Изменить стиль страницы

Jeśli mieszkać przy dworze czy na swoim łanie?

Ty będziesz w czas do tego, a dokądeś młody,

Użyj świata za czasu i pięknej swobody!

Co wadzi, póki lata nie zajdą leniwe,

Widzieć szeroki Dunaj, widzieć Alpy krzywe

Albo gdzie wpośrzód morza sławne miasto leży37,

Albo gdzie pod dawny mur bystry Tyber bieży38.

Dojedź i Partenopy39, a ujźrzysz te lasy,

Gdzie złotej rózgi szukał Eneasz przed czasy.

Tamże i piekło będzie, i ogromna skała,

Z której wieszcza Sybilla odpowiedź dawała40.

Jedź w dobry czas, abych cię zaś oglądał zdrowo,

A donieś to mojemu Jędrzejowi41 słowo,

Że dokąd go nie widzę, musi mię być teszno,

A tak, łaskaw li na mię, niechaj bywa spieszno!

Do Pluta42

Ten próżny wacek, Pluto, poświęciłem tobie,

Już tam miej i pieniądze, i ten wacek sobie.

Dziwna rzecz, jako ciężko czczą nosić kaletę,

A dziwniej, jako cięży wydawszy monetę.

Do przyjaciela

Jednego chcieć i nie chcieć to społeczność prawa;

Gdzie się myśli nie zgodzą, tam przyjaźń dziurawa.

Iż tedy na mym zdaniu ty przestać nie raczysz,

Przestanę ja na twoim: owa się obaczysz.

Do przyjaciela

Nie frasuj sobie, przyjacielu, głowy,

Chociaś zawiedzion omylnymi słowy;

Poczekaj jeszcze, a przypatrz się pilnie,

Jeśli prawdziwie czy mówię omylnie,

Że białegłowy na to się ćwiczyły,

Aby nas za nos, prostaki, wodziły.

Ja nic nie twirdzę, ale mi ty powiesz,

Kiedy się też sam pewnej rzeczy dowiesz.

A ja przestanę na twoim wyroku,

Jako mam trzymać o tej kości z boku.

Do tegóż43

Albo z nas szydzisz, albo sam wiłujesz,

Kota się boisz, a kotkę miłujesz.

Więc kota nie chcesz, a chcesz ciągnąć kotkę,

Wierę cię ludzie będą mieć za plotkę.

Do pszczół

Powiedzcie, piękne pszczoły, wszak wam na tym mało,

Co was tu mimo ule do izby wegnało?

Do snu

Śnie, który uczysz umierać człowieka

I ukazujesz smak przyszłego wieka,

Uśpi na chwilę to śmiertelne ciało,

A dusza sobie niech pobuja mało!

Chce li, gdzie jasny dzień wychodzi z morza,

Chce li, gdzie wieczór gaśnie pozna zorza

Albo gdzie śniegi panują i lody,

Albo gdzie wyschły przed gorącem wody.

Wolno jej w niebie gwiazdom się dziwować

I spornym biegom44 z bliska przypatrować,

A jako koła w społecznym mijaniu

Czynią dźwięk barzo wdzięczny ku słuchaniu45.

Niech się nacieszy nieboga do woli,

A ciało, które odpoczynek woli,

Niechaj tym czasem tęsknice nie czuje,

A co to nie żyć, w czas się przypatruje.

Do Stanisława

Powiedz mi, gdzie się chowasz, bracie Stanisławie46,

Bom cię tak długo szukał, ażem ustał prawie;

Jakożeś mię był prosił na obiad do siebie,

Takżem cię ani widział i jadam bez ciebie.

Do Stanisława Meglewskiego47

Meglewski, na mą duszę,

Zawżdy się rozśmiać muszę

Wspomniawszy na naszego

Gospodarza dobrego.

Ja sobie brząkam w stronę,

Pieśń przyśpiewając onę:

„A dla twojej ochoty

Jeszczem tu od soboty.”

„Panie, nie życz mi szkody,

Jeszcześ tu ode śrzody.”

Do Stanisława Porębskiego48

Jeśli co ważne jest świadectwo moje,

Porębski złoty, „Skotopaski” twoje49

W tej wadze u mnie, żeby się mógł do nich

Teokryt przyznać, tak ja trzymam o nich.

