5 II
Jutro do Polski. Nie zdarzyło mi się dotąd nie zdążyć z korektą… opadam na łóżko. Jestem pod ochroną, zasłonię się przed wydawcą brzuchem. Gretkowska minus brzuch równa się rzetelność i słowność. Gretkowska plus brzuch jest, he, he… nierówna.
Minus siedemnaście. Przemieszkałam tu trzy łagodne zimy. Ślamazarnie wilgotne, ciągnące się od listopada do końca kwietnia. Tegoroczna – ściśnięta mrozem do kilku trzeszczących szronem dni. Za oknem ludzie przesuwają się, ślizgając po chodniku, sztywni od wiatru. Figurki z ruchomej szopki. Małgosia wyciąga mnie na spacer. Wyprawa na biegun.