skomentuj (47)

2004 sierpień

2004-08-01 13:39:03 ›› Facet.

Oto mój chłopak, mężczyzna, facet. Ciekawe, kiedy i o kim tak powiem?

Ostatnio, spędzając czas ze wspomnianym wcześniej Rafałem (na pokazywaniu mu Wawy) i jego przemiłym przyjacielem K., zastanawiałam się, jak zaczyna się teraz "normalne" związki. Bo w relacjach jakie mam z "moimi" facetami wszystko jest jasne. Normalne dla mnie/dla nas i oczywiste. On wie, po co mnie do siebie zaprosił, ja wiem, czego on chce ode mnie.

Może jednak powinnam pozadawać się trochę z rówieśnikami, by wiedzieć, co i jak się robi? Tzn. co i jak się robi w łóżku to wiem, ale co się robi przed pójściem do łóżka z kimś z kim chciałoby się być dłużej – tego nie wiem. Kto komu proponuje tzw. "chodzenie ze sobą"? Jak w ogóle się teraz mówi na chodzenie, skoro większość "chodzenia" przejeżdża się samochodem. Na której randce można dać się pocałować, a na której pójść na całość? W tej kwestii czuję się jak dziewica! Mogę spokojnie za nią uchodzić i doskonale ją udawać…

Rafał może stawać na jego albinostycznych rzęsach, a nie dam mu się nawet dotknąć. Ale ten jego kolega… Będąc suką za którą mnie tu uważacie mogłabym zacząć okazywać swoje zainteresowanie tym drugim, by stanąć między nimi. A może nie stawać, a się rozłożyć?;)

Jednak moje zainteresowanie tym drugim jest skryte. Chociaż czasem, gdy zostajemy gdzieś sami… Rozdzierają mnie myśli w których zadaję sobie pytanie: czy zbliżyć się do niego duchowo rozmowami w których dam mu do zrozumienia, że się nim interesuję bardziej niż daję to po sobie poznać (szczególnie przy Rafale), czy może rzucić się na niego i bez słowa dać upust hormonom, które pewnie i w nim czasami wzbierają. Zaliczyć się nawzajem i pozostawić to w tajemnicy przed tym, który nas ze sobą poznał, wozi po Warszawie i na chwilę pozostawił samych…

Ale bycie suką pozostawiam dla tych, którzy właśnie popowracali z wakacji i wydzwaniają – czy jestem w Warszawie, czy i kiedy mam czas, czy aby nic się w moim życiu nie zmieniło i czy mogą pokazać mi, jak się opalili w tropikach? Powyjeżdżali tam ze swoimi kobietami i się nie wyszumieli? Dwóm z nich nawet sama doradzałam, gdzie bym wolała z nimi pojechać, bo się nie mogli zdecydować. Jeden z nich ppowiadał mi wczoraj przez telefon, że zbywał chcicę swej żony tym, że jest gorąco, że jest zmęczony po całodniowym zwiedzaniu czegoś tam, że się przeziębił klimą w hotelu, by móc powrócić w gorące ramiona Weroniki.

Pora się spotkać…

skomentuj (35)

2004-08-03 11:59:34 ›› Zaproszenie na spotkanie…

Dostałam właśnie SMSka: Cynamon przy Pl.Piłsudskiego, g. 22, sobota, ciekawe czy mnie znajdziesz:D

A mnie ciekawi, co by było, gdybym wysłała tam jakąś swoją znajomą? Albo po co znajomą? Wystarczy wejść na czat, podać się za przystojnego kolesia, który w sobotę się nudzi i zaprasza do Cinnamonu. I tak oto mogę stać się swatką;-)

Tylko jak sprawić, by zaproszona na czacie na owe spotkanie panna miała na imię Weronika? Wiedziała mniej więcej, jaka jestem i czego ode mnie oczekuje ten miły człowiek przy stoliku? A może niczego nie oczekuje?

