Miłej soboty i sobotnich dyskotekowych łowów:)

skomentuj (31)

2004-09-26 15:20:57 ›› Bingo!

Bingo!

skomentuj (62)

2004 październik

2004-10-04 20:32:35 ›› Dorosłość

18lat wybiło, szampan wystrzelił w rodzinnej atmosferze w ojczyźnie prawdziwego szampana. W stolicy państwa Champagnowego zaliczyłam "białą noc" spędzoną miło z rodzicami – biały to podobno kolor niewinności? I chociaż przybyło mi lat, poczułam się przez ten wyjazd z nimi ponownie dzieckiem.

Po powrocie do domu przybył mi kolejny kluczyk w breloczku i teraz już konieczność niezwłocznego wyrobienia sobie prawa jazdy. Na konto znów wpadło trochę kasy od dziadków, którzy nigdy nie widzą, co mi kupić.

Tydzień nieobecności w szkole właśnie nadrobiony. Telefon Weroniki wyłączony dla chcących spotkać się z nią "jej" mężczyzn (nie jest to ten numer podawany na tym blogu).

Blogowi wybiło dziś półrocze. Blog ów należy do kobiety, więc przestałam przeliczać go na różne liczby, bo kobiet o żadne cyferki nie należy pytać…

Blog też dojrzewa wraz ze mną, zmienia się. Został zakorkowany i leżakuje jak wino.

Do miłego zobaczenia, kiedy znów najdę chwilę, by do niego zajrzeć. Nie chcę, by był ciągle niepokojony, bo bąbelki z niego uciekną…

skomentuj (38)

2004-10-12 18:30:26 ›› Zaglądam do ciemni…

Zaglądam do ciemni w której leżakuje mój blog, jak dobre wino. Widzę, że niektórym nieźle już bąbelki namieszały w główkach;)

Mam być Weroniką Rosati? Ona ma być rozmodloną nastolatką z biblią? Nie wiem, w którym głupim piśmie wyczytaliście jej bibliofilię, ale mogę powiedzieć, że mija się to z prawdą. Czasami cieszę się, że jestem anonimową Weroniką, bo dzięki temu mogę robić co chcę, nie ponosząc za to medialno- paparazzi'owych konsekwencji.

A Weronika R. to niezła modliszka. Szkoda, że przejmuje mody i wzorce z gorszych stron świata, i po nowojorskiej modzie na wystające z biodrówek fałdki tłuszczu, pozwoliła im wyrosnąć na swoim ciele.

I tym optymistycznym akcentem, że ona to nie ja, co jest jednoznaczne z tym, że ja to nie ona, kończę tę notkę.

PS Chce ktoś numer do Weroniki R? Hmm…

Ach, no do prawdy, nie wiedziałam, co to bibliofilia!;› Pisząc notkę nie zwróciłam uwagi, że z połączenia słowa Biblia (od tej świętej księgi) i filia (od np. pedo-filii) powstaje słowo już istniejące w słowniku. Sorry WIELKIE! Wpadłam tylko by skrobnąć parę słów, a nie wdawać się w polonistyczne dysputy. A z kontekstu notki jasno wynikało, że słowo to użyte zostało prześmiewczo, a nie polonistycznie.

A co do W.R. no tak w III R.P., wykładnią człowieka jest to, ile cytatów z biblii potrafi zarecytować, jak wielki egzemparz tej cudownej księgi nosi zawsze przy sobie, albo jak wielką podobiznę matki bożej przyczepi sobie tuż nad butonierką. W.R. to maskotka swojej matki. Będzie chodziła wszędzie z Koranem albo z 10tomową encyklopedią Britannica, gdy tylko okaże się, że jest to trendy w jakimś trendym zakątku globu, jak np. Kabała Madonny.

A czy ja się czepiam W.R. Widziałyśmy się kilka tyg.temu i nie ukrywałam, że nie podoba mi się moda z USA, gdzie fałdki tłuszczu wystają wszędzie i każdemu, a będąc dziewczyną i ważąc jak na Stany "zaledwie" 60 czy 70kg jest się tam uważaną za anorektyczkę.

