Изменить стиль страницы

— Nie wiem, co to za pomieszczenie — powiedział szeptem. — W końcu sali znajdują się jakieś drzwi. Trzeba ich pilnować, aby nas ktoś tu nie zaskoczył. Drzwi windy zostawimy otwarte, więc z tej strony nic nam nie może zagrażać. Trzeba jednak dokładnie zbadać całe pomieszczenie. Dean, weź pistolet i pilnuj tamtych drzwi, a ja z Tomem spróbuję zorientować się w sytuacji. Tylko cicho, bo ściany mogą mieć uszy, tym bardziej że są z płótna.

Oczy Daisy, Deana i Toma rozszerzyły się zdziwieniem.

— Tak. Ściany są z płótna, a przynajmniej pokryte impregnowanym płótnem.

Podeszli w milczeniu do biurka. Kurz był tu miejscami starty, jakby ktoś niedawno przebywał w tej sali i siedział przy biurku.

Osłabiona upływem krwi i porażeniem elektrycznym Daisy usiadła w fotelu i jedną ręką usiłowała otworzyć szufladę. Dean pośpieszył rannej dziewczynie z pomocą. Szuflada nie była zamknięta i na jej dnie leżał gruby foliał oprawiony w płótno.

Roche wyjął księgę i położył na biurku. Cztery głowy pochyliły się w zaciekawieniu. Ostrożnie, jakby z namaszczeniem, Daisy odwróciła okładkę. Na zżółkłej karcie tytułowej widniał napis:

TAJNA KRONIKA RZĄDOWA CELESTII

Tom czwarty

Od 23 lipca 2297 r. (6 rok prezydentury Bernarda Morgana) do… dalej widniało puste miejsce przeznaczone do wypełnienia końcową datą.

A więc legendarne archiwum, o którym od niepamiętnych czasów krążyły fantastyczne opowieści, istniało naprawdę? Czyżby winda zawiozła ich w samo serce tej wielkiej tajemnicy, nad której rozwiązaniem trudził się przez całe życie William Horsedealer?

Drżącą ręką Daisy przewróciła kartę tytułową.

Długie wiersze nierównego, nieco nerwowego pisma:

23.07.2297 r.

General Energy and Power zaczynu bruździć. Są jednak — za słabi, aby odważyli się wystąpić jawnie. Ostatnie tygodnie wskazują jednakże, — że mają zamiar wykorzystać Tobiasza Greena do wywalania zamieszania.

21.07.2297

Ten wariat Tobi coraz bardziej mąci wodę. Wczoraj wystąpił na publicznym zebraniu ze swymi „wątpliwościami”. Tego już za wiele! Dziś wieczorem dzwoniłem Jo Winlera, aby go uspokoił. Oświadczył mi oficjalnie w imieniu General Energy, że się do tego nie mieszają. Oni, i „nie mieszają się!…”

26.07.2297

Nakazałem aresztowanie Tobi Greena. Co prawda z ciężkim sercem, gdyż wywoła to niewątpliwie nowe trudności w rządzie, jednak posunięcie to było konieczne z uwagi na napiętą sytuacje. Sam sobie winien, że zamiast usłuchać mego rozkazu i rozwiązać Stowarzyszenie Badaczy, próbował szukać poparcia w dołach, tumaniąc niepotrzebnie plebs i tak już rozzuchwalony nieudolnością Handersona i Mellona.

28.07.2297

George Wright okazał się, jak przewidywałem, bardziej uległy. Stowarzyszenie Badaczy rozwiązano. Obeszło się bez większych zgrzytów. Rozumieją chyba, że wyciąganie sprawy nieścisłości w Biblii teraz, gdy niezadowolenie wywołane pogorszeniem się warunków wzrasta, mogłoby doprowadzić do nowego buntu.

Lunow ogłosił bankructwo. Uważam to posuniecie za spóźnione przynajmniej o pół roku, ale niech się sam Harry Lunow o to martwi.

3.08.2297

Tobiasz Green nie chce przyjąć moich warunków. Gdy dłużej posiedzi, to skruszeje. Przejrzałem wczoraj szczegółowo Biblię i zaznaczyłem miejsca wymagające gruntownych zmian. Trzeba wreszcie to uporządkować. Konieczne jest radykalne posunięcie.

Johnowi Mellonowi urodził się syn. Powiedział mi po pijanemu, że musi zrobić z niego prezydenta. Po trzeźwemu też pewno tak myśli. Ciekawe, co o tym sądzi Handerson.

30.08.2297

Nakazałem całkowite wycofanie obecnego wariantu Biblii.

25.09.2297

U Frondy'ego doszło do większych awantur. Kilku robotników zraniono. Aresztowano siedmiu. Czarni, pamiętając nauczkę z lutego 2295 r., są spokojni.

