I nagle, wędrując anielskimi tropami na drugi kontynent, natrafił na zdumiewające hasło: Sieć na rzecz obserwacji Aniołów!

– Ha! – powiedział głośno i nerwowo kliknął myszką. Obawiał się, że trafił na internetowego wariata. A jednak coś znalazł. Amerykanka, Eileen E. Freeman, z zawodu pisarka, w 1992 roku założyła tę niepojętą Sieć. Najpierw poprzez prasę i radio, a potem przez Internet, przesłała apel, prosząc o kontakt ludzi, którzy spotkali swego Anioła Stróża. W odpowiedzi otrzymała odzew od tysięcy ludzi z całego świata! Mieszkańcy obu Ameryk, Europy, Australii i Azji zaczęli z nią współpracować, nadsyłając na jej adres domowy, do Mountainside w New Jersey, opisy tych spotkań. Na ich podstawie Eileen Freeman napisała książkę pt. Dotknięci przez Anioła, która została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Książka ta, jak się okazało, nie była ani pierwszą, ani ostatnią na ten temat. Na całym świecie organizowano seminaria i zjazdy ludzi gotowych opowiedzieć publicznie, jak wyglądał “ich” Anioł i w jakich okolicznościach go spotkali. W 1993 roku powstało pismo “Obserwator Aniołów”, które nadal rejestruje spotkania ludzi z Aniołami, choć “anielska moda” już nieco przygasła.

“…Rok 1992 był przełomowy dla powszechnej wiary w istnienie Aniołów, choć przez prawie dwieście ostatnich lat działalność Aniołów stawała się coraz bardziej zauważalna” – pisała pani Freeman. – “Moja książka Dotknięci przez Anioła opowiada o osobach, które rzeczywiście go spotkały i których życie, wskutek tego wydarzenia, uległo kompletnej odmianie. Ludzie, których historie opisano w książce, istnieją naprawdę…”

Eileen Freeman podjęła się niewdzięcznej roli przekonywania o istnieniu Aniołów, narażając się nawet na śmieszność, gdyż sama osobiście niejeden raz odczuła obecność Anioła Stróża w krytycznych sytuacjach swojego życia. Po raz pierwszy objawił się jej w dziecinnym pokoju, gdy miała pięć lat. Była dzieckiem nerwowym i myślała zbyt często o śmierci. Umarł właśnie jej ulubiony żółw, a wkrótce potem zginęła w wypadku jej wychowawczyni z przedszkola. A zaraz potem zmarła jej ukochana babcia. Eileen wpadła w stany lękowe: bała się zasypiać, przerażały ją ciemności i przebywanie samej w pokoju. Właśnie wtedy objawił się jej Anioł Stróż: wysoka, smukła i świetlista postać, stojąca w dziecinnym pokoju, szepnęła kojąco, że nie ma się czego bać.

– Co za wspaniały sen, kochanie! – powiedziała starsza pani Freeman, gdy mała Eileen opowiedziała o spotkaniu zjawy. Od tej pory wszystkie stany lękowe dziewczynki, nad którymi biedzili się psychiatrzy i terapeuci, minęły. Mimo to nikt nie chciał uwierzyć Eileen, że ujrzała Anioła i że to on wyzwolił ją z lęku.

“My także nie wierzymy Ewie, że widziała Anioły frunące nad naszym domem”, pomyślał Jan.

Pani Freeman opisała kilkadziesiąt historii ludzi, którzy odpowiedzieli na jej apel, zwierzając się, jak spotkali Anioła Stróża.

Na przykład Chantal Lakey z Kalifornii wybrała się wraz z narzeczonym na wycieczkę w góry. Zaskoczyła ich gwałtowna zmiana pogody, mgła, deszcz, silny wiatr. Zgubili szlak, a widoczność stała się bliska zera. Narzeczony obsunął się w przepaść i zginął na miejscu, a rozhisteryzowana Chantal zaczęła się modlić o ratunek. “Wykrzykiwałam ze strachu w kierunku nieczułego nieba i twardych skał. Nagle poczułam, że brama między niebem a ziemią otwiera się. Moje słowa odbijały się, natrafiając na coś gęstszego niż powietrze. Wtedy ujrzałam wokół mnie Anioły…”

Jan prychnął nerwowo: “Mogłaby poprzestać na jednym”.

