Изменить стиль страницы

– Była tam pewna uwaga o kwiatach. – Lawrence nerwowo zbliżył się do niego. – Pamięta pan? Po całej masie kalumnii pod adresem doktora, oskarżających go o „ślepotę w ohydnym morderstwie", było dalej napisane „nawet toczące się kołem lilie powiedziałyby każdemu, ale nie głupcowi".

Pełna pasji odraza, z jaką zacytował te słowa, ujawniła całe wzburzenie, jakie te listy w nim wywoływały. W jego świecie wartości takie gwałcenie zasad logiki było wielkim. grzechem.

Luke był bardzo zainteresowany.

– Tak, przypominam to sobie. Kiedy „potoczyły się" kwiaty?

– Tuż przed pogrzebem, kiedy w hallu zebrani byli tylko domownicy. Nie było nikogo obcego. Nawet przedsiębiorca pogrzebowy z synem jeszcze nie przyszli.

– Był to zapewne wieniec z kwiatów? – podsunął Campion, który czuł, że w tej całej historii potrzebna jest akuszerka.

– Oczywiście. – Widoczne było, że teraz chce szybko wszystko wyjaśnić. – Widzi pan, ktoś kupił wieniec, nikt z rodziny. My nie jesteśmy wylewni. Chyba ten aktor Grace, który spędza dużo czasu z naszą przemiłą panną Roper. Ktoś oparł wieniec o ścianę na podeście schodów. Rano w dniu pogrzebu prawie wszyscy zebrali się w hallu. Czekaliśmy na obu Bowelsów. Ja nie zamierzałem jechać, miałem jakąś pracę do skończenia. Ale moje siostry uważały, że powinny wziąć w tym udział. Wszyscy byliśmy obecni, nawet ta podstarzała nimfa, która sprząta dla panny Roper, kiedy nagle nie wiadomo dlaczego, wieniec zaczął się toczyć siejąc płatkami. Był to zabawny incydent, ale pamiętam, że sprzątaczka krzyknęła. Panna Roper podbiegła i chwyciła wieniec.

– A co potem z nim zrobiła? – Charlie Luke słuchał tego opowiadania z mieszaniną podejrzliwości i oczekiwania, z jaką się zwykle traktuje nieprawdopodobne historie.

– Och, położyła go na krześle. Oczywiście' był trochę uszkodzony. Kiedy kondukt wyruszył, leżał na trumnie. – Wzruszył ramionami. – Było to zdarzenie całkowicie nieważne, a teraz wspomina się o nim w liście. I to właśnie przeraziło mnie. Te ohydne listy pisał ktoś z nas. Przecież w tym kryje się czyste szaleństwo. – Zadrżał, a w jego oczach malowały się bezradność i ból. – To straszne.

Luke nadal był spokojny.

– Wydaje mi się, że nie ma pan żadnego dowodu przeciwko pannie White – powiedział. – Takie historyjki ludzie sobie chętnie opowiadają. Ktoś, kto był świadkiem tego, opowiedział komuś, kto tego nie widział, ot i wszystko.

Wyraz twarzy Lawrence'a nagle się zmienił, stała się szkarłatna z oburzenia i odrazy.

– Chce pan przez to powiedzieć, że Kłytia i ten jej zdeprawowany chłopak napisali go razem?

– Nie, proszę pana, wcale nie. Czy nie może pan wyłączyć z tej sprawy siostrzenicy? Nie ma pan najmniejszego dowodu przeciwko niej. Każdy, kto widział wieniec toczący się po schodach, mógł o tym opowiedzieć komu chciał. Sprzątaczka może mieć ciocię, która wpadła na pomysł pisania listów. Panna Roper mogła o tym opowiedzieć stojąc w kolejce po mięso.

– Nigdy w to nie uwierzę, panna Roper jest kobietą na poziomie.

Charlie Luke westchnął głęboko, ale nie zamierzał bronić siebie czy Renee. Zamiast tego spytał gwałtownie:

– Dlaczego śledził pan kapitana Setona na ulicy, przedwczoraj o drugiej godzinie w nocy? – Jeśli myślał, że go zaskoczy, to się mylił.

– To było wprost nie do wytrzymania. – Gęgający głos był opanowany. – Usłyszałem, że ktoś wyśliznął się z domu, sądziłem, że to Kłytia. Dlatego ona przyszła mi na myśl, ponieważ tego właśnie wieczoru posprzeczaliśmy się. Nie wiedziałem, że wróciła do domu, i kiedy na polecenie siostry cawnthrope'owałem do jej pokoju, przekonałem się, że jest w domu. Bardzo była niezadowolona z mojej kontroli.

– Mówiąc,,cawnthrope'owałem" zapewne chciał pan powiedzieć „zajrzałem" – podsunął spiesznie Campion widząc, że twarz Luke'a za chwilę zupełnie pociemnieje.

