Изменить стиль страницы

– To bez sensu, Rano – powiedziała cicho Kari i ze zdumieniem wpatrzyła się w swą towarzyszkę. – Ich umysły są dla mnie tak samo zamknięte jak twój!Nawet nie potrafię powiedzieć, ilu ich tam jest!

– Mamy jeszcze strzelbę – zauważyła Rana. – Jeśli zgasimy światło, będziemy miały nad nimi niewielką przewagę. Otwór jest wąski i muszą wchodzić pojedynczo. – Nerwowo zacisnęła palce na rękojeści małej strzelby, którą znalazła w magazynie sprzętu.

– Co nam z tego przyjdzie? – Kari potrząsnęła głową. Ktokolwiek jest za drzwiami, jest uzbrojony po zęby.

– To jedyna szansa, jaką mamy. Schowaj się za konsoletą komputerową, Kari. Potrzebuję wolnej przestrzeni na linii strzału.

Wielki Heliosie!Nigdy w życiu jeszcze z niczego nie strzelała. Czy w razie konieczności zdobędzie się na przyciśnięcie cyngla? Wyłączyła światło. Nie miała czasu na rozmyślania. Drzwi zewnętrznej śluzy otworzyły się z sykiem i pojawiła się w nich sylwetka mężczyzny w ciężkim skafandrze próżniowym. Hełm miał odpięty i odrzucony na plecy. Rana widziała jego surową, pobrużdżoną twarz.

– Kari z rodu Thoran – odezwał się mężczyzna oficjalnie -jestem Chal. Ród Lanal wysłał mnie, bym ci przyszedł na ratunek. Nie bój się.

– Ona się nie boi, tylkojest nieśmiała wobec obcych – sprostowała Rana, pragnąc sprawić wrażenie, że kontroluje sytuację. Przy takim mężczyźnie trudno jest blefować. – To był nerwowy dzień. Dosyć się zdarzyło, by przyszła narzeczona dostała gęsiej skórki. A teraz może spróbujesz nas przekonać, że naprawdę jesteś tym, za kogo się podajesz.

Mężczyzna, który przedstawił się jako Chal, zatoczył łuk latarką i oświetlił jej postać przycupniętą za krzesłem przy konsolecie. Zastygł nieruchomo na widok pistoletu w jej dłoni.

– Kim jesteś, na Heliosa? – Oficjalne tony zupełnie znikły z jego głosu.

– Jestem towarzyszką podróży tej damy. Mężczyzna stał i przyglądał jej się uważnie. Na jego twarzy powoli pojawił się pełen uznania uśmiech.

– Jakoś zawsze uważałem damy do towarzystwa za potulne, łagodne istoty.

– Zmieniłyśmy się nieco przez wieki. – Rana poruszyła pistoletem. -Każjednemu ze swoich ludzi połączyć się telepatycznie z Domem Lanal. Zanim ruszymy dalej, chcę wiedzieć, kim naprawdę jesteś.

– Tak, pani – zgodził się kpiąco i ostrożnie wycofał w stronę włazu. – Może, gdy to twoje zadanie dobiegnie końca,poszukaszpracy u mnie?Przydałaby misie dama do towarzystwa, która poważnie traktuje swoje obowiązki.

– Ruszaj się! – syknęła Rana w desperacji.

– Już idę. Tylko pamiętaj, że gdyby ci przyszło dla mnie pracować, będę się spodziewał takich samych usług, jakie zapewniasz swojej obecnej pracodawczyni!

Julian uśmiechnął się lekko przy tych słowach. W postaci Chała było coś, z czym się identyfikował.

Zupełnie nie był zaskoczony, gdy bohaterka w końcu rzeczywiście podjęła pracę dla kosmicznego poszukiwacza przygód. Opowiadanie Emmy było naładowane emocjami, ale gdy Julian dotarł do ostatniej strony, uświadomił sobie, że najbardziej zafascynował go sposób, w jaki Emelina przedstawiła płomienny romans, który rozwinął się między Raną i Chalem.

