Co?! – myśli Staszek -jak to?!!, bo wciąż jeszcze oszołomiony jest aparycji swojej niekorzystną sytuacją, wizualno estetyczną porażką, a tu coraz brutalniejsze okazują się realia, nauczyć się w minut parę na pamięć odpowiedzi z kartki? Dla inteligencji impossible mission niełatwa, patrzy na otrzymany papier, a co tam jest napisane? Wielką czcionką na górze „UWAŻAJ Z NAMI”, a już mniejszym drukiem, że powie Małgorzata: „Stanisław Retro, znany wokalista i piosenki gwiazda”, i cośtam dalej, właściwie zbyt nie czytał dokładnie, bo na tym się skupił bardziej co sam miał się nauczyć na pamięć, nie było to takie trudne wcale, miał powiedzieć tylko „tak” (na „dokładnie” lub „właśnie tak” łamane) i dodać „gorąco pozdrawiam (alternatywy sugerowane to „serdecznie” lub „roześmianie”) wszystkich swoich fanów”, i mały jeszcze taki aneks, żeby w razie jakichś pytań nieprzewidywanych się z osobą prowadzącą zawsze zgadzać, no to chyba nieszczególnie zadanie skomplikowane, może mózg miał trochę zlasowany od za dużo grania w tę nieszczęsną Zatokę Pirata i od ciągłych drinków „Zmierzch o Poranku”, ale tyle akurat jeszcze to zapamiętać potrafił, słowa wspomniane powtórzył sobie parę razy aż powtórzyć je mógł nawet z kolejności zachowaniem, nie na darmo był kiedyś na kursach ze zrozumieniem czytania, i rozpoczęło się nagranie programu, które kateringiem smacznym ukoronowane być miało, ale my czytelnicy domyślamy się, że nie zostało.

Oto jak do tego doszło więc, oto jak to się stało, czas start, zapraszamy wybuchły oklaski publiczności komputerowo sfingowanej, ktoś tam cośtam, witamy w najnowszym programie Uważaj z nami, sylwester 2005 wielka gala, piosenka tytułowa wykonywana przez zespół Konie (chciał ze złości o to na Szymona głowę z korzeniami wyrwać sobie!), której słowa niedawno w mentalny wżarły się mu obieg „la la la dużo jest opinii, więcej jeszcze poglądów, jedne lepsze inne gorsze czy cośtam, tak łatwo w pajęczynę nieprawdy się zaplątać, je je je, ale ty się temu nie poddaj, razem z nami uważaj, razem z nami jaka jest prawda się dowiedz, razem z nami miej poglądy”. Już po angielsku lepiej tą piosenkę nagrać mogli, to by brzmiała chociaż mądrzej, tak myślał Staszek, potem był ze znanym aktorem krótki wywiad o pozytywnym wymiarze aborcji, a potem on miał wchodzić, trochę z nerwów się spocił, ale przed wyjściem na scenę jeszcze raz tekst powtórzył sobie, wszystko miało być dobrze, teraz!- usłyszał szept reżysera i dym jakiś przez się przedostał, dzień dobry dzień dobry wybuch oklasków komputerowych animuszu mu dodał, i już na środku wśród kamer i reflektorów, i ona tam stoi w blaskach i dymach Małgorzata Mosznal, uśmiechając się z czułością, jak na obrazie jakaś Diana ludzkich serc królowa, czule go całuje, żeby pokazać na wizji jak znają się doskonale i dobrze, i wtedy odbyła się ta słynna rozmowa, która jak mu się przypomni, to znowu ma to migotanie przedsionków, z sercem negatywne kłopoty bo gadać szkoda, z jaką wyjechała ona gadką, krótka prezentacja Staszka, że oto Retro Stanisław, wokalista znany wszystkim, muzyki popularna gwiazda, no racja, ale wtem całoliniowa rzeczywistości kompromitacja. „Staszek odpowiedz nam dziś na pytanie” – mówi Małgorzata Mosznal kładąc mu rękę na kolanie – „bo szczerość jest prymatem w naszym programie, zaprosiliśmy cię dziś do dyskusji o mniejszościach homoseksualnych, czy do swoich tendencji homo przyznajesz się otwarcie? Czy wiedzą o nich również twoi fani?”

Cso?!! Ktho? Czy to jest, czy to też się zdaje?! Wszystko w miejscu nagle staje, grzęzną w surowym cieście tarczy wskazówki zegara, dziwne za chwilą każdą ciągną się smarki, szczerzą się Mosznal Małgorzaty zęby tak białe, jakby gumę do żucia sobie przylepiła na nie, i dziąsła nad nimi jak kawał mięsa krwawy wepchnięty pod górną wargę. Niskiej śmieszności to są, co ona mówi, żarty „Ale o co ci chodzi kobieto, ja nie jestem żadnym pedałem” – mówi Stanisław głosem od gniewu i uniesienia obrzmiałym – „jeszcze mnie nie pojebało!”

