Изменить стиль страницы

– Ten człowiek chciał z niej zrobić kozła ofiarnego-.

– Dlaczego tak pan uważa?- Luke powiedział to z takim przejęciem, że chory podniósł się na łokcie i mi- mo chrypki starał się mówić głośno:

– W mojej szklance był kawałek liścia. Wyjąłem go z ust przy pierwszym łyku – połowę szklanki wypiłem jednym haustem, z tego rodzaju płynami to najlepsza metoda. Wszystkie mają nieprzyjemny smak – powiedział to z taką powagą, że nikt się nawet nie uśmiechnął. – Ten liść to była cykuta. Klasyczna trucizna. Od razu się zorientowałem i dlatego wyszedłem.

– Dlaczego jest pan taki pewny, że to nie panna Jessica? – Doktor zadał to pytanie, zanim któryś z obu mężczyzn zdążył mu przeszkodzić. Mówił bardzo wyraźnie, jak gdyby umysł Lawrence'a był w takim samym stanie, co jego ciało. Pacjent zamknął oczy z oburzenia.

. – Nie byłaby taka prymitywna – szepnął – nawet gdyby była okrutna. Grecy uważali, że cykuta jest trucizną trudną w dozowaniu. Ona o tym musi wiedzieć. Jakiś ignorant stara się wmówić wszystkim, że to ona otruła Ruth. Śmieszne i podłe.

Doktor Smith wysunął podbródek do przodu.

– Wydaje mi się, że pan Lawrence ma rację – powiedział. – Ta sprawa dręczyła mnie od dawna, tylko nie umiałem jej sprecyzować. Robi to ktoś przebiegły, ale nie wystarczająco przebiegły. – Urwał nagle. – Inna sprawa, że nie-rozumiem zupełnie tej napaści na młodego Dunninga.

– Ale ja byłam pewna, że policja wie, kto to zrobił. Że policja zarzuciła sieć..

Zapomnieli o Renee. Jej wtrącenie się nie tylko zaskoczyło ich, ale też wywołało zakłopotanie.

– Chce pan przez to powiedzieć, że jeszcze nie wiecie? – spytała. – Że nikogo teraz nie zaaresztujecie? Jak długo to się będzie ciągnąć?

Doktor zakaszlał.

– O ile.dobrze zrozumiałem, policja przedsięwzięła pewne kroki – zaczął mówić. – Ogólnie chyba biorąc miała zamiar nagle… – i urwał wpół zdania. Luke popatrzył na niego skupiony -i stanowczy.

– Bardzo zależy nam na rozmowie z. człowiekiem nazwiskiem Joseph Congreve – powiedział nieco sztywno. – Nasze poszukiwania są w toku. Proszę, panie Campion, może pan pójdzie teraz ze mną? Panna Jessica czeka w pokoju obok. Pan teraz ma poród, doktorze? Niech pan wraca tu jak najszybciej, a pani, Renee, będzie się opiekować panem Lawrence'em,

Weszli obaj do jadalni i pierwszą osób, którą zobaczyli pod wiszącym nad kominkiem portretem profesora Palinode, był nadinspektor Yeo. Nie brał udziału w śledztwie. Stał wyprostowany, z rękami złożonymi pod połami marynarki. Kiedy weszli, spojrzał na nich bez uśmiechu.

Wszyscy rozumieli, co znaczyło jego przybycie. Oto ultimatum władz zwierzchnich: konieczne szybkie aresztowanie.

Luke natychmiast do niego podszedł. Campion również by to uczynił, gdyby go nie powstrzymała łagodna ręka.

Panna Jessica powitała go jak wybawcę. Zdjęła z głowy tekturę, ale nadal nosiła woal zawiązany niedbale z tyłu głowy w ulubionym, stylu romantycznych malarzy wiktoriańskich. Była bez woreczka, a jej ubranie jak zwykle składało się z wierzchniej warstwy muślinu, nałożonego na wełnianą spódnicę, co dawało dość ciekawy efekt. Wyglądała jak zawsze dziwacznie.

– Coś zaszkodziło Lawrence'owi – powiedziała wyniośle.-Czy pan wie o tym?

– Tak – odparł z całą powagą. – I mogło się to bardzo źle skończyć.

– Słyszałam, powiedzieli mi. – Wskazała machnięciem ręki na Dice'a i jego kolegów. Campion/był zaskoczony jej przerażeniem.

– Ja nie popełniłam żadnej omyłki – ciągnęła ze smutną szczerością kogoś, kto nie jest w stu procentach pewny. – Pan musi pomóc mi przekonać ich o tym. Trzymałam się ściśle przepisów Boona, z wyjątkiem tych przypadków, – kiedy musiałam opuszczać pewne składniki. Zaprosiliśmy przecież gości, a gości chce się częstować tym, co najlepsze. – Jej drobna twarz była bardzo poważna, a oczy zatroskane. – Lubię Lawrence'a – ciągnęła swoje zwierzenia takim tonem, jakby przyznawała się do słabości. – Jest mi bliższy wiekiem niż ktokolwiek z mego rodzeństwa. Nie chciałabym mu zaszkodzić. Zresztą nikomu nie chciałabym zaszkodzić.