Obydwoje obdarzeni byli przekleństwem nietelepa-tycznych umysłów. W społeczeństwie, gdzie telepatia była środkiem gwarantującym szczerość i uczciwość postępowania, ci dwoje musieli nauczyć się ufać ludziom w tradycyjny sposób. Dla nich miłość niosła ze sobą ryzyko, którego inni nie musieli się obawiać. Gdy kobieta-telepatka i mężczyzna-telepata zakochiwali się w sobie, nie było żadnych wątpliwości co do prawdziwości ich uczuć. Zawsze można to było sprawdzić łączeniem umysłów. Ta pewność była niedostępna dla Rany i Chala.

A jednak dzięki wyobraźni Emeliny powstał między nimi czuły i pełen miłości związek. Związek, który paradoksalnie wydawał się tym silniejszy i trwalszy, bo trzeba go było budować ostrożnie.

Julian zdał sobie sprawę, jak wiele z osobowości jego słodkiej Emmy znalazło się w tym maszynopisie. Prawość, żywa wyobraźnia, romantyczne spojrzenie na życie; wszystko to znalazło swój wyraz na stronach Więzi umysłów. Samolot wylądował w Tucson. Julian odebrał niezadowolonego Kserksesa i powiedział sobie, że w końcu będzie miał to wszystko. Musi to wszystko mieć. Jak bohater powieści Emeliny, żył w świecie, który był częściowo niedostępny, dopóki ona nie pojawiła się na horyzoncie.

Następnego popołudnia dzwonek telefonu przerwał Emelinie spekulacje na temat: „Co Julian sądzi o maszynopisie?" Podniosła słuchawkę i wydało się jej, że śni. Wydawnictwo z Nowego Jorku wyraziło chęć nabycia praw do Więzi umysłów.

Drżącą ręką odłożyła słuchawkę i przestała się martwić o to, że Julian przeczytał tę książkę. Wpatrzyła się w ścianę niewidzącym wzrokiem i z całego serca zapragnęła, żeby był tutaj i świętował razem z nią. Uświadomiła sobie naraz, że był to jedyny mężczyzna na świecie, z którym chciałaby uczcić to wielkie wydarzenie.

Nawet nie znała numeru jego telefonu w Tucson. W informacji powiedziano jej, że na liście abonentów nie ma Juliana Coltera.

O siódmej wieczorem otworzyła butelkę caberneta sauvignon, którą kupiła wcześniej za piętnaście dolarów, przygotowała małą porcję kawioru i nastawiła taśmę z nagraniem koncertu Mozarta. Gdy usiadła, by nacieszyć się tym wszystkim w samotności, zadzwonił telefon.

– Emmy? – usłyszała głęboki, ciepły głos Juliana. -Julian! -wykrzyknęła. – Och, Julianie, sprzedałam książkę! Dziś po południu miałam telefon z wydawnictwa! Chciałam do ciebie zadzwonić, ale nie znałam numeru. Mój brat wyjechał w interesach do Los Angeles i nie miałam komu się pochwalić!

– Sprzedałaś Więź umysłowi Gratuluję, kochanie, ale nie mogę powiedzieć, żebym był bardzo zdziwiony – zaśmiał się. – Podobała mi się ta książka. Bardzo.

– Naprawdę? – Opinia Juliana była dla Emeliny tak samo ważna jak opinia wydawcy.

– Mhm. Jak mogła mi się nie podobać, skoro na każdej stronie odnajdywałem coś z ciebie? – odrzekł po prostu.

– Och – powiedziała Emelina słabym głosem.

– Co teraz robisz?

– Teraz? Świętuję.

– Z kim? – Ciepły ton natychmiast zniknął z głos Juliana.

– Ze sobą – zawiesiła głos. Westchnął.

– Czy jestem zaborczy?

Emelina postanowiła to zignorować.

– A ty co robisz? – zapytała.

– Oglądam wieczorne wiadomości i głaszcze Kserk-sesa. Zdaje się, że za tobą tęskni.

– Mhm – mruknęła Emelina. – Brzmi to bardzo po domowemu.

– A ty sobie wyobrażałaś, że co zazwyczaj robię wieczorami?

– Nawet by mi nie przyszło do głowy, żeby to sobie wyobrażać.

