We wszystkich swych dziełach, tłumaczonych do dziś na wiele języków świata, Swedenborg podkreślał, że wszystko, co wie o Niebie i Piekle, pochodzi od Aniołów, z którymi rozmawia. Twierdził, że to one wybrały go na swego rozmówcę i zezwoliły na wyjawienie niektórych niebiańskich sekretów. Do dziś trwają spory o Swedenborga, a hierarchia kościelna zachowuje powściągliwe stanowisko ”. Tyle – zakończył Jan.

– Tyle?! – krzyknęła podekscytowana Anna. – Trzeba natychmiast kupić wszystkie książki Swedenborga!

– Ja mam dwie. Jedna z nich ma tytuł O Niebie i Piekle… – powiedziała skromnie babcia, stając na progu ich mieszkania.

– Masz jego książki?! – zawołał Jan. – Skąd je masz!?

– Jak to skąd? Po dziadku. W wolnych chwilach dziadek uwielbiał czytać Swedenborga. Ja nigdy po nie nie sięgałam, bo wydawały mi się nudne. Gęsto zadrukowane, bez dialogów, ni to powieści, ni pamiętniki, ni to, ni sio, a w dodatku to był luteranin. Ale po co wam Swedenborg? – zdziwiła się babcia, która najwyraźniej weszła dopiero na ostatnie słowa Anny.

– Swedenborg jest znawcą Aniołów, a ty masz jego książki i nic nam nie mówisz – wyjaśnił zszokowany i równocześnie oburzony Jan.

– Swedenborg? Niesłychane! Jego książki leżą w biblioteczce już tyle lat i nigdy nikt z was nie zainteresował się, o czym są – ciągnęła zdziwiona babcia. – Skąd nagle tyle wiecie o Swedenborgu? Z Internetu?

Jan, Anna i Ewa spojrzeli po sobie.

– To jakaś zagadka – wyjaśnił niechętnie Jan. – KTOŚ włączył w nocy drukarkę i wydrukował słowo “Swedenborg”. Nikt z nas nie kojarzył go z Aniołami. Ale sprawdziłem w encyklopedii i mamy go. Patrz: siedemnaście razy “Swedenborg”! – i Jan pokazał babci tajemniczą kartkę papieru.

Babcia wydała cichy okrzyk, a potem zaczęła oglądać kartkę ze skupioną zadumą. Obracała ją na wszystkie strony, dotykała z nabożną czcią, a wreszcie powiedziała wyraźnie wzruszona:

– Dziadek stale czytywał Swedenborga. Ale to nie wszystko. No bo… hm… jak by to wam powiedzieć… Otóż dziadek w wolnych chwilach bawił się kaligrafią – ciągnęła, nadal nie odrywając wzroku od kartki.

– Kaligrafią? – zdziwiła się Ewa. – Co to jest kaligrafia?

– Piękne, ręczne pisanie, specjalnym piórkiem i tuszem- Przecież komputerów jeszcze wtedy nie było. Gdy chciało się mieć coś pięknie napisane, brało się tusz, małe piórko, niekiedy pędzelek… Dziadek to uwielbiał. Potrafił godzinami, dla przyjemności pisać na różne sposoby jakieś jedno słowo.

– Jakie słowo? – spytała Anna.

– No… na przykład moje imię – babcia zarumieniła się dziewczęco, i ciągnęła: – A ten wasz Swedenborg jest wydrukowany na tej kartce czcionkami, które przypominają dawną kaligrafię. Jakby ktoś usiłował na różne sposoby zapisać to nazwisko… Gdybym wierzyła w cuda… – zaczęła babcia i urwała.

– To co? – dociekała Ewa.

– Ty przecież wierzysz w cuda – przypomniała jej Anna.

Babcia westchnęła, patrząc niepewnie na Jana.

– On mnie wyśmieje…

– Nie zamierzam śmiać się z tego, co powie mama! – zapewnił Jan. – Chcę wyjaśnić, jakim cudem drukarka włączyła się sama i wydrukowała akurat to słowo w siedemnastu wersjach!

– No więc… Dziadek umarł siedemnastego marca… Zebrani w pokoju milczeli, patrząc to na nią, to na zadrukowaną kartkę papieru.

