Изменить стиль страницы

– To znaczy, że od czasu do czasu pojawisz się z torbą jedzenia? – zaśmiała się.

– Wydaje mi się, że nie będzie takiej potrzeby, Emmy – odrzekł Keith swobodnie. – Julian dopilnuje, żebyś miała co jeść.

– Julian?! – wykrzyknęła ze zdumieniem.

– Mam nieodparte wrażenie, że ten człowiek zastawił na ciebie sidła, siostro, i tak łatwo cię z nich nie wypuści.

– Ale on nie… to znaczy my nie… nie planujemy małżeństwa ani nawet… nawet nie mamy zamiaru razem zamieszkać! – Emelina gwałtownie szukała słów, próbując wyjaśnić bratu sytuację. – Juliana i mnie nie łączy nic, co można by nazwać… związkiem -powiedziała, nie uświadamiając sobie, że w jej głosie pobrzmiewa smutek. – My, hmm, po prostu poznaliśmy się na plaży i on zaoferował mi pomoc w zastawieniu pułapki na Leightona. To wszystko, Keith, naprawdę.

– Jasne, że tak. – Prawie widziała, jak się uśmiecha do słuchawki. – Emmy, nie musisz przede mną udawać. Pamiętaj, że jestem twoim bratem. Bardzo dobrze wiem, że jesteś w nim zakochana.

– Och, Keith, co ja mam zrobić?

– Julian Colter potrafi zadbać o swoje sprawy – powiedział Keith. – A on chce ciebie. On się tobą zaopiekuje, Emmy.

– Ty idioto, wcale mi nie zależy na tym, żeby ktoś się mną zaopiekował!

– Wiem -westchnął. -Ty chcesz obietnicy płomiennej miłości i wiecznej, niegasnącej namiętności. Ale mężczyźni nie patrzą na życie w tak romantyczny sposób. Powinnaś już o tym wiedzieć. W każdym razie nie tacy mężczyźni jak Colter. Wierz mi na słowo, Julian myśli w dużo bardziej podstawowych kategoriach.

– W kategoriach takich jak seks? – zapytała lodowato.

– Tak, między innymi. A teraz powiedz mi dokładnie, co ustaliłaś z wydawnictwem. Kiedy nadejdzie umowa? Ile wypłacą ci zaliczki? Jaki procent od nakładu dostaniesz?

– Prawdę mówiąc, byłam za bardzo podniecona, żeby o to wszystko zapytać – powiedziała Emelina.

– W takim razie powinniśmy ci poszukać agenta.

– Tak właśnie powiedział Julian.

– Nie dziwi mnie to. Biznes wydawniczy to na pewno nie jest świat, w który należy wkraczać w różowych okularach. Może zemleć taką romantyczkę jak ty w drobny mak.

– Ty i Julian jesteście bardzo cyniczni!

– Na niektóre sprawy patrzymy tak samo. Wydaje mi się, że Colter podejdzie do tego bardzo rozsądnie.

Czy to ma znaczyć, że zastraszy wydawców, żeby płacili mi na czas? – zastanowiła się Emelina z grymasem na twarzy i zmieniła temat.

– Keith, czy miałeś jakieś wiadomości od Leightona?

– Nie. W zeszłym miesiącu, gdy postawił mi ultimatum, powiedział, że za jakiś czas pojawi się po pieniądze. Julian dzwonił wczoraj i zasugerował, żebym na razie zapłacił, żeby Leighton nie nabrał podejrzeń. Rozmawiał z policją w Oregonie. Dwudziestego ósmego będą obserwowali dom. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, powinienem mieć Erica z głowy przed pierwszym listopada. A to będzie wielka ulga – zakończył ze szczerym westchnieniem. – Co za historia! Nie wiem, co byśmy zrobili bez Coltera. Mogłoby się to skończyć bardzo niedobrze.

– Nie zapominaj, że to był mój pomysł! Keith roześmiał się.

– I pomyśleć tylko, że moim zdaniem był to wariacki plan, z którego absolutnie nic nie powinno wyniknąć. To dowodzi, że mężczyzna nigdy nie powinien lekceważyć swojej starszej siostry, prawda?

– Cieszę się, że czegoś cię to nauczyło – odrzekła słodko.

– Dobranoc, Emmy. Pamiętaj, co mówiłem o agencie. – Keith odłożył słuchawkę.

Czy agent poradziłby sobie z Julianem Colterem?