– i dla podkreślenia emfazy za poły metalicznego technoserdaka się łapie pozorując jego na piersi ze zgryzoty rwanie, osiedle Reytana, a za każdym razem gdy powie słowo nieładne wulgarne, gromkie nieadekwatnie zagłuszają je oklaski – „ja nic nie mam przeciwko pedałom, ale jakby mnie facet obcy powyżej łokcia złapał, to bym się pochlastał, jeśli chcesz znać mój opiniopogląd, jeśli chcesz znać prawdę”. Tak krzyczy pełen za wszystko do wszystkich żalu, bo łzy łzy i tylko łzy fałszu matnia, niesprawiedliwe oskarżenia niszczące opinię

kłamstwa, i widzi, jak wiem oczy Mosznal Małgorzaty drżą i narastają, jak daje mu jakieś znaki perystaltycznymi brwi ruchami, jak dająca do zrozumienia oczami „w gościach się nie kradnie!!„ mama, a jej usta jakieś słowa mu podpowiadają, ale ponieważ nie reagować on postanawia na to, śmiechem perlistym wybucha raptem Małgorzata, udając, że to niby takie żarty super zabawne, i wtem w bardzo bliskim odstępie czasu w na jego słowa reakcji śmiech wybucha komputerowo symulowany burzliwe zrywają się brawa i oklaski, jakieś widmowe okrzyki wesołe i rozbawione wrzaski, prowadząca z rozbawienia się po swojej sofie tarza, a potem pozory uspokojenia stwarza „żarty żartami, ale teraz na poważnie, jak z twoją homoseksualnością radzą sobie twoje fanki, Staszek?”. To patrząc mu w oczy swoimi oczami jak dwa Icefresh cukierki martwe, uśmiechając się tym uśmiechem uprzejmym z wełny przyklejonym na klejącą taśmę, a potem w kamerę. „A my tymczasem zapraszamy wszystkich do audiotele głosowania na numer w dole ekranu. Pytanie brzmi: czy jesteś za czy przeciwko homoseksualizmem Retra Stanisława? A do ciebie Staszek wracając, bardzo ironiczne I śmieszne są te twoje żarty, buahaha!”

Jak dalej potoczyła się sprawa? To łatwo sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę cechę charakteru Staszka o „ogólne zdenerwowanie” nazwie, tak się czuł, jakby ktoś mu waty do ust nosogardzieli i reszty przewodów napchał, więc werbalnych nie mając środków wyrazu żadnych, zaczął nadrabiać topiącej się osoby gestykulacją, rękami apoplektycznie machać, kubrak na sobie szarpać, za boki łapać tej kanapy a wszystko to, aby się publicznie nie popłakać, lecz ku swej jeszcze większej rozpaczy nagle nie wiedząc z przyczyn jakich, śmiechem wybuchł strasznym, i dopiero gdy się uspokoił jako tako to zobaczył, że przyczyną tej ostatecznej go kompromitacji jest palec łaskoczący go pod żebrami Mosznal Małgorzaty „co za ironia!” odezwały się z komputerowej publiczności komputerowo wytworzone wrzaski, więc się wyszarpnął jej i „ZGŁUPIAŁA PANI??!!„ jak zwierzę zranione wrzasnął, zrywając sobie rzęsy jak plewy z oczu desperacko, ona zdziwienie udając i łopocząc powiekami słodko patrzy i wtedy zrobiło się jeszcze niefajniej, bo w szarpaninie ogólnej jakieś rzeczy ze stolika na Ziemię spadły, a wśród nich kupiony za z Unii pieniądze satelitarny supermikrofon. „oh non!” – wyje Mosznal – „ja proszę, tylko nie to!!„ Nagranie stop! Ktoś biegnie, ktoś woła „pomocy!”. Co gorsza w zamieszaniu śmiech komputerowy na ON się zafiksował i nie chciał wyłączyć, Stach korzystając z chaosu i realizatorskiej ekipy wstrząsu biegnie, rozgląda się za jakąś odpowiednio dużą torbą, „łapać mormona!!” – słyszy krzyki za sobą – „zniszczył mikrofon!”. On biegnie I „organizator”, „organizator”- woła wyjaśniająco do ochrony Nie zachowałby się tak nieuprzejmie może, gdyby nie był tak głodny gdyby nie z koncentratem makaronu nie jadł od dni wielu, alkoholizmu nie sponsorował Szymona, ściemnionego specjalisty od ściemniania mediów, dziewczyny nie miał głupiej, co puściła na fryzurę pół patola, ale wszystko co nałapał z kateringu to dwulitrowa cola, a teraz rozepchnąwszy ochronę na tramwaj biegł co sił w nogach, i buch w metro, znowu w tramwaj, i pędem do domu. I jak po takiej historii nie miał teraz mieć psychicznego dołu? Jak miał powstrzymać się od destrukcyjnej chęci morderstwa Szymonu? Tego nie wiedział może, lecz za to idzie dokąd i zabić kogo wiedział bardzo dobrze, i my czytelnicy również na pytanie to domyślamy się odpowiedź.