Изменить стиль страницы

– No dobra, w porządku – rzekł Crawford. – Jeżeli dowiemy się, kiedy Jacobi wymienił te drzwi, to ustalimy, ile czasu minęło od chwili, gdy facet rozpracował dom, do momentu zabójstwa. W każdym razie poznamy minimum czasu, jaki musiał upłynąć. Dobrze wiedzieć takie rzeczy. Może wyłapiemy jakąś zbieżność z danymi z Birmingham. Możemy znów sprawdzić wypożyczalnie samochodów. Tym razem zajmiemy się także furgonetkami. Pogadam z biurem terenowym w Birmingham.

Słowa Crawforda zrobiły widocznie odpowiednie wrażenie, bo równe czterdzieści minut później agent FBI z Birmingham, wlokąc za sobą handlarza nieruchomościami Geehana, krzyczał do cieśli pracującego przy krokwiach nowego domu. Informacje uzyskane od cieśli natychmiast przekazano drogą radiową do Chicago.

– W ostatnim tygodniu kwietnia – obwieścił Crawford odkładając słuchawkę. – Wtedy wstawili te nowe drzwi. Rany boskie, to przecież dwa miesiące przed zabójstwem Jacobich Po co miałby ich rozpracowywać z takim wyprzedzeniem?

– Nie wiem, ale powiadam ci, że Lala na pewno widział panią Jacobi albo i całą rodzinę, zanim sprawdził ich dom. Jeżeli nie dotarł tu za nimi z Detroit, to przyuważył panią Jacobi gdzieś między dziesiątym kwietnia, kiedy przenieśli się do Birmingham, a końcem kwietnia, kiedy zmieniono drzwi. Musiał wpaść do Birmingham w tym okresie. Czy Biuro już nad tym pracuje?

– I gliny też – odparł Crawford. – Powiedz mi, skąd on mógł wiedzieć, że z piwnicy na parter prowadzą wewnętrzne drzwi? Tu, na południu, nie mógł na to liczyć.

– Bez dwóch zdań widział wnętrze domu.

– Czy ten twój koleżka Metcalf ma wyciągi bankowe Jacobiego?

– Na pewno.

– Sprawdźmy więc, za jakie naprawy płacili między dziesiątym kwietnia a końcem miesiąca. Wiem, że sprawdzaliśmy wezwania do napraw w okresie kilku tygodni przed zabójstwem, ale może nie sięgnęliśmy dostatecznie daleko. To samo tyczy się Leedsów.

– Od początku zakładaliśmy, że Lala znał wnętrze domu Leedsów – powiedział Graham. – Z zewnątrz nie mógłby dostrzec szyby w drzwiach kuchennych, przeszkadzałyby mu okratowane drzwi ganku. Tymczasem on miał ze sobą diament do cięcia szkła. A oni nie wzywali żadnych fachowców w okresie trzech miesięcy przed morderstwem.

– Jeżeli rozpracował ich odpowiednio wcześnie, to może nie sięgnęliśmy dostatecznie daleko wstecz. Za to teraz to zrobimy. Chociaż u Leedsów, gdy odczytywał liczniki w alejce za domem na dwa dni przed zabójstwem, mógł ich zobaczyć wchodzących do domu i zajrzeć do środka, kiedy drzwi na ganek były otwarte.

– Nie, te drzwi nie są ustawione w jednej linii, pamiętasz?

Popatrz.

Graham założył na projektor film z rodziną Leedsów.

Szary szkocki terier nastawił uszy i podbiegł do kuchennych drzwi. Valerie Leeds weszła z dziećmi, objuczona zakupami. Poprzez drzwi kuchenne widać było tylko okratowanie ganku.

– W porządku, chcesz, żeby Byron Metcalf zajął się wyciągami bankowymi za kwiecień? Wszelkie usługi i zakupy, które można załatwić z dostawą do domu? Nie, sam do niego zadzwonię, a ty dokończ charakterystykę. Masz numer Metcalfa?

Graham był bez reszty pochłonięty filmem. Z roztargnieniem podał Crawfordowi trzy numery Metcalfa.

Gdy Crawford telefonował z pokoju przysięgłych, obejrzał oba filmy po raz kolejny.

Najpierw ten o Leedsach.

Ich pies. Nie nosił obroży, w sąsiedztwie było pełno psów, a jednak Smok dobrze wiedział, który należy do nich.

Valerie Leeds. Jej widok poruszył Grahama. Stała na tle łatwych do uszkodzenia, przeszklonych drzwi. Potem na ekranie bawiły się jej dzieci.

Graham nie czuł takiego pokrewieństwa duchowego z Jacobimi, jak z Leedsami. Ich film go zaniepokoił. Martwiło go, że myśli o Jacobich jako o wyrysowanych kredą sylwetkach na zakrwawionej podłodze.

Na ekranie dzieci Jacobich siedziały przy stole. Urodzinowe świeczki rzucały migotliwy blask na ich twarze.

