Изменить стиль страницы

26 II

W przychodni nadstawiam palec do kłucia. Medyczna wersja bajki o Jasiu i Małgosi, wystawiających dla czarownicy paluszek – patyczek na spróbowanie.

Wyniki z rozmazanej krwi pojawiają się natychmiast w komputerze. Cukier i żelazo – bingo. Jesteśmy z Połą zdrowe, bez anemii.

Rita (położna) przygląda się mi niemal lubieżnie.

– Uwielbiam brzuchy. O, masz piękny, bez rozstępów – pomaga kłaść się na leżance.

Pietuszka, wielbiciel pup, zazdrośnie przygląda się przyjemności, z jaką Rita masuje mi pępek.

– Dziecko już przekręciło się główką do wyjścia – położna ogląda USC

– Grzeczna, dobrze ułożona dziewczynka – Pietuszka jest dumny z Poli. Zdrowe, gotowe do porodu maleństwo jest oczywiście jego zasługą. Nie mojej superodpowiedzialnej diety i wygodnej macicy.

W ciąży jak na wojnie: mogę stracić palce albo całe dłonie.

– Opuchlizna rąk nie jest zatrzymaniem wody – mówi Rita. – Ich drętwienie powoduje ucisk nerwu w nadgarstku. Gdybyś straciła czucie, konieczna będzie operacja poluźniająca ścięgna.

Chyba jestem za słaba na prawdziwą bitwę, nie potrafię już zacisnąć dłoni w pięść. Duszno mi.

– Dlaczego nieraz zachłystuję się powietrzem? – pytam Ritę o mój podwójny oddech.

– Czy ty się czegoś nie boisz? – jest podejrzliwa.

– Nie masz astmy, dziecko nie naciska na przeponę…

Nie boję się? Nie wiem… Kiedy zobaczyłam Połę kilka miesięcy temu na USG, zaciągnęłam się pierwszy raz takim astmatycznym oddechem. Chciałam dać jej więcej powietrza? Podzielić się życiem? W dzieciństwie topiłam się, dusiłam zadławiona zabawką. Czy to może być tak głęboko wdrukowane w moje ciało – oddech – rozpaczliwa walka o życie?

Ile się jeszcze we mnie chowa wspomnień, psychicznych dybuków, o których nie mam pojęcia. Noszę ciężką, wierzgającą istotkę, gotową do urodzenia, i nic o niej nie wiem. Pola śni swoje, ułożona głową w dół. Ma ponad dwa kilo (kilogram waży ta zaśniona łepetynka). Jak tu nie wierzyć w psychicznych lokatorów, opętanie, dybuki, skoro w człowieku jest tyle miejsca na cielesne (dwa kilo) i niezrozumiałe. A co dopiero na niewidzialne?