Najbardziej jednak ciekawi mnie… jego późniejszy wpis w moim blogu: Byłem wczoraj na randce z całą tą Cichodajką! Było… (…) Była… (…)

Tak więc, jeśli ktoś chce spędzić miło sobotę, niech przyjmie owe zaproszenie. Cinnamon, sobota, godzina 22. – Jest tam czasem problem z wejściem, ale dla chcącego nic trudnego. Szczególnie dla chcącej nieźle wyglądającej;) A ja mam nadzieję, że do tego czasu koleś nie wejdzie na mój blog;)

skomentuj (12)

2004-08-03 23:27:23 ›› Ach, uch, ech…

Dziś znów mogłam sobie powzdychać przygniatana dobrze zbudowanym i wysmażonym na tunezyjskim słońcu kochankiem. Gdy spotykam się z nim w roku szkolnym, traktuję to jako miłą odskocznię od codzienności. Ale jadąc do niego dziś, czułam dziwne podniecenie. Minął ponad miesiąc od ostatniego naszego razu, a to jeden z tych facetów, który ma fantazje erotyczne i czasami mi się z nich zwierza. Często wspomina mi o tym, że chciałby kochać się z dwoma kobietami. Myśli, że mi łatwiej jest "zorganizować" jakąś koleżankę, by spełnić tę jego fantazję. Ma czym zaspokajać kobiety, lubi to robić… Myśli także o tym i o owym i może właśnie to powodowało we mnie podniecenie, gdy do niego jechałam. Będzie sam, czy z kimś?

Tym razem jednak byliśmy sami. Jedyną niespodzianką była jego… opalenizna. Nie tyle jego, co jego męskości. Była tak ciemna, jakby przeszczepiona od Murzyna. Mówił, że specjalnie opalał Go na dzikiej, bezludnej plaży w stanie prawie ciągłego wzwodu. Oj napracowała się jego kobieta, by wzwód ten trwał długo. Oni jakoś tak dziwnie lubią opowiadać o swoich kobietach w taki sposób, by mnie dowartościować?! Znam swoją wartość (niematerialną!) nawet bez takich rozmów, w których ich kobiety… Dobrze, że one tego nie słyszą. Prędzej wybaczyłyby chyba zdradę, niż taką plątaninę słów przeciw nim…

No ale nieważne. Weronika wróciła do swojego żywiołu. Poza opalenizną było tak, jak zawsze. Wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Jak z książką, filmem, czy papierem toaletowym.

A tak na marginesie: Czy Wy macie jakieś doświadczenia z seksem nieparzystym? Czy lepiej jest, gdy dwie kobiety kochające się z jednym facetem znają się, czy są sobie zupełnie obce?

Ach, uch, ech… no i co? – zapytał pierwszy komentujący tę notkę.

No i nico – odpowiedziałabym, ale wolę odpowiedzieć:

Ach, uch, ech i… pies mi zdechł – to jest moja odpowiedź na to, czemu nie ustosunkowuję się do większości Waszych komentów. Wolę stosunkować się w zgodzie z naturą, lub w przeciwieństwie do zdrowego rozsądku niektórych tu się wypowiadających.

Co mam napisać Prince'owi? Że z tymi swoimi opisami (moich kolein w których się poruszam) przypomina mi pracownika z brygad remontujących drogi? Nie dziwne, że taki jest ich stan…

Co mam napisać Istrze? odnośnie mojego "ułatwiania prostytucji"? Że mam nadzieję, że lepiej zna się na medycynie, niż na prawie RP?

Co mam napisać Sławkowi? Że czytając pierwsze jego wpisy miałam wrażenie, że miały mnie one "udobruchać", by może z czasem mógł mnie ich autor poruchać?;) A może chciał bezinteresownie nawiązać nić porozumienia, ale nie podjęłam kłębka tej nici, bo nie piszecie do Ariadny, a do Weroniki…

Etc, etc. Itd, itp.

skomentuj (22)

2004-08-04 12:54:47 ›› 1/3 roku za nami.

