Bunkier, Skrytojebca – powtarzał sobie, przebierając się w reprezentacyjne ciuchy.
A mało brakowało, by złamał się jeszcze przed wyjściem z mieszkania. Odruchowo zadzwonił bowiem do psychoanalityka on-line, a menadżer wszczepki miał w defaultach adres jego medykatora i momentalnie zwizualizował z połączenia starego fenosemitę z freudowską brodą.
– Słucham pana – rzekł ów archetypiczny mędrzec zasiadłszy w fotelu w rogu salonu.
– Zamierzam popełnić wielkie głupstwo – westchnął Hunt, prostując sobie przed lustrem halsztuk. Zawsze przywiązywał wielką wagę do ubioru, tym bardziej dzisiaj nie chciał się pozbawiać przewagi pierwszego wrażenia. Czy błękitne tabi pasują do garnituru od Sweeda? Czy powinien wziąć laseczkę ze srebrną główką? Mankiety jakie: koronkowe czy gładkie?
– Skoro wie pan, że to głupstwo, czemu zatem…?
– Pojęcia nie mam. Z frustracji chyba.
– Co pana tak frustruje?
– Wszystko idzie obok mnie. Nawet moje decyzje nie są przecież moje. Chciałbym móc sprzeciwić się żywiołowi, wpłynąć na kierunek choć w najmniejszym stopniu… Ja wiem, że to niemożliwe, że w najlepszym razie sam kark sobie złamię. Że nic zupełnie na tym nie zyskam. No, może jednak. Mimo wszystko ryzyko jest nieporównywalne z ewentualnymi korzyściami. Ale… szlag mnie trafia, kiedy pomyślę…
– Co?
– Nic – mruknął Nicholas, skończywszy pospieszny makijaż.
– Zawsze pan to w ten sposób odbierał? Czy też jakieś niedawne wydarzenie spowodowało zmianę pańskiego nastawienia?
Hunt milczał przez chwilę, po czym rozłączył się. Brodaty analityk rozpadł się do kupki kości i zmurszałych tkanin. Przybiegło pięć diabełków i wymiotły je za balkon.
Nicholas nie miał nawet pewności, czy był to ekspercki talkbot (najłatwiej sturingować psychoanalityka), czy też nakładka MUI na jakiegoś dyżurnego terapeutę medykatora Jednakże ostatnie pytania tamtego odcisnęły mu się w umyśle silnym wzorcem, i wychodząc do windy dostał sję Hunt pod władzę potwornego podejrzenia: a co, jeśli to wszystko dlatego, że po prostu usiadła na mnie tak perfidnie wyprofilowana monada?
Co, jeśli ja nieświadomie stałem się ofiarą psychomemicznego Mad Drivera…?
Heurystyczne piękno podobnych teorii polega na ich fraktalowej strukturze: każde zaprzeczenie stanowi tu zarazem fundament dla nieskończonego szeregu dalszych podejrzeń.
Ponieważ nigdy nie będę w stanie stwierdzić, czy to prawda, czy nie – powiedział sobie Nicholas wchodząc do windy – muszę udawać, że wierzę w wersję prostszą.
Spadając do garażu w cuchnącej siarką żelaznej klatce, znowu wpatrywał się zachłannie w swoją dłoń, teraz zaciśniętą na gałce laski. Różowa skóra pokryta siateczką drobnych zmarszczek. Żyły. Krew. Białe grzebienie kłykci. Gładkie tarcze paznokci. Ja, ale przedmiot. Czuję, ale dotykam. Ja, ale materia. Ciało. Ciało.
W centrum operacyjnym Bunkra panowała bitewna gorączka. Podczas gdy Hunt szedł między rozmigotanymi firanami taktyczego ledunku ku biurom szarż. Środkowoafrykański Sojusz Ekonomiczny kończył swój żywot, sięgając wszystkimi możliwymi krzywymi zera, niektórymi jeszcze niżej. W powrotnej fali ekonomicznego kollapsu zdewaluowane akcje CAEA uderzyły na giełdy gęstego chaosu i EDC rzucił się do wykupywania Sojuszu. Tak się buforuje przestrzeń międzyfrontową w Wojnach Ekonomicznych. Hongkongijskiej zabierze teraz dobrych kilkanaście godzin ponowne skonsolidowanie i ukorzenienie swego kapitału ofensywnego.
