Изменить стиль страницы

Uczucie ulgi było obezwładniające. Julian ostrożnie zdjął rękę z jej ust i przyciągnął ją do siebie.

– Zachowuj się cicho – polecił.

Skinęła głową, z trudem łapiąc oddech. Ciepło jego ciała było bardzo przyjemne. Przysunęła się bliżej. Julian otoczył ją ramieniem, wychylił się za krawędź skały i spojrzał w stronę domu.

– Cholera! – szepnął. – Teraz jesteśmy tu uwięzieni. Do brzegu przybija łódź.

– Łódź?

– Cicho. Mówię poważnie, Emmy. Ani słowa, dopóki nie znajdziemy się bezpiecznie w domu. Wierz mi, wtedy będziesz miała wiele powodów, by krzyczeć! Mówiłem, żebyś tu dzisiaj nie przychodziła! Jak śmiałaś być tak nieposłuszna? Boże drogi, kobieto, spiorę ci ten twój uroczy tyłek pasem!

Do brzegu zbliżała się wiosłowa łódź, w której siedziały dwie osoby, a Leighton – to musiał być on – schodził po schodach na ich spotkanie.

Łódź przybiła do brzegu i wszyscy trzej ruszyli w stronę domu. Gdy przechodzili przez plażę, Emelinie i Julianowi udało się pochwycić fragmenty prowadzonej przyciszonym głosem rozmowy:

– Jezu, jak zimno. Masz jakąś kawę, Leighton?

– Tak, kupiłem po drodze. Ty zawsze narzekasz na zimno, Dan, nawet w środku lata!

– No cóż – zauważył trzeci mężczyzna filozoficznie – biorąc pod uwagę zyski, jakie przynoszą nam te małe wycieczki, mnie osobiście nie przeszkadza, że trochę zmarznę po drodze.

– Wszystko zgodnie z planem? – zapytał krótko Leighton.

– Och, tak. Charlie siedzi na statku i czeka, aż wrócimy z towarem.

– Charlie? A co się stało z tym poprzednim facetem?

– W głosie Leightona zabrzmiał niepokój.

– Zgarnęli go w zeszłym tygodniu w gejowskim barze za palenie skręta – roześmiał się mężczyzna.

– Możesz to sobie wyobrazić? Przez dwa lata wozimy tu bez żadnych przeszkód poważny towar, a ten kretyn daje się zamknąć za marihuanę!

– Gliny pewnie namierzały bar, a on miał pecha, że znalazł się tam akurat niewłaściwego wieczoru – rzekł drugi. -Ale wszystko będzie w porządku. W przyszłym miesiącu wróci do pracy.

Dalszego ciągu rozmowy nie usłyszeli, gdyż mężczyźni weszli po rozchwianych schodkach na ganek i zniknęli we wnętrzu domu. Po chwili, która wydawała jej się wiecznością, Emelina poruszyła się pod ciężarem Juliana.

– Ciężki jesteś – szepnęła.

– Trudno. Nie ruszaj się.

– Ale oni są teraz w domu. Nie mogą nas zauważyć.

– Nie wiemy, jak długo tam zostaną. Ajeśli zdecydują się wrócić na plażę, gdy będziemy w połowie ścieżki? Wtedy na pewno nas zobaczą. – Julian przesunął się nieco i pociągnął ją bliżej. – Na razie jesteśmy tu uwięzieni. Przysięgam, Emelino, gdy już będzie po wszystkim, to sprawię ci takie lanie, że nie będziesz mogła usiąść przez tydzień!

– Nie przesadzaj – mruknęła.

– Zważywszy na okoliczności, i tak zachowuję się wyjątkowo spokojnie! Gdy się obudziłem i usłyszałem, że Kserkses skamle, by go wypuścić, wiedziałem, że coś jest nie tak. Ubrałem się i poszedłem do ciebie. Okazało się, że nie ma cię w domu, ale wiedziałem, gdzie szukać. – Groźnie zacisnął dłoń na jej talii. – Powiadam ci, Emmy Stratton, że to, co z tobą zrobię, gdy się stąd wydostaniemy, na pewno dla ciebie będzie o wiele bardziej bolesne niż dla mnie!

– Przestań mi grozić – warknęła z wściekłością.