Koniec i kropka, cieszę się dorosłością:)

skomentuj (24)

2004-10-14 09:53:52 ›› Wiedza o życiu…

Co mogę wiedzieć o życiu, nie kochawszy, nie mając kiedykolwiek rozterki, co włożyć do garów, problemu, jak dopiąć rodzinny budżet, by starczyło lub tylko minimalnie zadebetowało do pierwszego. No wspaniałe "dowody" na moją niewiedzę, co to jest życie. Idąc tym tropem, powinnam nie wiedzieć, co to jest antykoncepcja, póki nie urośnie mi brzuch, co to jest "hyś-hyś" powtarzane każdemu brzdącowi, póki nie wyleje on sobie na twarz garnka wrzątku, itd.

Można uczyć się życia na błędach, na autopsyjnych doświadczeniach, lub na obserwacji doświadczeń innych. Nie trzeba od razu być bankrutem, by dopiero wtedy się dowiedzieć, że 3mln społeczeństwa nie ma pracy. Prędzej traci poczucie rzeczywistości młody Yuppie, który po otrzymaniu dobrej pracy, dobrej płacy, funduje sobie w swoim mieszkanku na raty marmurowe bidety, obrazy Starowieyskiego na ścianie, by później to wyprzedać za bezcen, gdy po redukcji jego stanowiska pracy nie ma za co spłacić złotego uchwytu do papieru toaletowego. – czytałam ciekawy artykuł na ten temat.

Sławek, stary byku – przekomarzasz się ze mną jak przekupka na straganie. Jak Cygan grający w 3 karty. Wiem, na czym polega życie, na czym stoi i na czym się kręci. Wiem to z astrologicznego punktu widzenia (nie przez loty w kosmos, a z lekcji fizyki). Wiem to z ekonomicznego punktu widzenia (nie przez bycie córką Alana Greenspana – prezesa Federalnego Banku Rezerw Stanów Zjednoczonych, a z wertowania gazet czytanych przez ojca). Waszymi zarzutami może przejęłyby się te, czytające Brawo, Popcorn, Twista, ja tylko analizuję rzeczywistość i wyjaśniam ją tym, którzy myślą, że żyję tylko w tej wirtualnej…

100lat wszystkim dobrym nauczycielom!

skomentuj (33)

2004-10-16 15:12:32 ›› Empatia blogowa?

No tak, nie spełniam kanonów empatyczki, więc jestem zimną suką? Z czego to wnioskujecie? Bo wymyśliłam (a właściwie to tylko skopiowałam pomysł łódzkiego małżeństwa, trzymania swych dzieci w beczkach po kapuście) bigos z syna jakiejś tam żałosnej 16latki, która wyzywając mnie od kurew sama jest lepsza, bo kurwiąc się poczęła nowe życie, a ja się skutecznie przed tym zabezpieczam?

No tak! Zgwałcił i co gorsza przez prezerwatywę! – grzmią na mnie prokuratorzy! Nie ma stałego partnera, a w tym wieku powinna już mieć. Nie zakochała się w kimś, a wypadałoby. Nie szlocha na blogu z powodu nieszczęśliwej miłości, jak jej rówieśniczki. No co za zimna suka, lodowa pipka, czy jakaś ciekłoazotowa bezsercowa mutantka?

A podajcie mi choć jeden przykład, dowód, na to, że ranię kogokolwiek z kim mam styczność w realu? Moich facetów? Ich żony? Ich związki? Nie byłoby w ich życiu mnie, to może byłyby inne, starsze, takie, przez które małżeństwa by się rozwodziły.

Nie znacie przykładów takich kobiet, które tylko żerują na wszystkich? Którym ulubionym zajęciem jest rozbijanie związków? Konsumowanie jak to nazywają "owoców zakazanych" – czyli zajętych mężczyzn? Tak tylko dla idei.