Program sekretaryjny przetrzymał Hunta pod drzwiami gabinetu Kleist kilka długich minut. Odwróciwszy się,
Nicholas stanął z rękoma za plecami i z wysokości galerii obserwował główną salę centrum. Wszelki ruch brał się tam tylko z tych ledekranów. Żołnierze EDC trwali na
swych stanowiskach niczym pogrążone w letargu kukły z mięsa, o poprzecinanych nerwach, kompletnie wyślepieni. Po nich samych, bez frenetycznego ruchu obrazowanych kolorowo danych, nikt by się nie domyślił temperatury bitwy. Czasami któryś z żołnierzy wstawał na moment, zamachał ramionami – potem znowu siadał i kamieniał. Istniał drugi Bunkier, drugie centrum – w zastrzeżonych dla ich wspólnego użytku rewirach OVR. Korelacja danych wyświetlanych na półprzeźroczystych firanach z działaniami wojskowych maklerów była w gruncie rzeczy bardzo powierzchowna. Nicholas nawet nie próbował dociekać, gdzie aktualnie toczą się walki – dobrze, że w ogóle odczytał z tych wykresów klęskę CAEA. Doprawdy żaden był z niego infoekonomista, z owego wykładu pani generał wyniósł jeno ogólne wrażenie: że to wielopoziomowe szachy chaosu.
Niemniej – cóż lepszego miał teraz do roboty? Bóg raczy wiedzieć, jak długo pryncypialna pani generał przetrzyma go w antyszambrach. Poprosił o akces do taktycznego OVR centrum Bunkra, i otrzymał go. Diabeł poprowadził Hunta za rękę. Wizualizacja była oparta na autentycznej architekturze budynku. Żołnierze nadal siedzieli nieruchomo na swoich miejscach: wślepieni piętrowo. Gdy jednak podszedł do najbliższego i dotknął go, kładąc mu dłoń na ramieniu, OVR otworzyła dla niego następne równolegle kanały informacyjne. Błędnik Nicholasa zaszalał. Upadłby, gdyby nie silne ramię Lucyfera.
Wewnętrzne wizualizacje taktyczne EDC chodziły na dopalaczach 5D i Hunt, nie przeszkolony, bez stosownego oesu, bez specjalistycznych emulatorów dimencjonalnych, poczuł się jak zdzielony w czoło kowalskim młotem kolorów. Trzy wymiary nie wystarczały dla zobrazowania choćby podstawowej warstwy zmagań w Wojnach, nawet po komprymacjach i przekształceniach (bo to przecież nie były surowe dane, surowych danych nie oglądał na oczy nikt prócz programistów i uczelnianych specjalistów od infoekonomiki). Tak więc analizy taktyczne szły w czasie rzeczywistym w 5D, organizowane tak i owak, w grafice, digitalnie oraz podprogowo. To już nie był Bunkier, lecz jakiś ażurowy kwiat światła, każdy z dziesięciu kierunków otwierał się na inne ołtarze wiedzy, nawet Necropolis iakby przystopowało. Głowa żołnierza posiadała kształt rozdętego multidodekaedru i nie było takiego fragmentu otoczenia, który mógłby ujść spojrzeniu niezliczonych jego oczu.
Ten akurat żołnierz (było to zapisane w obłokach) zajmował się tak zwanymi „krótkimi spływami": najprymitywniejszą, pierwszą historycznie wersją IEW. Były to nagłe, zmasowane wyprzedaże obligacji skarbowych danego państwa, ewentualnie połączone z wyprzedażami akcji jego wiodących narodowych korporacji, o ile istnieją takowe, i ich głównych kontrahentów; do tej kategorii należały także wielkie spekulacje walutowe. Z biegiem czasu wyewoluowały one w Wojnach w formy nieskończenie bardziej subtelne, których Hunt już zupełnie nie pojmował. Powyższe oraz szeroka gama manewrów pośrednich – między innymi „blank-skoki" – składała się na podstawowe strategie spływów krótkich. W rejonach pod-obok-górnych mógł Nicholas obserwować ich postępy na przykładzie ofensywy CAEA.