Andy, malarz z Kalifornu, spotkał swojego Anioła, ale nie widział go. “Pamiętam, że byłem malutki i bawiłem się z ojcem koło domu, pod drzewem na trawniku. Nagle wstałem, bez żadnego powodu, i pobiegłem w stronę domu. Mój tata, który myślał, że to część zabawy, zaczął mnie gonić na czworakach, udając psa. Ledwie oddalił się o kilkanaście metrów od drzewa, usłyszeliśmy gwałtowny pisk opon i samochód z pijanymi wyrostkami rozbił się o drzewo, pod którym przed chwilą byliśmy z tatą. Ja widzę w tym opiekę mojego Anioła. Bo cóż innego nakazało mi odejść z tamtego miejsca akurat w tym momencie…?”

Jan, nieuleczalny sceptyk i racjonalista, westchnął, lecz mimo to szukał kolejnej opowieści, spisanej przez panią Freeman.

Tym razem snuła ją Margaret Guttierez z Wirginii w USA. Pewnego razu, gdy była dzieckiem, rozpętała się potworna burza z piorunami. Mała Margaret znajdowała się daleko od domu, a w drodze powrotnej musiała przejść koło dużego basenu. Wiedziała, że pioruny lubią wodę. I rzeczywiście, gdy tylko znalazła się przy basenie, zaczęły uderzać o kilkanaście metrów od niej. Ogarnął ją paraliżujący lęk i stała blisko wody, nie mogąc się ruszyć. Gdy kolejne uderzenie pioruna, połączone z oślepiającym błyskiem, miało trafić dokładnie w miejsce, w którym dziewczynka się znajdowała, nagle obok pojawiła się świetlista postać. Margaret od razu wiedziała, że to jej Anioł Stróż…

– Jasne – skomentował zgryźliwie Jan – Jakżeby inaczej!

Anioł przemówił do Margaret, ale dziewczynka, dziś dorosła kobieta, nie umiałaby powtórzyć jego słów. Była tylko pewna, że nakazał, by się nie bała, i przekonał ją, że może spokojnie odejść od wody. Margaret biegła więc do domu, Anioł zaś dotrzymywał jej kroku. Zniknął dopiero, gdy weszła do bramy.

– A co miał zrobić? Podać rękę ojcu? – spytał głośno Jan i czytał dalej: “Wpadłam do domu, wołając: Tato! Tato! Wiośnie widziałam swojego Anioła Stróża! Tato razem z wujkiem grał w szachy. Spojrzał na mnie i powiedział: Lepiej przebierz się w coś suchego”.

Jan pomyślał, że przypuszczalnie swojej córeczce udzieliłby dokładnie takiej samej odpowiedzi, jak ojciec małej Margaret.

A przecież i tamto dziecko, i Ewa pragnęły przekazać rodzicom niezwykle ważną informację: że widziały swojego Anioła Stróża. Widziały. Dlaczego ojciec Margaret i on, Jan, wraz z Anną, zlekceważyli słowa swoich dzieci? Może to jednak one miały rację? Może naprawdę ujrzały coś niezwykłego?

Jan zerknął na inne strony “anielskich dokumentów” pani Freeman i wpadło mu w oczy pytanie: Dlaczego dzieci widują Anioły częściej niż dorośli? Właśnie! Dlaczego? Już przed szaloną Amerykanką z Mountainside w New Jersey angelolodzy usiłowali rozwiązać ten wcale nie urojony problem: dlaczego dzieci widywały swoje Anioły o wiele częściej niż dorośli? Czy mają inny rodzaj wrażliwości? Umieją widzieć i słyszeć to, czego dorośli nie widzą? Czy też częściej potrzebują pomocy?