Do swych rymów

Rymy głupie, rymy nieobaczne,

W których jako we źwierciedle znaczne

Me szaleństwo, idźcie w ogień wszytki,

A zatłum’cie mój postępek brzydki,

Za który się długo wstydać muszę.

Serdecznego żalu tu nie ruszę,

Bo ten w twardym dyjamencie ryto,

Aby wiecznie trwał, czego mnie lito.

O przyczynę, prze Bóg, nie pytajcie

Ani mi tej rany odnawiajcie!

Niewdzięczność mię ludzka potępiła,

Bodaj się źle wrychle zapłaciła!

Do Wenery

Wenus, nie odnawiaj mi już przeszłej nadzieje,

Niech się mój nieprzyjaciel (wszak wiesz kto) nie śmieje!

Bo lepsza pewna wolność niż rozkosz wątpliwa,

Ta za wżdy ze mną, a z tej często nic nie bywa,

A nasze troski wniwecz, wniwecz i staranie,

Którym to sfałszowane kupujem kochanie.

Podejźrzany mi twój śmiech i twe słodkie słowa

Boję się, by nie była znowu jaka zmowa.

Jako chcesz; aleć tego pełne będą karty,

Chociać mój płacz u ciebie śmiech tylko a żarty.

Do Wędy

Miło patrząc na łąki, kiedy się odzieją,

Miło patrząc na zdroje, kiedy wodę leją;

Dobra lecie śmiotana, dobra szołdra zimie,

Kiedy uschnie na wietrze albo w gęstym dymie;

Dobry wieniec bluszczowy — nad wszytko multanki,

Kiedy grasz, Węda, w lesie, zabywając Hanki.

Do wojewody

Nie są, wojewodo zacny, czasy po temu,

Abych, czyniąc zwyczajowi dosyć dawnemu,

Uszy twoje lutnią bawił albo pieśniami:

Coś inszego człowiek musi mieć przed rękami,

Widząc okiem, co się dzieje. Zewsząd powstają

Srogie wiatry; zewsząd strachu ludziom dodają

Chmury czarne, gradu pełne i trzaskawice;

Oracz pola Bogu zleca i swe winnice,

A pasterz, multanki pod płaszcz kryjąc za czasu,

Wraca bydło ku domowi z pustego lasu;

We wsiach zielem kurzą; każdy o sobie czuje.

I mnie taż bojaźń, co insze, i strach zdejmuje.

Przeto nie dziw, że umilkły me głośne strony

Widząc niebo rozgniewane i wiek strwożony.

Jednak szkoda puścić się tak zgoła nadzieje,

Bo to wszytko przyrodzonym biegiem się dzieje.

Raz chmury panują i grom srogi, a potym

Bóg obdarza świat pogodą i słońcem złotym.

Owa jeszcze dobrze będzie; a co drugiego

Padnie li źle, więc rozumem podeprzeć tego.

Do Wojtka

I owszem, miły Wojtku, zjednaj się z tą panią,

Niech nie woła za tobą ani też ty za nią!

Chwalę cię, że tam w sercu nie chcesz nic zostawić,

Ale zaraz przyjaźni skutkiem chcesz poprawić.

Idź co rychlej, boć wieczór; a tego jednania,

Ile po rzeczy baczę, będzie do świtania.

Do Wojtka

Pytasz, nie teszno li mię tak samego siedzieć?

Teszniej mię, Wojtku, z tobą, kiedyś to chciał wiedzieć.

Epitafium Andrzejowi Bzickiemu, kasztelanowi chełmskiemu50

Możem się nie owszejki skarżyć na te lata;

Jakokolwiek, jest przedsię godności zapłata.

Jędrzej Bzicki w tym grobie leży położony,

Który acz nie w majętnym domu urodzony,

Jednak za dowcipem swym, którym go był hojnie

Bóg obdarzył, a on im szafował przystojnie,

Był wziętym u wszech ludzi, siedział w pańskiej radzie51

Co mu więtszą cześć niosło niż złoto w pokładzie.

Do Turek posłem chodził, labirynty prawne,

Jeśli jednemu w Polszcze, jemu były jawne.

Umarł prawie na ręku u życzliwej żony52

I leży pod tym zimnym marmorem zamkniony.

Tegoż małżonce5354

Anna z Piłce, dwu mężu zacnych pochowawszy

I dwu synu55 jako dwu źrzenic opłakawszy,

I z mężów kasztelanka, i z rodu, w tym grobie