Byłam – wzięłam nawet taksówkę żeby być na czas. Przy wejściu zapaliłam vaniliowego Slima "dla odwagi", choć portier bardzo "krzywo" na mnie spojrzał. O równej godzinie przekroczyłam próg hotelu. Wnętrze lekko poraziło mnie swoją przestrzenią, iloscią ludzi mówiących w obcych językach i luksusowym amerykańskim wykończeniem – jak wprost z zachodniego filmu… I w ogóle – poczułam się jak w filmie…

Niepewnie, ukrywając drżenie wszystkich kończyn wywołanym zdenerwowaniem, usiadłam w jedynym wolnym fotelu… Bo byłam pewna, że jeszcze moment i… zemdleję… Bałam się, że propozycja tego pana mogła być "ściemą", bo sytuacji takich nie brakuje, kiedy podaje się swój numer telefonu obcym osobom… Ale po chwili usłyszałałam drryyńń w torebce, po czym numer się rozłączył. Zresztą nie dziwię się – gdyż okazało się, że pan stał za mną. Usmiechnął się szeroko na mój widok- ja również, bo bałam się, że może umówiłam się z jakimś wąsatym, grubym dziadem lecz na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Pan był owszem sporo ode mnie starszy ale… to akurat nigdy mi nie przeszkadzało:))) Poszliśmy wprost do windy.

W pokoju zdjęłam płaszcz, po czym udaliśmy się na drinka. Nie wiedziałam oczywiście co zamówić, ponieważ piję w ogóle bardzo mało i w dziedzinie drinków jestem kompletną ignorantką. Poprosiłam więc o coś lekkiego. Kelnerka przyjęła zamówienie, a my pogrążyliśmy się w rozmowie. Na samym początku moj klient bardzo ucieszył się, że… palę:)))

Jak stwierdził, dzięki temu nie czekała go kilkunastogodzinna abstynencja. Bardzo bardzo przyjemnie się nam rozmawiało. Nasłuchałm się opowiesci o Meksyku, Las Vegas, Cykladach, Grecji, Włochach, itp. itd… Wymieniliśmy swoje poglądy na sto rozmaitych tematów… Około godziny 0.30 poczułam, że zaczyna mnie,mimo wypitego espresso ogarniać senność i słodkie rozleniwienie… Chyba to dostrzegł bo zaporoponował, żebysmy poszli już do pokoju. Ja zgodziłam się bardzo chętnie, bo na senność nie ma nic lepszego nic dotlenienie mózgu odrobiną gimnastyki:))

Po przekroczeniu progu pokoju nastychmiast "rozstiptizowałam się" i zostałam wsadzona do wanny. Po mojej kąpieli w pianie (w Mariocie mają małe wanny!!!) poszliśmy pod prysznic. On dokładnie namydlił mnie, a ja JEGO. Wytarłam ciałko czując na sobie lubieżne spojrzenie i jednym -siiuupp- znalazłam się w łóżku (w sumie jestem reklamowana jako lolitka, więc chyba mam prawo zachowywać się niepoważnie??).

Stanął mu już w trakcie mojej kąpieli… pieścił moje piersi i uda, potem cipkę… Otworzyłam usta, dając do zrozumienia że chcę go do buzi. Mniam… Zaczęłam ssać energicznie jego męskość, bawiąc się jednocześnie swoją cipką… Ten widok bardzo na niego podziałał… Po chwili zmieniliśmy pozycję na 69… ssał moją pieszczoszkę z zaangażowaniem równym temu z jakim ja ssałam jego fiuta. Po chwili poczułam gwałtowną rozkosz. Zawsze gdy czuję w moich ustach duży przysmak nie muszę czekać na orgazm dłużej niż 5 minut. On też po chwili spuścił się wprost do mojej zaciśniętej na nim mordki. Połknęłam wszystko tak jak przystało na grzeczną suczkę… Niestety jak zwykle było mi mało mało mało więc nie czekając aż jego kutas się zregeneruje, zaczęłam robić sobie dobrze… i znów po chwili poczułam tąpnięcie gorąca w swoim podbrzuszu…

Już na mnie czekał, założył gumkę… Poprosił żebym na nim usiadła… Usiadłam. Jakie to było piękne uczucie kiedy mnie wypełnił!

