I jej głos, głos Kobiety, którą odnalazł, chociaż wydawało mu się to niemożliwe, głos, któremu zaufa, choć już raz został zraniony, zaufa i kiedy tylko poczuje się lepiej, i Kobieta zrozumie, że go kocha tak bardzo, jak on zaczynał ją kochać.

– Tak – głos Kobiety zawahał się i po chwili milczenia spytał: – Łukasz… może chcesz wejść?

I podwójne kroki.

– Widzę, że czekasz na kogoś… – wahanie w głosie mężczyzny było tak wyraźne, że gdyby mógł zza oparcia fotela roześmiać się… ale nie mógł. Nie miał siły nawet na głębszy oddech.

– Tradycja… Jedno nakrycie dla mnie, a drugie…

I znowu chwila milczenia.

– Choinka się przewróci! Nie masz stojaka?

– Mam, w przedpokoju, ale… zardzewiał. Nie mogłam sobie dać rady…

– Zaraz osadzę! – radość w głosie mężczyzny, a potem chwila przerwy. – Jeśli chcesz, oczywiście.

Natalia, nie chciałbym się narzucać…

Natalia. Pogodne imię, imię dla rośliny, nie dla żywej kobiety, ładne imię. Natalia, Talia.

Muza. Muzyka.

– Tak, jeśli możesz…

– Przecież mogłaś mi powiedzieć wcześniej, widziałaś, że jestem w domu…

Mężczyzna przeszedł przez pokój i zatrzymał się przed choinką. Teraz się odwróci i zobaczy mnie.

Będzie zdziwiony?

Ręce. Musi się nauczyć tych rąk na pamięć, do końca życia, ciekawe, w którym momencie Mężczyzna będzie zazdrosny. Widzisz, jak delikatnie mnie dotyka, jak będzie o mnie dbać, jak przytula swoją twarz do mojej głowy, jak już nie uważa, jak się nie boi, jak zaufała? Widzisz? Nie jest ci żal, że nie jesteś na moim miejscu? Ona jest moja, i ja jestem je), już na zawsze, znalazłem dom.

– Skaleczony?

– Ma ranę na nodze…

– Pokaż, zobaczę…

– Tylko uważaj, boli go… polałam mu wodą utlenioną…

– Wykąpałaś go… Widać, że… po przejściach…

Kobieta spojrzała prosto w oczy Łukasza.

– Jak my wszyscy…

A potem schyliła się, położyła znów dłoń na czarnym psim łbie, a pies zmrużył oczy, westchnął i spokojnie zasnął.

O n jeszcze nie wie, że mnie kocha

Spojrzał i w jego spojrzeniu nie mogła znaleźć nic, żadnej nadziei. Uważne spojrzenie, trochę smutne, zielonkawe tęczówki, wąskie źrenice. I żadnej nadziei.

– Tak postanowiłem.

– A ja? – chciała wyszeptać i poczuła, jak zimno idzie w dół, od brzucha do podbrzusza, jak tężeją płuca z braku powietrza (co wciągnęła do tych płuc zamiast?), jak obręcz zaciska się coraz bardziej.

– A ja? Ja się nie liczę? To, że cię kocham?

Spuścił wzrok i milczał.

Obręcz się zacisnęła i gardło zaczęło się zwężać.

Oczy zapiekły, a nogi stwardniały. Zniknęło gdzieś ciało, a pustą skórę wypełniło zimno. Było wszędzie, w dłoniach, ramionach, udach, między nogami. Tylko z tyłu, tam gdzie powinny być plecy, była dziura, i to zimno tą dziurą tam do niej wchodziło.

Nie powinna tak się upokarzać. Przecież powiedział, postanowił, podjął decyzję. Ona już nie była ważna, nie musiał się z nią liczyć, nie tylko nie musiał, ale nie chciał. Wszystko się skończyło, a ona gwałtownie szuka czegoś, co można uchwycić, jakiegoś drobnego kawałeczka ich razem, który odchucha, którym się zaopiekuje, który wtedy na nowo wzrośnie i przywróci ich sobie. Czegokolwiek, jakiegoś ważnego wspomnienia, przecież, na miłość boską, kochali się!

Nie można tak nagle, z dnia na dzień, kogoś przestać kochać!

Żeby tylko mogła powiedzieć, że teraz będzie inaczej, że to ważna rozmowa, że cieszy się, że powiedział jej o swoim niepokoju, ale ona się poprawi!

