Изменить стиль страницы

– Co Polska data Europie, jaki miała udział w jej historii? – pyta trzydziestoletni dziennikarz schowany za czarnymi dekoracjami. Kogo oprócz garstki nawiedzonych intelektualistów interesuje, co data Polska? O czym my w ogóle rozmawiamy? W NRD oboje nosilibyśmy na rękawie czarno-żółte opaski, ze znaczkiem podobnym do radioaktywnego wiatraczka. Tak kiedyś w tym kraju znakowano upośledzonych na umyśle. Oczywiście dla ich dobra, żeby się nimi opiekować. W studiu jesteśmy zdani na siebie, na ich troskliwe pytania i moje uspokajające odpowiedzi:

– Mieliśmy udział biologiczny, na zasadzie mikroskopijnych fagocytów, wyspecjalizowanych w niszczeniu wrogów organizmu. Ci, którzy byli sercem, mózgiem Europy, a nawet jej żołądkiem, mają się czym chwalić, ale doceniać armię peryferyjnych białych ciałek? Byliśmy barierą ochronną, przedmurzem chrześcijaństwa. Podział na być i mieć w przypadku Polska-Europa trzeba zamienić na żyć i być. Polacy musieli być Europejczykami bardziej od Europejczyków, żeby Europejczycy mogli sobie po europejsku żyć: filozofować, malować, pisać wiersze. Polski indywidualizm, umiłowanie wolności i żywotność są nadprodukcją cech typowo europejskich. Ale bez nich nie byłoby obrony Wiednia, cudu nad Wisłą. Nam się strasznie chciało być Europejczykami, skoro przez tyle wieków nie staliśmy się hordą, czerwonymi. Zostaliśmy białymi ciałkami budującymi mur zachodniej cywilizacji. Kto podziwia obronny mur? Chyba że przy okazji wychwalania polskiej waleczności. Ten mur służył do przypinania wspaniałych obrazów, zasłaniania go żelazną kurtyną, gdy zbrzydł. Ale doceniać zwykłą ścianę zamiast gustownego salonu literackiego, izby handlowej i muzeum?

Ostatnie pytanie, o bajkę. Czy mit porwania księżniczki Europy przez Zeusa zamienionego w byka może mieć dla nas współcześnie jakąś wartość?

– Przeznaczeniem księżniczki Europy (zgodnie ze znaczeniem jej imienia „Ta o szerokiej twarzy”) było stać się krową. Zeus dla wygody zamienił ją w partnerkę byka. Czy dzisiaj stara krowa Europa dałaby się porwać, czymś skusić? Taką uwodzicielską ideą była dla niej Unia. Młodą jałówką jest teraz Europa Wschodnia, zachwycona swym zachodnioeuropejskim uwodzicielem. Obopólną korzyścią będzie umiejętne wydojenie tej jałówki. Ale jałówkę, żeby dała mleko, trzeba najpierw pokryć, najlepiej jej długi.

Producentka z reżyserem zastanawiają się, czy nie dać programowi podtytułu „Wydoić krowę”. Jestem tak zmęczona, że nie odróżniam już żartów od serialu.

Przed północą odwożą mnie do hotelu. Na nocnym stoliku torebka z rozpuszczalną kawą. Towarzystwa przy jej samotnym piciu dotrzymuje Stanisław Jerzy Lec, jego aforyzm wydrukowano na opakowaniu po niemiecku: „By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd”.

Nie jestem sama, telefon mruga porozumiewawczo – zostawiona wiadomość. Dzwonił Pierre, jedyny znajomy z Lipska, będzie czekał do drugiej w okolicach pomnika Bacha. Przyjaźń ze studiów jest jak z wojska, jadę. Pierre po skończeniu paryskiej uczelni współpracuje z najlepszym laboratorium antropologicznym Europy – słynnym lipskim Instytutem Maxa Plancka. Nie spał od kilku dni, bardziej z nerwów niż z radości, świętując najnowsze odkrycie. Wyniki analiz DNA w instytucie zmieniły historię ludzkości. Udowodniono, że ludzie przybyli do Europy czterdzieści tysięcy lat temu nie wymieszali się z zamieszkałymi tu wcześniej neandertalczykami. Ich zagadkowe wyginięcie nie było mezaliansem, zaślubinami z ludzką cywilizacją. Zostali wymordowani, eksterminacja i genetyczne czystki – Pierre opowiadał rozkładając bezradnie ręce, jakby zostały na nich prócz linii papilarnych inne ślady przeszłości. Po jego smutnych oczach widziałam, że to nie tylko wstyd za przedawnione bratobójstwo. On się kochał w neandertalczykach, tych bardziej owłosionych, niższych od nas, ale mających większe mózgi. – Zwyciężyli z lodowcem, ale nie z ludźmi. Jesteśmy mutantem z małpy i diabła – wyciera spocone dłonie w sztruksowe futerko swojej kurtki. – „Trzeba być nowoczesnym” – napisał Rimbaud, cholernie nowoczesnym w zagryzaniu bliźnich.

