— Proszę — odpowiedziała Wendel prostując i zaciskając dłoń, tak jak gdyby miała zamiar kogoś udusić.
— Siedemset pięćdziesiąt lat temu — powiedział Fisher — Krzysztof Kolumb wypłynął z Hiszpanii na zachód. Dotarł do Ameryki, odkrył ją, chociaż sam nigdy się o tym nie dowiedział. Po drodze dokonał jeszcze jednego odkrycia, a mianowicie stwierdził, że odchylenie igły magnetycznej kompasu od północy, tak zwane „odchylenie magnetyczne”, zmienia się wraz z długością geograficzną. Było to bardzo ważne odkrycie i, w dodatku, było to pierwsze czysto naukowe odkrycie dokonane podczas morskiej wyprawy.
Ile ludzi — pytam — wie, że Kolumb odkrył odchylenie magnetyczne? Nikt, dokładnie nikt. Ile ludzi wie, że Kolumb odkrył Amerykę? Wszyscy. Przypuśćmy jednak, że Kolumb, odkrywszy odchylenie magnetyczne, zdecydował się w połowie podróży na powrót do domu po to, by przedstawić królowi Ferdynandowi i królowej Izabeli swój wniosek naukowy i domagać się uznania swojego pierwszeństwa w tej dziedzinie nawigacji. Oczywiście, jego odkrycie powitano by z uznaniem, lecz wkrótce monarchowie wysłaliby kolejną ekspedycję na zachód, tym razem pod dowództwem, powiedzmy, Ameriga Vespucciego, który tak czy inaczej odkryłby Amerykę. Któż pamiętałby, że Kolumb dokonał istotnego odkrycia związanego z kompasem? Nikt, dokładnie nikt. Kto wiedziałby o odkryciu Vespucciego? Wszyscy.
Tak więc pytam was, czy rzeczywiście chcecie wrócić? Odkrycie poprawki grawitacyjnej zostanie zapamiętane przez niewielu — zapewniam was — jako efekt uboczny lotów superluminalnych. Ale załoga następnej ekspedycji, która dotrze do Sąsiedniej Gwiazdy, zostanie okrzyknięta prawdziwymi odkrywcami, którzy pierwsi dokonali lotu superluminalnego do gwiazdy innej niż Słonce. Cała wasza trójka, a nawet ty, Wu, zasłużycie sobie na honorowe miejsce w przypisach.
Być może liczycie na to, że w nagrodę za odkrycie Wu znajdziecie się wśród załogi kolejnej ekspedycji, ale obawiam się, że grubo się mylicie. Problem polega na tym, że Igor Koropatsky, który jest dyrektorem Ziemiańskiej Rady Śledczej, i który oczekuje nas na Ziemi, jest szczególnie zainteresowany informacjami na temat Sąsiedniej Gwiazdy i jej systemu planetarnego. Koropatsky wybuchnie jak Krakatoa, gdy dowie się, że mieliśmy gwiazdę jak na dłoni i zdecydowaliśmy się na powrót. I oczywiście kapitan Wendel będzie musiała powiedzieć mu, że wśród załogi znalazła się trójka buntowników — co jest bardzo poważnym oskarżenie, nawet jeśli nie jesteśmy osiemnastowiecznym galeonem. Nie dosyć, że nie polecicie w następnej ekspedycji, to wkrótce zapomnicie, jak wygląda wnętrze laboratorium. Pomyślcie już teraz o znalezieniu sobie pracy, ale dopiero wtedy, gdy opuścicie więzienie, do którego wsadzi was Koropatsky, nie zważając na wasz naukowy status. Nie doceniacie gniewu dyrektora!
Przemyślcie to sobie, cała trójka. Do Sąsiedniej Gwiazdy czy z powrotem do domu?
Zapadła cisza. Nikt nie chciał odzywać się pierwszy.
— No i co? — powiedziała ostro Tessa. — Wydaje mi się, że Fisher jasno przedstawił sytuację. Czy nikt nie ma nic do powiedzenia?
— Rzeczywiście — powiedziała cicho Blankowitz — nie przemyślałam całej sprawy. Powinniśmy lecieć dalej.
— Ja też tak myślę — dodał Jarlow.
— A ty, Chao-Li Wu? — zapytała Wendel. Wu wzruszył ramionami.
— Nie będę przeciwstawiał się reszcie.
— Cieszę się. Cały incydent zostanie zapomniany. Nikt na Ziemi o niczym się nie dowie. Ale lepiej nie próbujcie tego ponownie: nie chcę już słyszeć o żadnych buntach.
Gdy wrócili do kabiny, Fisher powiedział:
— Chyba nie miałaś nic przeciwko temu, że się włączyłem. Obawiałem się twojego wybuchu.
— Nie, wszystko w porządku. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy porównanie z Kolumbem, które było doskonałe. Dziękuje, Krile — ścisnęła mu rękę.
Uśmiechnął się lekko.
— Musiałem jakoś uzasadnić swoją obecność na statku.
