– Zapomniałam, że odstawiłam pigułki! Dziś mam dni płodne, nie mogłeś skończyć we mnie! – uświadomiłam faceta, gdy jeszcze ostatnie plemniki wydostawały się z niego na zewnątrz. I z dziwną miną dokończyłam – Chociaż… mam już 18lat, odzywają się we mnie uczucia macierzyńskie, będziesz dobrym, a przede wszystkim bogatym ojcem… I patrząc na jego ociekający spermą instrument do zadawania kobietom rozkoszy, ale i do płodzenia w nich dzieci, wspięłam się na łóżko, by GO dosiąść. Ale koleś miał minę! Poważny makler giełdowy, pewnie nawet przy stracie miliona dolarów na giełdzie, czy wizycie niezadowolonego klienta z przywiązaną do siebie bombą nie miałby takiej miny, jaką miał bezsilnie patrząc, jak siadam na jego ociekającej milionami plemników męskości. Pewnie chciałby, by w ułamku sekundy jego Qtas zmalał, zwiodczał, zapadł się do środka jego ciała, plemniki obumarły, znalazła się między nami nieprzepuszczająca guma, ale nic z tych rzeczy. Jedynie prośbami mógł mnie ubłagać, ale czwarte tego dnia błagania spełzły na niczym. Usiadłam na NIM. Wszedł z taką lekkością, bo przecież minutę temu jeszcze tam był. Facet nie mając szans mi tego uniemożliwić pogodził się ze swym losem. Popompowałam go jeszcze trochę i zeszłam z konika jak dziecko, gdy kończy się jego kolejka na karuzeli.

– Czemu to zrobiłaś? Naprawdę chcesz dziecka?! – zapytał podłamany. To właśnie dziecko jest tym, co zniechęca go do stosunków z żoną. Ona już chce dziecka, a on jeszcze nie. Nie ma na nie czasu, cierpliwości. Boi się, że żona niby łykająca pigułki, może specjalnie wpaść, dlatego wybawieniem z sexsideł żony byłam ją, a tu taka niespodzianka:(Jak powiedziałam mu, że to był tylko joke. Jak się tym cieszył i jaką okazał wdzięczność – pozostanie moją tajemnicą.

0 – 694 579 141 – to numer dla dla koników spragnionych mojego ciała. Chociaż ostatnio to bardziej numer dla dziewczyn, które chciałyby przejąć ode mnie moją stadninę. A ja ostatnio mam ciekawsze zajęcie, niż ujeżdżanie facetów…

skomentuj (129)

2005-01-24 14:27:55 ›› Moje notki…

Dawno już zauważyłam, że pisząc notkę o czymkolwiek i tak napotka ona tamą samą Waszą reakcję. Pierwszy koment będzie sprinterski – byle co, by tylko być pierwszym. Drugi, nie dbający o medal będzie już bardziej dotyczył notki. Jeśli będzie to komentarz stałego bywalca, to często pochwalny, że wreszcie jest coś nowego, że fajna notka, że miło się czytało. Kilka kolejnych wpisów, które już nie łapią się na medalowe pozycje, ani nie chcą powtarzać, że notka jest fajna, albo ogólnie ich autorzy chcą mi dowalić, jest treści oczywistej – nuda, dno, błędy, fantazja, konfabulacja, plagiat, ewentualnie – kurestwo! Później ponowny wpis osoby (osób), którym notka uprzednio się podobała, że jednak nie jest ona wcale taka fajna, jak im się wcześniej wydawało. Że po ponownym jej przeczytaniu wychodzi z niej cienizna, dno, głupota i że tak naprawdę to poprzednim wpisem chcieli tylko być mili, itp. Przychodzi Sławek ze swoim elaboratem rozstawiającym po kątach treść zawartą w mojej notce. Tuż po Sławku pojawiają się jego przytakiwacze z tekstami typu: "Brawo, Sławek!" "Sama lepiej bym tego nie ujęła!", itp. Czasami wchodzi też "ściana wchodnia" z jedno- dwuzdaniowym wpisem w którym musi pojawić się słowo z przedrostkiem "kur": kurwa, kurwo, kurewka, kurewko, kurewska, kurwi, kurwienie, itp. Kilka wpisów od nowoprzybyłych i tyle. Szablon, który można przyłożyć do każdej notki – więc po co mam się silić nad kolejnymi?