Jeżeli nie dostaliśmy po neandertalczykach żadnej genetycznej biżuterii, żadnego łańcuszka DNA – zastanawiam się – to może chociaż zostały po nich w ludzkim języku pradawne stówa. Pierre wątpi, czy mówili, zgadza się, że umieli gwizdać. Po miesiącach euforycznej pracy siania się ze zmęczenia. Za nim na pomniku odpasiony Bach. Razem komponują mi się w całość, brakuje tylko muzycznego podkładu: muzyka miejsc, ambient music – wygwizdanych tu kiedyś symfonii w jaskiniach. Pierwsze szczątki neandertalczyka wykopano w niemieckiej strefie językowej. Stąd też pochodzą najgenialniejsi kompozytorzy: Bach, Beethoven, Mozart… Przypadek? Zmęczonemu i rozżalonemu PierrV6wi mogłabym teraz wmówić wszystko, a rano byłoby mu wstyd. Zamawiamy w piwnicznej knajpie kurczaka z rożna. Jemy go rękoma i plujemy ścięgnami. Pierre mruczy znad swojej porcji, a ja rozmyślam: Czy wejście w tym roku do Unii europejskich niedobitków ma związek z wykryciem zbrodni na pierwszych neandertalskich Europejczykach? Rok 2004 rewanżem za Jałtę sprzed 20 tysięcy lat? Nie ma przypadków, są konsekwencje.

7 III

Rano przesiadka w Monachium, jeszcze lunatykuję, spałam trzy godziny. Lotniskowi celnicy przeglądają mój paszport. Znajdują stronę z bykiem w aureoli gwiazd – szwedzkie prawo pobytu, tatuaż na moim dokumentalnym życiu. Pytają, czy tam mieszkam. Co ich to obchodzi? Paszport jest OK, oni między sobą sprzeczają się, który ma rację: jak wygląda Polka ze Szwecji, z pomnika dobrobytu na bazaltowym postumencie (tam wszędzie skały), a jak z bidnej Polski.

– Szwecja? Gdzie to jest? – strzelam z najgłupszej amunicji i zabieram paszport.

– Po co jedziemy na lotnisko? – Pola zapytała Piotra starającego sieją doczyścić na mój powrót.

– Po mamę.

– Po jaką mamę?

Ten skrót wiadomości uspokoił mnie, dziecku było dobrze, nie tęskniło. Natychmiast zabrałam ją na spacer. Lubię tę facetkę. Nie wyłącznie dlatego, że jest moją córką. Od urodzenia miała swoją osobowość. Unosiła się wokół niej jak zapach mleka. Nie pogadamy sobie jeszcze o Wilberze, tragedii neandertalczyka czy mizoginizmie Seksu w wielkim mieście, ale czy znam kogokolwiek, kogo by interesowały te wszystkie tematy razem?

8 III

Przywieźli nam z leśniczówki drewno na przyszły rok, do jesieni wyschnie i nie będzie dymić. Zarzucili nim podwórko po tej pechowej stronie. Urosły drewniane góry, z których fengszujowaty „przyczajony tygrys” skoczył natychmiast na nowe auto i rozwalił mu silnik. Czegoś takiego nie widzieli w warsztacie, żeby wóz prosto z fabryki miał wrodzone usterki.

Niech fachowcy reperują swoje, my uprzątniemy drewno i wszystko wróci do normy.

Zamówiliśmy ze wsi robotników. Przyszła brygada im. Korsakowa (alkoholowy zespół odmóżdżenia). Mają ruchy pełne tej samej niezrównoważonej gracji, co w wersji elitarnej tatuśko Osbourne.

