Zadałam pytanie: Czy dobrze wiedząc, że kochacie się ostatni raz z jakimś partnerem, myślicie, że będzie to inny od poprzednich razów?

Odpowiedź (otrzymana mailem) brzmi:

"Taki ostatni raz" mialem w maju. Rozstawalem sie z panna w cywilizowanych warunkach, bez zadnych klotni i tym podobnych. Na koniec poprosila mnie, czy nie moglibysmy "tego" zrobic ten jeden ostani raz.

Zgodzilem sie. Ale mialem strasznie mieszane uczucia. Na dodatek, to nie bylo juz "to". Brakowalo energii, pasji, namietnosci… po prostu bylo to, jak "odbebnienie" obowiazku i basta. Nie sprawilo mi to zadnej przyjemnosci i mysle, ze i jej takze. Musze przyznac, ze pozniej przez jakis czas czulem sie dosyc i nieswojo i jakby podle. Podle wzgledem niej i podle wzgledem siebie. Mysle, ze to byl troche chyba brak szacunku dla nas obojga i dla tego co nas wczesniej laczylo."

– i tyle! Bez zbędnych dociekań, wywodów, pytań retorycznych i pokazywaniu mniej mądrym komentatorom, jaki to ja (np. Sławomir) jestem mądry, elokwentny, oczytany, by później jakieś białostockie dupowłazy pisały Ci, jaki to jesteś wspaniały!

A co do moich facetów. Wiem, że stać ich na 100 takich dziewczyn jak ja. Tylko co nazywacie: TAKĄ JAK JA? Czy dmuchanie farbowanej lali o silikonowych cyckach, robiącej laskę nakolagenowanymi ustami, potrafiącej jedynie pogadać o pogodzie jest dla Was tym samym, co przebywanie ze stanowiącą wyzwanie (np. intelektualne) Weroniką? Wyzwanie, któremu nie potraficie sprostać nawet na blogu (prócz kilku wyjątków).

Polecam dziś Ewę Drzyzgę i jej "Rozmowy w kroku". Będzie o kobietach, których boją się mężczyźni… Dmuchanych lal się nie boją, pewnie co najwyżej, żeby nie pękły lub nie puściły wypełniającego ją gazu przy dupczeniu;-)

Hipokryzujący Sławku

Jak możesz zamieszczać swoje komentarze na MOIM blogu z adnotacją, że nie muszę, a nawet nie powinnam ich czytać! Załóż sobie własnego bloga lub forum dyskusyjne, jak radzą Ci Twoi wazeliniarscy współkomentatorzy. I nie sraj mi tu w banię, bo masz takie pojącie o call-girl'owaniu, jakie ja mam np. o grillowaniu jagnięciny w ziołach prowansalskich. Ty jeszcze kilka tygodni temu dziwiłeś się, jak ja, chcąc zachować swoją anonimowość mogłam podać swój numer telefonu, nie mieszcząc w swym ograniczonym literami czytanymi i pisanymi umyśle, że można mieć kilka numerów telefonów.

Co tak nalegasz na erotyczne notki? Co tak się chwalisz, że pojedziesz dziś postraszyć jakąś straszną dla mężczyzn kobiecinę? Problemy z potencją? Żyjesz tylko tym, co wyklikasz? Co przeczytasz?

Zaczepiasz mnie jak żołnież miotający granatami zaczepnymi, czyli takimi, które wybuchając mogą jedynie wykastrować, a nie zabić. Byłeś w wojsku? Pomyliłeś granat ćwiczebny z zaczepnym? Twe jaja zginęły przez pomyłkę na poligonie "ku chwale ojczyzny" i jedynie na dziewczęcych blogach możesz pościemniać, że jeszcze je masz? To pytanie retoryczne – nie odpisuj.

