dziewięć, i na soczysty bez pestek miąższ zbliżenie, i skóry łatwe do obrania i cienkie, kaskę z tego oczywiście wziął dla siebie, a potem widząc, że chwytliwy jest to temat, „Stanisław Retro dobrym człowiekiem” i „Stan Retro chorych nawiedza”, tej dziewczynie, której oczy dziwne kręciły się coraz szybciej jak fantowa loteria wmówił natychmiast, że pisze wiersze: „prawda, że piszesz wiersze?” „Sama nie wiem…” Ale niezależnie od tej odpowiedzi rzekł Szymon: „no właśnie!” i już następnego dnia miał przygotowaną dla niej kartkę, w słupkach napisane były na niej jakieś bez sensu wyrazy, „potwory potwory to ostre gady”, „kamienie to głazy”, „to są takie słupy to są takie gniady”. „Ze to neolingwizm powiedz” – mówi Szymon – „jak będą cię pytali”, i tak dalej, i potem zaraz w nowej artykuł w „Gali”, „Znany piosenkarz i poetka neolingwistka znana mówią o swojej przyjaźni na terenie szpitala”, „gorący romans” dziennikarka jeszcze sugerowała, ale Szymon dziwnie zaciekle się na to nie zgadzał i że wyłącznie jest to przyjaźń napisać jej kazał, jego upór w tej kwestii podejrzana zresztą sprawa. I jak słyszał ciągle Stachu te superlatyw eksplozje nuklearne: „ach jaka ona jest znana!, prawdziwa gwiazda, popularna, sławna!”, to nic dziwnego że w końcu mu się wydała całkiem ładna i dręczyć go zaczęły pozostawione same sobie przez Ewę od dawna genitalia, i jeszcze tam w szpitalu molestował Annę, gdy tylko sami choć na chwilę zostali, żeby wyjęła choć jednego palca z tego gipsowego sarkofagu, żeby choć popatrzyła wzrokiem na jego ptaka, ‚„no chociaż popatrz tu jeden raz, Anka!”- skamlał. On tych tam wierszy nie rozumiał, ale mu się właściwie podobać zaczynały Krótkie takie, ciekawe, choć może niezrozumiale. Ona wyszła ze szpitala, razem na osiedlu strzeżonym w mieszkaniu zamieszkali, i wszystko było fajnie, wspólne zakupy kasa, koncertowa trasa, W Rasterze cafe late (nawet obraz jakiś o treści niezbyt jasnej kupili od Kaczyńskiego Michała przedstawiający z twarzami ziemniaki), Mokotów Galeria i CH Arkadia, ale po dwóch tygodniach się okazuje jakichś, że wiem zadebiutowała łaska nagle, która tworzyła w monolingwizm nurcie, poezję jednego słowa poezją jednego wyrazu również zwaną, i bardziej okazała się popularna i znana, co za prostota i klarowność! „Taka młoda a taka dojrzała!” – o niej pisali, a Stachu mógł przysiąc, że Szymon pałce w tym maczał, Człowiek – wiersz o człowieczeństwa zagadnieniach i człowieka wewnętrznej prawdzie, Grat – wiersz o kaprysach losu ludzkiego i życia hazardzie, Głazy – ten poruszający jednowyrazowy utwór refleksję nad kamieniami wyraża, liczba mnoga użytego w nim wyrazu symbolizuje duże ich ilości na terenie świata.
Zgrabne to i do zacytowania łatwe, dużo czytelniejsze niż złożone wiersze Przesik Anny która zresztą mediom się przejadła, i coraz częściej opinie wyrażano, że po zdjęciu tego z gipsu sarkofaga wcale się nie okazuje taka, jak pisali ładna i popularna, i w ogóle sztucznie wykreowana wydmuszka medialna, ściera, kurwa, dziwka, kurwa i szmata. Szymon próbował jeszcze jakiejś Anny Przesik sławy reanimacji, powiedział, żeby wszystkie pieniądze, co za wierszy pisanie dostała, oddała na „Kulas” osób ze złamanymi kończynami założoną naprędce fundację, zrobili zdjęcia jak czek wypisuje i jakiegoś ściska handicapa, ale mały rykoszet medialny wzbudziła ta akcja, co z pieniędzmi? Jakaś zaszła perturbacja i odzyskać się podobno nie dało już sumy całej, a Stachu też na bakier, jak my czytelnicy zdajemy sobie sprawę, był ze szmalem.
A Szymon coraz to nowe ma pomysły jak jej sławy i popularności dokonać reanimacji. „Wiesz co to kultura patriarchalna?” – dzwoni do Anny przed świętami. „No nie bardzo…” – chłodno ona odpowiada, bo myśli, że on ją o coś wini i oskarża, ale mówi Szymi „no właśnie, to mów, że z nią walczysz”. I nawet tatuażu zrobienie jej postawił, na lędźwiach, żeby nad spodniami wystawało, jakieś węże, róże i gotyckie kwiaty a wśród nich KP na szubienicy przekreślony napis, co miało symbolizować tej kultury patriarchalnej kontestację. Mówił że to będzie silny atut medialny Tak pokrótce opisać można jej charakter, w gry komputerowe też była pizdą w Mapkach, aż czasem się Stach zastanawiał, czy pograć jej dawać, bo krew mu z oczu leciała, jak musiał na to patrzeć, jak włazi na ściany w komnatach, upośledzenie ma różnicowania lewa prawa, może to tych jej oczu nadmiernie poruszających się sprawa. No, jednym słowem dziewczyna może sławna, ale niezbyt ciekawa.
