Изменить стиль страницы

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Musi to zrobić, zanim rozsypie się na kawałki ze zdenerwowania.

Co się z nim właściwie działo, do cholery? Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wiedział, że Emelina przyjedzie, gdy ją o to poprosi. Nigdy w życiu niczego nie był równie pewny. Musi tylko wykręcić numer i kazać jej przyjechać do Tucson.

Nie, poprawił się w myślach, nie kazać, poprosić. Emelinie nie trzeba było wydawać rozkazów. Przyjedzie do niego, nie zadając żadnych pytań. Jest mu to winna.

Julian siedział nieruchomo w wyściełanym skórzanym fotelu za biurkiem w kolorze kości słoniowej.

Nie mógł przestać myśleć o mglistej nocy na plaży. Nie potrafił wtedy oprzeć się pokusie pójścia za tajemniczą kobietą, która prześliznęła się obok jego domu. Obserwował ją wcześniej, gdy rano chodziła do wioski i wracała sama, i zastanawiał się, czy czekała na przyjazd mężczyzny, kochanka. Gdy jednak nikt się nie pojawiał, poczuł ulgę, której do końca nie chciał sobie uświadamiać.

Tej nocy, gdy poszedł za nią i przyłapał ją na próbie włamania do pustego domu, wiedział już, że nie pozbędzie się dziwnej, dręczącej ciekawości, dopóki nie dowie się o niej wszystkiego. Ale wyjaśnienia tylko wzmogły jego niepokój i sprawiły, że jeszcze głębiej zapadła mu w pamięć. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z fizycznego pożądania, jakie w nim wzbudzaszym krześle, próbując zebrać myśli. Ulga. Właśnie tak. Przecież chciała już mieć to z głowy! Spłaci swój dług, a potem zobaczy, co pozostało z jej związku z Julianem.

Dwa dni. Według telegramu miała czekać jeszcze dwa dni. Jak ma to wytrzymać? W nagłym impulsie podniosła słuchawkę i wykręciła numer jednej z linii lotniczych. W żaden sposób nie mogła czekać do czwartku. Wyjedzie do Tucson jutro.

Przestraszyła ją łatwość, z jaką zdobyła rezerwację. Czyżby podświadomie miała nadzieję, że nie będzie miejsc? Odłożyła słuchawkę drżącymi palcami, nerwowo podniosła się i poszła do kuchni zrobić coś do jedzenia. Kanapka z serem i szprotkami nie chciała jej jednak przejść przez gardło. Miała wrażenie, że w żołądku wiruje jej stado os.

Staję się jednym kłębkiem nerwów, pomyślała. To śmieszne. Stojąc z nietkniętą kanapką w dłoni, przypomniała sobie wszystkie opowieści, jakie słyszała o metodach działania mafii. Może Julian zażąda od niej defraudacji? Nie, to śmieszne. Nawet nie miała już pracodawcy, którego mogłaby okradać. Rzuciła pracę przed dwoma tygodniami.

Może potrzebował nieznanej kobiety, którą mógłby wprowadzić jako swojego szpiega do jakiejś organizacji w Tucson. Czy poprosi ją, żeby została agentką mafii?

Korowód najrozmaitszych możliwości wirował w głowie Emeliny. Przez większą część nocy nie mogła zasnąć. Na przemian pakowała i rozpakowywała walizkę, którą miała zamiar zabrać ze sobą do Tucson. Następnego ranka, gdy tylko uznała, że Joe może już być w biurze, zadzwoniła.

– Witaj, Emmy. Twoja rezerwacja jest gotowa – powiedział Joe swobodnie. – Kserkses na pewno bardzo się ucieszy z twojego przyjazdu.

– Tak, uhm, dziękuję, Joe. Czy mógłbyś mi dać adres Juliana na wypadek, gdybym się z nim nie spotkała na lotnisku albo coś w tym rodzaju?- zapytała nieśmiało.

– Och, oczywiście. Zaraz ci go podam. – Po chwili Joe wrócił do aparatu i podyktował jej adres. -Ale nie powinnaś się martwić, że się nie spotkacie. Sądzę, że Julian będzie czekał na lotnisku już od świtu.

