Sara uśmiechnęła się szeroko, bo stosowała dokładnie tę samą metodę.
Neli znów pochyliła się nad albumem i pokazała palcem:
– To Julia.
Z tyłu za trójką chłopców stała trochę niewyraźna postać dziewczyny.
Sądząc po opisie Neli, Sara spodziewała się raczej odpychającego widoku, ale Julia wyglądała jak przeciętna nastolatka z tamtego okresu. Miała proste włosy, długie do pasa, i była ubrana w letnią sukienkę w kwiatki. Uderzał dziwny smutek malujący się na jej twarzy i tak jak przed chwilą poczuła ukłucie bezpodstawnej zazdrości, teraz ogarnęło ją współczucie dla biednej dziewczyny. Neli podniosła głowę znad albumu i zauważyła:
– Kiedy patrzę na nią po latach, wcale nie wygląda tak źle, prawda? Tyle że wygląd nic nie mówi o osobowości człowieka.
– To prawda – przyznała Sara, uznając Julię za dość atrakcyjną. Nie mogła się jednak uwolnić od myśli o tym, w jakich warunkach się wychowywała. – Wobec niej ojciec też stosował przemoc?
– Tłukł ją przy byle okazji.
– Nie o to mi chodziło.
– Ach, rozumiem… – Neli zamyśliła się na chwilę. – Nie mam pojęcia, ale wcale by mnie to nie zdziwiło.
– Masz jakieś podejrzenia, kto mógł być ojcem jej dziecka?
– Żadnych. Gdyby spisać listę wszystkich, z którymi się zadawała, znalazłaby się na niej połowa mieszkańców tego miasta. – Spojrzała na nią z uniesionymi brwiami. – Nie wyłączając Reggiego Raya.
– Przecież był dużo młodszy od niej.
– I co z tego?
Sara zamyśliła się na chwilę i powiedziała:
– Z tego, co mówiła Lane, Erie często trafia do szpitala na zabiegi. Musi mieć jakiś problem z krzepliwością krwi. Albo jest to efekt recesji autosomalnej, albo przenoszona cecha dominująca. – Dostrzegłszy zdumienie na twarzy Neli, wyjaśniła szybko: – Przepraszam. Chodzi o to, że prawdopodobnie jest to zaburzenie genetyczne. Jego podłoże musi tkwić w zaburzeniach produkcji jednego z dwóch białek odpowiadających za krzepliwość krwi.
– Czy coś z tego wynika?
– Zaburzenia krzepliwości krwi zwykle dziedziczy się po rodzicach.
– Aha.
– Nie wiesz, czy Julia też cierpiała na coś podobnego?
– Nie sądzę – odparła gospodyni. – Pamiętam, jak kiedyś na zajęciach plastycznych wbiła sobie w palec czubek nożyczek. Nie wiem, czy był to wypadek, w każdym razie nie krwawiła dłużej niż każdy inny zdrowy człowiek.
– Gdyby miała coś w rodzaju choroby von Willebranda, urodzenie dziecka bez specjalistycznego nadzoru lekarskiego zagrażałoby jej życiu. Poza tym jej rodzeństwo także musiałoby mieć podobne zaburzenia, a sądząc z tego, co mówiła Lane, w ich rodzinie nie było podobnych przypadków.
– A więc zmierzasz do wniosku, że mały odziedziczył tę chorobę po ojcu? – podchwyciła Neli. – Nie słyszałam, by ktoś inny w mieście miał tego typu problemy. – Urwała na chwilę i dodała: – Na pewno nie Robert. Nieraz odnosił różne kontuzje na boisku i zawsze szybko się z nich wylizywał.
– Jeffrey też ich nie ma – rzekła z naciskiem Sara. Przypomniała sobie, jak niedawno pobierała mu krew do badania. Miejsce ukłucia krwawiło tylko chwilę. Znów ogarnął ją wstyd. W głębi ducha była przeświadczona o niewinności Jeffreya, mimo to przyjęła z wielką ulgą, że ma na to niezaprzeczalny dowód.
– Jak chcesz, mogę popytać – zaproponowała Neli.
– Takie schorzenia często ujawniają się stopniowo. Część ludzi może nawet nie wiedzieć, że coś im dolega. Kobiety dowiadują się znacznie szybciej ze względu na cykl menstruacyjny. Zazwyczaj wtedy wychodzą na jaw problemy z krzepliwością krwi. Tym bardziej należy więc zakładać, że Erie odziedziczył to schorzenie po ojcu.
