Za plecami usłyszała jeszcze głośno wyrażane przez Helenkę zdziwienie wywołane pustą łazienką. Udało się! Za dziesięć sekund miałaby ją na głowie!

Kiedy wkraczała na ganek sąsiada, widziała, jak Helenka wybiega z domu i rozgląda się dokoła. Nie zastanawiając się, pchnęła drzwi. Zdążył je wcześniej otworzyć. Przytomny gość – pomyślała.

Potem już w zasadzie przestała myśleć, pozwalając – według zalecenia Grzegorza – rozwijać się sytuacji.

Sytuacja zaś rozwinęła się błyskawicznie. Oczywiście nie w aspekcie mrożonych pierogów.

– Myślałam, że ten gips będzie bardziej przeszkadzał – powiedziała sennie jakiś czas później. – Jesteś nadzwyczajny.

– To ty jesteś nadzwyczajna – odpowiedział Janusz, uśmiechając się z rozmarzeniem do sufitu. – Okropnie się ciebie bałem, wiesz?

– Nie żartuj. To ja się okropnie bałam. – Eulalia podniosła się na ramieniu. – O mało się nie rozmyśliłam z tego strachu. Czy wiesz, że godzinę przed przyjściem do ciebie rozmawiałam o tym ze swoim psychiatrą?

– I co ci powiedział?

– Że ty też się boisz.

– Skąd wiedział?

– To mądry psychiatra.

– Chyba tak… skoro wiedział, że nam wyjdzie… Ty zawsze rozmawiasz z psychiatrą w decydujących momentach?

– Nie, przypadkiem zadzwonił, to mój dawny przyjaciel.

– Przyjaciel czy lekarz?

– Skrzyżowanie.

– I opowiedziałaś mu o nas?

– Bez szczegółów. Tylko to, co się wiązało z moim strachem.

– I co on ci zalecił?

– Iść na żywioł.

– No i patrz, dobrze doradził. A może to był tylko jednorazowy sukces?

– Nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy…

– Ja bym sprawdził od razu…

Około dziewiątej wieczorem przypomnieli sobie, że wizyta Eulalii to miał być proszony obiad. Janusz wyjął z zamrażarki jakieś pyzy i odgrzali je sobie, a potem zjedli, popijając czerwonym wytrawnym winem.

Po czym wrócili do łóżka i znowu odnieśli sukces.

Około wpół do dwunastej w nocy Eulalia zerwała się na równe nogi z zamiarem powrotu do własnego domu, ponieważ usłyszała samochód i była pewna, że to Kuba przyjechał z Poznania. Pozwoliła sobie jednak wyperswadować, że Kuba nie jest dzieckiem, kolację zrobi sobie sam, a na śniadanie mamunia już wróci.

Około pierwszej w nocy Eulalia usłyszała piknięcie swojego telefonu. Natychmiast wyobraziła sobie tysiąc niebezpiecznych sytuacji związanych z dziećmi i wydarła się z ramion kochanka. Złapała aparat, przeczytała esemesa i padła bez sił na poduszkę.

Kochanek wyjął jej komórkę z dłoni i też przeczytał:

Mamunia, nie martw się, spotkaliśmy kolegów, Kuba wróci jutro rano. Jakby ci było smutno, to pomyśl o poderwaniu sąsiada, on nam się podoba.

Podczas kiedy Eulalia śmiała się do rozpuku, oparta o jego klatkę piersiową, Janusz wystukał odpowiedź: Już mnie poderwała. Pewnie jej też się podobałem. Pozdrawiam. Sąsiad.

Chichocząc i całując się, czekali na kolejną wiadomość. Przyszła błyskawicznie:

Na jakim etapie jesteście? Też pozdrawiamy.

Teraz odpisała Eulalia.

Dlaczego jeszcze nie śpicie?

Odpowiedź brzmiała:

A wy?

Odpisał Janusz:

Wasza mama nie pozwala mi powiedzieć.

Niech pan się nie przejmuje – napisały Bliźniaki (nieco bezczelnie, jak oceniła to Eulalia). – tak wiemy. Życzymy wam szczęścia. Bez odbioru.

– Naprawdę masz znakomite dzieci. – Janusz odłożył komórkę na nocny stolik. – Musisz mi jutro wszystko o nich opowiedzieć. I o tym jakimś koszmarnie głupim jegomościu, który nie chciał być ich ojcem, a zwłaszcza twoim mężem. – Zastanowił się przez moment i dodał: – Chyba że jesteś wdową?

– Nie, nie jestem wdową. I nie udawaj, że te dwie jędze z Karpacza nie opowiedziały ci mojego życiorysu ze szczegółami.

– A co, mój ci opowiedziały?

– Owszem. Tylko nie podały żadnych nazwisk. A ja jestem ciekawa, która to koleżanka z pracy była twoją drugą?

Janusz skrzywił się, ale wymienił nazwisko znanej warszawskiej prezenterki, której Eulalia nie znosiła alergicznie z powodu wdzięczenia się. Też się skrzywiła, zanim zdążyła pomyśleć.

– Nie lubisz jej?

– Nie. I w ogóle nie widzę jej z tobą. Jeżeli ona ci się tak podobała, to ze mną jesteś przez pomyłkę.

Pocałował ją.

– Pierwsza awantura małżeńska. Ona kiedyś nie była taka okropna. Coś jej się takiego porobiło, jak zaczęła robić zawrotną karierę. Niedomykalnóść usteczek. Stale się śmiała rozkosznie. Czy musimy o niej rozmawiać?

– A masz lepsze propozycje?

– Nie chciałbym ci się wydać monotonny…

– Nie wmówisz mi, że masz pięćdziesiąt lat!

– Mam, mam. Tylko strasznie długo czekałem na ciebie…

– Ja też na ciebie długo czekałam… A ty marnowałeś czas na jakieś karierowiczki. Wpadanie przez nią pod TIR – a było bez sensu.

– Też tak sądzę. Popatrz, one naprawdę zdradziły ci wszystkie moje tajemnice. Masz rację, to jędze okropne… O tobie mówiły stosunkowo niedużo. Będę musiał wydusić z ciebie zeznania. Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Fascynujesz mnie.

Eulalia wysunęła się z jego objęć i spojrzała nań z niedowierzaniem.

– Czym, na Boga?

– Całokształtem. Uważam, że jesteś nadzwyczajna.

– Mówiłeś już dzisiaj coś w tym rodzaju. A ja uważam, że to ty jesteś nadzwyczajny… Chyba będziemy mieli o czym rozmawiać w najbliższym czasie.

– W najbliższym czasie będziemy robili zupełnie co innego – powiedział stanowczo.

Kiedy układali się do snu, wtuleni w siebie ciasno, Eulalia nagle zachichotała.

– No co, kochanie? – zapytał Janusz czule i sennie.

– Wiesz, czego najbardziej się bałam? Że dostanę ataku astmy w trakcie… Nie rozumiem, dlaczego nie dostałam. Przecież to też wysiłek fizyczny. I stres!

– Ale pozytywny – odrzekł i zasnął.

Niech się dzieje, co chce – pomyślała Eulalia, wreszcie wolna od trosk związanych z astmą, domem, dziećmi, Helenką, Balbiną, pracą, życiem i w ogóle wszystkim. – Grześ miał rację. Pozwólmy sytuacji się rozwinąć…

Westchnęła głęboko, z przyjemnością wyczuła gorzkawy zapach wody toaletowej Janusza i też zasnęła.