– W porządku. Jeśli chcecie, możecie ponownie przeszuka biuro.
– Masz klucz? – zapytała Neagley.
Angela wolno wstała i poszła do kuchni. Po chwili wróciła z dwoma nieoznaczonymi kluczami, dużym i małym, na stalowym kółku średnicy trzech centymetrów. Przez kilka sekund pieściła je w dłoni, a następnie z pewnym ociąganiem podała Neagley.
– Chciałabym otrzymać je z powrotem. To jego osobisty komplet.
– Czy trzymał tutaj swoje rzeczy? – zapytał Reacher. – Notatki, teczki, inne przedmioty tego rodzaju?
– Tutaj? – zdziwiła się. – Czy to możliwe? Kiedy się tu wprowadziliśmy, zrezygnował z noszenia podkoszulków, aby zaoszczędzić miejsca w szufladach.
– Kiedy się tu przeprowadziliście? Angela w dalszym ciągu stała. Chociaż była delikatną kobietą, wydawała się wypełniać sobą całą przestrzeń.
– Zaraz po narodzeniu Charliego. Chcieliśmy mieć prawdziwy dom. Byliśmy tutaj bardzo szczęśliwi. To mały dom, lecz nie potrzebowaliśmy niczego więcej.
– Co wydarzyło się ostatniego dnia, w którym go widziałaś?
– Wyszedł rano, tak jak zawsze, i nigdy więcej nie wrócił…- Kiedy to było?
– Pięć dni przed wizytą zastępców szeryfa, którzy powiadomili mnie o znalezieniu ciała.
– Czy opowiadał ci o swojej pracy?
– Charlie, może byś się czegoś napił? – zapytała.
– Nie chce mi się pić, mamusiu – odparł chłopiec.
– Czy Calvin kiedykolwiek rozmawiał z tobą o swojej pracy?
– Rzadko – odparła. – Czasami studio filmowe chciało, aby prześwietlił jakiegoś aktora, by poznać jego sekrety. Przekazywał mi ploteczki ze świata show-biznesu. To wszystko. Nic więcej.
– Wiemy, że był szczerym facetem. Mówił to, co myślał.
– Rzeczywiście taki był. Sądzisz, że się komuś naraził?
– Nie, zastanawiałem się, czy wobec ciebie postępował podobnie i czy ci się to podobało.
– Kochałam go. Wszystkie jego cechy. Szanowałam go za uczciwość i otwartość.
– Nie obrazisz się, że będę z tobą szczery?
– Nie.
– Myślę, że coś przed nami ukrywasz.
11
Angela Franz ponownie usiadła i zapytała:
– Czego twoim zdaniem wam nie powiedziałam?
– Czegoś przydatnego – odparł Reacher.
– Przydatnego? Co mogłoby być dla mnie przydatne w obecnej sytuacji?
– Nie jedynie dla ciebie. Także dla nas. Calvin należał do ciebie, ponieważ go poślubiłaś. W porządku. Należał jednak też do nas, ponieważ z nim pracowaliśmy. Mamy prawo wiedzieć, co się z nim stało, nawet jeśli tego nie chcesz.
– Dlaczego sądzisz, że coś ukrywam?
– Ponieważ za każdym razem, gdy pytałem o jego pracę, nie słyszałem odpowiedzi. Kiedy zapytałem, czym zajmował się Calvin, zrobiłaś zamieszanie, aby nas posadzić. Gdy spytałem ponownie, poprosiłaś Charliego, żeby poszedł się pobawić. Nie chodziło ci o to, by nie usłyszał odpowiedzi, lecz musiałaś zyskać trochę czasu, aby zdecydować, że nie musisz odpowiadać.
Angela spojrzała mu prosto w oczy.
– Złamiesz mi teraz rękę? Calvin wspominał, że złamałeś komuś rękę podczas przesłuchania. A może był to Dave O’Donnell?
– Przypuszczalnie ja – odpowiedział Reacher. – O’Donnell specjalizował się w łamaniu nóg.
– Przysięgam, że niczego nie ukrywam – oznajmiła. – Nie wiem, nad czym pracował Calvin. Nie wspominał mi o tym.
Reacher spojrzał głęboko w zdumione niebieskie oczy Angeli i uwierzył jej. Troszeczkę. Ukrywała coś, lecz ta sprawa nie musiała mieć związku z Calvinem Franzem.
– Okej, przepraszam – powiedział.
Wkrótce później, po wygłoszeniu kolejnych krótkich kondolencji i uściśnięciu chłodnej, kruchej dłoni, on i Neagley udali się do biura Franza w Culver City.