– zastanowiła się nagle. Może powinna wysłać agenta, by wynegocjował warunki spłaty jej długu. Z żalem odepchnęła tę myśl ód siebie. Nie miała żadnych podstaw do „negocjacji". Przyjęła pomoc Juliana i nieopatrznie obiecała zapłacić według jego życzenia.

Zawsze dotrzymywała słowa.

Dni biegły szybko, zbliżał się dwudziesty ósmy. Keith zadzwonił pewnego popołudnia i powiedział, że dokonał pierwszej wpłaty dla Erica Leightona.

– Boże, chciałbym zobaczyć jego twarz w chwili, gdy policja nakryje go z walizką pełną narkotyków! – zakończył.

Julian dzwonił prawie każdego wieczoru i z tego co mówił, Emelina wywnioskowała, że miał pełne ręce roboty w Tucson. Obawiała się zadawać zbyt wiele pytań. Informował ją jednak o swoich rozmowach z policją stanu Oregon i zapewniał, że wszystko przebiega zgodnie z planem.

– W następnym tygodniu będziemy mieli całą sprawę z głowy, kochanie – powiedział pewnego wieczoru. -I ten bałagan w Tucson też powinien się do tej pory skończyć. Wtedy znajdziemy czas dla siebie.

Emelina wzięła głęboki oddech i powiedziała z namysłem:

– Julianie, pragnę się pozbyć tego długu. Nie chcę, żeby mi dłużej wisiał nad głową.

– Nie martw się – odrzekł chłodno – to jest najważniejsza pozycja w moim terminarzu.

Emelina nie była pewna, czy powinna poczuć ulgę, czy strach.

W końcu nadszedł dwudziesty ósmy. Emelinę kusiło, by wrócić do wynajętego domku i obserwować akcję z bliska, ale wiedziała, że Julian byłby na nią wściekły, gdyby się o tym dowiedział, a ona nie czuła się teraz na siłach, by stawić mu czoło. Wróciła do pisania.

Dwudziestego dziewiątego rano zadzwonił telefon.

– Już po wszystkim, Emmy. – W głosie Juliana brzmiało ponure zadowolenie.

Emelina przymknęła oczy.

– Policja ma Leightona?

– Tak. Przed chwilą powiedziałem o tym twojemu bratu. Leighton nie będzie więcej zawracał mu głowy próbami szantażu. Będzie miał pełne ręce roboty, żeby się wywinąć z oskarżenia o przemyt narkotyków. A z tego, co usłyszałem od policji, nie ma najmniejszych szans, żeby mu to uszło na sucho.

Emelina wypuściła wstrzymywany oddech.

– Dziękuję ci, Julianie.

– Nie dziękuj. Masz zapłacić, pamiętasz?

– Tak. -Emelina znieruchomiała. Słuchawka zaciążyła jej w ręku, jakby była zrobiona z ołowiu. Od tego wieczoru, gdy powiedziała, że pragnie jak najszybciej pozbyć się długu, ton Juliana w rozmowach wyraźnie się ochłodził. Nie było więcej zaczepnych aluzji ani mowy o kochankach. Rozmowy stały się rzeczowe, a ta była najgorsza ze wszystkich. Emelina czuła, że zmienia się jakość ich znajomości, i nie miała pojęcia, jak temu zaradzić.

– Jest jeszcze kilka spraw, które muszę uporządkować, a potem będę wolny i zajmę się naszymi sprawami, Emmy -mówił Julian rzeczowo. – Zadzwonię pierwszego, w przyszłym tygodniu.

– Pozdrów ode mnie Kserksesa – poprosiła cicho i odłożyła słuchawkę. Zamrugała oczami, żeby powstrzymać łzy, które zebrały się pod powiekami.

W następnym tygodniu Julian wezwie ją do zapłacenia długu. Czego od niej zażąda? Pieniędzy? Może. Jaką ironią losu byłoby, gdyby się okazało, że zamieniła jednego szantażystę na drugiego. Nie miała kontaktów w kręgach biznesu, które Julian mógłby uznać za pożyteczne. Mógłby to być tylka jej brat, a Julian obiecał, że nie będzie do tego mieszał Keitha. Czego ktoś taki jak Julian Colter mógłby od niej chcieć?

Najbardziej ze wszystkiego na świecie chciała spłacić swój dług wobec Juliana Coltera. Dopóki tego nie zrobi, nigdy się nie dowie, czy jest jakaś szansa na związek między nimi.