Wypili przyniesione ze sobą wino, proszą Piotra o mocną kawę. Zaniósł im filiżanki i cukier w kostkach.

– Niech pan sypnie cukier w kieszeń – prosi dama w waciaku – Ręce mam upierdolone, przepraszam, że tak mówię, ale jak mam powiedzieć?

Patrząc przez okno na wiochmenow krzątających się po naszym podwórku, na rozwalające się chałupy i sąsiedztwo po horyzont, widać całe Mazowsze wtaczające się do Unii.

Urządzamy przyjęcie. Raz na kilka lat udaje się nam zebrać w sobie, zagłuszyć niepewność: co podać, czym nie urazić, zabawić biegając między garami i stołem. Chcemy dokarmić ginący gatunek porządnych ludzi. Odwdzięczyć się sąsiadom pomagającym nam osiąść w tutejszym błocie, użyczającym komputerów po kradzieży. Będą przystawki, sałatki, danie główne – kurczak w kokosie – i finał, puenta całego wieczoru: ciasto czekoladowe z francuskiej cukierni. Na jego cukrowych podnietkach i wypustkach ma być marcepanowe serduszko z napisem. Zamówiłam imiona sąsiadów w białej i czarnej polewie.

Trwa kolacja, goście najedzeni, wzruszeni serduszkiem, my zachwyceni sobą. Jednak bycie z ludźmi nie jest tak przewidywał nie proste. Ich synek, w wieku Poli, zażądał dla siebie całego serduszka, wyczuwając w nim epicentrum przyjęcia.

Pola upierała się przy swojej połówce, ale widząc determinację konkurencji, zrezygnowała. Chłopiec już się jednak rozkręcił w swoich pretensjach i zaczęło się pandemonium. Wrzaski, płacze, bijatyka. Koniec imprezy.

9 III

– Płakałeś?

– Nie, pacjentka przez pół sesji szlochała. To był dla niej przełom.

Piotr zaczął przynosić swoją pracę do domu. 1 Nie w teczce, nie na dyskietce. Na twarzy. Ma zamęczone, cudze oczy.

10 III

Skończyło się znieczulenie mrozem. Dziąsła ziemi już rozpulchnione, niedługo wyrżną się pierwsze krokusy i trawy. Nie jestem pewna, czy nadaję się na nowy rok, odrętwiała i rosochata. Jeżeli tak czują drzewa, wolałabym uschnąć.

11 III

Gapiłam się na oczy Polki zapatrzonej w bajkę. Chciało mi się płakać od tego. Pytam Piotra, czy zbzikowałam. Nie, on ma czasem to samo – powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć szlochem, gdy ją usypia i czuje przy sobie ufne ciałko. Za dużo wiemy, za dużo czujemy i nie potrafimy, nie możemy jej tego powiedzieć. Oczy małego dziecka są właśnie wyklutą nieskończonością, jeszcze wilgotną.

Dzisiaj w Hiszpanii islamiści zabili dwieście osób, zginęła też kilkumiesięczna dziewczynka, Polka.

12 III

Po zamachu w Madrycie zamiast wściekłości tchórzliwa kapitulacja. Europa to antykwariat strachu.

16 III

Wychodzę z domu i odruchowo się cofam. Nad głową przepaść nieba, dziura kosmosu nieprzysłonięta żadnym obłoczkiem. Tak nie można żyć, całkiem na wierzchu.

Dzwoni telefon: Wydawczyni i dziennikarz robiący ze mną wcześniej wywiad przeczytali Europejkę. Ich wrażenia z lektury: ty jedna szlachetna z rodziną i przyjaciółką, a reszta świata straszna.

Wiem, nie będę picować się na rozumiejącą humanistkę, rzeźbić w gównie. Stare arabskie przypowieści mają z reguły za bohatera epileptyka, mój pamiętnik mnie. Tego się nie da zmienić, konwencja. Mogę jeszcze dorzucić konwencjonalnych recenzji z Europejki, jakie się pewnie ukażą:.Autorka się wymądrza i narcystycznie wywyższa, śmie się wtrącać we współczesność”. „Niedokształcona paniusia z banałami w tle żeruje na swoich poprzednich książkach i wejściu do Europy, po co?” „Powinna się zająć porządną prozą”. „Lepiej niech pisze te bzdury, bo prozą i fabułą kompletnie się kompromituje”. Może zastrzegę sobie nazwisko? Gretkowska?