Potem wypięłam dupkę i kazałam brać się od tyłu. Wepchnął chuja w moją brzoskwinkę aż po sam koniec. Poczułam cudowny, lekki ból pomieszany z najdoskonalszą rozkoszą… Jęczałam cichutko wraz z każdym pchnięciem… Wreszcie skończył, a ja doszłam po chwili czując skurcze jakie wstrząsały jego pałą z każdą kroplą wylewającej się z niej spermy.

Doszliśmy do wniosku, że nadszedł po tych wszystkich ciężkich przeżyciach odpowiedni moment na papierosy… Mentolowe Dunhill'e i rozmowa osładzały nam regenerację naszych wyczerpanych seksem ciał. Potem zaczęliśmy się całować. Szepnął, bym jeszcze raz pieściła się na jego oczach – "to taki cudowny widok"- rzekł. Wypełniłam jego polecenie z największą przyjemnością. I poraz kolejny tej nocy zalał mnie orgazm, większy chyba niż fale tsunami zalewające Indonezję. I może równie niszczycielski? Potem wessał się w nią… Lizał… Lizał… Lizał… Orgazm. Mmm… Potem znów zerżnął. Orgazm. Chwila odpoczynku…

Zaczął pieścić moją dupkę – w szczególności zainteresował się drugą z moich dziurek. Położyłam się na brzuchu. Prosiłam, żeby robił to niezwykle delikatnie i powoli… tak żebym nie umarła z bólu… najgorsze jest zawsze pierwsze 5 minut. Po chwili poczułam jak cały wślizguje się w mój tyłeczek. Bolało… ale zarazem było niesamowicie przyjemne… Czułam pełną uległość, pełne podporządkowanie… I było mi z tym dobrze. Jestem przecież uczennicą Markiza de Sade'a, czyż nie? Zdecydowanie tak…

Potem cierpienia których dostarczyło mi penetrowanie mojej pupy zostały mi wynagrodzone dokładnym wylizaniem mojej szparki… I tak na dobranoc znowu moim ciałem strzasnął spazm ekstazy… Byliśmy już nieprzytomni ze zmęczenia… Poszłam do łazienki umyć ząbki jak grzeczna dziewczynka i szukając szczoteczki… zanalazłam w torebce 1000zł. Poczułam bardzo bardzo miłą rzecz. Czułam się doceniona, ładna… Dobra w tym co robię… I z tym miłym uczuciem dobrze wykonanego obowiązku – zasnęłam.

A następnego dnia zapłaciłam czynsz i kupiłam parę bardzo fajnych rzeczy. Komu się to nie podoba może mnie (i też niekoniecznie) pocałowac w moją zgrabną, drogą dupę:)))

skomentuj (74)

2005 marzec

2005-03-08 09:14:09 ›› Dzień Kobiet

Pod tą notką, a dokładniej, pod tym tematem zostawiam wolne pole do popisu dla wszystkich mężczyzn…;)

skomentuj (20)

2005-03-13 17:38:44 ›› Dziś z zupełnie innej beczki…

Jako, że goście mojego bloga już nie raz wykazali się fantazją, spostrzegawczością i innymi tego typu cechami, mam do nich/do Was propozycję. Nie odnoście tego do mnie, bo nie o to tu chodzi, czy Weronika chce to, czy owo. Czy nie dostała kieszonkowego, pragnie sama po niego sięgnąć do banku, czy brakuje jej adrenaliny… No więc tak:

Jest bank w małym mieście (powiedzmy – 20 tysięcznym). W Banku do zrabowania pieniądze (powiedzmy – 4mln PLN). Kto z Was potrafiłby zaplanować skok? Tzn. wymyślić i wykluczyć jak największą ilość zagrożeń czekających na 3rabusiów dokonujących skoku. Jak w miarę ułatwić im zadanie (zablokować poczynania i pościg policji, itp). Poproszę o kreatywność. I o nieprzypisywanie mi jakiegokolwiek związku z napadem na bank, który w nadchodzącym tygodniu może mieć miejsce. Ja tu tylko sprzątam i bloga piszę…