– Nikt cię nie prosił, żebyś mnie szukał. Świetnie sobie radziłam sama.

Usłyszała nad głową stłumione przekleństwo. Julian usiłował pohamować gniew. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, drzwi domu Leightona znów się otworzyły i pojawili się w nich trzej mężczyźni. Dwaj, którzy wracali do łodzi, pili jeszcze kawę ze styropianowych kubków, a jeden z nich miał w ręku przywiezioną przez Leightona walizkę.

– Nie przejmujcie się – poradził swobodnie Leigh-ton. – Do zobaczenia za miesiąc.

Tamci skinęli głowami. W chwilę później Leighton zepchnął łódź z piasku. Przez moment patrzył, jak łódź znika za skałami, po czym szybko wrócił do domu. Zaraz potem światła zgasły. Leighton wsiadł do samochodu i odjechał drogą prowadzącą na szczyt urwiska.

– Dobra, Miss Tajnych Agentek, chodźmy stąd.

– Julian podniósł się na nogi, otaczając dłonią przegub Emeliny. Pociągnął ją za sobą i bez słowa poprowadził w stronę wąskiej ścieżki.

Dopiero na skraju urwiska Emelinie udało się złapać oddech. Z twarzą rozjaśnioną triumfem wybuchnęła potokiem słów.

– Udało się, Julianie! Teraz wiemy na pewno, że Leighton używa tego domu do przemytu narkotyków albo czegoś w tym rodzaju. Nie mogę się doczekać, żeby powiedzieć o tym Keithowi. To, co wiemy o Leightonie, jest o wiele groźniejsze od tego, czym on mógłby obciążyć mojego brata!

– Sądzisz, że to będzie takie łatwe? – spytał Julian. Zbliżali się już do domu.

– Myślisz, że ktoś taki jak Eric Leighton będzie tolerował fakt, że twój brat wie o jego comiesięcznych wycieczkach do Oregonu? Głupia jesteś, moja damo. Jeśli Keith również zechce zrewanżować się szantażem, to bardzo prawdopodobne, że długo nie pożyje!

Emelina gwałtownie pobladła. Gdy Julian wszedł do domu i zapalił światło, zobaczył, że wpatruje się w niego z przerażeniem na twarzy. Z oczami rozszerzonymi strachem stała nieruchomo pośrodku saloniku. Odpędził od siebie pragnienie, by ją wziąć w ramiona i pocieszyć.

– Czas już, żebyś się trochę przestraszyła – powiedział, wbijając pięści w kieszenie dżinsów. Stał na szeroko rozstawionych nogach i patrzył na nią bezlitośnie. – To nie jest zabawa, Emmy. Przyznaję, że miałaś intuicję i wyobraźnię, ale muszę ci odjąć punkty za brak rozsądku. Na tej plaży mogłaś się wpakować w poważne kłopoty. Jak myślisz, co by zrobił Leighton i jego przyjaciele, gdyby cię tam znaleźli?

– Byłam bardzo ostrożna, Julianie!

– Byłaś bardzo głupia – poprawił ponuro.

– Przestań na mnie krzyczeć! To był mój plan. Miałam prawo sprawdzić, co się dzieje.

– Kazałem ci trzymać się dzisiaj z daleka od tego domu. Dałaś mi słowo.

– Nie dałam – rozłościła się. – Zapytałeś mnie, czy słyszę, co mówisz, a ja powiedziałam, że słyszę. Nie obiecywałam, że posłucham.

– Masz cholernie dużo zimnej krwi, żeby tak dzielić włos na czworo – prychnął.

Emelina dopiero teraz zauważyła, jak bardzo był wściekły.

– Posłuchaj, Julianie. Bardzo mi przykro, że tak się o mnie musiałeś martwić, ale wszystko jest w porządku. Nic się nie stało i teraz wiemy, że Leighton naprawdę robi coś nielegalnego. Doceniam twoją pomoc w przygotowaniu pułapki i miałeś świetny pomysł z tymi paragonami. Bez tego moglibyśmy tu stracić kilka tygodni na obserwacji i czekaniu. Ale teraz nie ma żadnego powodu, żebyś był taki zły. W końcu jesteśmy górą w tej sytuacji i dalej już poradzimy sobie z Keithem sami.

