– Nie bądź, chłopcze, taki tego pewny – wtrącił się z powagą Yeo. – Nie bardzo byś wiedział, co dalej robić, gdyby nagie nie przeraził się i nie uciekł. Dlaczego jednak on tak postąpił?
– Ponieważ w trakcie przyjęcia, kiedy JUŻ podał szklankę z płynem Lawrence'owi, panna Evadne nagle powiedziała, że w domu u nich był sir Glossop. Zebrał razem fakty i domyślił się, że chodziło o „Brownie Mines". A ponieważ wiedział, że kogoś gwałtownie się poszukuje, przyjął najgorszą dla siebie ewentualność i postanowić „pojechać Apron Street".
– Podczas gdy oczywiście – powiedział Luke – cała nagonka skierowana była na Wargacza. Ukrywał się, biedaczysko, w banku, o którego przeszukaniu nie pomyśleliśmy, ponieważ staramy się zawsze unikać tego rodzaju akcji.
– Wargacz? On chciał szantażować – ciągnął swe wyjaśnienia Campion. – Ale nie popróbował tego aż do wczoraj, po przyjęciu, kiedy dostał to, na co zasłużył: porządny cios w głowę. Od kiedy pojawia się na scenie, marnuje tylko czas, szuka jakichś wiadomości. Nie mam pojęcia, co go skłoniło do tego.
Dyskretne kaszlnięcie z końca stołu zwróciło uwagę wszystkich na Dice'a. Sierżant był niezwykle ożywiony.
– Powiedział pan, że James zdobył gdzieś hioscyjaminę. On jej wcale nie zdobył. On ją miał. I Congreve o tym wiedział. Tak zeznał w szpitalu; mam to na piśmie.
Yeo spojrzał uważnie na sierżanta, jak gdyby był ulubionym zwierzątkiem domowym, które nagle przemówiło.
– Co macie, sierżancie, na myśli, mówiąc, że miał hioscyjaminę. Gdzie ją miał?
– W swoim gabinecie, w narożnej szafie, razem- z karafką do sherry, szklaneczkami i innymi rzeczami.
– H i os c y j a m i n ę?
– Tak, proszę pana. Congreve tak powiedział. Wtedy, jak zauważył, że zniknęła, zajrzeli z siostrą do rodzinnej książki lekarskiej, a on sobie przypomniał, jakie objawy towarzyszyły śmierci panny Ruth, ponieważ jego siostra dowiedziała się o tym od kapitana.
Cisza, jaka zapanowała po tym oświadczeniu, była tak dojmująca, że szybko postanowił poprzeć swoje słowa:
– Congreve pracował w banku przez całe życie. Był tam za czasów ojca podsądnego Jamesa. Ów dżentelmen trzymał hioscyjaminę w zalakowanej buteleczce. Oczywiście miała nalepkę z trupią czaszką i piszczelami oraz napis „trucizna". Naprawdę dziwaczny pomysł.
– Zdumiewający -wręcz – powiedział sucho Campion. – Ale po co?
Sierżant przełknął ślinę. W jego niezbyt bystrych oczach zapalił się jakiś błysk.
– Jako ciekawostkę, proszę pana. To jest trucizna, której używał doktor Crippen.
– Na zbawienie mojej duszy, on ma rację! – zawołał z przejęciem Yeo. – Pamiętam dobrze, jak podczas procesu Crippena najbardziej nawet szanowani ludzie tak robili. Hioscyjamina była wtedy nowością. Każdy sędzia temu uwierzy. Doskonale, Dice.
Luke przerwał ten nastrój; nadal nie dowierzał.
– Czyż ta szafa nigdy nie była sprzątana? Od czasów, kiedy Crippen został powieszony, mieliśmy dwie wojny.
– Sprzątana, ale nie wyprzątana. – Dice był wyszukanie grzeczny. – Podobnie trzyma się w salonie jakiś cenny drobiazg. Tam w ogóle pełno było pamiątek. W sypialni Jamesa, w schowku na wino, znaleźliśmy bardzo ważne papiery. Dzięki nim wytropimy wszystkich jego wspólników.
– Doskonale, sierżancie, rzeczywiście doskonale. Dobrze zreferowane, odwaliliście porządny kawał roboty. – Yeo wstał i obciągnął kamizelkę, – No a teraz – zwrócił się do pozostałych – nie za skromne oświadczenie dla prasy. Sierżancie, idźcie i obudźcie ich.
Deszcz przestał padać i wstawał czysty, promienny świt, kiedy Luke i jego przyjaciel Campion szli Apron
Street. Na twarzy inspektora malowała się radość. Kroczył,- zdaniem Campiona – jak dumny z siebie kot. Był raczej wzruszony niż wdzięczny, a kiedy zatrzymali się na rogu, przed zniszczonym domostwem, głośno roześmiał się.