Które wysysają facetów do ostatniego grosza, by później przerzucić się na innego, nie zważając na stan konta i serca tego porzuconego? No tak, cicha jest najgorsza, bo nie dość że jest, to jeszcze ma bloga!

skomentuj (11)

2004-10-17 10:30:43 ›› Wieczór w pubie.

Byłam wczoraj, jak w większość sobotnich wieczorów w pubie. Takim zwykłym, gdzie można wejść z ulicy, bez bramkarzy, rezerwacji, itp.

Piwo smakuje w takim miejscu tak samo, jak w tym, gdzie trzeba za nie zapłacić kilka razy więcej. No ale nie o tym chciałam pisać.

Pięcioro nas było, czyli dwie parki i ja. Gadki takie same, jak zawsze, przygłuszane tylko inną niż zawsze muzyką, jej natężeniem, jakością, wizja zakłócana przydymieniem nieklimatyzowanego lokalu.

Rozglądając się po sali, nachodziły mnie różne przemyślenia. Głównie te, związane z tym, co wokół siebie widzę. Podziały są wszędzie! Jawne, mniejjawne, niejawne. No i… i jak mam dokończyć tę notkę, by zaraz nie zaczęło się czepianie? Że znów nie znam życia, że znów tam kogoś piętnuję czy staczam poniżej swojego stanu?

Ten sam lokal, takie same stoliki, tak samo niewygodne krzesła, takie samo piwo, a jakże inni ludzie. Wystarczą takie błahostki, jak kilka kilogramów za dużo, kilka cm za szeroka talia, o kilka milimetrów za wąskie usta i należy się do innej (niższej? gorszej?) kasty w bezkastowym niby społeczeństwie. Siedzi się przy stoliku z podobnymi, głównie tej samej płci. Zachowuje się cichutko, by nie zwrócić na siebie czyjejś nieżyczliwej uwagi. Co najwyżej przegląda się album koleżanki – pewnie z pielgrzymki. Z nadzieją zmienienia swojego stanu, poznania kogoś, gra się np. w rzutki, ale z góry jest się skazanym/ną na przegranie. Grają okularnicy ze szkłami jak denka od butelek ledwie widzący tarczę. Obok wypalone na solarium blachary ze swoimi spakowanymi facetami, mają ubaw z każdego rzutu tych dwóch. Rozglądam się dalej, wszędzie to samo. Albo stolik pełen ludzi pięknych jakby wyciętych z żurnala, albo stolik modeli i modelek turpistów. Żadnych mieszanek! I co? Ja prędzej jestem tą, która takie podziały zauważa, niż tworzy…

skomentuj (22)

2004-10-19 00:03:35 ›› Do gości tego bloga z różnych obcych krajów…

.br (Brazylia) 23

.pe (Peru) 22

.il (Izrael) 11

.ws (Samoa) 10

.za (Afryka Południowa) 4

.ae (Zjednoczone Emiraty Arabskie)

.mx (Meksyk) 2

.tk (Tokelau) 2

.aw (Aruba) 1

.cl (Chile) 1

.co (Kolumbia) 1

.id (Indonezja) 1

.ma (Maroko) 1

.qa (Katar) 1

.sa (Arabia Saudyjska) 1

.sg (Singapur) 1

.sy (Syria) 1

.th (Tailandia) 1

To kilka państw z których zaglądano na mojego skromnego bloga. Nie powiem, że niektóre z tych państw nie powodują u mnie szybszego bicia serca, czy poczucia ciepła. Jedno ciepło związane jest z wysoką temperaturą przez cały rok tam panującą, inne ciepło z podniecenia, w które wprawia mnie wszystko to, co dla mnie nieznane.

Gdy widzę odwiedziny z jakiegoś muzułmańskiego kraju, gdzie kobieta jest traktowana gorzej od psa (czyli nie lepiej niż ja w Polsce na moim własnym blogu), od razu zachciewa mi się przydziewać burkę i tam pędzić. Tam przynajmniej czarne jest czarne, a białe białe. Baba to podludź, chłop to nadczłowiek. Krowa jest święta*, a tamtejszy "ksiądz" Jankowski jeździ na wołu, a nie na kocie zwanym Jaguarem**…