A może… może dzieci łatwiej i lepiej kłamią niż dorośli? Często nie odróżniają prawdy od kłamstwa, a Anioły Stróże to jedynie wynik ich bujnej fantazji? Przecież mała Ewa bawiąca się lalką też udawała, że toczy z nią długie rozmowy. Lecz z drugiej strony…

– Co bym zrobił, gdybym nagle zobaczył na łące Anioła Stróża? – Jan głośno postawił pytanie i zaraz udzielił sobie odpowiedzi: – Być może poszedłbym do okulisty lub do psychiatry. A co zrobiła mała Ewa, gdy stwierdziła, że widzi Anioły nad łąką za naszym domem? Przybiegła najpierw do mnie, potem pobiegła do mamy, krzycząc: “Mamo! Mamusiu! Anioły fruną po niebie!”, a gdy nikt jej nie wysłuchał, sama poszła w stronę lecących Aniołów.

Jan niestrudzenie klikał myszką, stukał w klawisze i przemieszczał się na kolejne internetowe stronice gigantycznego działu angelologii. Jak się okazało, identyczną działalność jak pani Freeman podjęła wcześniej Sophy Burnham w Nowym Jorku; uwieńczeniem jej było dzieło zatytułowane Księga Aniołów, też przetłumaczone na kilkadziesiąt języków.

Jan postukał w klawiaturę i dotarł do Księgi. Już na wstępie pani Burnham stawiała pytania, które go mocno zafrapowały: jak wyglądają Anioły? Dlaczego każdy widzi je inaczej: jedni ze skrzydłami, inni jako zwykłą ludzką postać, jeszcze inni jako Światło? Czy to oznacza, że mogą mieć tak wiele postaci? A może ich prawdziwa postać jest niepojęta dla człowieka, więc przybierają takie, w których jest on zdolny je rozpoznać? Czy rozstrzygnięto odwieczny, toczący się od prawieków spór o anielską płeć? Czy Anioły są mężczyznami? kobietami? nie mają płci? są obojnacze? A może nie ma to żadnego znaczenia? Dlaczego Anioły pokazują się we wszystkich kulturach i we wszystkich religiach świata? Czy nie jest to właśnie dowodem na ich istnienie?

Pani Burnham cytowała kolejne przypadki dowodzące istnienia Aniołów. A co najbardziej nieprawdopodobne – spotykali je także… ludzie niewierzący! Ba, zdeklarowani ateiści!

“Radzieccy kosmonauci w jednej z kosmicznych wypraw ujrzeli w przestrzeni pozaziemskiej grupę Aniołów o skrzydłach wielkości skrzydeł jumbo-jeta” – pani Burnham powoływała się na relację rosyjskiego uczonego, który w 1985 roku uciekł z ZSRR do USA. Jan zaśmiał się schrypniętym, histerycznym śmiechem, ale czytał dalej: “Może to były halucynacje, a może prawda? Był to sto pięćdziesiąty piąty dzień orbitowania stacji kosmicznej Sojuz 7 i załoga, znajdując się w stanie nieważkości, mogła doznać halucynacji. Kosmonauci jednakże zgodnie przekazali ten sam obraz, który mieli ujrzeć: oślepiła ich mocna, pomarańczowa poświata, a później dostrzegli siedem ogromnych postaci o kształtach zbliżonych do ludzkich, z gigantycznymi skrzydłami, których rozpiętość była tak wielka jak szerokość skrzydeł pasażerskiego odrzutowca. Wokół bardzo długo płonęło intensywne pomarańczowe światło”.

Również pani Burnham stawiała pytanie:

– Dlaczego właśnie dzieci najczęściej widują Anioły? Jeśli wierzyć, że każdy ma swego Anioła Stróża, to dar spotkania z nim mają tylko nieliczni: najczęściej są to właśnie dzieci…

Jan wstał od komputera i po raz pierwszy od dłuższego czasu połknął tabletkę przeciw bólowi głowy. Gdyby w tym momencie dowiedział się, że astronomowie i fizycy wspólnymi siłami właśnie odkryli w naszej Galaktyce planetę zamieszkaną przez człekopodobne istoty o wysokim poziomie rozwoju – jego stan byłby bardziej normalny. Jan święcie wierzył, że gdzieś w kosmosie istnieje rozumne życie i że jeśli pewnego dnia usłyszy o tym odkryciu, wcale się nie zdziwi. Za to w ogóle nie był przygotowany na informację, iż Anioły istnieją nie tylko w religiach, baśniach czy mitach, lecz naprawdę, i że krążą sobie gdzieś po świecie, może nawet są tuż obok.