Teraz była kolej Pigboga.
—Ja, mmm... ja myślę, że ja będę te automatyczne sekretarki. Są całkiem paskudne - oświadczył.
— Nie możesz być autosekretarki. Co za Motocyklista Apokalypsy z autosekretarki? Głupi pomysł.
— Wcale nie — odpowiedział urażony Pigbog. — To jest jak Wojna i Głód i takie. Życiowy problem, nie? Autosekretarki. Nienawidzę cholernych autosekretarek.
— Ja też nienawidzę autosekretarek - powiedział Okrucieństwo Wobec Zwierząt.
— Możesz się zamknąć - zauważył POĆ.
— A ja mógłbym zmienić moje? — spytał Wstydliwe Prywatne Problemy, który zastanawiał się głęboko od chwili, gdy ostatni raz zabierał głos. -Ja chcem^yć Rzeczy Które Nie Działają Jak Trzeba Nawet Jak Sieje Łupnie.
— Pasuje, możesz zmienić. Ale ty, Pigbog, nie możesz być za autosekretarkę. Wybierz co insze.
Pigbog zadumał się. Wolałby w ogóle nie poruszać tego tematu. To było tak, jak te rozmowy o ukierunkowaniu zawodowym, które miał jako chłopiec w szkole. Wahał się.
— Bardzo ważni faceci — powiedział wreszcie. Nienawidzę ich.
— Bardzo ważni faceci? — zapytał Rzeczy Które Nie Działająjak Trzeba Nawet Jak Sieje Łupnie.
— Ano. No wisz. W rodzaju tych, co się ich widzi w tiwi, z głupimi fryzurami, tylko na nich nie wyglądajo na głupie, bo to są oni. Noszom luźne ubrania i ci nie wolno o nich mówić, że to banda onanistów. Znaczy się, mówię za siebie, kiedy widzę jednego z nich, to bym chciał bardzo powoli przecisnąć mu mordę przez płot z drutu kolczastego. A co ja o nich myślę, to po-
wiem. - Wziął głęboki oddech. Pewien był, że jest to najdłuższe przemówienie, jakie kiedykolwiek wygłosił[67]- Goja o nich myślę, to jest to: jeśli oni mi tak nadojedli, to na bank, że i innym tak samo.
— Ano - powiedział Okrucieństwo Wobec Zwierząt. - I jeszcze oni noszą okulary plażowe, nawet jak ich nie potrzebują.
— Jedzą zgniłe sery i piją to cholerne głupie piwo bezalkoholowe powiedział Rzeczy Które Nie Działająjak Trzeba Nawet Jak Sieje Łupnie. - Rzygam tym wszystkim. Jaki sens pić siki, po których się nawet nie chce beknąć? Ej, właśnie żem sobie pomyślał. Czy mogę znów zmienić, żebym był Piwo Bezalkoholowe?
— Nie, kurwa, nie możesz - oświadczył Poważne Obrażenia Cielesne. -Już raz zmieniłeś.
— Tak czy owak - powiedział Pigbog - to dlatego ja chce być Bardzo Ważni Faceci.
— Pasuje - powiedział jego dowódca.
— Nie przyswajam, czemu nie mogę być Piwo cholerne Bezalkoholowe, jeśli chcę.
— Zamknij twarz.
Śmierć, Głód, Wojna i Skażenie nieprzerwanie jechali w stronę Tadfield.
A Poważne Obrażenia Cielesne, Okrucieństwo Wobec Zwierząt, Rzeczy Które Nie Działająjak Trzeba Nawet Jak Sieje Łupnie (potajemnie Piwo Bezalkoholowe) i Bardzo Ważni Faceci jechali wraz z nimi.
* * *
Było to mokre i burzliwe sobotnie popołudnie, a madame Tracy czuła się bardzo okultystycznie. Miała na sobie fałdzistą suknię, a na kuchni rondelek pełen brukselki. Pokój oświetlony był świecami, każda z nich starannie oprawiona w zalanej woskiem szyjce butelki po winie i umieszczona w jednym z czterech rogów jej saloniku.
Na seansie były poza nią jeszcze trzy osoby. Pani Ormerod z Belsize Park, w ciemnozielonym kapeluszu, który w poprzednim wcieleniu mógł być doniczką na kwiaty; pan Scroggie, chudy i wybladły, z wypukłymi bezbarwnymi oczami oraz Julia Petley z “Hair Today" [68], zakładu fryzjerskiego na High Street, świeżo po szkole i przekonana, że posiada dotychczas nietknięte tajemne głębie. Aby podkreślić swoje tajemne aspekty, Julia zaczęła nosić o wiele za dużo kutej srebrnej biżuterii oraz zielone cienie do powiek. Czuła, że wygląda na nawiedzoną, wychudzoną i romantyczną i tak by było, gdyby jeszcze schudła o trzydzieści funtów^jfła przekonana, że cierpi na anoreksję, ponieważ gdy tylko spoglądała w lustro, widziała w nim tłustą kobietę.
