Była pewna, że się przesłyszała.

– Kiedy Tuillio przyniósł pierwszą szatę, twoja sztuka zachwyciła mnie. Nie sądziłem, że człowiek może bez magii stworzyć coś równie pięknego. Że kobieta może wyrysować demona tak samo biegle jak ja. Od sześćdziesięciu lat patrzę im prosto w twarze, kiedy przybiegają do mnie, rozwścieczone, lecz posłuszne zaklęciu. Jednak na zwyczajnym kawałku płótna zobaczyłem coś innego. Jakąś cząstkę wiedzy, której nie znałem. Nawet nie przeczuwałem jej istnienia. Czy wiesz, co zrobiłaś – wtedy i przez wszystkie kolejne lata?

– Haftowałam.

– Jest dziewięć sfer nieba, a w każdej krążą duchy odmienne i właściwe tylko dla niej. Dziewięć chórów demonów, którymi włada tylko Najwyższy – i magowie, jeśli mają dość rozumu oraz umiejętności. To właśnie zrobiłaś na swoich płaszczach, Arachne. Wyhaftowałaś kolejno siedem demonów, po jednym z każdego chóru, od najsłabszego mocą po coraz groźniejsze, aż do tronów, nad którymi są już tylko keruby i serafy.

– A jak cię prawie zabiłam? – przerwała niecierpliwie.

– Nawet teraz dbasz tylko o to? – Coś przemknęło po twarzy Severa. Smutek. – Dobrze, więc. Kiedy niemal włożyłem pierwszy płaszcz.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Drwisz ze mnie?

– Wydawał się dla mnie stworzony – ciągnął szeptem Severo. – Płaszcz godny maga, czyż nie? Błękitny i srebrny jak moja magia. Niebo i gwiazdy. Morze i szron. Kiedy go dotknąłem, tkanina omywała moje palce niczym fala. A gdy go podniosłem, był lekki jak pióro i delikatny jak pajęczyna. Prawie włożyłem go na ramiona. – Potrząsnął lekko głową, jakby dziwił się własnej głupocie. – Prawie mnie pokonałaś.

– Nie rozumiem.

Spojrzał jej prosto w oczy.

– Udało ci się uwięzić w płótnie demona. Wplotłaś go między nici tak zręcznie, że niemal go przeoczyłem. Spętałaś go bez zaklęcia, tak, że nikomu więcej nie uda się nad nim zapanować ani zmusić go do spełnienia życzenia. On zaś nie potrafi się uwolnić. Pozostanie w płaszczu, dopóki haft nie zetleje i nie rozpadnie się na strzępy. Chyba, że wcześniej demon zdoła mnie pochwycić, bo twoje pragnienie jest również zapisane we wzorze haftu i pozostawiłaś mu tę jedną drogę ucieczki. Wystarczyłoby włożyć płaszcz na ramiona, a demon pochłonąłby mnie bez śladu.

– To niemożliwe – wyjąkała. – Nie można czegoś podobnego zrobić.

– Nikt nigdy nie próbował – przyznał mag. – Ale tobie się w jakiś sposób udało. Bardzo dobrze znałaś swoją sztukę. I nienawidziłaś mnie wystarczająco mocno.

Więc to, dlatego Gallinetta próbowała mnie ostrzec, zrozumiała dziewczyna. Czuła moc, choć nie pojmowała jej natury. A ja nie posłuchałam. Zmarnowałam to. Zmarnowałam wszystko.

– Kiedy znałem już prawdę – mówił dalej mag – czasami przyglądałem ci się z oddali. Byłaś taka… – zawahał się – kompletna. Zamknięta jak muszla i doskonale nieświadoma. Demony zbiegały się i krążyły wokół ciebie jak przezroczyste płomienie, a ty nie przeczuwałaś wcale ich obecności. Przebijałaś je stalową igłą jak motyle i przypinałaś do tkaniny, cały czas szukając daremnej, bezużytecznej wiedzy. Pomyliłaś się, Arachne. Tak bardzo się pomyliłaś.

Znowu się rozpłakała.

– Nie musisz mnie upokarzać – powiedziała przez łzy.

– Nie upokarzam cię.

– Powinieneś mnie ostrzec. Zatrzymać.

– Chyba powinienem – przyznał powoli Severo. – Byłem jednak ciekaw. Ciekawość jest największym grzechem magów.

– Podobnie jak pycha, zachłanność i okrucieństwo.

Potrząsnął tylko głową.

– Być może. Ale poza wszystkim… – zastanowił się, jakby nie mógł znaleźć właściwych słów. – Chciałem, żebyś pozostała wolna. Żebyś zatrzymała się z własnej woli i w wybranym przez siebie czasie. Tym się różnimy od demonów. Chwytamy je, lecz nie pętamy siebie nawzajem.

– Wolność jest dziwnym darem.

Skoro teraz masz zamiar mnie zabić, dodała w myślach.

– Są dziwniejsze od niej. Tyle, że czasami przychodzą nieproszone i zbyt późno.

Wydało się jej przez chwilę, że na swój irytujący, pokrętny sposób mag próbuje jej powiedzieć coś ważnego, ale zaraz odepchnęła tę myśl od siebie.