I co z tego, że miałam nie zerkać w komentarze? Skoro nastukaliście pod poprzednią notką prawie 130 komentów, to trzeba, chociażby z grzeczności zerknąć, co chcecie mi w nich przekazać. I co z tego, że miałam się nie pieprzyć z facetami? Że miałam w ogóle przestać prowadzić tego bloga? Podobno mężczyznę poznajemy po tym, jak kończy. A kobietę pewnie po tym, że czasem nie potrafi skończyć! Faceci, pieprzyliście kiedyś nimfomankę? Albo tylko kobietę, która ma większe od Waszych potrzeby seksualne. Jak się czujecie, gdy wytrysnęliście już całe swoje nasienie, gdy trąba Wam zmiękła, a kobieta chce jeszcze, jeszcze, JESZCZE! Każecie jej skończyć? Każecie jej zmienić jej zapotrzebowania? Ukierunkować ciąg seksualny na np. ciąg do nauki? Pachnie mi to Seksmisją!

I co mam Wam pisać? Takie "zwykłe" codzienne notki z życia? Co zjadłam na kolację, a co na śniadanie? Co działo się na lekcji, a co na przerwie? Z czego dostałam piątkę, a z czego tylko cztery plus? A może, że byłam na studniówce? Że nie mając faceta miałam niemały dylemat – kogo zaprosić na studniówkę? Że było za dużo chętnych, a może że za mało? Że piękne dziewczyny z mojej szkoły, ale także i "szare myszki" zrobiły się na bóstwa, a wolni faceci poszli na całość i poprzychodzili z takimi "towarami", których nawet na wybiegach dla modelek się nie ujrzy? Że studniówka bardziej przypominała przez to FashionTV Party, niż 100dniówkę?

A może napisać co w domu? Że Lex tatusia już nie jest Lexem tatusia, a pewnie jakiegoś ziomala z Pruszkowa, Wołomina, młodego businessmana z Moskwy, a może leży już pocięty w jakiejś dziupli? Że teraz musimy poruszać się już mniej oryginalnym autem? A może że kupiłam sobie taką, a taką kieckę, tego to a takiego projektanta, a do niej takie i takie buty? Że skorzystałam z zaproszenia tego a tego, tu a tu?

A może napisać, co w towarzystwie? Że koleżanka Rosati z którą jestem tu utożsamiana jest z Maxem brr Kolonko starszym niż nowojorskie World Trade Center, chociaż podobnie jak mnie, stać ją na to, by chcąc coś w życiu osiągnąć nie musieć być z możnymi "staruchami" tego świata. Może napisać, kiedy ostatnio miałam okres i jak go przeżywam? Ile i kiedy przytyłam, a ile schudłam? Widzę że Wy swoimi komentami spełniacie kanon komentatorski, ale ja swoimi notkami nie spełniam Waszego kanonu notkowego.

Oto notka z bloga spełniającego kanony (jak wielki Kanion Colorado)

Oh Jejku jak moje stópki się ostatnio zmęczyły… Ciągle chodzę po tych butikach. A ostatnio były te wybory na prezydenta… głosowałam na Keyrego ale WYGRAŁ TEN POSRANY BUSH!! Oh tak zaniedbałam mojego najpiękniejszego blogaska… jak ja tak mogłam? Moj tata przyjechał i się pytał mnie co chcę na gwiazdkę… no powiedziałam że już wszystko mam więc czego mam jeszcze chcieć? To powiedział że mi kupi nowe autko jakie tylko będę chciała bo ten mercedesik jest już stary… ma aż chyba niecałe pół roku a ja nie mogę takimi gratami jeździć starymi (z resztą go widzicie tam na zdjęciu powyżej) Oh kupiłam sobie śliczne brylancikowe buciki w kształcie serduszka za 10 000 tys$ są takie prześliczne i kieckę do tego z brylancikami czerwoną chyba setną do mojej kolekcji kiecek. O spotkałam Britney Spears ale ona jest straszną barbie. Chciała się chyba ze mną zapoznać i mi opowiadała jak to zostanie mamusią i w ogóle a ja ją olałam i sobie poszłam. Dałam jej numer telefonu żeby się ode mnie odczepiła. Ona jest okropna i taka pusta! Oh dobrze to ja spadam. Ostatnio weszłam na niektóre blogi i widzę że są tak obleśne że nie sięgają mojemu ślicznemu blogaskowi do pięt!! haha Idę się wykąpać w moim dużym baseniku a potem do solarium… Papa wy brzydalki (oprócz mnie i kochanej Ani):*

