2 I
„Zwierciadło” z Polski, list czytelniczki: „W poprzednim numerze był wywiad z Manuela Gretkowską, ona jest normalna, szuka szczęścia. Wydaje się być interesująca. Redakcjo, dziękuję, sięgnę po jej książki, bo dotychczas podchodziłam do niej sceptycznie, że skandalistka, postmodernistka i feministka”.
Publiczne chwalenie się swoją głupotą. Sarmacka duma z ignorancji. Nie czytała żadnej książki, ale ma opinię – z gazet. I to poczucie wyższości w stosunku do czegoś, czego nie zna. Ja w czapeczce z gazety i nago, feministka, skandalistka, a naprzeciwko czytelnicze sobowtóry tej pańci. Nie znającej się na pisaniu, za to wiedzącej, czym jest „szczęście” i przyjemny wyraz twarzy. Łby wypchane gazetami.
Bonsai na parapecie. Stoi tu od roku. Dopiero teraz zauważyłam, do kogo jest podobne: Tańczący Sziwa, wygięty w biodrach. Wieloręki, śniady bóg trzymający w palcach liście drzewa.
Waga pokazuje sześćdziesiąt kilogramów! Sprawdzamy z Pietuszką, czy dobrze ustawiona. Bezbłędnie. Gdzie to sześćdziesiąt kilo? Ręce patyki, tyłek szczupły, nogi w normie. Trochę opuchlizny na twarzy, po dwa kilo na policzek? Jem „skromnie”, niewiele więcej niż przed ciążą. Wody płodowe i Pola mogą ważyć z cztery kilo. Sześć ukrytych kilogramów, drobiazg w porównaniu z miliardami ton czarnej materii ukrytej we wszechświecie.
Czyja się bałam swojego brzucha? Przelewających się w nim odgłosów, dziwnych ruchów pod skórą? Pierwszy raz z czułością dotykam miejsc, pod którymi Pola przesuwa ciałko. Łaskoczę skórę, naciskam. Coś pod spodem rozpierzcha się niby rybki w akwarium.