Zrobi coś, przecież może na nią liczyć, nie pomyślała, nie odgadła na czas, nie domyśliła się, straciła swoją kobiecą intuicję, poczuła się zbyt bezpiecznie, to jej wina, ale ona się zmieni, zmieni siebie, swoje postępowanie, to się nie zdarzy następnym razem, będzie czujna, będzie uprzedzać jego myśli, nie dopuści do takiej sytuacji co zrobiła czego nie zrobiła wytężyć siły przypomnieć sobie wyostrzyć wzrok w przeszłość a pamiętasz jak kiedyś a przypomnij sobie jak dwa miesiące temu jakich słów użyć jakiego tonu głosu jak spojrzeć co poczuć żeby go nie przestraszyć żeby żeby żeby rozumiał że ona rozumie że tym razem się naprawdę postara nie dopuści w porę zareaguje uprzedzi… co zrobić co zrobić zrobić coś co żeby zobaczył że ją kocha że tamto wszystko co mówił to pomyłka pomylił się…

Oczywiście! To takie proste! On się pomylił! On nie chciał tego powiedzieć!

Kochany, pomylił się, a ona źle zrozumiała, on miał co innego na myśli, och, jaka jest głupia, zaraz spojrzy mu prosto w oczy jasnym, prostym spojrzeniem i zobaczy, że tamto to nieprawda, że prawda w jego oczach to czułość i ciepło!

Kochany, jak mogłam cię podejrzewać, że nie wiesz, co mówisz, jak mogłam być taka głupia, żeby myśleć, że mnie nie kochasz, ty mnie kochasz, ty tylko zapomniałeś, że mnie kochasz, kochasz mnie najbardziej na świecie jesteś moją kobietą jesteś moim marzeniem jesteś moim wybawieniem jesteś moją połówką pachniesz jak nikt na świecie zawsze będę z tobą nikt nas nie rozłączy

Tego przecież nie mówi się żartem, nie mówi się tak sobie, nie mówi się dla zabawy, to są słowa z serca, prawdziwe i niepodważalne, o tym powinna pamiętać, a to nie on, tylko ona właśnie o tym zapomniała.

Kochany, on nie to miał na myśli…

I spojrzy na niego, a w chwili kiedy spojrzy, przypomni mu to wszystko, wszystko się obróci, na dobre się obróci, wróci dzień…

To wszystko przez nią, ona nie zrozumiała go dobrze, nie zrozumiała intencji, pomyślała tylko o sobie, nie o nim, a przecież jest zapętlona i przerażona, nieraz jej to mówił, i teraz też jest przerażona, że on może rzeczywiście mógł pomyśleć to, czego myśleć nie mógł!

To przez nią! Przez jej wybujałą wyobraźnię, jej strach, który kazał tak brzydko, niedbale zinterpretować jego słowa.

Nie, nie, nie.

Trzeba wziąć głęboki oddech, jeszcze jeden i jeszcze, uśmiechnąć się, zaraz wróci wzrok, który dotyka, i zaraz sobie wszystko wyjaśnią… Wyjaśnią to całe głupiutkie nieporozumienie. Za które go będzie tak czule przepraszać… I znowu będzie dobrze…

Zaraz się skupi i będzie wiedziała, jak popatrzeć, żeby zobaczył, jak spojrzeć, żeby wiedział, jak powiedzieć, żeby nie przestraszyć, co zrobić, żeby nie było winy.

Ani winy, ani wstydu.

Już!

Podniosła oczy i zobaczyła jego zielonkawe tęczówki. To nie były puste oczy, patrzył na nią z obojętnością i odrobiną troski.

– Dobrze się czujesz?

Nie, nie czuję się ani dobrze ani źle coś natychmiast trzeba zrobić żeby zrozumiał bo on nie rozumie nie rozumie że to boli że nie wolno zabijać, jest nie zabijaj a on zabija

Nie! Oczywiście, że nie! Stop! Rozpędziła się!

Tak nie wolno. Powoli, jeszcze raz… nie dawać się ponosić emocjom… pomyśleć, zrozumieć, co powiedział. Nie dodawać nic, nic nie odejmować.

Zapytał, jak się czuje. Zapytał, czy czuje się dobrze.

Czyli nie wszystko stracone… Nie wszystko.

Zebrać się w kupę, nie pokazywać, nie przestraszyć, on nie chce mieć do czynienia z dzieckiem, tylko z kobietą, kobiety są wytrzymałe, silne, mądre. Dorosłe kobiety nie histeryzują, nie pokazują po sobie, nie pozwalają. Dorosłe kobiety wiedzą, czego chcą. Odczytują intencje prawidłowo.

O co on zapytał?

Dobrze się czujesz?

Co to znaczy?

Trzeba pomyśleć, spokojnie pomyśleć.

Dobrze się czujesz?

To znaczy, że mu zależy. Troszczy się o nią. Nie musiał zadawać tego pytania, a jednak zadał. Odczuł to, co ona czuje, ponieważ są połówkami tej samej pomarańczy, tego samego rajskiego jabłka, on nawet o tym nie wie, ale już zawsze będzie czuł tak samo jak ona, a ona będzie czuła jego ból, zdenerwowanie, troskę, tak jak to było zawsze, od półtora roku, a przedtem się i tak nie liczy, bo to był czas, w którym jego nie było, więc nie było też czasu ani przestrzeni, ani życia, ani historii, nie było nic przedtem, zanim się poznali, i ona to przekonanie przywróci.