– Zatem byłoby to jak szukanie igły w stogu siana – podsumowała Neli. – Kto wie, może Dan Phillips cierpi na taką chorobę? To ten, który wyjechał mniej więcej w tym samym czasie, co Julia. – Znowu przerzuciła parę kartek w albumie. – O, to on. – Wskazała chłopaka stojącego w drugim rzędzie na grupowym zdjęciu drużyny piłkarskiej.
– Nie prezentuje się jak zawodnik – oceniła Sara. Phillips należał do najszczuplejszych na zdjęciu. Miał gęste ciemne włosy zaczesane gładko do tyłu. Wyglądał na zdrowego i normalnie rozwiniętego, chociaż na podstawie jednej fotografii trudno było o czymkolwiek przesądzać.
– Brał głównie udział w treningach do pozoracji bloku przeciwnika. Dla niego przynależność do drużyny i dżersejowa koszulka piłkarska były już szczytem marzeń. Gdy w dniu rozgrywek wchodziło się do jakiegokolwiek sklepu, faceci nie gadali o niczym innym, tylko o meczu, jakby chodziło o finał mistrzostw kraju.
– Takie to były czasy – odparła Sara, wspominając identyczne dyskusje w Heartsdale. Odwróciła kartkę i popatrzyła na dalsze zdjęcia. Zwróciła uwagę na czarno-białą fotografię Jareda pochodzącą sprzed kilku lat. – Wyrósł na bardzo przystojnego chłopaka.
– Nie chcesz chyba powiedzieć o nim Jeffreyowi, prawda? – zapytała Neli, uśmiechając się smutno. – Zresztą, nie musisz odpowiadać. – Wzięła od niej album, zamknęła go i odłożyła na półkę pod stolikiem. – Nadal chcesz jak najszybciej stąd wyjechać?
– Sama nie wiem.
– Zostań jeszcze. – Neli poklepała ją po kolanie. – Upiekę dzisiaj placek kukurydziany.
– Gdzie jest Robert?
– Opos zabrał go do sklepu, żeby kupić jakieś ubrania, bo Robert nie chciał nawet słyszeć o powrocie do domu, a Bóg jeden wie, co Jessie zrobiła z jego rzeczami u matki.
– A co z nim?
– Wyliże się.
– Nie o to mi chodziło. Rozmawiałyśmy tylko o Jeffreyu. Czy kiedykolwiek podejrzewałaś, że Robert mógł mieć coś wspólnego z tym, co spotkało Julię?
Neli zamyśliła się głęboko.
– Zawsze był bardzo tajemniczy.
– W tej sprawie?
– Może „tajemniczy” to złe słowo, jakby rzeczywiście miał coś do ukrycia. Był dyskretny. Rzadko mówił o swoich uczuciach.
– Podobnie jak Jeffrey.
– Nie, zupełnie inaczej. Jak gdyby nie życzył sobie, by ktoś za bardzo się do niego zbliżył. – Wyprostowała się i odchyliła na oparcie kanapy. – Wszyscy uważali, że z tej trójki to Opos trzyma się trochę na uboczu, ale teraz myślę, że bardziej od niego izolował się Robert. Nigdy do końca nie wpasował się do tej paczki. Co prawda Jeffrey traktował go jak brata, ale Robert zawsze reagował tak, jak ci już wcześniej mówiłam. Czekał, żeby zobaczyć, co Jeffrey kombinuje, dopiero później przyłączał się do niego.
– To dość normalne u nastolatków.
– Ale w ich relacji było coś więcej. Kiedy Jeffrey pakował się w kłopoty, Robert zawsze był gotów wziąć winę na siebie. Z własnej woli robił z siebie zawór bezpieczeństwa, a Jeffrey z ochotą się na to godził. – Neli spojrzała na nią. – I gdy tylko Jeffrey wyjechał, Robert w taki sam sposób związał się z Hossem. Gotów był za każdego z nich nadstawić głowę. Wcale nie przesadzam.
Sara zamyśliła się na chwilę.
– Zeznał wczoraj, że to on zamordował Julię.
Na twarzy Neli odmalował się dziwny wyraz, którego Sara nie potrafiła jednoznacznie zdefiniować. I również dość dziwnym głosem Neli mruknęła:
– O tym jeszcze nie słyszałam.
– Ja też dowiedziałam się dopiero dzisiaj.