W ułamku sekundy Graham ujrzał plamę wosku na stoliku nocnym Jacobich, plamy krwi w kącie sypialni u Leedsów. Coś…

Wrócił Crawford.

– Metcalf pyta, czy…

– Nie teraz!

Crawford obraził się. Stanął jak wryty, a jego małe szare oczy zwęziły się i rozbłysły.

Film szedł nadal; światła i cienie z ekranu pełgały po twarzy Grahama.

Kot Jacobich. Smok wiedział, że to ich zwierzę.

Wewnętrzne drzwi do piwnicy.

Zewnętrzne drzwi do piwnicy i kłódka. Smok przyniósł szczypce do metalu.

Film dobiegł końca. Koniec taśmy zsunął się z rolki i trzepotał dookoła.

Wszystko, co Smok powinien wiedzieć, znajdowało się na tych dwóch filmach.

Nie były wyświetlane publicznie, w żadnym klubie czy na festiwa…

Graham spojrzał na znajome zielone pudełko, w którym nadszedł film Leedsów. Było na nim ich nazwisko i adres. I nazwa: Laboratorium Filmowe Gateway, St Louis, Missouri 63102.

Jego umysł wychwycił nazwę miasta, St Louis, tak jak wychwyciłby każdy widziany wcześniej numer telefonu. A więc co z tym St Louis? To jedno z tych miast, gdzie „Tattler" był w sprzedaży już w poniedziałek wieczorem, tego samego dnia, kiedy schodził z drukarni… w przeddzień uprowadzenia Loundsa.

– O rany! -jęknął Graham. – Jezusie!

Ścisnął głowę rękami, jakby w obawie, że ta myśl może mu uciec.

– Czy Metcalf czeka przy telefonie? Crawford podał mu słuchawkę.

– Byron, tu Graham. Słuchaj, czy te rolki z filmami Jacobich, które przysłałeś, były w jakichś pojemnikach?… Jasne, wiem, że też byś je przysłał. Potrzebuję pilnie pomocy w jednej sprawie. Masz tam te wyciągi bankowe Jacobich? Świetnie, muszę wiedzieć, gdzie wywoływali ten film. Prawdopodobnie zrobili to za pośrednictwem sklepu. Jeżeli znajdziesz jakieś czeki wystawione do drogerii albo sklepów fotograficznych, to sprawdzimy, z kim prowadzą interesy. To pilne, Byron. Opowiem ci o tym przy najbliższej okazji. FBI w Birmingham zacznie sprawdzanie sklepów natychmiast. Jeżeli coś znajdziesz, wal z tym od razu do nich, a potem do nas. Zgoda? Świetnie. Nie, nie przedstawię cię słodkiej buźce, wybij to sobie z głowy.

Agenci FBI w Birmingham obeszli cztery sklepy fotograficzne, zanim znaleźli ten, w którym zaopatrywali się Jacobi. Kierownik sklepu poinformował ich, że wszystkie filmy klientów wysyłają do jednego laboratorium.

Crawford obejrzał oba filmy dwanaście razy, zanim zadzwonili z Birmingham. Zapisał wiadomość na kartce.

Sztywno, uroczyście, wyciągnął rękę do Grahama.

– Gateway – powiedział.

43

Gdy na pokładzie Boeinga 727 rozległ się z głośników głos stewardesy, Crawford mieszał Alka Seltzer w plastikowym kubku.

– Pasażer Crawford?

Kiedy pomachał ręką ze swego miejsca przy przejściu, podeszła do niego od strony dzioba samolotu.

– Panie Crawford, czy mógłby pan zajrzeć do kabiny pilotów?

Wrócił po czterech minutach i wsunął się z powrotem na fotel obok Grahama.

– Szczerbata Lala był dzisiaj w Nowym Jorku. Graham skrzywił się i zazgrzytał zębami.

– Stuknął po głowie dwie kobiety w Muzeum Brooklyńskim i – posłuchaj tylko! – zeżarł obraz.

– Zeżarł?

– Zeżarł. W Nowym Jorku chłopaki z brygady do spraw dzieł sztuki od razu zaskoczyli, jak usłyszeli, co wtrynił. Z plastikowej przepustki, której używał, zdjęli dwa częściowe odciski i migiem przesłali je Price'owi. Kiedy Price złożył je na ekranie, coś mu zaświtało. Nie ma stuprocentowej pewności, ale to ten sam kciuk, którego odcisk zdjęto z oka dzieciaka Leedsów.

– Nowy Jork… – mruknął Graham.

– To, że był dziś w Nowym Jorku, o niczym nie świadczy. On wciąż może pracować w Gateway. Jeśli tak, to miał dziś wolne. Tym lepiej dla nas.

– Co on takiego zeżarł?

– Obraz zatytułowany Wielki Czerwony Smok i Kobieta Odziana w Słońce. Mówili, że namalował to William Blake.

– A co z kobietami?

– Pomacał je trochę pałką. Młodszą wzięli do szpitala na obserwację. Starszej założyli cztery szwy. Lekki wstrząs mózgu.