— Czy możecie połączyć ręce? - zapytała madame Tracy. — I musimy zachowywać zupełną ciszę. Świat duchów jest bardzo wrażliwy na wibracje.
— Spytaj, czy mój Roń tam jest - powiedziała pani Ormerod. Szczękę miała kwadratową jak cegła.
— Zrobię to, kochanie, ale musisz być cicho, gdy będę nawiązywać kontakt.
Zapanowała cisza, przerywana tylko burczeniem w brzuchu pana Scroggie.
— Przepraszam panie - wymamrotał.
Madame Tracy odkryła przez całe lata uchylania zasłony i zgłębiania tajemnic, że dwie minuty to w sam raz tyle, ile trzeba na siedzenie w milczeniu i oczekiwanie, aż świat duchów nawiąże kontakt. Dłużej, a zaczną się denerwować; krócej, a uznają, że nie dostali tego, co się należy za ich pieniądze.
Zaczęła w myśli układać listę zakupów.
Jajka. Sałata. Uncja sera topionego. Cztery pomidory. Masło. Rolka papieru toaletowego. Nie zapomnieć o tym, bo prawie się kończy. I naprawdę ładny kawałek wątróbki dla pana Shadwella, poczciwego biedaka, co za wstyd...
Czas.
Madame Tracy odrzuciła głowę, opuściła ją bezwładnie na jedno ramię, a potem powoli wyprostowała. Powieki miała prawie zamknięte.
— Teraz ona się zagłębia, kochanie - usłyszała szept pani Or-merod do Julii Petley. - Nie ma się czym niepokoić. Po prostu ona staje się mostem na tamtą stronę. Jej przewodnik duchowy wkrótce się pojawi.
Madame Tracy mocno zirytowało, że się w ten sposób odciąga od niej uwagę, więc wydała niski jęk:
— Ooooooooch. -A potem wysokim, drżącym głosem spytała: - Czyjesteś tutaj, mój przewodniku duchowy?
Poczekała chwilę, by wzmóc napięcie. Płyn do prania. Dwie puszki gotowanej fasoli. O, i kartofle.
— Hau? - zapytała zardzewiałym głosem.
— Czy to ty, Geronimo? - spytała siebie.
— Jest, yyy, ja, hau — odpowiedziała.
— Mamy wśród nas dzisiejszego popołudnia nowego członka koła - zawiadomiła.
— Hau, miss Petley? - powiedziała jako Geronimo. Zawsze była zdania, że przewodnik duchowy w postaci czerwonoskórego Indianina jest, jako rekwizyt, kluczową wartością, a poza tym lubiła to imię. Wyjaśniła to Newtonowi. Zrozumiał, że nie wiedziała nic na temat Geronima[69] i nie miał serca, by jej to wyjaśniać.
— Ach — pisnęła Julia. — Bardzo mi miło pana poznać.
— Czy mój Roń tam jest, Geronimo? - spytała pani Ormerod.
— Hau, squaw Beryl - powiedziała madame Tracy. - Och, tyle tu jest, yyy, biednych zagubionych dusz, yyy, w kolejce przed, yyy, drzwiami mojego wigwamu. Może twój Roń jest wśród nich. Hau.
Madame Tracy nabrała doświadczenia już całe lata temu i obecnie nigdy nie sprowadzała Rona wcześniej, niż pod koniec seansu. Gdyby zrobiła o4§frotnie, Beryl Ormerod zajęłaby całe posiedzenie, opowiadając zmarłemu Ronowi Ormerodowi o wszystkim, co jej się wydarzyło od chwili ich ostatniej pogawędki, (...a teraz, Roń, pamiętasz, najmłodsza naszego Eryka, Sybilla, no, nie poznałbyś jej teraz, wzięła się za wyrabianie makram, a nasza Lety-cja, wiesz, najstarsza naszej Karen, stała się lesbijką, ale w dzisiejszych czasach to jest w porządku i pisze dysertację na temat filmów Sergia Leone widzianych z perspektywy feminizmu, a nasz Stan, wiesz, bliźniak naszej Sandry, mówiłam ci o nim zeszłym razem, no więc on wygrał turniej rzucania strzałkami, a to bardzo dobrze, bo wszyscy myśleliśmy, że z niego jest trochę maminsynek, a że rynna nad szopą się obluźniła, ale rozmawiałam z najnowszym naszej Cindi, który jest z zawodu budowniczym i on przyjedzie w niedzielę to obejrzeć i oooch, to mi przypomina, że...).
Nie, Beryl Ormerod może sobie poczekać. Zajaśniała błyskawica, a prawie natychmiast po niej zagrzmiało. Madame Tracy była tak dumna, jakby to ona sama ją wyprodukowała. To było nawet lepsze od świec i tworzenia atmosfery. Atmosfera, do tego sprowadza się cały mediumizm.
— A teraz - rzekła madame Tracy normalnym głosem — mister Geronimo chciałby wiedzieć, czy jest wśród nas ktoś nazwiskiem Scroggie?
Wodniste oczy Scroggiego zabłysły.
— Ehem, prawdę mówią, to jest moje nazwisko — odrzekł z nadziej ą w głosie.