Zatrzasnęła drzwi.
Kurczę, pełny sukces.
Myron wrócił do samochodu. Kiedy sięgał do drzwiczek, ulicą nadjechało w pędzie czarne bmw z przyciemnionymi szybami i z piskiem zatrzymało się przy podjeździe. Z jego otwartych drzwiczek wyfrunął jak uciekający ptak Leon White.
– Co ty tu, kurwa, robisz?! – spytał ze złością.
– Spokojnie, Leon.
– Pierdolę spokój! – krzyknął Leon, podbiegł do Myrona i przystawił twarz do jego twarzy. – Co ty tu robisz, kurwa mać?!
– Wpadłem cię odwiedzić.
– Chrzanisz! – Policzki Myrona ochlapała ślina. – Za dwadzieścia minut mamy być w hali!
Leon odepchnął go tak, że Myron się zatoczył.
– Co tutaj robisz, ha?! – Leon znów go pchnął. – Czego szukasz?
– Niczego.
– Myślałeś, że będzie sama?
– Nic z tych rzeczy.
Leon przyszykował się do następnego pchnięcia. Myron również. Kiedy White sięgnął ku niemu, prawym przedramieniem błyskawicznie przygwoździł jego dłonie do swojej piersi i zrobił skłon, odginając je w przeciwną stronę. Nacisk zmusił Leona do przyklęknięcia na jedno kolano. Przesuwając prawą rękę, Myron chwycił przeciwnika za lewą i zablokował ją w łokciu. Leon skrzywił się.
– Uspokoiłeś się? – spytał Myron.
– Skurwysynu!
– Chyba nie.
Myron mocniej nacisnął łokieć White’a. Zablokowanie stawu pozwala dawkować ból. Polega to na tym, że zginasz staw w miejscu, gdzie on się nie zgina. Im bardziej go zginasz, tym bardziej boli. Trzeba jednak uważać, by ręka z niego nie wyskoczyła lub żeby jej nie złamać. Myron był ostrożny.
– Greg znów zniknął. Dlatego znalazłem się w waszym zespole – powiedział. – Mam go znaleźć.
Leon wciąż klęczał, z unieruchomioną ręką w górze.
– A co ja mam z tym wspólnego? – spytał.
– Pokłóciłeś się z nim. Chciałbym wiedzieć o co.
Leon spojrzał na niego.
– Puść mnie, Myron – poprosił.
– Jeżeli mnie znowu zaatakujesz…
– Nie zaatakuję. Puść.
Myron odczekał parę sekund i go puścił. Leon pomasował rękę i wstał.
– Jesteś tu, bo myślisz, że Greg i Fiona się spiknęli.
– A spiknęli?
Leon pokręcił głową.
– Próby były.
– To znaczy?
– Greg to podobno mój najlepszy przyjaciel. Ale jaki z niego przyjaciel. To jeszcze jedna supergwiazda, która bierze, co jej się podoba.
– W tym Fionę.
– Startował do niej. Wychodził ze skóry. Ale ona nie jest taka. Myron milczał. To nie była jego sprawa.
– Faceci zawsze uderzali do Fiony – ciągnął Leon. – Z powodu urody. I tego, że jest żoną czarnego. A ponieważ przyszedłeś, licząc, że mnie nie będzie, więc kiedy cię tu zobaczyłem…
– Starłeś się z Gregiem? – spytał Myron.
– Tak. Dwa tygodnie temu.
– Co mu powiedziałeś?
Leon zmrużył nieufnie oczy.
– A co to ma wspólnego z odszukaniem go? – spytał podejrzliwie. – Próbujesz zwalić to na mnie?
– Zwalić co?
– Mówiłeś, że zniknął. Chcesz mnie tym obciążyć?
– Po prostu staram się ustalić, gdzie on jest.
– Nie mam z tym nic wspólnego.
– A kto mówi, że masz? Chcę tylko wiedzieć, co się stało, kiedy się z nim starłeś.
– A co się stało, jak myślisz? Skurwysyn wyparł się wszystkiego. Zaczął się zaklinać, że nie sypia z mężatkami, a już zwłaszcza z żoną najlepszego przyjaciela.
Myron uchwycił się tego.
– Ale mu nie uwierzyłeś – powiedział.
– Greg jest supergwiazdą, Myron.
– Co nie znaczy, że kłamcą.
– Nie, ale znaczy to, że jest inny. Tacy gracze, jak Greg, Michael Jordan, Shaq, T.C. różnią się od nas. Żyją w swoim świecie. Pozostali są tylko ich pomagierami. Cała planeta jest stworzona po to, żeby zaspokajać ich zachcianki, rozumiesz?
Myron skinął głową. Na uczelni należał do wybrańców oddychających rozrzedzonym powietrzem gwiazdorstwa. Znów pomyślał o więzach łączących gwiazdy koszykówki. Choć zanim Greg odwiedził go w szpitalu, zamienili z sobą najwyżej pięć słów, istniała między nimi więź. Obaj to wiedzieli. Garstka supergwiazd oddychała tym samym rozrzedzonym powietrzem, żyjąc w dziwnie wyizolowanym świecie, co, według słów T.C., nie wychodziło im na dobre.
