Изменить стиль страницы

Morelli zaczekał chwilę, bo kelnerka akurat przyniosła nam pizzę.

– Tyle wiemy. A przynajmniej wydaje nam się, że wiemy. Homer był pośrednikiem w nowym interesie Stol-le'a, związanym z przemytem narkotyków. Ta cała akcja nie spodobała się chłopakom w północnym Jersey i Nowym Jorku i ludzie zaczęli zmieniać obozy.

– Wojna handlarzy narkotyków.

– Gorzej. Skoro członek rodziny Ramosów zajął się handlem narkotykami, to na północy Jersey zajęto się handlem bronią. Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ oznaczało to, że trzeba by na nowo wytyczyć granice. Wszyscy byli wkurzeni. Do tego stopnia wkurzeni, że wydano wyrok na Homera Ramosa. -Miałaś rację. Domyślamy się, że Ramos żyje, ale nie możemy tego udowodnić. Komandos podejrzewał to od samego początku, a ty umocniłaś go w tym przekonaniu, mówiąc mu, że widziałaś Ulyssesa w drzwiach rezydencji na wybrzeżu. Ulysses nigdy nie opuścił Brazylii. Sądzimy, że w tym biurowcu usmażyli jakiegoś innego frajera, a Homer gdzieś zwiał i czekał, aż będzie mógł uciec z kraju.

– I myślisz, że teraz jest na wybrzeżu?

– Wydaje się to logiczne, ale sam już nie wiem. Nie mamy pretekstu, żeby wejść i przeszukać dom. Komandos dostał się do środka, ale nic nie znalazł.

– A co ze sportową torbą? Były w niej pieniądze Stol-le'a, tak?

– Uważamy, że kiedy dotarło do Hannibala, iż jego młodszy brat o mało co nie rozpętał wojny gangów, kazał Homerowi zaprzestać jakiejkolwiek działalności poza rodzinnym interesem i zerwać kontakty ze Stolle'em. Potem

Hannibal poprosił Komandosa, żeby dostarczył pieniądze Stolle'owi i powiedział mu, że Homer nie będzie więcej działał pod szyldem rodziny Ramosów. Problem polega na tym, że kiedy Stolle otworzył torbę, zobaczył papier gazetowy.

– Komandos nie sprawdził zawartości torby, zanim ją przyjął?

– Dostał torbę zamkniętą. Hannibal tak to zorganizował.

– Wrobił Komandosa?

– Tak, ale prawdopodobnie tylko w pożar i morderstwo. Zapewne zdawał sobie sprawę, że tym razem Homer posunął się za daleko, a jego obietnice, że będzie dobrym chłopcem i przestanie sprzedawać narkotyki, nie anulują wyroku. Więc tak wszystko zorganizował, żeby uznano Homera za nieżyjącego. Komandos nadawał się na kozła ofiarnego, bo nie był po niczyjej stronie. Jeśli Komandosa uznają za mordercę, nie będzie powodu do zemsty.

– Więc kto ma pieniądze? Hannibal?

– Hannibal wrobił Komandosa, żeby upozorować morderstwo, ale trudno uwierzyć w to, że chciał oszukać Stolle'a. Chciał go udobruchać, a nie wkurzyć. -Morelli nałożył sobie kolejny kawałek pizzy. – Wygląda to raczej na jedną ze sztuczek Homera. Homer prawdopodobnie zamienił torby w samochodzie, jadąc do biura.

O Chryste!

– Nie przypuszczam, żebyś wiedział, jakim samochodem wtedy jechał?

– Srebrnym porsche. Samochodem Cynthii Lotte. Domyśliłam się, że tłumaczy to śmierć Cynthii.

– Dlaczego zrobiłaś taką minę? – zapytał Morelli.

– To był grymas winnego. W pewnym sensie pomogłam Cynthii wykraść ten samochód Homerowi.

Opowiedziałam Morellemu o Cynthii, która nakryła nas w domu Hannibala, i o tym, że chciała odzyskać swoje auto, co spowodowało, że trzeba było wyciągaćtrupa z samochodu. Kiedy skończyłam, Morelli siedział bez słowa, z miną nieco oszołomioną.

– Wiesz, glina dowiaduje się o najważniejszej rzeczy wtedy, kiedy jest przekonany, że nie usłyszy już nic nowego – powiedział w końcu. – Myślisz, że nic więcej cię nie zaskoczy. A potem pojawiasz się ty i cała zabawa zaczyna się od początku.

Wzięłam kawałek pizzy i pomyślałam, że teraz nasza rozmowa prawdopodobnie potoczy się w złym kierunku.

– Chyba nie muszę ci mówić, że narobiłaś bałaganu na miejscu zbrodni – powiedział Morelli.

Tak. Miałam rację. Rozmowa toczyła się w złym kierunku.

– I nie muszę wspominać o tym, że ukryłaś dowody w śledztwie w sprawie morderstwa. Pokiwałam głową.

– Ludzie, trzymajcie mnie, o czym ty, u diabła, myślałaś? – krzyknął.

Wszyscy odwrócili się i popatrzyli na nas.