– Ależ tak, jakie to. niemądre z mojej strony. To takie rodzinne powiedzonko, którego może pan nie znać, chociaż występuje w,,Wytwornych urywkach", w trzecim wydaniu. – Podszedł do szafy bibliotecznej i wrócił z książką w ręku. – Mornington Cawnthrope był krewnym ojca mojej matki. A oto ten urywek.

„Archidiakon Cawnthrope zgubiwszy okulary został poproszony przez żonę, żeby spojrzał w lustro, a zobaczy je. – Ach, przecież nie mogę tego zrobić – rzekł archidiakon – gdyż jak spojrzę, to nie zobaczę. – A jednak, jeśli nie spojrzysz- odparła dama – zapewniam cię, że nie dostrzeżesz ich, ponieważ przez cały czas-siedzą na twoim nosie." – Zamknął książkę.

– Uważaliśmy to zawsze za bardzo zabawne – powiedział.

Campion rzucił z ukosa spojrzenie na Luke'a i był zadowolony, że choć to zostało wyjaśnione. Inspektor patrzył na Palinode'a poważnie, a jego spojrzenie było zupełnie nie do odcyfrowania.

– A więc sądził pan, że to panna White wymyka się z domu.

– Tak sądziłem. – Lawrence z żalem odłożył książkę. – Poszedłem za nią i obserwowałem ją, ale niezbyt mi się to powiodło.- Uśmiechnął się samokrytycznie. – Widzi pan, praktycznie rzecz biorąc jestem zupełnie ślepy w ciemności. Musiałem mieć okropnie głupią minę, kiedy wreszcie wróciłem i okazało się, że to był kapitan Seton, który wyszedł wrzucić list do skrzynki.

Luke westchnął.

– Czy nie widział pan, czy Seton spotkał kogoś na ulicy, przy skrzynce?

Lawrence znowu uśmiechnął się.

– W ogóle nikogo nie byłem w stanie widzieć.

– Czy on sam panu powiedział, że poszedł wrzucić list?

– Nie, tak sobie pomyślałem. Wtedy, kiedy zatrzymałem go w hallu, powiedział mi tylko, że nie ma na imię

Kłytia.

– Kiedy otrzymał pan od niego zapis, jaki zostawiła mu pańska siostra Ruth? – Słowa te zostały wypowiedziane bardzo spokojnie, ale skutek ich był piorunujący: Lawrence Palinode cofnął się gwałtownie zaplątawszy się we 'własne nogi z trudem odzyskał równowagę.

– Kto pana poinformował o tym? – spytał w wielkim podnieceniu. -«Och tak, rozumiem, domyślił się pan tego z listu. Dlatego właśnie rozmawiałem z Setonem dziś po południu. Pomyślałem sobie, że musiał powiedzieć o tym Kłytii, oczywiście, jeśli to ona pisała te straszne listy – mówił bezładnie, a ręce mu drżały. – List oskarża mnie o ograbienie go, co jest śmieszne. Dałem mu przecież sporo pieniędzy, pięć funtów za coś tam, czego nazwy nie pamiętam.

– Czy to były akcje południowoamerykańskie? – Luke starał się wypaść jak najlepiej.

Lawrence spojrzał na niego, jakby pomyślał, że tamten zwariował.

– Nie sądzę. Pamiętam tylko, że były to akcje jakiejś tam kopalni i nie miały, jak już powiedziałem, żadnej wartości. Zostawiła je Betonowi, żeby mu dokuczyć, ponieważ on stale jest bez pieniędzy. Był to żart w jej stylu, niezbyt wyszukany. Kupiłem je od niego kilka tygodni temu, kiedy je otrzymał. Nie należy do naszej rodziny i uważałem za swój obowiązek, żeby nie był pokrzywdzony. We właściwym momencie można sobie pożartować, ale uważałem to za przejaw złego smaku ze strony Ruth. -.Jego wyjaśnienia nie brzmiały zbyt szczerze. Luke nadal był pełen wątpliwości.

– Gdzie znajdują się teraz?

– W bezpiecznym miejscu.

– Czy sprzeda je pan za pięć funtów?

– Z pewnością nie. – Był zmieszany i szukał ratunku w udanej irytacji. – One są częścią rodzinnego majątku.

Campion, który od pewnego czasu milczał, teraz spojrzał bacznie i spytał:.

– A może pan już je sprzedał?

– Nie sprzedałem ich. – W jego zaprzeczeniu zabrzmiała nieoczekiwana nuta uporu. – Nadal znajdują się w moim posiadaniu. Nigdy nie zgodzę się na ich sprzedaż. Czy skończył pan swoje przesłuchanie, panie inspektorze?

Luke dotknął ramienia Campiona.

– Owszem, skończyłem – powiedział energicznie. – Pan pozostanie.teraz w domu, panie Palinode. A my tymczasem pójdziemy na górę.

Lawrence opadł gwałtownie na fotel stojący koło stołu i przewrócił następny kałamarz.

– Zechce pan zamknąć drzwi za sobą – powiedział przez ramię, wycierając plamę po raz drugi. – Teraz zapewne pójdziecie panowie dręczyć Setona. Czy mogę zapytać, po co?