– Interesujący obrazek – Emelina uśmiechnęła się krzywo.

– A tak, prawda? – Wyczuwała, że Joe też się uśmiechnął. – Możesz odebrać swój bilet w czwartek przy stanowisku linii lotniczej. Czy też wolisz, żebym przyjechał i zabrał cię na lotnisko? – dodał szybko.

– Och nie, to nie jest konieczne – odrzekła Emelina pospiesznie żałując, że musi okłamać Joe'ego. – Znajomy mnie podrzuci.

– Dobrze. Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała.

– Dziękuję, Joe.

– Wszystko dla damy Juliana – odpowiedział z emfazą.

Emelina odłożyła słuchawkę, wciąż myśląc o tych słowach. Dama Juliana. Nie, nie może zostać kobietą Juliana, dopóki sytuacja się nie wyjaśni. A wówczas przepaść może się stać zbyt głęboka, by ją przejść.

Nic szczególnego nie zdarzyło się podczas lotu do Tucson, ale po wylądowaniu nerwy Emeliny były w takim stanie, jakby przeszła przez wielką burzę. Udało jej się wpakować swoje trzy walizki do taksówki, a potem wnieść je do nowoczesnego motelu, ale w chwilę później poczuła się, jakby miała zemdleć.

Potrzebowała działania. Musi się rozejrzeć w sytuacji i poczynić jakieś plany. Pospiesznie wciągnęła na siebie dżinsy i koszulę, wybiegła z hotelu i znalazła następną taksówkę.

– Czy mógłby pan przejechać obok tego domu? – zapytała, podając kierowcy adres.

– Jasne – zgodził się kierowca. – Nie chce się pani zatrzymać?

– Nie, chcę tylko przejechać obok. – Siedziała na tylnym siedzeniu i patrzyła przez okno. Kierowca zawiózł ją do bogatej dzielnicy. Domy stały tu daleko od siebie, na działkach tak urządzonych, by wtapiały się w pustynne otoczenie. Zwolnili przed nowoczesnym białym domem, zbudowanym w kształcie czworoboku z wewnętrznym dziedzińcem. Bramy z ręcznie kutego żelaza strzegły dostępu do pięknego parku. Nie było widać, czy ktoś jest w domu.

– To tutaj, proszę pani – powiedział kierowca. – Chce pani jeszcze raz tędy przejechać?

– Nie. Raz wystarczy – szepnęła, patrząc przez tylną szybę na piękny, luksusowy budynek. – Dziękuję.

– Proszę. – Taksówkarz obojętnie wzruszył ramionami.

To tyle, jeśli chodzi o rozpoznanie terenu, pomyślała Emelina, niespokojnie przemierzając motelowy pokój. I co teraz? Zbliżała się piąta po południu. Może powinna coś zjeść, zanim wezwie następną taksówkę.

Co ma włożyć na to spotkanie? Rozpakowała wszystkie trzy walizki i doszła do wniosku, że nic z przywiezionych rzeczy nie nadaje się na tę okazję. W końcu wzięła prysznic i znów nałożyła dżinsy.

Stojąc przed lustrem, zebrała włosy na czubku głowy w węzeł. Powiedziała sobie, że dżinsy i koszula to bardzo funkcjonalny strój i skierowała się do restauracji przy motelu.

– Proszę o margaritę – oznajmiła kelnerce. Może odrobina alkoholu pomoże jej się rozluźnić. Spojrzała na zegarek. Zbliżała się szósta. O której Julian wraca z pracy?

Zadowolona z działania pierwszej margarity, zamówiła następną. Najbardziej smakowała jej sól na brzegu kieliszka. Spojrzała na zegarek i pomyślała, że Julian może wracać później. Nie ma sensu się spieszyć.

– Jeszcze jedna margarita? – zapytała kelnerka, przechodząc obok jej stolika.

Ta zachęta wystarczyła.

– Tak, proszę.

– Może jakieś chrupki? – zaproponowała kobieta łagodnie, widząc dziwny błysk w oku swej klientki.