– Niech pani mi dokładnie opowie, co pani przygotowała?..

– Ugotowałam dwa ziołowe napary, z pokrzywy i z wrotycza. Evande kupiła herba matę i sama ją przyrządziła. Herba matę jest lekko brunatna, to prawie herbata, jak panu wiadomo. Napar z pokrzywy, który ja zrobiłam, był szary, a wrotycz żółty. Powiedziano mi jednak, że to, co wypił Lawrence, było ciemnozielone.

– Z liśćmi w środku – mruknął bezwiednie Campion.

– Naprawdę? – Schwyciła go za rękę. – Wobec tego to nie był napój, -który ja przygotowałam. Ja wszystko bardzo starannie cedzę przez stare płótno, oczywiście czyste.- Spojrzała na niego pytająco. – Nie przypomina pan sobie, co powiada Boon? „Osad zawiera składniki niezwykle cenne dla organizmu".

– Ależ tak – zawołał Campion patrząc na nią uważnie przez okulary. – Tak chyba pisał. Proszę mi powiedzieć, czy w suterenie ma pani ten… hm… cenny osad?

Nie dosłyszał jej odpowiedzi, gdyż w tym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły i do pokoju wkroczył zaczerwieniony, przejęty Clarrie Grace z tacą, na której znajdowała się zapieczętowana butelka' irlandzkiej whisky, syfon i kilka szklanek.

– Z pozdrowieniami od panny Koper – oświadczył głośno. – Wszystko zapieczętowane, nikomu nie grozi więc park sztywnych.

Ustawił tacę na stole, obdarzył ich swoim scenicznym uśmiechem i wyszedł równie szybko, dając do zrozumienia, że nie zamierza podsłuchiwać niczyich tajemnic.

Policjanci zignorowali całe to zdarzenie i nadal prowadzili swoją mrukliwą naradę, ale panna Jessica zwróciła się do swego rozmówcy:

– . Postrzelona kobieta, ale bardzo miła – zauważyła.

– Chyba tak – zgodził się z roztargnieniem i spojrzał na portret nad kominkiem. Ku jego zdumieniu zareagowała tak, jakby głośno wypowiedział swą myśl.

– Ach, więc pan wie – powiedziała cicho i zaczerwieniła się. – Podobieństwo jest znaczne, prawda? Jej matka była chyba tancerką. – Spojrzał na nią osłupiały, a ona ciągnęła, nadal cicho, ciesząc się z wrażenia, jakie wywołały jej słowa: – Podobno była również kobietą interesu. Moja matka, poetka, którą bardzo przypominam, nie wiedziała o jej istnieniu, ani oczywiście o córce, ale mój ojciec był człowiekiem sprawiedliwym i zapewnił im byt. Musiał pewno wiedzieć, że Renee odziedziczyła jego praktyczne zdolności, czym żadne z nas nie może się chlubić, gdyż zapisał jej cały dom, do którego był głęboko przywiązany. Dlatego tyle od niej przyjmujemy.

Kiedy jeszcze przeżuwał tę informację, pochyliła się blisko niego, i szepnęła coś, co sprawiło, że uwierzył jej bez zastrzeżeń i aż wstrzymał, dech.

– Ale proszę, niech pan zachowa całkowitą dyskrecję. Widzi pan, ona nie wie, że my wiemy. – W jej głosie brzmiała wielka łagodność. Nawet Luke, który podszedł do nich niecierpliwie, nie zmącił jej spokoju. Usiadła, gdzie jej kazał, i na wstępne pytania odpowiedziała z pewnością siebie.

Od samego początku dla Campiona była to ciężka próba, cięższa, niż dla niej. Takiej właśnie, jak ze złego snu, sytuacji boi się każdy dobry policjant. Była to sprawa w dwójnasób budząca podejrzenia, gdyż wkrótce się okazało, że mogła popełnić jakąś niemądrą pomyłkę w przygotowaniu swoich naparów, a nikt w pokoju nie wierzył ani przez chwilę, że była winna zbrodni z premedytacją.

Miał już ochotę wycofać się z tego nie do zniesienia przesłuchania, kiedy usłyszał pytanie panny Jessiki:

– Czy to jest ta szklanka, z której pił Lawrence? Uważajcie bardzo na nią. To jedna ze szklaneczek Evadne do sherry… Zostały jej tylko dwie. Stare bristolskie szkło.

Słowa te zawisły nad nim, małe i wyraźne, jak gdyby zostały wydrukowane czarnymi czcionkami na tle pokoju.

Luke, który trzymał małą zieloną szklaneczkę,.zawiniętą w chustkę, spojrzał na niego, a w jego oczach czaiło się pytanie. Campion pochylił się nad panną Jessiką, sam zdumiony faktem, że głos mu drży. – Widziałem kwiaty w tych szklankach – powiedział.- Czy pani siostra nie używa ich czasem do kwiatów? Do nieśmiertelników?