PS 14.03.2005 22:32

No tak, mogłam się tego spodziewać. Wy tu jesteście tylko od: kurwienia na autorkę, dewagacji – kim ona może być, dociekań – kim na pewno nie jest, dowodzenia, że ma "nierówno pod sufitem", mierzenia kątownikiem, jak jest prosta, itp. No, ale to i tak sukces, bo już nie pojawia się, że pewnie jestem grubą panną z kompleksami, studentką dziennikarstwa- robiącą medialną prowokację, studentką psychologii – badającą wpływ bloga na psyche czytelników, czy, że jestem facetem, Miriam'em Gonzales'em z wielkim Interesem;)

skomentuj (21)

2005-03-15 22:52:02 ›› Wszystko ma sens…

Każdy postawiony przeze mnie pixel ma jakiś sens. Widoczny na pierwszy rzut oka albo ukryty głęboko (nie dotyczy to pixeli stawianych w błędach ort., literówkach, czy martwych pixeli LCD).

O czym była ostatnia notka? Nijak się miała do mnie? A no nie zupełnie…

Po primo – w szkole miałam zajęcia z terroryzmu. Nie, nie chodzę do islamskiej szkoły, ale w rocznicę madryckiego 11marca mieliśmy zajęcia z zagrożeń, które najłatwiej jest rozpoznawać… wczuwając się w rolę zagrażającego.

Po secundo – moja notka była prowokacją. Ale odpowiedzi na nią są już przestępstwem! Bo przestępstwem jest już same gdybanie o takich rzeczach jak: porywanie, produkcja środków płatniczych, napady na bank. Mam więc już coś na Pana Cru, chociaż sidła zastawiłam na innego Pana;)

A co do legalizacji trawy? Od kiedy trawa jest nielegalna?;)

A co do sexu, którego Wam tu widzę brakuje – sex jest do uprawiania, a nie do opisywania. Co ja, Wisłocka jestem?;)

skomentuj (13)

2005-03-18 12:27:46 ›› Numerek na masce…

Jestem ciekawa, jakie skojarzenia nasunęły się Wam w związku z tytułem?

A było tak. Kilka dni temu mój kolega pojechał na zakupy do centrum handlowego. Pod sklepem stało auto – Peugeot 206CC, a na jego szybie (na kurzu) ktoś napisał palcem numer telefonu: 503311***

Kolega, niewiele się namyślając, wysłał SMSa: Co Twój numer robi na moim samochodzie?;)

Nadeszła odpowiedź: Marzę by się nim przejechać.

Ten dalej: A co dostanę w zamian za spełnienie Twojego marzenia?

Ona: Jeśli jesteś chłopakiem to wszystko co zechcesz;)

Coś tam jeszcze popisali i umówili się wieczorem na przejażdżkę. Oczywiście kolega nie jest właścicielem ww. samochodu, więc pojechał swoim Golfem GTI. Uprzedził pannę, że w deszczowe dni woli swoje "sportowe" auto, więc na pierwszą randkę wybiorą się właśnie nim.

Panną okazała się 16latka. Taka z półki średnio wyższej. Golf może nie robił na niej takiego wrażenia, jak Peugeot CC, ale nie przeszkadzało jej to dać koledze zaliczki na poczego zrobienia dla niego wszystkiego w jego Peugeocie. Podobno takim napalonym blacharom zrobienie laski przychodzi łatwiej niż danie całusa. Ach, te dzieci;) Pilnujta ojcowie i matki, co wypisują na szybach Wasze dziatki;)

skomentuj (26)

2005-03-25 17:31:24 ›› Dziękuję, że jesteście!:-)

Bez Was nie byłoby mnie! To bez Was, ten blog byłby martwy, a nie beze mnie. To nie ja go zabijam. To nie moje milczenie go zabija, ale Wasze. A Wy na szczęście dopisujecie:-) I wielkanocna chwała Wam za to!