31, sylwester. On nie wiedząc co robić siedzi, a ona temat pieniędzy męczy: „w swetrze! Na sylwestrze! I co jeszcze! Kucharę zrobić ze mnie chcesz!”. Dziwić chyba się czytelnik nie będzie, że kryzys Stachu przechodzi usposobienia, jak cyrkowe czuje się on zwierzę metalowym łajane prętem w obliczu niemożliwości podskoczenia więcej, co więcej wczoraj znikło z szuflady ostatnie pe el en złotych pięćset, to historia której samo wspomnienie o mentalną przyprawia go apopleksję, ty coś zjeść chcesz, głodny jesteś, w lodówce z dekoracją z pleśni keczup, to jak ona lubi takle grzyby to niech sobie je to i smacznego, ty sięgasz do schowanego w szufladzie portfelu, na er frąs masz chęć jakieś sęk pies brew i może jakiś weflon, ale tam również banknoty przezroczyste o nominale zero, co się kurwa tu dzieje? Ale ty wtedy wiesz już, patrzysz na tę obcą ci nagle kobietę i fryzurę jej widzisz nagle jakby w innym nowym świetle, jakieś pasma się tam pojawiły tęcze, balejażoefekty, pasma świetlne, o kurwa ale ona we fryzjerze zainwestowała niestety te wszystkie banknotomonety, we fryzjerze pe el en złotych pięćset!
Aż spocił się wewnętrznie Stanisław, on był już z natury chłopakiem zdenerwowanym, ale wtedy jednak to było coś więcej, jakby czołg mu jechał przez głowę na sygnale, cały chodził, workopenis i kończynoręce, kop w dupę jej solidny raz i drugi wymierzył, iw ferworze przemocy włosy piękne zmierzwił, ich układ misterny chaosowi powierzył, choć broniła się zaciekle przed fryzury zniszczeniem Anna Przesik złapanym przypadkiem ze stołu do sałatki łyżką i widelcem, to on był silniejszy i trochę boczenia się potem było, ale już jakby byli pogodzeni, i może by nawet coś były jakieś historie z seksem, współżyciem przedmałżeńskim, tymczasem jak teraz 31 grudnia w sylwester, brak jakichkolwiek środków pieniężnych, i teraz jak ona jeszcze wyjechała z tym swetrem, to gniewu dreszcz go przeszył i uderzył w szafę pięścią, a potem głośnikiem jeszcze, najpierw wyrzucił wszystko z półek a potem z wieszaków całą resztę, i wrzasnął jak zwierzę: „co masz ubrać? Zrób se coś z gazety! A najlepiej na nago rozbierz się, może cię ktoś przeleci!” i dla zapamiętania lutnął jej jakimś gzymsem z szafki wziętym, jakimś przedmiotem, ale chyba wziął za ciężki, bo nagle poczuł jakby takie klucie w piersi, chyba się ostatnio przemęczył, pracował za ciężko, w papierosach i atmosferze stresu, w klubach alkoholem musiał się z Szymonem zadręczać, w noszeniu torby i odtwarzacza radiowego z samochodu go wyręczał, jednak teraz wiedział: nie można zdrowia dla muzyki i sztuki poświęcać, bo oto nagle coś go tak zakłuło w piersiach, jakiś taki napad ciśnienia, zaburzenia serca, i na twarzy musiał dostać rumieńców, bo za ręce go złapała nagłe Anna Przesik. „Ej Stachu” – powiedziała – „achu achu i do piachu, chyba nie jest nic ci?” – choć było ewidentne, że trochę z jego niedoli się cieszy „Zamknij się dziwko, przez zdenerwowanie mojej osoby przez ciebie mam napad serca”
„O cholera”, na fotelu dysząc ciężko usiadł był i tak dysząc siedział, a ją odpędzał, bo drażniła go, że się tym wszystkim emocjonalizuje i nakręca, „spierdalaj głupia lamero, lepiej te rzeczy pozbieraj, to przez to, że tak się w tym domu wartości materialne poniewiera” – tak jej powiedział, pijąc do rysowania przez nią raz niejeden w na nim zemście AGD i RTV sprzętów, ale teraz wszystko mu już było jedno i mogła mu nawet wziąć widelca i porysować mu żołędzia, jakie to ma znaczenie w obliczu immanentnego charakteru śmierci. I przypomniał sobie z książki Ziemią leczenie dr. Sancho Perez, który jedząc codziennie parę łyżek ziemi siłą woli z raka płuc się wyleczył, afirmację pozytywną: „W rytmie miłości bije moje serce”, i powtarzał sobie gładząc się po całym ciele, „w rytmie miłości bije moje serce, elo, moje serce, lubię mnie, lubię siebie, spierdalaj dziwko, mówię ci, bo to przez ciebie. Zawsze cito chciałem powiedzieć, że głupie jak psa but były te twoje wiersze, ani bez rymów, ani bez sensu, wiesz co to jest neolingwizm, ty? Jest to że pies by lepsze wiersze napisał jakby mu dali kij, to jest neolingwizm, że cię wsadzili w ten gips to cały osiągnięć twoich artystycznych twój spis”. Polemik Anny Przesik żadnych nie chce słyszeć, bo jego wypowiedzi są rodzajem odpowiedzi nie wymagających uprzednich pytań, i jeszcze parę razy mówi głośno: „ty zawsze ja nigdy! ty zawsze ja nigdy!” – aby ją przekrzyczeć, ponieważ jest oczywiste, że ten argument choć mglisty zawsze jest prawdziwy a kto mówi głośniej, ten każdą utarczkę słowną z łatwością wygrywa.