Изменить стиль страницы

Lipiec. Warszawa

Lecę do Polski w sprawie Miasteczka. Szybko załatwiam filmowe historie z Produkcją. Noc w Holidayu i wreszcie wolność – hop do odwiecznej przyjacióły na Muranów do rozpadającego się postalinowskiego bloku. Beata – zazwyczaj umiarkowana racjonalistka – zachwycona słynną jasnowidzką. Wysyła mnie na seans. Może medium powie mi w końcu, czy to rak.

Wróżka, podobnie jak Igiełka, jest młoda, energiczna. Chyba dobra w swoim fachu. Opowiada szczegółowo moje sny i jawę. Podaje bardzo dokładne daty z przeszłości. Widzi wokół mnie bliskich zmarłych. Pociesza:

– To absolutnie nie rak, ale trzeba zoperować, obrasta macicę. Ta operacja bardzo zmieni twoje życie – przepowiada. Pytam:,Jak?” – chociaż już zmieniła. Przestałam się przejmować głupotami i wlazłam po uszy w Chiny. Jasnowidzką nie chce odpowiedzieć, dziwnie się uśmiecha.

– Będę mogła mieć dzieci?

– Oczywiście, za dwa lata, dziewczynkę – widzi koło mnie żeński element. – Wyraźny pierwiastek żeński, już powinna być – mówi to z takim przekonaniem, że odruchowo się rozglądam, ale wokół bezpłciowe powietrze, bez żadnych wypukłości.

Wychodzę w obłoczku euforii. Dzwonię natychmiast do Igiełki. Nie chce mnie jednak nakłuwać, póki nie dostanę stuprocentowej diagnozy: cysta czy mięśniak.

B. (szwajcarska bankierka), słysząc o operacji, zaciąga mnie do swoich mongolskich uzdrowicieli w Alejach Jerozolimskich. Nie mówią dobrze po polsku, za to mają setki torebeczek z lekarstwami, masują, kłują akupunkturą.

Obrzydliwe gomułkowskie bloki, gdzie jest „mongolski „gabinet”, zalatują azjatycką brzydotą. Popękane, brudnoszare. W gabinecie portret Dalaj Lamy przypięty do ściany pinezką i otulony białym jedwabiem, obtłuczone krzesła, biurko. Mongołka maca mi brzuch.

– Jajnik powiększony – orzeka.

Też to wiem, akurat jajeczkuję, aż cieknie mi po nogach. Co ja tu robię? Sprawiam przyjemność B., uwiedzionej egzotyką cuchnącej jurty. Płacę prawie dwieście złotych za ziołowe kuleczki i proszki. Dla Mongołki nawet kilkudziesięciocentymetrowa cysta jest do usunięcia igłami, tybetańską techniką. Ale najpierw dwa miesiące te ziołowe bobki spod Himalajów. Dopiero potem akupunktura. Niestety, operacja za tydzień. Muszę wyjechać z mongoloidalnej Polski.