— Zrobiłeś coś więcej. Nie masz pojęcia, jak bardzo zdegustował mnie Wu i to tuż po tym, gdy skończyłam mówić ci, jak bardzo się cieszę z jego odkrycia i z zaszczytów, które przypadną mu w udziale. Czułam się wspaniale, rozdając przyszłe honory i dzieląc się nimi. Byłam zachwycona własną etyką naukową, w ogóle etyką, aż tu nagle znajduje się taki jeden, któremu duma nakazuje rozbijanie projektu.
— Wszyscy jesteśmy ludźmi, Tesso.
— Wiem. Wiem także, że czarne plamy na sumieniu Wu nie zmieniają istoty jego dokonań i bystrości umysłu.
— Ja też muszę przyznać, że moje argumenty opierały się na osobistych pragnieniach, a nie na dobru publicznym. Chcę lecieć do Sąsiedniej Gwiazdy z powodów, które nie mają nic wspólnego z projektem.
— Rozumiem. I tak jestem ci wdzięczna — Fisher z zażenowaniem zauważył łzy w jej oczach. Pocałował ją.
Była to po prostu gwiazda — zbyt słaba, by odróżniać się od innych. Krile nie dostrzegłby jej na ekranie monitora, gdyby nie otaczała jej siatka okręgów i promieni.
— Wygląda niezbyt zachęcająco, prawda? — powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.
Meny Blankowitz, która towarzyszyła mu przy konsolecie obserwacyjnej. odpowiedziała cicho:
— To tylko gwiazda, Krile. Jedna z wielu.
— Chodzi mi o to, że wygląda jak odległa gwiazda, a my jesteśmy tak blisko.
— W pewnym sensie blisko. Ciągle dzieli nas od niej dziesiąta część roku świetlnego, a trudno nazwać to prawdziwą bliskością. Kapitan jest ostrożna. Ja na jej miejscu podciągnęłabym Superluminal znacznie bliżej. Chciałabym już tam być. Nie mogę się doczekać.
— Przed ostatnim przejściem chciałaś lecieć do domu, Merry.
— Niezupełnie. Namówili mnie. Gdy skończyłeś mówić, poczułam się jak kompletna idiotka. Wydawało mi się oczywiste, że gdy wrócimy, polecimy po raz drugi. Wyjaśniłeś sytuację. Tak… Chciałabym już się zabrać za DN.
Fisher doskonale wiedział, czym było DN: detektor neuroniczny. On też odczuwał podniecenie. Odkrycie inteligencji było znacznie ważniejsze niż badania metali, skał, lodu i wszystkich gazów razem wziętych.
— W takiej odległości? — zapytał z wahaniem w głosie. Potrząsnęła głową.
— Nie. Musimy znaleźć się bliżej. A normalny lot zająłby nam teraz około roku. Gdy kapitan Wendel zakończy badania wstępne, dokonamy jeszcze jednego przejścia. Najdalej za dwa dni dolecimy tak blisko, że będę mogła rozpocząć obserwację i w końcu okazać się przydatna. To okropne, gdy człowiek czuje się jak nikomu niepotrzebny ciężar.
— Tak — odpowiedział Fisher. — Wiem. Blankowitz zmieszała się.
— Przepraszam, Krile. Nie mówiłam o tobie.
— Nic nie szkodzi. Sam wiem jak mało jestem wam potrzebny i nic się już chyba nie da zmienić.
— Będziesz nam potrzebny, gdy odkryjemy inteligencję. Porozmawiasz z nimi. Jesteś Rotorlaninem, a to nam się przyda. Fisher uśmiechnął się ponuro.
— Byłem Rotorianinem tylko przez kilka lat.
— To wystarczy.
— Zobaczymy — postanowił zmienić temat. — Jesteś pewna, że detektory neuroniczne nie zawiodą?
— Tak, absolutnie. Odnajdziemy każdą inteligencję kierując się promieniowaniem pleksonowym.
— Pleksonowym? Co to znaczy, Merry?
— Sama wymyśliłam ten termin na określenie charakterystyki kompleksu fotonowego ludzkich mózgów i nie tylko. Możemy na przykład odnaleźć konia, ale musielibyśmy być bardzo blisko. Natomiast ludzkie mózgi dadzą nam znać o sobie nawet przy astronomicznych odległościach.
— Skąd wzięłaś taką nazwę? „Pleksonowy…”?
— Od „kompleksu”. Kiedyś w przyszłości… przekonasz się. że termin „pleksonowy” będzie używany nie tylko w kontekście wykrywania życia, ale także w badaniach wewnętrznych funkcji mózgu. Dlatego też wymyśliłam nazwę: „pleksofizjologia” albo „pleksoneuronika”.
— Uważasz, że nazwy są aż tak ważne? — zapytał Fisher.
— Owszem. Dzięki nim możemy wyrażać się krótko i precyzyjnie. Nie musisz mówić: „dziedzina nauki zajmująca się związkami pomiędzy tym a tym”, mówisz po prostu „pleksoneuronika” — to brzmi znacznie lepiej. Nazwa jest skrótem. Oszczędza twój czas, który możesz przeznaczyć na myślenie o czymś innym. Poza tym… — zawahała się.