Po zakończeniu badań Zoe chciała podzielić się z Władem swymi odkryciami, ale nie zastała go w pokoju. Postanowiła jednak upewnić się. Ostatnio Kalina często nie reagował na czyjąś obecność. Przeszła więc wokół ścian pokoju, uważnie badając palcami obrazy ukazujące się na plastycznym ekranie.

Wydało jej się, że na biurku leży jakby duża karta papieru. Czyżby to była fotografia?

Zoe podeszła bliżej biurka.

Tak, to była rzeczywiście fotografia.

Sięgnęła po zdjęcie, aby zbliżyć je do obiektywu, lecz oto w ręce jej, zamiast całej karty, znalazł się tylko strzępek. Zoe stwierdziła ze zdumieniem, że fotografia była podarta i ułożona na powrót z kawałków.

Dziewczyna pochyliła głowę, aby rozpoznać, kogo przedstawia zdjęcie. Długo i uważnie przebiegała palcami po ekranie. Czuła, jak jej serce zaczyna bić coraz gwałtowniej.

Była to fotografia Suzy.

Powoli uświadamiała sobie związek pewnych niepokojących ją zdarzeń; stawało się dla niej jasne wiele niezrozumiałych spraw.

Oni się kochali…

Była wstrząśnięta odkryciem. Dotąd miłość przesłaniała jej rzeczywistość. Wład przez cały okres choroby Zoe był bardzo serdeczny i tylko czasami jego zamyślenie wskazywało, że go coś trapi.

Początkowo sądziła, że wiąże się to z pracami naukowymi, kiedy bowiem pytała go o powód zmartwienia, starał się kierować rozmowę na ten temat. Potem, gdy już rozpoczęła okres rehabilitacji i przyleciała na Temę, jakby jej unikał. Stale przebywał gdzieś daleko, zbierał materiały do jakiejś większej pracy naukowej, o której opowiadał jej mętnie i chaotycznie. Widywali się później dość często, lecz były to przeważnie krótkie chwile. Zawsze starał się okazywać jej wielką serdeczność. A jednak po spotkaniach pozostawało uczucie goryczy i zawodu. Coś mówiło Zoe, że Wład nie jest szczery, że ukrywa przed nią jakieś kłopoty i zmartwienia.

Coraz częściej nie mogła się oprzeć wrażeniu, że te kłopoty związane są z jej osobą. Wówczas Zoe ogarniał strach, iż czułość, jaką Wład jej okazuje, wypływa tylko ze współczucia, że nie miłość, lecz litość dyktuje mu ponawianie propozycji wyznaczenia terminu ślubu. Bolało ją to, a zarazem starała się go usprawiedliwić.

Gdybyż wcześniej wiedziała, jaki jest prawdziwy powód nieszczerości Włada… Wydawało jej się, że jest współwinna cierpieniu ukochanego.

W ciągu kilku następnych dni nieustannie myślała o tym. Teraz ona unikała spotkania z Władem. Nie wiedziała, jak ma postąpić.

Po czterech dniach samotnej rozterki zdecydowała się wreszcie porozmawiać szczerze z matką.

Powiedziała Ingrid o miłości Włada do Suzy, o znalezionej fotografii i niektórych zaobserwowanych wcześniej faktach.

— Nie wiem, co teraz robić — mówiła z wysiłkiem. — Czy mogę liczyć na to, że mnie naprawdę pokocha? Teraz, gdy Suzy nie żyje, czuję się tak, jakbym była temu winna. Jakie to męczące… Powiedz, mamo, jak mam postąpić?

Ingrid wysłuchała córki w milczeniu.

— Tylko czas może być lekarzem — powiedziała wreszcie, dodając jakby z wahaniem: — Zresztą jeszcze nic nie wiadomo… Trzeba czekać.

— Co nie wiadomo?

— Widzisz… jeszcze jest nadzieja, że Suzy i Igor nie zginęli…

— Jak to?

— Wczoraj wieczorem nadeszła z Urpy wiadomość, że Zina wykryła nowym aparatem odbiorczym jakieś bardzo słabe sygnały ultradźwiękowe. Dochodziły spod ziemi, w odległości czterech kilometrów na północ od Ciemnej Plamy. Wiadomość utrzymywana jest na razie w tajemnicy. Po co niepotrzebnie wzbudzać nadzieje, zwłaszcza u Zoi. Sygnały są bardzo słabe i mogą być związane z jakimiś drganiami w skorupie Urpy. Dziś w nocy Zina i Jaro mieli wprowadzić pod ziemię rodzaj sondy połączonej kablem z powierzchnią. Sonda ta zaopatrzona jest w aparaturę nadawczo-odbiorczą.

Niespodziewanie usłyszały melodyjny sygnał i na ekranie pojawiła się rozpromieniona twarz Czin.

— In! — rozległ się jej głos. — Odezwali się! Żyją! Żyją!

Ekran zgasł.

Ingrid i'Zoe stały oszołomione wiadomością. Naraz obie rzuciły się ku drzwiom.

