Изменить стиль страницы

Powoli zaczął rozpinać guziki swojej koszuli, patrząc na nią przymrużonymi oczami.

– Przez całą drogę tutaj zastanawiałem się, czy powimenem dać ci lanie, czy kochać się z tobą aż do chwili gdy nie będziesz w stanie się ruszyć. Chyba w końcu się zdecydowałem.

Oczy Emeliny rozszerzyły się nerwowo. Przesunęła się jeszcze dalej na drugi koniec łóżka. Niestety, był to ślepy zaułek, gdyż łóżko przylegało do ściany. Spróbowała jeszcze raz.

– Julianie, wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać. S…seks nie jest żadnym wyjściem w takiej sytuacji. Przyznaję, że zdarzyło się między nami m…małe nieporozumienie. Rozumiem twój punkt widzenia – dodała szybko, gdy rzucił koszulę na drugi koniec pokoju i zaczął rozpinać spodnie. Po chwili stał przed nią zupełnie nagi. Z fascynacją spojrzała na jego podniecone, imponujące ciało.

– Chodź tu, Emmy – nakazał zbyt łagodnym głosem. – Chodź tu i porozmawiajmy o naszym małym nieporozumieniu. Pozwól, że wyjaśnię ci lepiej mój punkt widzenia.

Bezradnie powiodła wzrokiem po ciemnym zaroście na jego piersi w dół aż do mocnych ud, po czym znów napotkała spojrzenie jego błyszczących oczu.

– Julianie, seks niczego nie rozwiązuje! – tłumaczyła.

– Nie zgadzam się. – Oparł kolano na łóżku. – Myślę, że dostarczy mi wiele satysfakcji. A jeśli nie, spróbuję drugiej możliwości.

– Sprawisz mi lanie? Nie ośmieliłbyś się! Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.

– Chodź tu, moja słodka Emmy. Mam zamiar cię dzisiaj tak zmęczyć, żebyś już nie miała siły ode mnie uciekać.

Emelina wzięła głęboki oddech i skurczyła się pod ścianą.

– Do cholery, Julianie, nie dam się zastraszyć! Nie zawracał sobie więcej głowy mówieniem. Oczy mu pociemniały. Sięgnął po swoją kobietę ze zdeterminowaną arogancją mężczyzny, który ma zamiar wziąć to, co do niego należy.