– No to już powiem resztę – zdecydowała się babcia. – Dziadek zawsze interesował się duchami. Wierzył w duchy. Nie wierzył w nie jakoś głupio czy histerycznie. No, wiecie, o czym mówię? Na przykład nie siadał do spirytystycznych seansów, nie uprawiał żadnej magii, nic takiego. On po prostu wierzył w życie pozagrobowe i w to, że duchy nawiedzają ziemię. Opowiadał mi kiedyś, że gdy umierał jego ojciec, twój pradziadek, Ewuniu, ktoś trzykrotnie zastukał w okno, choć mieszkali na trzecim piętrze. Równocześnie w domu dziadka i jego siostry stanęły wszystkie zegary. Zatrzymały się dokładnie na godzinie 18.23. Twoja prababcia potwierdziła, że o tej porze, co do minuty, zmarł pradziadek. Więc jeśli ten Swedenborg pisał o duchach, to teraz rozumiem, skąd w moim domu są jego książki. Dziadek widocznie uznał Swedenborga za autorytet w kwestii duchów i go czytywał.

Jan milczał. Jego ścisła, naukowa wiedza wystawiana była na coraz trudniejsze próby. Nie wierzył w duchy. A jednak drukarka sama włączyła się nocną porą – i to był fakt nie do podważenia. Zerknął na żonę, ale ona – nie po raz pierwszy od dnia, gdy zaczęli mówić o Aniołach – nie wspierała jego poglądów. Stała zamyślona i wpatrywała się w kartkę, zadrukowaną kaligraficznym pismem na siedemnaście różnych sposobów.

– Co ci jest? – spytał Jan.

– Nic – powiedziała niepewnie Anna i zamilkła. “Komputer i duchy?”, pomyślał nerwowo Jan, lecz nie wyrzekł ani słowa. Bo nagle wszystko zaczęło wydawać się możliwe.

Zdecydowali, że zjedzą, śniadanie i pójdą do domu babci, gdzie Anna z Ewą i babcią nadal będą szukać tajemniczego pióra, Jan zaś weźmie książki Swedenborga i wyszuka w nich wszystko, co może się przydać.

“Przydać w czym? Co my właściwie robimy? Szukamy tu, na Ziemi, zagubionego Anioła?”, zamyślił się Jan. “Gdyby którykolwiek z moich uniwersyteckich kolegów o tym usłyszał, pewnie uznałby mnie za wariata…”

Wzięli parasole, gdyż dzień zaczął się pochmurno i dżdżysto.

W drodze wyminęli Panią Samą – szła bez parasola. Poruszała się drobnymi kroczkami, mokre włosy oblepiały jej twarz i, jak zwykle, patrzyła pod nogi.

– Bez tego psa jeszcze bardziej spsiała – mruknęła babcia, lecz tylko Ewa dosłyszała jej słowa, gdyż Jan pędził, nie zwracając uwagi na przechodniów, Anna zaś z zasady nie interesowała się sąsiadami. “Pani Sama jest biedniejsza niż ja, choć to ja jestem chora”, pomyślała bezwiednie dziewczynka.

Książki dziadka, zakurzone, nieco pożółkłe, wciąż legały tam, gdzie je pozostawił trzynaście lat temu: na półeczce koło metalowego łóżka z mosiężnymi gałkami, w pokoju, który nazywał “gabinetem”, choć naprawdę, jak mówiła babcia, pod koniec życia niewiele pracował, a najczęściej czytał. Na półeczce leżały różne wydania Biblii, gdyż ojciec Anny uwielbiał porównywać Świętą Księgę katolików i protestantów, luteranów i prawosławnych, zielonoświątkowców i świadków Jehowy. Twierdził, że Prawda kryje się w różnicach.

Na półeczce leżały dwie różne książki Swedenborga: O Niebie i jego cudach, również o Piekle, według tego, co słyszano i widziano oraz Anielska Mądrość Bożej Opatrzności. Choć wszyscy chcieli je obejrzeć i przekartkować parę zdań, Jan od razu je porwał i spiesząc się, uniósł ze sobą do domu. Widać było, że spieszno mu do lektury przemyśleń tajemniczego wizjonera, kontaktującego się z Aniołami.