Na korytarzu wpadła na nie Zoja, biegnąca co sił do centrali. Tam już czekali Andrzej, Kora, Nym i Allan. Na ekranie widniała twarz Rity.

— …i znajdują się 970 metrów pod powierzchnią Urpy — kończyła Rita rozpoczęte zdanie. — Obliczają, że nad nimi powinno być jeszcze sześćdziesiąt pięter.

— Sześćdziesiąt pięter?! — Ingrid szarpnęła Nyma za ramię. — Czego?

— Oni są w jakimś podziemnym mieście — wyjaśnił astrofizyk. Tymczasem Rita ciągnęła dalej:

— Trzeba będzie zorganizować większą ekipę. Jaro i Zina przystąpią jeszcze dziś do dalszych zdjęć okolic Ciemnej Plamy. Należy znaleźć dogodne wejście do podziemi, I jeszcze jedna ważna sprawa: Igor zwraca uwagę na niebezpieczeństwo jakichś toksyn. Ekipa musi być odpowiednio przygotowana. Najlepiej, jeśli weźmie w niej udział Zoja. Igor na pewno stęsknił się za nią.

— Czy oni już wiedzą o Mary? — zapytał Krawczyk i nie czekając odpowiedzi, która wobec odległości 30 milionów kilometrów mogła nadejść dopiero za przeszło trzy minuty, ciągnął dalej: — Wobec ogromnej wagi odkrycia postaramy się zorganizować kilka grup badawczych. Pierwsza wyleci z Temy jeszcze dziś.

Drzwi otwarły się i stanął w nich Kalina.

— Czy… to prawda?…

Nic więcej nie był w stanie wymówić.

— Żyją i są bezpieczni! Dziś wieczorem, gdy Renę, Ast, Hans i Szu powrócą do bazy, ustalimy na naradzie skład ekip. Igor i Suzy natrafili na miasto podziemne. Stoimy w obliczu nowych, na pewno rewelacyjnych odkryć.

Wieczorna narada trwała krótko. Do pierwszej ekipy weszło pięć osób:

Renę, Zoja, Szu, Ast i Wład. Poza tym, już na Urpie, miała dołączyć do ekipy Zina. Kierownictwo objął Szu, jako archeolog.

Po kolacji Wład poszedł do swego pokoju, by przygotować się do drogi. Wyjął podręczną walizeczkę i zaczął pakować drobiazgi, gdy naraz usłyszał nieśmiałe pukanie i drzwi rozsunęły się cicho.

Ujrzał w nich Zoe.

Dłuższą chwilę stali naprzeciw siebie w milczeniu.

— Lecisz na Urpę? — odezwała się wreszcie dziewczyna, nie wiedząc od czego zacząć.

— Tak… Przecież wiesz…

— Chciałam ci tylko powiedzieć, że… że… to wszystko było wielką pomyłką…

— Zoe… — wyszeptał.

— Nic nie mów… nie mów… — odwróciła głowę. Była blis” ka płaczu.

— Przebacz, Zoe… Ja nie chciałem… Opanowała się:

— Nie mówmy o tym, co było. Teraz można i trzeba wszystko naprawić. Powiedz Suzy… że… życzę wam szczęścia…

Odwróciła się gwałtownie i wyszła z pekoju, szukając po omacku wyjścia, jak to czyniła w pierwszym okresie po utracie wzroku.

Gdy drzwi zamknęły się za nią, zrobiła kilka kroków i oparła się ręką o ścianę. Nie mogła już dłużej wstrzymać łez.

W tej samej chwili uczuła delikatne dotknięcie. Czyjaś ręka ujęła jej dłoń łagodnym, serdecznym ruchem.

— Kto to? — poruszyła się niespokojnie.

— To ja — usłyszała obok siebie głos Allana. — Chcesz, żebym odszedł? Nie odpowiedziała, tylko poruszyła przecząco głową i wsparłszy czoło na ramieniu Allana, znów wybuchnęła płaczem. Gładził delikatnie jej włosy.

CZARNE POSĄGI

Trzeciego dnia po przybyciu zespołu Szu na Urpę odnaleziono w odległości 1800 metrów od Ciemnej Plamy zablokowany lodem, szeroki, dobrze zachowany szyb. Prawdopodobnie służył niegdyś za przewód wentylacyjny, doprowadzający powietrze do miasta.

Wydrążenie w osiemdziesięciometrowej warstwie lodowca długiej, pochyłe;

sztolni zajęło kilka godzin. Czwartego dnia, po częściowym oczyszczeniu szybu z lodu, ekipa archeologiczna dostała się do obszernej komory, również niemal całkowicie wypełnionej lodem. Tu odnaleziono bez trudu grube drzwi, za którymi przed oczami sześciorga przybyszów z Ziemi ukazało się wnętrze długiej hali, pełnej jakichś niezwykłych maszyn i urządzeń. Odnalazłszy następne drzwi i przeszedłszy kilkadziesiąt metrów szerokim korytarzem, naukowcy zeszli żłobkowanymi schodami w dół, do wielkiej sali.