– Czekaj! Nie pytałem jakoś, a przecież znać chcę. Za co w lochu siedzisz i kiedy ci pora wychodzić?

– Niedługo, szkoda frasunku. A za co? Za kradzież!

– Co ty?! Toż…

– Kazań nie praw! Pożyjesz, obaczysz, że złodziejstwo występkowi nie zawżdy równe. Pan Bóg miłosierny, na niebie sądy odprawiający, przykazał – po prawdzie ubogim tylko – “nie kradnij!”. Jeno zapomniał dodać: choćby ci dzieciska i kobieta z głodu na oczach zdychały!

Plecy pokazał, a moje kroki zadudniły echem w korytarzu.