Изменить стиль страницы

– Nie masz numerów ich prywatnych telefonów? – zapytał.

– Mają zastrzeżone. Można się było tego spodziewać. Też mam zastrzeżony. Zdobycie tych numerów zleciłem asystentowi. W dzisiejszych czasach nie jest to takie proste. Komputery firm telefonicznych mają coraz lepsze zabezpieczenia.

– Muszą mieć komórki – zauważył Reacher. – Dzisiaj mają je wszyscy, prawda?

– Nie znam ich numerów.

– Niezależnie od tego, gdzie się znajdują, mogą zadzwonić do biura, aby odsłuchać nagrane wiadomości, prawda?

– Z łatwością.

– Dlaczego zatem tego nie uczynili? W ciągu trzech dni?

– Nie mam pojęcia – odparła Neagley.

– Swan musi mieć sekretarkę. Jest zastępcą dyrektora w jakiejś firmie. Musi mieć wielu pracowników.

– Powtarzają, że chwilowo nie ma go w biurze.

– Daj mi spróbować. – Zapisał numer Swana i podniósł słuchawkę. Wykręcił. Usłyszał dźwięk połączenia i sygnał telefonu z drugiej strony. Jeden dzwonek po drugim.

– Nikt nie odbiera – powiedział.

.- Minutę temu ktoś odebrał – wyjaśniła Neagley. – To bezpośrednie połączenie.

Żadnej reakcji. Reacher trzymał słuchawkę przy uchu, słuchając monotonnego elektronicznego terkotu. Dziesięć, piętnaście, dwadzieścia razy. Trzydzieści. Rozłączył się. Sprawdził numer i spróbował ponownie z podobnym skutkiem.

– To dziwne – doszedł do wniosku. – Gdzie on, u licha, może być?

Ponownie spojrzał na wydruk. Nazwisko i numer telefonu. Pole adresu było puste.

– Gdzie jest to miejsce? – zapytał.

– Nie wiem.

– Czy ta firma ma jakąś nazwę?

– New Age Defense Systems. Tak się przedstawiają.

– Co to za nazwa dla producenta broni? Że niby zabijają wrogów uprzejmością? Że grają na fletni Pana, dopóki nie oszczędzisz im kłopotu i sam nie podetniesz sobie żył? Wykręcił numer informacji telefonicznej i usłyszał, że na terenie Stanów Zjednoczonych nie działa żadna firma o nazwie New Age Defense Systems. Odłożył słuchawkę.

– Czy dane o firmach mogą być także zastrzeżone? – zapytał.

– Myślę, że tak – odparła Neagley. – W tej branży z pewnością. Poza tym to nowe przedsięwzięcie.

– Musimy ich odnaleźć. Przecież muszą mieć gdzieś fabrykę, a przynajmniej biuro, aby Wuj Sam mógł wysyłać im czeki.

– Okej. Dodam to do naszej listy. Po wizycie u pani Franz.

– Przed. Biura mają godziny pracy, a wdowy są dostępne przez całą dobę.

Neagley zadzwoniła do swojego człowieka w Chicago i poleciła, aby odnalazł adres firmy New Age Defense Systems. Z podsłuchanej rozmowy Reacher wywnioskował, że za najlepszy sposób uznali włamanie się do komputera FedEx, UPS lub DHL. Wszyscy otrzymują przesyłki, a kurier musi mieć dokładny adres. Nie może korzystać ze skrytki pocztowej. Musi przekazać paczkę konkretnemu człowiekowi i odebrać podpis.

– Niech wyszuka numery komórek pozostałych! – za wołał.

Neagley zasłoniła mikrofon i oznajmiła:

– Mój człowiek próbuje je ustalić od trzech dni. To ni takie łatwe, jak ci się wydaje. – Po chwili rozłączyła się i podeszła do okna. Popatrzyła na ludzi parkujących samochody.

– Musimy czekać – powiedziała.

Po niecałych dwudziestu minutach jeden z laptopów Neagley wydał sygnał zawiadamiający o nadejściu e-maila z Chicago.

10

Wiadomość od asystenta Neagley z Chicago zawierała adres New Age Defense Systems zdobyty dzięki uprzejmości UPS. Właściwie dwa adresy. Jeden w Kolorado drugi we wschodniej części Los Angeles.

– Rozsądne posunięcie – skomentowała Neagley. – Dwie fabryki. Tak jest bezpieczniej w razie ataku.

– Chrzanienie – żachnął się Reacher. – Idzie o dwóch senatorów i dwa kawałki wieprzowiny. Republikanie tu, demokraci tam. W ten sposób cały czas są przy korycie.

– Swan nie uczestniczyłby w czymś takim. Reacher skinął głową.

– Być może.