Wraz z tą myślą przyszło coś bliskiego objawieniu. Myron cofnął się o krok.
Był przekonany, że jeżeli Greg wpadnie w kłopoty, to o pomoc zwróci się do człowieka uchodzącego za jego najbliższego przyjaciela. Ale nie zrobił tego. Gdyby faktycznie natknął się na zwłoki i wpadł w popłoch, gdyby osaczyły go zewsząd problemy – długi hazardowe, groźba, że wyjdzie to na jaw, rozwód, proces o opiekę nad dziećmi, szantaż, prawdopodobieństwo, że stanie się podejrzanym o morderstwo – to do kogo by się o nią zwrócił?
Do kogoś, kto rozumiał go najlepiej.
Kogoś, kto potrafił się wczuć w problemy wynikające z gwiazdorstwa.
Kogoś, kto oddychał tym samym rozrzedzonym powietrzem co on.
ROZDZIAŁ 36
Nie bardzo wiedział, co począć dalej.
Prawdę mówiąc, miał tylko podejrzenie. Żadnych dowodów i niezbitych faktów. Podejrzenie to jednak mogło przynieść odpowiedzi na wiele pytań. Na przykład, dlaczego Maggie Łomot pomogła nagrać Emily na wideo? Przecież w powszechnej opinii nie była blisko z Gregiem.
Trzymała za to z T.C.
Znowu więź supergwiazd? Greg bał się, że przegra walkę o opiekę nad dziećmi. Czy można mieć większe zmartwienie? Do kogo więc zwrócił się o pomoc?
Do T.C.
Kiedy Win przycisnął wczoraj Maggie, dając do zrozumienia, że szuka Grega, kogo ostrzegła?
T.C.
Nie był to oczywiście dowód. Ale pasował do tej układanki.
Zebrało się już sporo danych. Greg był w straszliwym stresie – nie najlepsza sytuacja dla kogoś o tak osłabionej odporności psychicznej. Co pomyślał na widok zwłok Liz Gorman na podłodze? Z pewnością zrozumiał, że stanie się głównym podejrzanym o ten mord. Jak dowodziła Emily, miał powód, motyw, sposobność i był na miejscu zbrodni. Pojęła to w lot. Dlatego go wrobiła. Greg z pewnością również to pojął.
I co zrobił?
Uciekł.
Widok martwej Liz Gorman przepełnił czarę. Ale Greg był świadom, że sam nie da rady. Że tym razem zaczną go szukać. Potrzebował pomocy. Potrzebował czasu i miejsca.
Do kogo zatem się zwrócił?
Do kogoś, kto rozumiał go najlepiej. Kto potrafił się wczuć w problemy wynikające z gwiazdorstwa. Kto oddychał tym samym rozrzedzonym powietrzem co on.
Myron zatrzymał się na czerwonym świetle. Był blisko, bardzo blisko rozwiązania. To T.C. pomógł się ukryć Gregowi. Na pewno. Lecz T.C. stanowił jedynie część zagadki. Nie dawało to odpowiedzi na pytanie najważniejsze: kto zabił Liz Gorman?
Myron cofnął się pamięcią i odtworzył wieczór morderstwa. Pierwszy z trójki zjawił się tam Clip, stając się pod wieloma względami głównym podejrzanym. Z hipotezą tą były jednak duże kłopoty. Na przykład, jaki miał motyw. Owszem, informacja Liz Gorman mogła zaszkodzić drużynie. Jej kaliber mógł kosztować go przegraną w głosowaniu. Ale czy z tego powodu staruszek zatłukłby kijem baseballowym kobietę? Ludzie zabijali się bez przerwy dla pieniędzy i władzy. Ale czy on?…
Prócz tego istniał poważniejszy problem, którego siłą rzeczy nie dało się pominąć. Krew i narzędzie zbrodni podrzuciła do domu Grega Emily. Był to fakt niezbity. Dobrze. Wiadomo, kto podrzucił dowody…
Ale kto je usunął?
Logika podpowiadała trzy możliwości: 1) Greg Downing, 2) ktoś chciał ochronić Grega, 3) morderca.
Ale Greg nie mógł tego zrobić. Nawet jeśli przyjąć dopuszczalną przesłankę, że powrócił do domu, wychodząc z ukrycia, to jak znalazł krew? Przypadkiem zszedł do pokoju zabaw? Nie. Zbyt niedorzeczne. Zszedłby tam tylko wówczas, gdyby wiedział o krwi.
Myron zamarł.
Właśnie! Ten, kto usunął ślady krwi, wiedział, co zrobiła Emily. Nie natknął się na nie przypadkiem. Skąd się o nich dowiedział? Od niej? Niemożliwe. Emily nikomu by o nich nie powiedziała. A może ktoś widział, jak to robi? Jeszcze raz stanowcze „nie”. Bo w takim przypadku zabrałby również kij baseballowy. Co więcej, krew zniknęłaby, zanim znaleźli ją on i Win. Kluczowy był czas usunięcia jej z sutereny – nastąpiło to, gdy ujawnili swe odkrycie. Wygadali się. Ale komu?