Sukcesywnie aktualizowany rejestr aktywnych blank-skoków obracał się natomiast na wyciągnięcie ręki pod-pod Huntem. Było ich tysiące. Blank-skoki stanowiły procedury programów giełdowych obliczone nie na zdołowanie czyichś wskaźników lub obronę własnych, lecz na wprowadzenie w błąd programów wroga, by te, wziąwszy pod uwagę odczytane z rynku efekty blank-skoków, wyciągnęły fałszywe wnioski i uruchomiły w odpowiedzi procesy samoszkodzące. Cały software do IEW – nawet najbardziej wyrafinowany – był bowiem na jakimś tam podstawowym poziomie bardzo do siebie podobny i ci sami prograniiści, którzy pisali bądź hodowali analizatory dla obrońców rodzimej gospodarki, wymyślali jednocześnie sposoby na oszukanie cudzych. Blank-skoki były stosunkowo tanie i bezpieczne. Czasami na dodatek trafiały się wśród nich prawdziwe pushery, które kosztem paru tysięcy akcji potrafiły pchnąć giełdę w objęcia zupełnie nowego atraktora.
Istniały, rzecz jasna, również blank-blank-skoki, random-blank-skoki, quasi-blank-skoki, kontra-blank-skoki, a nawet zero-blank-skoki, czyli procedury puste, za to kasujące na określony czas wszystkie inne sojusznicze blank-skoki, aby wraże analizatory jęły się ich doszukiwać w operacjach zupełnie niewinnych.
U samej góry, w zenicie OVR, wisiały nad Nicholasem konstelacje danych strategicznych obrazujące ogólny standing. Streszczano tam wszystko inne: sztuczne deprecjacje długów państwowych sposobami bardziej subtelnymi (a zatem już wymagającymi czasu na wyindukowanie trendu) i postępy w „neutralizowaniu" największych banków ofiary metodą dumpingu kredytowego, poprzez pozbawienie ich płynności gotówkowej i/lub drenaż waluty; a to są już operacje średnioterminowe. Zablokowanie potencjalnych źródeł kredytowania i przerwanie łańcuchów reasekuracyjnych zabiera trochę czasu.
Tuż obok posuwały się najgroźniejsze, długofalowe strategie ataku w IEW, polegające na przejmowaniu kontroli nad maksymalną liczbą firm możliwie najmocniej powiązanych z rynkiem danego kraju, a to poprzez wykup w nich pakietów kontrolnych za pomocą wieloogniwowych łańcuchów „podwójnie ślepych" pośredników. Dalej szły: rozciąganie deficytów hadlowych ofiary, presje dla nominowania jej długów w walutach zamkniętych, sztuczne wytwarzanie ujemnego ciśnienia inwestycyjnego w celu odessania potencjału intelektualnego atakowanej gospodarki (na co trzeba już zmian legislacyjnych na terytoriach napastników).
Oddzielnie opisywano Strategię Koreańską, najgroźniejszy i najbardziej totalny wariant. Wymaga on od napastników takich zmian regulacji fiskalnych, na skutek których powstałyby u nich przynajmniej po jednej strefie oferującej każdej z głównych gałęzi gospodarki ofiary lepsze warunki podatkowe, płacowe i tym podobne. Utrzymanie ich przez czas wystarczający na dopełnienie się kollapsu budżetowego i rozpędzenie twardej recesji – pozwala na całkowitą dekompozycję państwa/sojuszu.
Obecnie Koreańska rozgrywana była jedynie przeciwko
Australii, przez Triumwirat Azjatycki – o tym słyszał nawet Hunt. Zresztą wstęgi predykacyjne Bunkra głosiły, iż kampania prawdopodobnie załamie się po wejściu Australii w unię gospodarczą NRPA.
W istocie jednak także wskaźniki Koreańskiej zmieniały się pod spojrzeniem Nicholasa: tu nawet „długofalowa" strategia oznaczać może akcję zaledwie kilkunastodniową – wszak są to Instant Economic Wars: „wstrząsnąć i zagotować".