Wieczorne post scriptum do polonistów. Wiem, jak się pisze wyraz żołnierz. To była literówka, a dla Was furtka, przez którą możecie wejść, by móc się czegoś czepić. Bo merytorycznie czepiać się nie za bardzo potraficie. A Sławka komentów nie czytam. Ot, zerkam w pierwsze dwa zdania i łapię sens lub bezsens jego wypowiedzi. Znam kolesia jego pokroju w rzeczywistości, no po prostu widzę te jego oczka patrzące na mnie z chudej twarzy, gdy do mnie pisze. No więc odpisuję, skoro kultura wymaga nawiązania rozmowy którą ktoś tak usilnie chce nawiązać. Np. czterema komentami pod tą tylko notką.

skomentuj (22)

2004-09-22 23:37:59 ›› Haba, haba, haba

Czyli Lucy Liu z przed chwilą oglądanego przeze mnie filmu. Obejrzałam też fragment "Rozmów w toku", by stwierdzić, że tak naprawdę faceci boją się takich kobiet, które lepiej od nich wiedzą i rozumieją, że świat kręci się wokół łóżka i sexu. Ja to dobrze wiem, ja go (podobno) dobrze uprawiam, więc pewnie mają co niektórzy powód do obawiania się mnie.

Perły między wieprze – to takie przysłowie. Perły wyławiają się same, a dokładniej piszą mi na skrzynkę pocztową nie chcąc użerać się z pospólstwem wyzywającym mnie i siebie nawzajem na tym blogu. Więc zasada jest taka, że narzucam tu jakiś temat, jakiś problem, Wy sobie pogderacie, popieprzycie głupoty, ale na e-mailu otrzymam kilka mądrych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Po to jest ten blog. Z bloga stał się chlewikiem dla wieprzy, a wieprz tym lepszy im gorzej pieprzy…

skomentuj (17)

2004-09-23 16:29:25 ›› Ach

Lepiej być żałosną w swojej własnej samoobronie, niż wspaniałą w Samoobronie Andrzeja Leppera. Tą oczywistą prawdą kwituję notkę na którą nie mam czasu.

skomentuj (12)

2004-09-24 15:01:33 ›› Dzień powszedni, napiszę trochę bredni.

Budzę się i muszę wstać z łóżka. Jak ja tego nienawidzę! Czemu nie można przekupić czasu, by płynął wolniej?! I jeszcze ta głupia szkoła!

Po porannej kąpieli pierwszy dylemat. Co na siebie włożyć do szkoły? Durna praczka – sprzątaczka znów pomieszała ciuchy i nie wiem w czym już byłam w szkole, a czego jeszcze na sobie tam nie miałam. Nigdy nie byłam 2x w tych samych ciuchach w tym samym miejscu! Matka nie przywiozła mi wczoraj nic nowego, bym nie miała rano dylematu, a ja nie byłam wczoraj na zakupach. No kur** mać – przecież nie mogę pójść dwa razy w tym samym do szkoły! To takie bezklasowe!

A kierowca ojca się wkurza, bo już od 20minut czeka aż zejdę, by mnie odwieźć do szkoły. I niech czeka, niech wie, że na damę czeka się dłużej niż na jej ojca! Wczoraj musiałam jechać taksówką, bo głupek jadąc po mnie utknął w korku. Dałam taxiarzowi 100zł i nie kazałam wydawać reszty, bo lubię jak zaczynają mi wtedy dziękować, biegać wokół auta, by otworzyć mi drzwi żebym nie połamała sobie paznokci o klamkę. Lubię jak zaczynają prawie błagać o możliwość odwiezienia mnie ze szkoły do domu, by może znów dostać kilkadziesiąt złotych napiwku.

Lekcja jak lekcja – facet truje swoje, a ja przed lusterkiem "poprawiam się". On nie ma odwagi zareagować na moją nieuwagę, na jawną ignorancję jego osoby, bo przecież to mój stary co miesiąc łoży na jego pensję. Może ze zrobionym na nudnej historii makijażem, zrobię większe wrażenie na kolesiu, który sprzedaje w naszym szkolnym sklepie. Wczoraj nic nie dało zaświecenie pełnym platynowych kart portfelem, bo i tak płaci się tam gotówką. Nie śmiałam zostawić mu napiwku jak taksówkarzowi, by nie poczuł się gorszy. Jak go do cholery poderwać?

