29 XII
Wyszłam do sklepu, ale jestem za słaba. Mróz ścina mi oddech. Wróciłam prosto do łóżka. Pola buszuje, wyczuwając odpoczynek. Nie odróżniam, gdzie ma łokieć, kolano. Dla wszystkich jestem już matką. Moje dziecko gdzieś chlupocze i nie potrafię go sobie wyobrazić po urodzeniu. „Matka” – i tak mogłoby zostać. Zajmuję się przecież Połą, jednak trudno mi uwierzyć, że się pojawi… Parę miesięcy temu nierealne wydawało się rośniecie dziecka we mnie, jego ruchy, kopanie. Sądziłam, że mając człowieka w środku, nie będę w stanie robić nic innego, jak siedzieć i zastanawiać się nad tą niemożliwością.
Wszystko okazuje się naturalne, w swoim rytmie. Pojawienie się Poli też będzie czymś oczywistym… musi być.