Swedenborg wydał mu się bliższy, niż wyjawił to rodzinie. Pierwsza część życia tego niezwykłego człowieka przypominała mu własną drogę: wybitnie uzdolniony miłośnik nauk ścisłych, takich jak matematyka i astronomia, pięćdziesięciosiedmioletni, poważny i zrównoważony asesor Ministerstwa Górnictwa w Sztokholmie, pewnego kwietniowego dnia 1745 roku doznał swej pierwszej wizji. Jako człowiek o chłodnym, racjonalnym i logicznym umyśle, wcale nie stracił rozumu; nie stał się szaleńcem czy nawiedzonym mistykiem; unikał zbędnego rozgłosu i nie starał się nikogo na siłę przekonywać o prawdziwości swych rozmów z Aniołami.

“Świadectwa jego przyjaciół dowodzą, że można mu ufać”, rozmyślał Jan, idąc długim krokiem do domu. “Czy taki człowiek, poważny i godny zaufania, mógłby kłamać w sprawie tak fundamentalnej jak wiara?! Chyba nie. Zatem można mniemać, że wszystko, co Swedenborg pisze o Aniołach, warte jest uwagi”.

Jeśli w Janie zrodziła się nowa nadzieja, to w Annie, babci i Ewie było jej coraz mniej. Piwnice przeszukały przedwczoraj, strych był już prawie przekopany, a mieszkanie było nieduże i nie miało schowków czy skrytek. Po piórze jednak nie było śladu.

– Musiałaś je wyrzucić! – stwierdziła Anna z rozpaczą. – Potrafisz przez kilkanaście lat przechowywać podarte skarpetki nie do pary, a wyrzuciłaś pióro Anioła Stróża!

– Przestań! – zaczęta, bronić się babcia. – Skąd wiesz, czyje ono było?

– Położę się na chwilę… – powiedziała nagle Ewa. Była blada i zmęczona, z trudem oddychała. Babcia z Anną przestały się spierać i spojrzały na nią niespokojnie. Miały świadomość, że dziewczynka zmobilizowała do poszukiwań wszystkie siły, że trzyma ją na nogach tylko nadzieja. A jeśli ona zniknie? Jeśli poszukiwany Anioł Stróż okaże się tylko fantazją, pięknym złudzeniem – co stanie się wówczas z Ewą? Annie przypomniały się słowa lekarza: W gruncie rzeczy nie wiemy aż tak wiele o tej chorobie. Przebieg białaczki jest za każdym razem inny. Ta jej odmiana bywa bardzo złośliwa, lecz lubi sprawiać niespodzianki. Atakuje natychmiast lub gdzieś się przyczaja. I znów atakuje. Za… za pół roku? Za trzy miesiące?

“…lub za kilka dni”, pomyślała zrozpaczona Anna.

– Idźcie jeszcze raz na strych – powiedziała dziewczynka, przymykając oczy, gdy już ułożyła się na tapczanie babci. – Wszystko, co może się przydać, babcia zawsze chowa na strychu. Idźcie tam.

Wyglądało na to, że Ewa zasypia, więc Anna z babcią cichutko wyszły.

Na górze Anna jeszcze raz zaczęła przeglądać szpargały zapełniające ogromny, drewniany kufer, a babcia otwierała kolejne szuflady i szufladki starych mebli. Nie rozmawiały ze sobą, bojąc się, że znów będą mówić o chorobie Ewy. Nie chciały teraz poruszać tego tematu.

Jan nie miał cierpliwości ani czasu, by czytać po kolei dzieła Swedenborga. Przerzucał stronice obu książek i szukał miejsc, które dotyczyły Aniołów.

“Ponieważ Boża Prawda jest Światłością w Niebiosach, dlatego wszystkie prawdy Anioła są Światłem, gdziekolwiek się znajdują, czy wewnątrz Anioła, czy na zewnątrz niego, potem: czy wewnątrz Niebios, czy poza nimi…Ciepło niebieskie jest miłością. Gdy Światło oddzielimy od Ciepła, nic się nie ożywia ani nie kwitnie, wszystko drętwieje i przymiera. Ze względu na zgodność Światła i Ciepła, Niebo nazywa się Rajem…”