– To brzmi znakomicie – Emelina poczuła znaczną poprawę nastroju.

Wypiła trzecią margaritę, przegryzając chrupkami. Zauważyła z satysfakcją, że alkohol działa. Jej żołądek prawie się uspokoił. Szkoda tylko, że miała wrażenie, że jej głowa jest oddzielona od reszty ciała. Ale dzięki temu łatwiej jej było myśleć jasno.

– To była znakomita kolacja – wyznała kelnerce, która podeszła do niej po raz czwarty. – Ale chyba powinnam już pójść. Nie ma sensu dłużej tego odkładać, prawda?

– Chyba nie – zgodziła się kelnerka i powściągnęła uśmiech widząc, jak Emelina ostrożnie podnosi się zza stolika. – Czy pani prowadzi? – dodała ze szczerym zaniepokojeniem.

– Broń Boże, nie! Miałam zamiar wezwać taksówkę. Widzi pani, zupełnie nie znam Tucson.

– Ja zawołam taksówkę – zaproponowała kobieta.

– To bardzo miło z pani strony. – Emelina dała jej duży napiwek i bardzo precyzyjnie poszła w stronę drzwi.

Gdy taksówka przyjechała, z ulgą wcisnęła się na siedzenie.

– Chcę pojechać pod ten adres.

– Proszę – odrzekł młody człowiek i spojrzał na swą pasażerkę, powściągając uśmiech. Sprawdził, czy jej drzwi są zamknięte i ruszył w stronę ekskluzywnego przedmieścia.

– Zdaje się, że przygotowała się pani do przyjęcia – powiedział chwilę później, zatrzymując samochód przed domem Juliana.

– Do jakiego przyjęcia? – Emelina otworzyła oczy, zamknięte przez większą część drogi, i zamrugała powiekami.

– Tu się chyba odbywa przyjęcie – wyjaśnił kierowca, patrząc w tylne lusterko. – Samochody są zaparkowane aż do następnej przecznicy.

– Aha. – Emelina zauważyła, że taksówkarz miał rację. Cały podjazd zastawiony był autami. – No, trudno. I tak tam wejdę! Ile płacę?

Taksówkarz wymienił sumę, a Emelina dołożyła pięć dolarów napiwku.

– Jestem dzisiaj bardzo hojna – wyjaśniła w odpowiedzi na jego protesty.

– No, to dziękuję – odrzekł mężczyzna niepewnie i wyskoczył z samochodu, by pomóc jej otworzyć drzwi. Miała z tym kłopoty.

– Dobranoc i dziękuję – powiedziała uprzejmie. Uniosła głowę z królewską godnością i podeszła do kutej bramy. Gdzieś w tym domu był Julian i nawet jeśli wydawał właśnie przyjęcie, nie miała zamiaru odwrócić się i odejść. Mimo zamglonego umysłu wiedziała, że trudno jej będzie zdobyć się na podobną odwagę następnego dnia.

Nikt jej nie zatrzymywał. Przeszła przez bramę do ogrodu. Miękkie światło latarni oświetlało pięknie ubranych mężczyzn i kobiety. Odgłosy śmiechu i rozmów niosły się po nocy i Emelina stwierdziła, że są spontaniczne. To dobrze. Jeśli wszyscy dobrze się bawili, to Julian na pewno też. Pomyślała chytrze, że na pewno będzie w świetnym nastroju. To idealny moment, żeby rozliczyć z nim ten głupi rachunek.

Niektórzy z zaproszonych gości odwrócili się i spojrzeli na nią z ciekawością. Gdy uświadomili sobie, że jej nie znają, uśmiechnęli się i wrócili do swoich rozmów. Kilka osób zerknęło z zainteresowaniem na jej dżinsy, ale nie były to spojrzenia krytyczne.

Obok otwartych przeszklonych drzwi Emelina zauważyła bar ustawiony do obsługi gości. Skierowała się w tę stronę.

– Proszę o margaritę – zwróciła się grzecznie do uprzejmego barmana. – Chcę się włączyć w towarzystwo.

– To z pewnością pani pomoże – zgodził się barman, mieszając drinka. – Proszę.