Thomas Brant obserwował, jak wychodzili. Znajdował się w odległości dwudziestu metrów od swojej crown victorii zaparkowanej czterdzieści metrów na zachód od domu Franza. Wychodził właśnie z małego baru na rogu, trzymając kubek kawy w dłoni. Zwolnił kroku, obserwując, jak Reacher i Neagley znikają w bocznej uliczce sto metrów przed nim. Pociągnął łyk kawy i jedną ręką wystukał numer swojego szefa, Curtisa Mauneya, aby pozostawić nagraną wiadomość.
W tej samej chwili mężczyzna w ciemnoniebieskim garniturze wracał do swojego ciemnoniebieskiego chryslera. Sedan stał zaparkowany w wewnętrznej uliczce hotelu Beverly Wilshire. Facet zubożał o pięćdziesiąt dolców, które recepcjonista przyjął jako łapówkę, ale jednocześnie wzbogacił się o nowe informacje. Zastanawiał się nad ich możliwymi konsekwencjami. Zadzwonił z komórki do swojego przełożonego i powiedział:
– Recepcjonista twierdzi, że olbrzym to Thomas Shannon. Na naszej liście nie ma takiego.
– Myślę, że możemy przyjąć, iż nasza lista jest pełna.
– Jestem podobnego zdania.
– A zatem można bezpiecznie założyć, że Thomas Shannon to fałszywe nazwisko. Ci faceci nie potrafią się wyzbyć starych nawyków. Nie pozostaje nam nic innego, jak się go trzymać.
Reacher poczekał, aż znikną za rogiem, skręcając z ulicy, przy której stał dom Franza, i zapytał:
– Zauważyłaś jasnobrązowego crown victorie?
– Parkowała po przeciwnej stronie, czterdzieści metrów od domu – odpowiedziała Neagley. – Wersja podstawowa z dwa tysiące drugiego roku.
– Mam wrażenie, że ten sam wóz stał przed restauracją Denny’ego.
– Jesteś pewien?
– Nie.
– Stary crown vic to popularny samochód. Jeżdżą nim taksówkarze, ludzie biorący pasażerów na lewo i ci, którzy korzystają z usług tanich wypożyczalni.
– Fakt.
– Tak czy siak, wóz był pusty – rzekła Neagley. – Nie musimy się przejmować pustymi samochodami.
– Przed restauracją nie był pusty. Siedział w nim facet.;
– Jeśli był to ten sam wóz. Reacher przystanął.
– Chcesz wrócić? – zapytała Neagley. Reacher pomyślał chwilę, a następnie potrząsnął głową i ruszył przed siebie.
– Nie – odparł. – Pewnie mi się tylko zdawało.
Dziesiątka w kierunku na wschód była kompletnie zakorkowana. Żadne z nich nie znało wystarczająco dobrze rejonu Los Angeles, aby zaryzykować skręt w boczną drogę, więc pokonali dziesięć kilometrów dzielących ich od Culver City wolniej, niż zrobiliby to pieszo. Dotarli do styku Venice Boulevard i Cienega Boulevard, a następnie, postępując zgodnie ze wskazówkami Angeli Franz, bez trudu dotarli do biura jej zmarłego męża. Biuro Calvina mieściło się w nijakim pasażu składającym się z ciągu niskich jasnobrązowych witryn sklepowych zakończonym małym budynkiem pocztowym, który trudno by uznać za sztandarowy gmach poczty Stanów Zjednoczonych. Jedna sala. Reacher nie pamiętał, jak nazywali takie placówki. Agencje? Punkty pocztowe? Miejsca doręczania przesyłek? Obok znajdowała się tania apteka, salon kosmetyczny i pralnia chemiczna. Następne było biuro Franza. Biuro Calvina miało szklane drzwi pomalowane od wewnątrz jasno-beżową farbą sięgającą do wysokości głowy, tak że pozostawał jedynie wąski przesmyk na promienie światła. U góry biegła złota linia z czarną obwódką. Na drzwiach tymi samymi złoto-czarnymi literami napisano: „Calvin Franz, dyskretne dochodzenia” oraz numer telefonu. Zwyczajne litery umieszczone na wysokości piersi, proste, zawierające konkretne przesłanie.
– To smutne, nie sądzisz? – zapytał Reacher. – Przeszedł z wielkiej wojskowej machiny do czegoś takiego.
– Był ojcem – odpowiedziała Neagley. – Zarabiał łatwe pieniądze. Jego wybór. Nie pragnął niczego innego.
– Domyślam się, że twoje biuro w Chicago wygląda nieco inaczej.
– Tak, to prawda – przyznała Neagley.