– A więc po prostu przez siedem lat napawałeś się moją głupotą.

– Nie napawałem się! – Pierwszy raz usłyszała w jego głosie gniew. – Nic o mnie nie wiesz.

– Ktoś mi to już powiedział zeszłej nocy – odparła hardo, choć wspomnienie przejmowało wstrętem. – Pewien lichwiarz, który bawił się mną z twojego rozkazu. Czy inne rzeczy również mu rozkazałeś?

Zobaczyła, że Severo zacisnął zęby.

– Zabiłem go zeszłej nocy.

Roześmiała się.

– Czy sądzisz, że to mi coś przywróci? Pocieszy po tych siedmiu latach, kiedy byłam twoją zabawką?

Złapał ją za nadgarstek tak mocno, że zabolało.

– Nie byłaś zabawką. Pozwoliłem ci żyć. Nie sądziłem, że zrobisz coś równie szalonego. Że rzucisz mi wyzwanie przy wszystkich moich ludziach.

– Teraz, więc mnie zabijesz.

Zawahał się.

– Nie. Nie mogę cię utracić. Splotę cię z demonem. Umrzesz, lecz jednocześnie będziesz żyła. Przy mnie.

– Och… – tylko tyle zdołała powiedzieć. Potem głos się jej załamał.

Jak ślepa podeszła do łóżka i usiadła na posłaniu. Nic więcej w komnacie nie było, więc Severo ukląkł przed nią na posadzce.

– Ostrzegali mnie – rzekła głucho, splatając palce na podołku. – Nie mogę nikogo winić. Ostrzegali mnie przed okrucieństwem magów.

– Arachne…

– Czy właśnie, dlatego w cytadeli wciąż nie ma pani? – Nie wiedziała, skąd bierze odwagę, aby mówić do niego w ten sposób. – Bo wszystkie swoje kochanki oddałeś demonom? Bałeś się ich tak bardzo, że musiałeś je przemienić i odebrać im duszę?

– Nie ma innego sposobu, abyś żyła. Złamałaś zakaz.

– Wolałabym umrzeć! – krzyknęła zapalczywie.

– Ale nie umrzesz.

– Dlaczego?

– Masz zbyt wiele mocy, aby to zmarnować.

Jednak tym razem zgadła, że skłamał. Pierwszy raz.

– Tylko, dlatego? – Podniosła się. Kiedy stała, Severo był dalej i czuła się bezpieczniejsza. – Czy gdybym nigdy nie nauczyła się czytać i nie próbowała cię zabić, wówczas pozwoliłbyś mi odejść swobodnie?

Wyszedł za nią na taras. W ogrodach trwała zabawa. Śmiechy dobiegały aż tutaj.

– Wiesz, że mój ojciec spotkał kiedyś Sirocco? – spytał. – To znana opowieść, o tym, jak popłynął na Isola di Tutti Venti.

– Aby ją zabić – poddała mściwie.

Zignorował ją.

– Był tam raz wcześniej, zanim rozpoczęła się wojna. Powiedział mi tuż przed śmiercią. Wezwała go, więc popłynął, bo był młody, próżny i nie wierzył, aby cokolwiek mogło go pokonać. Ale tak, potem powrócił po śmierci Duilia. Sirocco czekała na niego. Odmieniła go. Nie magią. Czymś jeszcze głębszym. Tak, że nie potrafił się potem cieszyć ze zwycięstwa. Nie potrafił się cieszyć, że odbudował z popiołów Brionię, z jej różowymi kopułami świątyń, marmurowymi placami i murami jak złote węże. – Severo odwrócił się i oparł rękami o balustradę.

Nie patrzył na nią, więc powoli przesunęła się krok do tyłu. Potem jeszcze jeden, najciszej, jak potrafiła. Modliła się do Jedynego, aby mag mówił dalej i pozwolił jej cofnąć się jeszcze trochę.

– Zaczął szastać mocą. Chciał tworzyć rzeczy trwałe i piękne, które zaćmiłyby pamięć o Isola di Tutti Venti. Ale tak naprawdę próbował wykonać coś, co znalazłoby uznanie w oczach martwej kobiety. A ponieważ ona rzuciła się ze skał w morze, był dla siebie najsurowszym sędzią.

Odeszła już o osiem kroków od niego. Wystarczająco daleko. Zresztą mógł odwrócić się w każdej chwili.

– Roztrwonił swoją magię. Inaczej żyłby jeszcze wiele lat. Kiedy umierał, obiecałem sobie, że nie pozwolę, aby ktoś mnie podobnie opętał. Nie pozwolę sobie odebrać mocy. Nikomu.

Przechyliła się nad balustradą i mocno zacisnęła na niej ręce. Ogród był ciemny i bardzo odległy.

– Nie rób tego, Arachne! – rzucił ostro. – Wciąż jestem magiem i nie zdołasz mnie tak łatwo oszukać. Nie pozwolę ci się zabić. Jeśli skoczysz, demony pochwycą cię i nietkniętą przyniosą z powrotem.