Popatrzył na nią z niedowierzaniem.

– Daj sobie spokój, Emmy. Nie ułagodzisz mnie tak jak Kserksesa, przemawiając do mnie łagodnie i głaszcząc mnie po głowie!

– Nie próbuję cię ułagodzić – wybuchnęła Emelina. – Chcę cię przekonać!

– Nie jestem w nastroju do wysłuchiwania twojego pokrętnego przekonywania. Mam ochotę sprać ci tyłek. Wydaje mi się, że to jedyny sposób, żeby się z tobą dogadać!

Emelina uświadomiła sobie, jak bliski Julian był spełnienia swej groźby, i odruchowo cofnęła się o krok.

– Nie ośmielisz się mnie dotknąć! Podszedł bliżej.

– Czy nie wiesz, Emmy, że diabła nie wolno kusić? -zapytał spokojnym, złowieszczym tonem. -Oczywiście, że mogę cię dotknąć. Dam ci lekcję, jakiej szybko nie zapomnisz, moja damo. Od dzisiaj masz słuchać, gdy ci każę coś zrobić.

Emelina straciła resztki opanowania. Odwróciła się i wybiegła z domu. Zanim zdążyła się zastanowić, już była na schodach. Kserkses radośnie wypadł za nią przez otwarte drzwi, nawet o pierwszej w nocy chętny do udziału w nowej zabawie. Za nim wybiegł Julian.

Emelina biegła ulicą w stronę swojego domu, a Kse-rkses tuż za nią. W blasku księżyca jej włosy lśniły, a zaokrąglone kształty wyglądały bardzo kusząco. Julian zbliżał się do niej pomału, z ponurą świadomością, że staje się coraz bardziej podniecony. W tym ściganiu własnej kobiety było coś prymitywnego, co napełniało go zadowoleniem. Czuł dziwną euforię i był zdeterminowany wygrać tę próbę sił.

Dogonił ją wreszcie, otoczył ramieniem i zatrzymał pośrodku drogi. Emelina wydała z siebie słaby jęk protestu. Kserkses stanął i spojrzał na nich pytająco.

– Julianie! – Emelina gwałtownie łapała oddech. – Puść mnie natychmiast!

Ignorując to żądanie, przerzucił ją sobie przez ramię i trzymał mocno, świadomy wypukłości jej uda pod swoją dłonią. Zastanawiał się, co zrobić najpierw: przełożyć ją przez kolano i spuścić manto, czy też kochać się z nią. Gdy próbowała się uwolnić, dał jej lekkiego klapsa.

– Przestań się wyrywać i bądź grzeczna, bo i tak cię nie puszczę – powiedział, wspinając się na schody. Otworzył drzwi kopniakiem. Emelina doceniła powagę sytuacji i z niepokojem przełknęła ślinę.

Julian przeniósł ją przez próg i bez wahania skierował się prosto do sypialni. Pochylił się i bezceremonialnie rzucił ją na środek łóżka. Wyprostował się, oparł ręce na biodrach i patrzył na swego więźnia z mieszaniną satysfakcji i wyczekiwania.

Emelina przyglądała mu się niepewnie. Nadal czuła odrazę do tego, co zrobił, ale niejasno uświadomiła sobie, że w gruncie rzeczy nie boi się go. Julian Colter był tego wieczoru naładowany emocjami, urażony i bardzo z niej niezadowolony, ale z niezawodnym kobiecym instynktem wiedziała, że nigdy nie wyrządzi jej żadnej krzywdy. Pomimo agresywnego nastroju, obchodził się z nią ostrożnie. Mężczyzna, który ma zamiar fizycznie skrzywdzić kobietę, dotyka jej w zupełnie inny sposób.

To wszystko nie oznaczało jednak, że następnych kilka minut będzie dla niej łatwe. Tym razem trudno będzie ułagodzić Juliana.

– Proszę, Julianie, spróbuj się uspokoić i bądź rozsądny – zaczęła ostrożnie, cofając się nieco na łóżku. – Przykro mi, że tak się przeze mnie zdenerwowałeś, ale jeśli się przez chwilę nad tym zastanowisz, to zrozumiesz, że miałam prawo dzisiaj tam być.