił od Szymona i jego pudła, dzięki czemu zgromadzeni mogli dostrzec stojącą w drzwiach i gotową do czynu ekipę policyjną. Podczas gdy licealiści wyłazili ze skóry, żeby zobaczyć jak najwięcej, kilku facetów przystąpiło do swojej roboty, sypiąc jakieś proszki, machając pędzelkami, filmując, fotografując, kręcąc się po całym wielkim studiu i wyglądając przy tym niesłychanie profesjonalnie. Swoją robotę kontynuował również Paweł.

Przez jakieś dwie sekundy komisarz wyglądał, jakby zbierał myśli. Już chciał coś powiedzieć, kiedy zauważył Pawła starającego się jak najlepiej wykonywać wyuczony zawód.

– A co ten pan robi? – rzucił w przestrzeń dość jadowicie. – Natychmiast proszę go odwołać! I kasetę proszę mi oddać.

– A po cholerę panu moja kaseta?! – zaprotestowała gwałtownie Ilonka. – My tylko dokumentujemy. Jak się pan uprze, to nie wyemitujemy tych zdjęć, ale ja uważam, że trzeba je zrobić. No co pan, wczoraj się urodził, panie komisarzu! Pan robi swoje, a my swoje! Jak pan będzie chciał, to panu udostępnimy!

– Poproszę o kasetę – powiedział lodowato komisarz. – My również robimy dokumentację. Może nasze zdjęcia nie będą miały tego artyzmu, ale wystarczą w zupełności. Proszę też, żeby państwo usiedli na swoich miejscach.

– Operatorzy nie siedzą. – Krysia zrobiła, co mogła, żeby osiągnąć podobny poziom chłodu w głosie. – Stoją przy kamerach. Albo chodzą. Ja też nie siedzę.

– Dobrze, zaraz to wyjaśnimy. Dostanę tę kasetę, czy mam poprosić kolegów, żeby sami ją zabrali?

– Dobrze, dobrze, niech pan się tak nie pruje. – Ilonka nabrała powietrza w płuca i wrzasnęła na cały głos. – Paweł! Oddaj władzy kasetę! – Ściszyła nieco głos. – Wezmę ją od niego. Chwila, panie komisarzu.

Zanim komisarz zdążył ją zatrzymać, popędziła w stronę operatora. W pierwszym odruchu chciał za nią biec, ale zastąpiła mu drogę Krysia.

– Chwila. Nie wiem, czy pan już wie, ale mamy tu męża nieboszczki. Denatki. No, naszej byłej pani dyrektor. Co z nim zrobimy? Bo on stracił przytomność, ale już ją chyba odzyskuje. My się możemy nim zająć, chyba że pan chce, żeby raczej pańscy koledzy…

– Moi koledzy. Zdecydowanie. Ja tymczasem poproszę, żeby pani znalazła mi jakieś w miarę spokojne miejsce, o ile w ogóle tutaj macie takie… chciałbym porozmawiać ze wszystkimi obecnymi. Rozumie pani, że nikt nie powinien wychodzić ze studia przed tą rozmową.

– Rozumiem.

– Ale przecież nie jest powiedziane, że rąbnął ją ktoś z obecnych – zaprotestowała nieco zdyszana Ilonka, podając komisarzowi kasetę. – Proszę. Chyba, że chce pan, żebyśmy panu od razu zrobili VHS – a albo płytkę. Wy pewnie nie macie sprzętu typu Beta…

– Dziękuję, poradzimy sobie. – Komisarz zaczynał wyglądać, jakby za chwilę miał pęknąć, usilnie starał się jednak zachować twarz wobec tych nadaktywnych telewizyjnych dupków. – Proszę pomyśleć o tym miejscu dla mnie, ja muszę zamienić słowo z moją ekipą.