24 II
Przyjechała szwedzka ekipa zdjęciowa dorobić dla „Twojego Stylu” materiał „z domowego zacisza”. Fotografowi zależy wyłącznie na ciekawym oświetleniu, chociaż produkcja kazała mu „uchwycić psychologię i relacje międzyludzkie”. Nie wiadomo, dlaczego najważniejszy „w psychologii” jest dla niego układ rąk. Nie wyraz twarzy, pomysł aranżacji.
– Ręce! Obejmij się, zaciśnij – pokrzykuje, obstrykując moje przerażenie. Jest arogancki. Wydaje się mu, że przez to superprofesjonalny.
Nie potrafi zapamiętać imienia Piotra. Woła na niego „Petrol”. Sam wygląda na śniadego syna Maghrebu. Pytam go, gdzie się tak opalił. Nigdzie. Ma oliwkową cerę i czarne włosy. Rodzice są blond wyblakli. Trochę to dziwne? Zastanowił się. Pierwszy raz od przyjścia przestał trajkotać. Coś go wybiło z rytmu. Wszedł do sypialni i zobaczył zdjęcie Piotra w koloratce.
– Jesteś pastorem? – spytał z szacunkiem, gotowy na duchowe zwierzenia.
– Nie… kompozycyjnie pasował mi pod szyją biały kwadrat – przyznaje Pietuszka.
Powoli szaleństwo zajmuje nasz domek.
– Macie kiełbasa? – asystent fotografa, pół Szwed, pół Polak, mówi po polsku z amerykańskim akcentem. Trzy ostatnie lata był w szkole fotograficznej w Stanach. Jest młodziutki i pełen dobrych chęci.
– Tak tylko wygląda na polaroidach, zdjęcia będą lepsze – szepcze, widząc moją desperację.
Na zdjęciach nie będzie lepiej. Fotograf szklanym wzrokiem spogląda z jednakowym napięciem na mnie i na czajnik. Makijażystka mogłaby malować ściany. Stylistka robi za szafę – przyniosła ciuchy i wyszła na taras „pozażywać wsi”, zapalić papieroska.
Fotograf strzela zdjęcia, asystent podaje mu nowe naboje filmów. Nie ma czasu otrzeć sobie potu z czoła. Pewnie niedługo zardzewieje. Mydła i toniki zmyły z jego twarzy zmorę krost. Kosmetyki najnowszej generacji wygryzły trądzik. Gładkie oblicze nastolatka nie znosi jednak próżni (myślowej). Jest pełne percingowych narośli z metalu i grudkowatych kolczyków, powbijanych w brwi, nos, policzki.
Ekipa poszła po pięciu godzinach. Jesteśmy wykończeni. Uciekamy do łóżka pobyć tylko ze sobą.
Ostatnie fotki udające prywatność. Koniec. Na pewno żadnych zdjęć z Połą. Prywatne nie są moje pozy przy stole. Intymne jest to, co w głowie. Biało – czarne zdjęcie, stylizacja a la Marlena Dietrich w garniturze przy barze… Z dziury, wyciętej w marynarce, wystaje pierś. Z cylindra za uszy (królika) wyjęte niemowlę. Gdy będę już zdrowo po menopauzie, ktoś się zdecyduje w Polsce sfotografować taką madonnę, nie zalewającą się obłudą skwaśniałego mleka.