6 I
Wstanie po nocy i śniadanie są wysiłkiem. Muszę odpocząć. Puls sto dziesięć, kładę się i czytam o Habsburgach w XIX wieku. Maria Luiza (żona Napoleona), mając piętnaście lat, była przekonana, że jej ojciec jest niewiastą. Z obawy, by habsburski temperament nie pozbawił jej dziewictwa (sprawa wagi państwowej – nie ma dziewictwa, nie ma korzystnego ślubu dla Austrii), otaczano ją tylko kobietami, sukami, samicami. Z książek wycinano słowa i zdania, mogące się skojarzyć…
Wracam do Dumezila i jego indoeuropejskich bogów. Na deser romans sprzed paru miliardów lat, kiedy cząsteczka lgnęła do cząsteczki: Michio Kaku w Hiperprzestrzeni.
Martwię się o wyjazd do Polski. Czy Piotr na miejscu się nie rozmyśli i nie zrezygnuje z nowej pracy, czy znajdziemy mieszkanie. Gdzie przez ten czas mieszkać, wynająć wóz? Dzwoni Beata, chyba usłyszała moje myśli. Obiecuje użyczyć chatę i samochód, wyjeżdża na tydzień do Francji.
Te same trasy od trzech lat: dwukilometrowa w lesie i pod górę między willami. Zawsze jednak coś nowego. Dzisiaj wypatrzyłam przed jednym z domków wypchanego psa z wiernymi paciorkami oczu, wpatrującymi się w okna „państwa”.
Przy lesie ptasie karmniki i połówki orzecha kokosowego, napełnione ziarnem. Zwisają z oszronionych gałęzi. Podlatują do nich nordyckie kolibry – wrony.
Wieczorem mamy natchnienie i wrzeszczymy kolędy (Trzech Króli?). Pietuszka wpada w nastrój analityczny:
– Polskie kolędy są wyjątkowe… ten tkliwy brak dystansu. Jezus dzieciątkiem, trzeba się nim zaopiekować. „Maluśki, maluśki, maluśki…”, człowiek obrońcą Boga. Zjednoczenie się w tym czułym geście ze Stwórcą.
– Mie sie nie wydaje – upraszczam wymowę, żeby nie zabrzmiało pompatycznie: – Jezus w kołysce i Jezus na krzyżu to dla Polaków zupełnie kto inny, mniej spokrewniony z osobami Trójcy Świętej. Chrystus nawołujący do pokuty i Chrystusik z katechezy to dwie całkiem różne osoby. Politeizm.
Przesadzamy kwiaty. Szykujemy gałązce wierzby prawdziwą doniczkę. Puściła korzenie w szklance z wodą i mimo styczniowego słońca rośnie. Może wszystko mi się kojarzy, ale to sadzenie do ziemi jest jak przechodzenie z mleka (wody) na dorosłe pożywienie: papki, ciapki i schabowy, kiedy urosną ząbki. Z gładkich korzeni wierzby wyrżnęły się właśnie haczykowate wypustki, pożerające doniczkowy czarnoziem.