W tych momentach Pitta ogarniała żałość nad samym sobą, żałość niepojętych rozmiarów. Zaczynał się niepokoić, czy przypadkiem nie jest to oznaka słabości.
No, choćby teraz — Pitt kartkował odkodowany przez komputer raport; raport, który wywołał obecny, pełen współczucia dla samego siebie przegląd wszystkich niedocenianych przedsięwzięć, jakie podejmował dla Rotora i jego mieszkańców.
Był to pierwszy raport od czterech miesięcy i wydawało mu się, że podobnie jak inne, pozbawiony jest wszelkiego znaczenia. Do Systemu zbliżało się podejrzane źródło energii i, pominąwszy jego olbrzymią odległość, było to niezwykle małe źródło — przynajmniej czterokrotnie mniejsze niż przeciętne Osiedle. Było tak niewielkie, że z trudem dawało się wyizolować z otoczenia.
Mogli mu tego oszczędzić. Przypuszczenie, że ze względu na szczególny rozkład długości fal obiekt może być ludzkiej konstrukcji, było śmieszne. Co mogą powiedzieć o tak słabym źródle oprócz tego, że nie jest Osiedlem i już choćby dlatego nie mogło zostać zbudowane przez ludzi? Do diabła z rozkładem fal!
Ci idioci z Agencji za dużo sobie pozwalają — pomyślał Pitt.
Rzucił niedbale przeczytane kartki na biurko i zajął się innym raportem, który przesłała mu Ranay D’Aubisson. Ta dziewczyna, Marlena, nie miała Plagi nawet teraz. Coraz bardziej narażała się na niebezpieczeństwo, wymyślała coraz to nowe sposoby zwiedzania Erytro — i nic.
Pitt westchnął. Może to i tak wszystko jedno. Dziewczyna chciała pozostać na planecie, a jeśli tak, to było to niemal tak samo dobre, jak jej zachorowanie na Plagę. Zmusi to także Eugenię Insygnę do pozostania z dzieckiem i wreszcie może pozbędzie się ich na zawsze. Zostawi je pod opieką D’Aubisson, co oznacza, że trzeba pozbyć się tego Genarra; pozbawić go dowództwa Kopuły. Trzeba się będzie tym zająć w najbliższej przyszłości i zrobić to tak sprawnie, żeby Genarr nie wyszedł na męczennika.
Może mianować go komisarzem Nowego Rotora? Oznaczałoby to awans. Nie mógłby go odmówić, tym bardziej że teoretycznie stawiałoby go na równi z Pittem. A może dałby mu w ten sposób za dużo rzeczywistej władzy? Czy jest jakieś inne wyjście?
Musi to przemyśleć.
Cholera! Wszystko byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby ta dziewczyna zrobiła coś tak nieskomplikowanego, jak zachorowanie na Plagę.
Zdenerwowany postawą Marleny, podniósł z biurka raport dotyczący źródła energetycznego.
No, tylko spójrzcie na to! Pojawia się jakiś obłoczek energii i od razu zawracają mu głowę! Nie będzie dłużej tego tolerował! Na klawiaturze komputera wystukał szybko rozkaz z przeznaczeniem do natychmiastowego przekazania: Mają go nie informować o drobiazgach. Niech szukają Osiedla!
Na pokładzie statku odkrycia nastąpiły jedno po drugim, niczym uderzenia młotem.
Znajdowali się ciągle w dużej odległości od Sąsiedniej Gwiazdy, gdy stało się oczywiste, że posiada ona planetę.
— Planeta! — wykrzyknął triumfalnie Krile Fisher. — Wiedziałem…
— Nie — powiedziała szybko Tessa — to nie jest to, o czym myślisz. Wbij sobie do głowy, Krile, że są planety i planety. Prawie każda gwiazda ma taki czy inny system planetarny. Przecież więcej niż połowa gwiazd w Galaktyce znajduje się w układach wielogwiazdowych, a planety to są gwiazdy, które były zbyt małe, by stać się gwiazdami, rozumiesz? Planeta, którą odkryliśmy, nie nadaje się do zamieszkania. Gdyby było inaczej, nie dostrzeglibyśmy jej z takiej odległości w słabym świetle Sąsiedniej Gwiazdy.
— Chcesz powiedzieć, że jest to gazowy olbrzym?
— Owszem. Gdyby było inaczej, byłabym tak samo zaskoczona jak ty, że w ogóle istnieje.
— Ale jeśli jest duża planeta, to mogą być także mniejsze…
— Może — zgodziła się Tessa — ale prawdopodobnie również nienadające się do zamieszkania. Będą albo za zimne, albo z zakleszczonym obrotem, co oznacza, że są tylko jedną stroną zwrócone w kierunku gwiazdy. I z jednej strony są zbyt gorące, a z drugiej zbyt zimne. A Rotor — jeśli tam jest — mógł jedynie pozostać na orbicie Gwiazdy lub gazowego olbrzyma.
— No właśnie! Mogli tak zrobić!
— Przez tyle lat? — Wendel wzruszyła ramionami. — To jest wykonalne, Krile, ale nie liczyłabym na to.