– Nie mogłam jej powstrzymać – powiedziałam – więc w tej sytuacji mogłam jej tylko pomóc.

– Trzeba było wyjść. Odejść stamtąd. Nie musiałaś jej pomagać! Myślałem, że po prostu podniosłaś go z podłogi. Nie wiedziałem, że wytarmosiłaś go z auta, na miłość boską!

Ludzie znowu zaczęli się gapić.

– Znajdą twoje odciski palców na całym samochodzie – dodał.

– Lula i ja miałyśmy rękawiczki. Jesteśmy bystre.

– Kiedyś nie chciałem się z tobą ożenić, bo nie chciałem, żebyś siedziała w domu i martwiła się o mnie. Teraz nie chcę się żenić, bo nie wiem, czy to ja poradzę sobie ze stresem, do jakiego nieuchronnie prowadzi zostanie twoim mężem.

– To by się nie wydarzyło, gdybyście – ty albo Komandos – mi zaufali. Najpierw poproszono mnie o pomoc w śledztwie, a potem odsunięto. To wszystko twoja wina.

Morelli zmrużył oczy.

– Dobra, może nie do końca – ustąpiłam.

– Muszę wracać do pracy – powiedział i poprosił o rachunek. – Obiecaj mi, że pójdziesz do domu i tam zostaniesz. Obiecaj, że pójdziesz do domu, zanikniesz się na klucz, i nie będziesz stamtąd wychodzić, dopóki wszystko się nie wyjaśni. Alexander ma bilet na jutrzejszy lot do Grecji. Zapewne oznacza to, że Homer wyjeżdża dziś w nocy, i chyba wiemy, jak ma zamiar to zrobić.

– Statkiem.

– Tak. Jest taki kontenerowiec, który wypływa z Ne-wark do Grecji. Ale Homer jest słabym ogniwem. Jeśli zdołamy oskarżyć go o morderstwo, istnieje szansa na to, że przyzna się do mniejszego wykroczenia i wyda nam Alexandra i Stolle'a.

– Cholera, nawet polubiłam tego Alexandra. Teraz Morelli się skrzywił.

– W porządku – powiedziałam. – Pójdę do domu i nie będę nigdzie wychodzić. Dobra.

I tak dziś po południu nie miałam nic do roboty. Poza tym jakoś nie podniecała mnie perspektywa stworzenia Habibowi i Mitchellowi kolejnej okazji do porwania mnie i obcięcia mi palców u rąk, jednego po drugim. Pomysł zaryglowania się w mieszkaniu bardziej mnie pociągał. Mogę posprzątać, obejrzeć jakieś głupoty w telewizji i zdrzemnąć się.

– Mam w domu twoją torebkę – przypomniał Morelli. – Zapomniałem zabrać ją ze sobą do pracy. Potrzebujesz klucza do mieszkania?

Kiwnęłam głową.

– Tak.

Odpiął klucz od swojego breloczka i podał mi go.

Parking przed moim domem był stosunkowo pusty. O tej porze seniorzy byli na zakupach albo starali się wykorzystać gruntownie system opieki zdrowotnej, coakurat bardzo mi odpowiadało, bo zajęłam dobre miejsce parkingowe. Na parkingu nie zauważyłam żadnych obcych samochodów. Jak okiem sięgnąć, nikt nie czaił się w krzakach. Zaparkowałam tuż przy drzwiach wejściowych i wyjęłam z kieszeni glocka. Szybko weszłam do domu, a potem na górę po schodach. Na drugim piętrze było pusto i cicho. Drzwi do mojego mieszkania zamknięte. To już dwa dobre znaki. Otworzyłam drzwi, nadal trzymając w dłoni glocka, i weszłam do przedpokoju. Zamknęłam drzwi, ale nie przesunęłam zasuwy, na wszelki wypadek, gdybym musiała ratować się szybką ucieczką. Potem zaczęłam sprawdzać pokoje, chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku.

Z pokoju gościnnego weszłam do łazienki. Kiedy tam byłam, z sypialni wynurzył się jakiś mężczyzna i wycelował do mnie z rewolweru. Średniego wzrostu i budowy ciała, szczuplejszy i młodszy niż Hannibal Ramos, ale rodzinne podobieństwo od razu rzucało się w oczy. Przystojny, choć zniszczony. Miesiąc spędzony w klinice piękności wiele by mu nie pomógł.

– Homer Ramos?

– We własnej osobie.

Oboje trzymaliśmy broń w ręku i staliśmy w odległości trzech metrów od siebie.

– Rzuć broń – powiedziałam. Uśmiechnął się ponuro.

– Zmuś mnie do tego. Wspaniale.

– Rzuć broń albo cię zastrzelę.

– Dobra, zastrzel mnie. Dalej.

Popatrzyłam na glocka. To był półautomat, a ja zwykle nosiłam rewolwer. Nie miałam zielonego pojęcia, jak się strzela z półautomatu. Wiedziałam tylko tyle, że coś się przesuwa do tyłu. Nacisnęłam przycisk i magazynek wypadł na dywan.