Neagley otworzyła mapę i sprawdzili adres we wschodniej części LA. Wspomniane miejsce znajdowało się za Echo Park i stadionem Dogger, na ziemi niczyjej pomiędzy południową Pasadeną i właściwą, wschodnią częścią Los Angeles.

– To daleko stąd. Dotarcie na miejsce może nam zająć całą wieczność – rzuciła Neagley. – Przed chwilą zaczęła się godzina szczytu.

– Tak wcześnie?

– W Los Angeles korki pojawiły się trzydzieści lat temu. Ustaną, kiedy wyczerpią się zapasy ropy lub tlenu. W każdym razie nie dotrzemy tam przed zamknięciem. Lepiej zostawmysobie New Age Défense Systems na jutro, a dziś odwiedźmy panią Franz.

– Czyli tak jak zaproponowałaś. Grasz na mnie jak na skrzypcach.

– Po prostu mieszka bliżej. Poza tym to ważne.

– Gdzie?

– W Santa Monica.

– Franz mieszkał w Santa Monica?

– Nie miał domu nad oceanem, lecz założę się, że to piękne miejsce.

***

Miejsce faktycznie okazało się piękne. Znacznie ładniejsze, niż sądził. Franz mieszkał w niewielkim parterowym domu przy małej uliczce pomiędzy Dziesiątką a lotniskiem w Santa Monica, w odległości około trzech kilometrów od morza. Chociaż na pierwszy rzut oka położenie działki nie wydawało się idealne, dom był wspaniały. Neagley przejechała obok niego dwukrotnie, szukając miejsca do zaparkowania. Bryła domu odznaczała się doskonałą symetrią. Dwa frontowe okna z drzwiami wejściowymi pośrodku. Dach ocieniający ganek, na którym stoją dwa bujane fotele. Kilka kamieni, kilka belek nośnych w stylu Tudorów, wyraźnie widoczne wpływy prądu Arts and Crafts i Franka Lloyda Wrighta. Hiszpańskie dachówki. Istne pomieszanie stylów w bardzo małym budynku. Ale efekt był naprawdę piorunujący. Dom miał niezwykły urok i świeżość. Był pięknie pomalowany. Po prostu lśnił. W promieniach słońca błyszczały czyste okna. Równie zadbana okazała się przestrzeń przed domem. Zielony, starannie przystrzyżony trawnik, jaskrawe kwiaty, żadnych chwastów. Krótki asfaltowy podjazd, gładki jak tafla szkła, był starannie zamieciony. Calvin Franz był schludnym i drobiazgowym mężczyzną. Reacher odniósł wrażenie, że mała posiadłość, którą miał przed oczyma, idealnie odzwierciedla osobowość jego przyjaciela.

W końcu, dwie przecznice dalej, jakaś ładna babka odjechała toyotą camry i Neagley zaparkowała mustanga na wolnym miejscu. Zamknęła wóz i oboje ruszyli w stronę domku Franza.

Mimo późnego popołudnia nadal było gorąco. Reacher wyczuwał w powietrzu zapach oceanu.

– Ile wdów odwiedziliśmy? – zapytał. Zbyt wiele – odpowiedziała Neagley.

– Gdzie mieszkasz?

– Lake Forest w Illinois.

– Słyszałem o tym miejscu. Podobno jest bardzo ładne.

– To prawda.

– Moje gratulacje.

– Ciężko na to zapracowałam.

Skręcili w uliczkę, przy której stał dom Franza, by po chwili znaleźć się na podjeździe. Zwolnili, podchodząc do drzwi. Reacher nie był pewny, z jakim przyjęciem się spotkają. Zwykle miał do czynienia z wdowami, które niedawno straciły męża, lecz nigdy nie odwiedzał ich po siedemnastu dniach od jego śmierci. Bardzo często kobiety w ogóle nie wiedziały, że są wdowami, dopóki się nie zjawił, aby im o tym powiedzieć. Nie miał pojęcia jaką różnicę może sprawić siedemnaście dni. Nie wiedział też, w jakiej fazie procesu opłakiwania znajduje się żona Franza.

– Jak ona ma na imię? – zapytał.

– Angela – odpowiedziała Neagley.

– Okej.

– Chłopak nazywa się Charlie.

– Rozumiem.

Weszli do przedsionka. Neagley odnalazła przycisk dzwonka i nacisnęła go koniuszkiem palca. Delikatnie, krótko, w sposób wyrażający szacunek, jakby elektryczne urządzenie potrafiło wyczuć różnicę. Reacher usłyszał przytłumiony dźwięk gongu dolatujący z wnętrza domu. Cisza. Czekał. Drzwi otworzyły się po półtorej minuty. Jakby same z siebie. Reacher spojrzał w dół i spostrzegł małego chłopca, wyciągającego rękę do klamki. Ta znajdowała się wysoko, a chłopiec był niski, musiał więc stanąć na palcach i maksymalnie się wyciągnąć, aby jej dosięgnąć.