Zapożyczono z: slicznusiblogasek.blog.onet.pl

skomentuj (43)

2005-01-27 16:50:04 ›› Moja koleżanka…

Mam taką jedną koleżankę. Ma 19lat. Jest z Warszawy. Często siedzi w Necie, na czatach, z nickiem 19latka_dla_sponsora, albo z jakimś podobnym do tego. W przeciwieństwie innych tego typu nicków, jej jest właściwym nickiem na właściwym miejscu.

Nie wiem, jakie nicki ją zaczepiają. Czy są to: zapłacę_młodej_za_sex czy kasa_za_loda, ale na brak wyskakujących okienek chyba nie narzeka. Narzeka natomiast na to, że na czacie każdy jest narwanym koniem pragnącym i mogącym zaspokoić każdą kobietę, a w realu najczęściej nie zjawiają się nawet na spotkanie. Koleżanka czeka. Marznie. Rozgląda się niespokojnie, bo facet z drugiej strony czatu może być każdym. Jej kolegą ze studiów, jej sąsiadem, jej nauczycielem. Może być też alfonsem werbującym młode dziewczyny do burdeli… Podziwiam ją. Nie za to, co robi, ale za to, że ma taką odwagę. A może tylko determinację?

Moja koleżanka jest oczywiście wirtualna. Tak samo jak ja jestem wirtualna dla niej i dla Was. Ale Ona w przeciwieństwie do mnie umawia się na Necie. To dzwoniąc pod jej numer telefonu, doczekacie się odebrania i umówienia na co tylko chcecie. Macie wolną chatę? Całą noc na igraszki? Chcecie pomóc studentce – dzwonicie i jest. Na całą noc, albo na chwilę. Za kilkaset złotych, albo za mniej.

Ja siedzę sobie w ciepłym domku, jeśli chcę, odbieram telefon od jakiegoś mojego konika, jeśli nie – nie odbieram. Ona czeka na każdy telefon. Może nie tyle na telefon, ile na spotkanie. Lubi sex. Wydaje jej się, że jest nimfomanką. Napisała mi kiedyś, że "Czuję się nieraz jak małe zwierzątko które ma ruję. Marzę żeby się nadstawić tyłeczkiem w kierunku samczyka i dostać OSTRE RŻNIĘCIE." Ciągle ma z sexu tyle radości, co ja. Może za rzadko go uprawia? Może uprzedmiotyzowuje tę czynność, by była ona tylko narzędziem, pracą?

Koleżanko, wiem, że czytasz tę notkę. Komentarze do tej notki niech będą skierowane do mojej Koleżanki. I niech się opanują ze swoimi wpisami ci, którzy nie rozumieją sytuacji.

skomentuj (25)

2005-01-30 12:02:19 ›› Koleżanka Julla napisała (a wcześniej przeżyła)…

Jako mała dziewczynka zawsze się zastanawiałam,jak to jest spędzić noc w Hotelu Mariott. Jak budynek, który jest jednym z symboli Warszawy wygląda w środku… Ale wygląda na to, że moje marzenia mają jedną nieodmienną właściwość:))) Spełniają się…

Któregos dnia siedzałam w kafejce i "czatowałam" sobie. Nie pamiętam już jak byłam zalogowana – Iza19wawa czy Julka19wawa, czy też jakoś równie banalnie… Nagle ze świata wirtualnych flirtów wyrwał mnie telefon… Byłam pewna, że dzwoni jeden ze "sponsorów" z którymi rozmawiałam na czacie. Lecz okazało się, że pan z którym rozmawiałam był "znajomym znajomego";), który mnie mu "zareklamował". Poprosił bym była o 20.OO w holu Mariott'a.