Znów pora na raport. Liczby nie kłamią, nie czuję wobec nich obrzydzenia takiego, jakie ma do nich większość kobiet, w szczególności dziewczyn w moim wieku. Oczywiście prócz tych cyfr na banknotach, otrzymywanych od swoich pracodawców, mężów, mężczyzn…

112 dni prowadzenia bloga przyprowadziło na niego 88681 gości, którzy zostawili po sobie 356 wpisów w księdze gości i 1943 komentarze. Czyżby wraz z 1945 komentem nastąpił koniec wojny niektórych z Was z Weroniką osamotnioną jak Polska w 1939 roku? Nie sądzę. W międzyczasie zamailowano do mnie 341razy oraz kilkaset razy zaSMSowano od 75 abonentów. Tyle z cyfrowego punktu widzenia.

Każdy tu zaglądający więcej niż jeden raz musi mi przyznać, że w jakiś sposób jestem w Waszym życiu obecna. Że z jakichś względów wstukujecie w przeglądarkę mój adres. Szarych ludzi się zapomina, a do mnie wracacie niezależnie, czy uważacie mnie za stroszącego swe piórka pawia, czy malowanego ptaka. Tak tak, wiem, przychodzicie tu tylko poczytać komenty innych… Ja w ogóle mogłabym nie istnieć…

Ciekawi Was wszystkich, jaki jest "głębszy sens" prowadzenia tego bloga? Cel już prawie osiągnięty. 2000 komentów do mojego życia… Teraz już wiem, co najbardziej boli nasze społeczeństwo w ludziach takich jak ja. Czym najbardziej mogę wkurzyć. Co mogę wyszeptać komuś zaufanemu, a czego nie powinnam pisać nawet patykiem na nadmorskim piasku tuż przed nadciągającą, wymazującą moje wyznanie falą.

Już nie tylko przy spowiedzi, ale nawet na sądzie ostatecznym nie mów, że:

– kiedykolwiek wzięłaś od faceta kasę za numerek,

– jesteś ze znienawidzonej przez wszystkich Warszawy.

– Nie ujawniaj stanu swojego konta oraz statusu materialnego swoich rodziców.

– wstydź się rodziców, że stać ich na poruszanie się Lexusem,

– nie mów, że faceci patrzą się na ciebie częściej niż na inne kobiety.

– itd, itp…

Nie myśl, nie mów, nie zaniedbuj – i znów wszystko cofnęło się do katolicyzmu. Internetowi miotacze kamieni. A może tylko miotacze się w cyberprzestrzeni? Za ciasno? Za dużo wirusów? Za wolne łącza? No nieważne – cyber od realu oddziela przepaść nie do ogarnięcia.

Pewnego dnia ten blog zniknie. Ale zawarte w nim myśli i przeżycia pozostaną. To oraz Wasze reakcja na nie. Biorąc do serca Wasze rady, oburzenia, wytyki, kamuflująć w sobie to, czym je wywołałam (lub może nawet zaprzestając zachowań, którymi je wywołuję) stanę się prawie idealną… A sorry, narcyzmu też muszę się wyzbyć. Będę nosiła bluzeczki, które nie uwypuklają mojego biustu, na facetów jeśli będę już musiała spojrzeć, będę patrzyła tempym oślim wzrokiem. Dobrze, że nie jesteśmy w Afganistanie, bo tam musiałabym nosić burkę i w ogóle nie podnosić głowy powyżej linni męskich stóp.

Dzięki za wszelkie rady. Niektóre cenniejsze niż złoto. Najlepiej uczyć się na własnej skórze, na własnych błędach, ale… nie ujawniać nikomu, że to właśnie ja je popełniłam.

skomentuj (75)

2004-08-05 18:30:31 ›› Sławek…

Kiedyś kimś podobnym był Bo$$. Często do mnie zaglądał, prawił czasami mądrze. Pewnie zagląda tu do dziś, ale dojrzał podobnie jak ja do tego, by już nie zabierać głosu.

Ty robisz to częściej niż pozostali. Czy dziękować Ci za to, czy wręcz przeciwnie – sama nie wiem. Tworzysz tajemnice, boisz się nawet swojego miejsca zamieszkania. Częstochowa jest ładna, nie ma się jej co wstydzić. Śródmieście wcale nie takie świętobliwe. ul. Kopernika, Aleja N.M.P, czy Aleja Wolności to bardzo ładne ulice. To Twoje okolice, czyż nie?