29 IX
Faks od aktora, grającego w Miasteczku rolę ojca Matysika – pijaka i czarny charakter. „Wiedząc, że bierzecie Państwo pod uwagę uwagi aktorów, sugeruję kilka sytuacji, pogłębiających moją postać”. I ma słusznego. Aktorzy, wgrywając się w rolę, wiedzą, jak wybronić „bohatera”. Matysik dostanie swoje sceny. Jeżeli jest na świecie jeszcze ktoś, kto oprócz nas przejmuje się losem tego pijaka, to proszę bardzo, niech kocha żonę i ma trudne dzieciństwo.
Na olimpiadzie mecz siatkówki – jedyny sport, na jakim się znam. Nie wiem, kto z kim, ale wrzeszczę, macham łapami. Pietuszka radzi wyłączyć telewizor:
– Zaszkodzisz dziecku.
Chcę mu po męsku coś odpowiedzieć i piszczę niemiłosiernie zachrypnięta. Przez dziesięć minut zapomniałam o ciąży, o tym, że jestem babą. Byłam szczęśliwym kibicem. Wygnana z męskiego raju, biegnę do kibla. Mam przerób oczyszczalni ścieków. Nocą ze dwa litry i to „na sucho”, z niczego – nie piję już od dziewiątej wieczorem.
– Pietuszka, skąd tyle wody?
– Z mózgu – wyzłośliwia się.
Oddajemy w Ikei nie pasującą kapę. W samochodzie rozmowa o badaniach prenatalnych. Kłócimy się.
– W ogóle mi nie przychodzi do głowy, że z dzieckiem coś może być nie tak! – Piotr nie rozumie mojego strachu.
– Mam trzydzieści sześć lat, moi znajomi mieli po dwadzieścia parę i dziecko urodziło się z Downem.
– Nie wolno ci nawet tak myśleć. – Jedno na czterysta.
– Histeria.
– W takim razie po co są te badania?
– Nie mówię, żebyś ich nie robiła. Mówię, żebyś nie myślała w ten sposób: urodzę chore dziecko.
Przestaję się odzywać. Jestem sama, zupełnie sama z moim dzieckiem, z moim strachem. Przed domem Pietuszka bierze mnie za rękę i przeprasza.
– Nie chciałem, żebyś się martwiła.
Dziwne tłumaczenie, ale wszystko od pewnego czasu jest dziwne.