– Pomyślałem sobie właśnie – rzekł – że gdyby dyrektor mojego banku poczęstował mnie sherry w swoim gabinecie, spodziewałbym się hioscyjaminy. A teraz do widzenia. Następnym razem, jak będę miał kłopoty, zatelefonuję do pana, może nawet przyślę eskortę. – Zawahał się i popatrzył zamyślony na dom. – Jak pan myśli, pobiorą się? – spytał.
– Kłytia i Mikę? – Campiona zaskoczyło to pytanie. – Nie wiem. Być może.
Charlie Luke nieco głębiej nasunął kapelusz na czoło i wciągnął brzuch.
– Będę jej pilnował – stwierdził. – To mój teren. Ona nie wie o niczym, biedny dzieciak. Ale moim zdaniem, on ją uczy wielu pożytecznych rzeczy.
Campion długo patrzył za uszczęśliwionym- inspektorem, dopóki nie zniknął za rogiem.
Ale kiedy ruszył w swoją stronę, twarz miał rozjaśnioną; Kłytie White z pewnością czekają piękne chwile.
Był właśnie w hallu, kiedy spostrzegł niedocenianą Renee. Siedziała,, wesolutka jak ptaszek, na najniższym stopniu schodów.
– I wszystko udało się w samą porę – powiedziała zarzucając mu ramiona na szyję z entuzjazmem, który zachowywała na specjalne okazje. Och, jesteś cudownym człowiekiem!
Ten spontaniczny wybuch był, zdaniem Campiona, najlepszą nagrodą, jaka go spotkała. Potem Renee objęła go wpół i skłoniła, żeby poszedł za nią do kuchni.
– Chodź, napijesz się kawy. Ależ to była noc! Prawdziwa konferencja prasowa! Tak jak za dawnych dobrych czasów na hipodromie w Manchesterze. Inna sprawa, że nie mam pojęcia, co się ukaże w porannych gazetach. Jessica przygotowała ci jakieś swoje paskudztwo, ale wylałam je do zlewu, a jej powiem, żeś wypił i że ci smakowało. Chodź. Clarrie specjalnie opiekował się Luggiem… cóż to za uroczy człowiek… Częstował go tym, co udało mi się uratować. Nie gniewaj się na nich. Po prostu udawaj, że nic nie widzisz. Po tych wszystkich przykrościach mieli wielkie pragnienie.
Wybuchnął śmiechem. Aż do tej chwili nie dała mu dojść do słowa, a. nawet teraz przeszkodziła mu.
– Och, znowu zapomniałam. Jest list do ciebie. Przyszedł wczoraj wieczorem i nikt ci go nie dał. Charakter pisma kobiecy, a więc sprawa osobista. Przeczytaj go od razu. Ja sobie pójdę i postawię czajnik. A pośpiesz się, czekamy na ciebie.
Odleciała jak sponiewierany nieco, ale nadal silny motyl, a on wziął list i stanął pod żarówką w hallu. Z kartki uśmiechnęło się do niego wyraźne pismo żony.
Kochany Albercie!
Dziękuję Ci za wiadomość, ze nie będziemy rządzić tą wyspą; bardzo się z tego cieszę. Nowy odrzutowiec, typu, Cherubin, jest prawie gotów i czeka na próby. Wobec tego siedzę tu na miejscu z Yaleni i Alanem, gdzie łatwo Ci będzie mnie znaleźć.
Młody Sexton Blake rysuje całymi dniami – nic tylko grzyby, co uważałam za rozrywkę zupełnie niewinną i pożyteczną nawet, dopóki nie przeczytałam podpisów pod rysunkami. Wszystkie składały się z jednego słowa „Bum!"
Przebieg sprawy, którą się zajmujesz, śledzę w.gazetach, ale wiadomości są bardzo skąpe: obawiam się, że wszelkie moje komentarze mogłyby Ci się wydać irytujące, gdyż nie na temat. Mam nadzieję wkrótce Cię zobaczyć.
Mnóstwo pocałunków
Amanda
PS. Nie mogę powstrzymać się od pewnej uwagi. Czyś zastanawiał się kiedyś nad dyrektorem banku? Jest jakiś niewyraźny.
Campion przeczytał dwukrotnie tę kartkę, a postscriptum pięć razy. Składał list starannie i chował do wewnętrznej kieszeni, kiedy usłyszał dziwny odgłos, przypominający wycie. Ktoś próbował śpiewać. Przypominało to ponure usiłowania Lugga.