– Na pewno próbowałaś. Jak mogłabyś się od tego powstrzymać?

– Julianie, czy ty się ze mną drażnisz?

– Tylko dlatego, że bardzo chciałbym być z tobą i świętować, zamiast tutaj głaskać Kserksesa – odparł.

– Julianie, taka jestem podniecona – szepnęła Emeli-na. – Chyba jutro rzucę pracę.

– Dlatego tylko, że sprzedałaś jedną książkę? – roześmiał się.

– Wydawnictwo jest zainteresowane współpracą mną. Potrzebuje wielu tytułów do nowej serii kobie fantastyki przygodowej. Oczekują następnej książki.

– W takim razie powinniśmy chyba poszukać agenta, prawda? Chyba wolałbym, żebyś nie wkracza ła w świat nowojorskich wydawców na własną rękę. – W głosie Juliana pojawił się poważny ton. – Czy mas zamiar wykorzystać w swojej nowej fabule własn przygody? – zapytał już lżejszym tonem.

– To zależy. Chciałbyś się znaleźć w książce, Julianie?

– Wielki Boże, nie! – wykrzyknął z przerażeniem.

– W takim razie musisz być dla mnie miły!

– Widzę, że ty także nie cofasz się przed niewielkim szantażem, kochanie. Tak się jednak składa, że nie mam oporów, by być wobec ciebie miłym. Gdybym był teraz z tobą, pokazałbym ci dokładnie, co mam na myśli.

– To brzmi jak aluzja erotyczna.

– Aluzje erotyczne to najciekawsze ze wszystkich aluzji.

– Mam wrażenie, że ta rozmowa za chwilę przerodzi się w obsceniczny telefon!

– Nic nie szkodzi – zapewnił ją. – Jesteśmy kochankami.

Jeszcze długo po odłożeniu słuchawki Emelina zastanawiała się nad tymi słowami. Kochankowie. Patrząc niewidzącym wzrokiem na resztki kawioru, uświadomiła sobie, że to słowo było prawdziwe, przynajmniej, jeśli chodziło o nią.

Była zakochana w Julianie Colterze.

Zakochana w Julianie Colterze.

Jak to możliwe? Nie potrafiła powiedzieć, kiedy przekroczyła niebezpieczną granicę między pożądaniem a miłością, ale wiedziała na pewno, że to już się stało.

Była zakochana w człowieku, o którym prawie nic nie wiedziała i wobec którego miała bardzo poważny dług do spłacenia. Podekscytowana zerwała się na nogi i zaczęła sprzątać pozostałości po swojej małej uczcie. Co powinna teraz zrobić? Co powinna zrobić kobieta zakochana w takim mężczyźnie jak Julian Colter? Na litość boską, on nie figurował nawet w książce telefonicznej!

Co tak naprawdę do niej czuł? Po tym, jak się kochali, nie mogła wątpić, że jej pragnął. Przypomniała sobie także, że można mu wierzyć. Ze swojej strony dotrzymał zobowiązania.

Dlatego też będzie się spodziewał, że ona go dotrzyma ze swojej. Wyprostowała się i zaniosła naczynia do zlewu. Jeśli o to chodzi, Julian nie będzie miał powodów do narzekania. Zawsze płaciła swoje długi. Ale gdy już to zostanie załatwione, jak długo jeszcze będzie jej pragnął? Do diabła, zbyt wiele było niewiadomych. Podeszła do telefonu i jeszcze raz spróbowała połączyć się z bratem. Keith na pewno ucieszy się na wiadomość o sprzedaży maszynopisu.

Tym razem miała szczęście. Był w hotelu, w którym przeważnie się zatrzymywał podczas pobytu w Los \ Angeles. Zareagował tak, jak sobie tylko mogła wymarzyć.

– Więc masz zamiar rzucić pracę? Tak po prostu?

– zaśmiał się wreszcie w słuchawkę.

– Chcę pisać przez cały czas, Keith. Zapewnili mnie, że są zainteresowani moją następną książką – powiedziała Emelina z podnieceniem.

– W takim razie, powodzenia. Nawet jeśli wydawnictwo zmieni zdanie, nie umrzesz z głodu, prawda?