Kolejne lekcje, kolejne nudy. Dobrze, że za drobną opłatą koleżanki przepisują za mnie lekcje i robią mi zadania na sprawdzianach. Pełen luz. Dobre oceny same sypią się do dziennika. Kilka godzin szkolnych mija. Uff… Czarna S-ka starego stoi, kierowca otwiera drzwi, pora na zakupy. Jak ja to lubię! Połowy kupionych rzeczy i tak nigdy na siebie nie włożę, ale jak miło się je kupuje. No i jakie fajne "towary" można poznać w galerii. Szczególnie kręcą mnie ci zajęci – patrzysz jak on się nudzi, gdy jego panna długo szuka czegoś na przecenach, a ty kręcąc się koło niego wybierasz po jednym ciuszku z każdej półki, z każdego wieszaczka, ładujesz to wszystko w łapy kierowcy i podchodzisz jak dama do kasy, by na kasie pojawiła się sumka złożona przynajmniej z czterech cyferek przed przecinkiem…

Coś Wam tu nie pasuje? No właśnie – to chyba nie Weronika? Bo chociaż stać mnie na takie właśnie zachowanie, to próbuję być normalna. Normalna w nienormalności w jakiej mogę być uważana za "normalną". Może jednak lepiej żyć tak, jak przyszło nam żyć? Nie wiedzieć nawet, jak włączyć komputer, bo przecież przed komputerem nie możemy się pokazać, pochwalić, wzbudzić zawiści. Nikt nas nie widzi, nie widzi jak drogim autem przyjechaliśmy do szkoły, na zakupy, w jak markowych ciuchach przyszliśmy, ile tysięcy wydajemy właśnie w Galerii, itp.

PS Widzę, że kiepsko Wam idzie nawet czytanie i rozumienie notek. Powyższa notka nie dotyczy mnie, nie jest wymyślona ani przepisana skądkolwiek. Sama znam kilka takich głupawych panienek. Nie ze szkoły, bo nie muszę chodzić do prywatnego LO, by tam, dzięki kasie rodziców być przepychana z klasy do klasy. Kilka takich, jak powyższe opowieści podsłuchałam przy spotkaniach ze znajomymi. Mam kolegę, który ma hobby, zdobywanie nowobogackich, głupich lasek – im głupszych tym lepszych – i wciąganie ich w takie rozmowy z których wycieknie cała ich głupota. Z komentatorów tej notki też wyciekła, skoro nawet interpretować tak oczywistego tekstu nie potrafią…

skomentuj (23)

2004-09-25 11:11:08 ›› Nie będzie Cichej, to będzie jakaś inna…?

Takie stwierdzenie pojawia się często w komentach. Że to nie ja dyktuję Im warunki, tylko Oni mi. Że to nie ja mam mówić, kiedy chcę od Nich odejść, a oni, kiedy chcą zrezygnować z moich "usług"?

Oczywiście wszystko jest względne, więc i racja powyższych stwierdzeń także. Może anonimowy Paweł, Marcin czy Sławomir z anonimowego Krakowa, Wrocławia czy Częstochowy może zadzwonić do dowolnej call-girl i sobie ją na godzinę lub dwie zamówić, "poderwać", przygruchać, by ją w zaciszu swego domu poruchać…

Ale co, jak usługobiorca jest Kimś, komu taki mały skok w bok może bardziej zaszkodzić, niż przyjemnić? 50cent – taki czarnoskóry rap-men podobno filmuje każdą swoją zdobycz, każdą z nimi kopulację, by nie być później oskarżony przez żadną z nich np. o gwałt. Mądre? Głupie? Naiwne? Rozważne? Zboczone? NORMALNE!

Nie muszę szukać wśród bogatych Murzynów zza ocenanu, bo po Wawce jeździ koleś który w swoim samochodzie ma kilka ukrytych kamer, i każdą złupioną w tym samochodzie laskę ma uwiecznioną na filmie. Kasety podobno krążą po mieście. Ja mogę mieć pewność, że nie ma mnie na żadnej z nich, a czy Wy mnie krytykujący/ krytykujące, możecie w 100% zagwarantować, że nie znalazłyście się na takim filmie? Albo nie znaleźli, bo może równie wypasione w inwiligatory auto ma jakiaś laska lubiąca podoną perwerę.