Kolejne odkrycia były jeszcze bardziej zaskakujące.
— Satelita? — powiedziała Tessa Wendel. — No cóż, dlaczego nie? Jowisz ma cztery bardzo duże. Ten gazowy olbrzym również może mieć swojego satelitę.
— To nie jest taki satelita, jak te, które istnieją w Układzie Słonecznym — powiedział Henry Jarlow. — Jest, z grubsza rzecz biorąc, ziemskich rozmiarów. Zrobiłem pierwsze pomiary.
— Tak? — powiedziała Tessa, starając się zachować obojętność. — I co z nich wnioskujesz?
— Nic szczególnego — odpowiedział Jarlow — ale satelita wykazuje ciekawą charakterystykę. Szkoda, że nie jestem astronomem.
— W tym momencie — dodała Tessa — żałuję, że nikt z nas nie jest astronomem, ale mów dalej. Nie jesteś całkowitym ignorantem.
— Chodzi o to, że ponieważ satelita znajduje się na orbicie gazowego olbrzyma, zwrócony jest do niego jedną stroną, a obydwoma do Gwiazdy, ze względu na swój obrót wokół olbrzyma. Porusza się po takiej orbicie, że z tego, co mogę
stwierdzić, temperatura na jego powierzchni odpowiada stanowi płynnemu wody. Posiada także atmosferę. Trudno mi wdawać się w szczegóły, ponieważ, tak jak powiedziałem, nie jestem astronomem, ale wydaje ml się, że satelita prawdopodobnie nadaje się do zamieszkania.
Gdy wiadomość ta dotarła do Fishera, powitał ją z szerokim uśmiechem.
— Nie jestem zaskoczony — powiedział. — Igor Koropatsky przewidział istnienie takiej planety. Zrobił to wyłącznie na drodze dedukcji, nie miał przecież żadnych danych.
— Naprawdę? Kiedy ci o tym mówił?
— Zanim odlecieliśmy. Rozpoczął od tego, że Rotor przetrwał podróż do Sąsiedniej Gwiazdy, a ponieważ nie wrócił, musiał znaleźć świat nadający się do kolonizacji. I oto mamy go przed sobą.
— Ale dlaczego ci o tym powiedział, Krile? Krile zastanawiał się przez moment.
— Chciał się upewnić, że przeprowadzimy odpowiednie badania, które umożliwią dalsze wykorzystanie planety przez Ziemię. Gdy nadejdzie czas na ewakuację…
— A dlaczego mi o tym nie powiedział? Możesz mi to wyjaśnić?
— Podejrzewam, Tesso — zaczął ostrożnie Fisher — że z nas dwojga ja wydawałem mu się bardziej podatny na jego sugestie, bardziej chętny do dopilnowania badań…
— Ze względu na córkę.
— On znał sytuację, Tesso.
— A dlaczego ty nie powiedziałeś mi wcześniej o tej rozmowie?
— Nie wiedziałem, czy jest w ogóle, o czym mówić. Chciałem poczekać i przekonać się. czy to, co mówił Koropatsky, potwierdzi się w rzeczywistości. A ponieważ potwierdziło się, mówię ci o mojej z nim rozmowie. Koropatsky przewidział, że ta planeta będzie nadawała się do zamieszkania…
— To jest satelita — powiedziała poirytowana Tessa.
— To jest bez znaczenia…
— Posłuchaj, Krile — przerwała mu Tessa. — Nikt jakoś nie zwraca uwagi na moje zdanie na ten temat. Koropatsky opowiada cl bzdury po to, byśmy zbadali ten system i prawdopodobnie wrócili na Ziemię z dobrą nowiną. Wu chciał wrócić z dobrą nowiną zanim jeszcze tu dolecieliśmy. Ty chcesz połączyć się z rodziną bez względu na cokolwiek. I nikt jakoś nie zwraca uwagi na to, że ja jestem kapitanem i ja podejmuję decyzje.
— Bądź rozsądna, Tesso — powiedział uspokajająco Fisher. — Jakie decyzje chcesz podjąć? Czy masz jakiś wybór? Mówisz, że Koropatsky opowiadał mi bzdury, ale to nieprawda. Mamy planetę czy satelitę, jeśli wolisz. Trzeba ją zbadać. Jej istnienie może oznaczać przetrwanie, życie dla ludzkości. Być może patrzysz na nasz przyszły dom. A może nawet to już jest dom dla części rasy ludzkiej.
— To ty bądź rozsądny, Krile. Masz swoją planetę o odpowiednich rozmiarach i temperaturze, ale czy pomyślałeś o innych czynnikach, które sprawiają, że świat nadaje się do zamieszkania? A jeśli okaże się, że atmosfera jest trująca? Jeśli ten satelita wykazuje aktywność wulkaniczną? Albo jest radioaktywny? Poza tym ma tylko czerwonego karła, który go ogrzewa i oświetla, i znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie gazowego olbrzyma. To nie jest odpowiednie środowisko dla ludzi. Zastanów się nad tym, co powiedziałam.