26.09.2297

Policja wpadła na ślad jakiejś wywrotowej organizacji. Nazywają siebie pompatycznie: „Związkiem Nieugiętych”. Już ja ich „ugnę”. Istnieją podejrzenia, że przywódcą ich jest profesor Ernest Brown.

27.09.2297

Tobiasz Green popełnił w więzieniu samobójstwo. Trochę nieprzyjemna sprawa, ale jakoś przeszło bez zgrzytów. Tak więc nowej Partii Powrotu nie będzie.

Wycofano już ponad 80 % nakładu Biblii. Było dużo sarkań, ale na szczęście mamy spisy. Silna ręka robi swoje. Z nowym wariantem się nie spieszę. Właściwie najsłuszniej byłoby odczekać z drukiem 5-10 lat. Byłoby mniej kwasów.

28.09.2297

Kazałem aresztować Ernesta Browna. Nie chce jednak wydać swych wspólników. Wszystko bierze na siebie.

4.10.2297

Kuhn i Mellon usiłują za moimi plecami zmontować akcję wokół braku miedzi i cynku, ale są na to za głupi. Może to jednak wzmocnić pozycję Wintera.

Były pewne nieprzyjemności z Deanem Greenem. Chciał wytoczyć proces, ale przekonałem go, że to nie ma sensu.

5.10.2297

Ernest Brown zmarł podczas badań. Niestety, nie udało się z niego nic wycisnąć. Na pewno nie działał sam.

Ludzie znów się burzą, zwłaszcza u Frondy'ego.

Daisy przewróciła stronę.

— Czekaj — szepnął dotykając jej ramienia Bernard. — To wszystko bardzo ciekawe, ale nie wolno nam marnować czasu. Trzeba stwierdzić, czy Summerson pisze coś o obecnych wydarzeniach. Poza tym można będzie w przybliżeniu określić, jak często tu bywa.

Sięgnął ręką przez biurko i wskazał palcem koniuszek spłowiałej zakładki wystającej u spodu księgi. Dean obrócił foliał, otwierając w założonym miejscu.

Strona zapisana była do połowy dobrze znanym Krukowi pismem. Nachylił się i przebiegł szybko wzrokiem umieszczone na początku kartki uwagi dotyczące jakichś ekonomicznych posunięć prezydenta. Dalej, pod datą 8.2.2406, tj. sprzed czterech dni, były zapisane niewyraźnym, pośpiesznym pismem następujące słowa:

Wczoraj wieczorem, włączając przypadkowo aparaturę nadawczo-odbiorczą w czasie samotnej przejażdżki rakietą, pochwyciłem wezwanie nadawane spoza Celestii. Wobec faktu, że w wezwaniu użyto, zamiast zwykłej nazwy naszego świata, dawnej, literowej nazwy CM-2 i że żadna rakieta poza moją nie znajdowała się na zewnątrz, mogą to być tylko Czerwoni. Staję więc w obliczu decydującej w dziejach Celestii walki. Oby los pozwolił mi ochronić pokolenia Wędrowców przed straszliwym niebezpieczeństwem. Jeszcze nigdy żaden z moich poprzedników nie stanął przed tak trudnym i niebezpiecznym zadaniem. Następowała nowa data:

9.2.2406

Wszystkie najgorsze przewidywania znalazły potwierdzenie. Nikt poza mną, Handersonem i Lunowem nie może się dowiedzieć o obecności Czerwonych, przynajmniej zanim uda mi się ich zniszczyć. Wszelkie gadulstwo mogłoby stać się niebezpieczne w skutkach. Przeprowadziłem dodatkowe zabezpieczenie dostępu do stacji rakiet. Lunow jest całkowicie izolowany w obserwatorium i ma nakazane milczenie. Poleciłem konstruktorowi rządowemu przebudowę tylnego miotacza w celu zaskoczenia przeciwnika. Czerwoni nadają w dalszym ciągu wezwania, lecz Celestia będzie milczała. Musi milczeć, bo to dla nas sprawa życia lub śmierci…

Tu notatki urywały się.

Bernard podniósł głowę:

— A więc… Niestety, to nie sen, pomyłka czy bluff, lecz rzeczywistość, Summerson dokonał najohydniejszej zbrodni na ludziach, którzy tu… do nas… z Towarzysza Słońca… — ścisnął nerwowo palce.

— I po co? Po co? W czyim interesie?

— Może jednak zbyt ostro sądzisz Summersona? — zauważył Dean. — Może obawy jego były słuszne? Przecież te ostatnie słowa…

— Co? — nie pozwolił mu dokończyć Bernard. — Czy nie wyczuwasz w tych notatkach strachu przed prawdą? Zresztą — opanowując wzruszenie wskazał na wnętrze salki. — Czy mam rację, odpowiedzą nam te ściany!

— Te ściany? — zdziwiła się Daisy.

— Tak. Chyba się nie mylę, że za tymi płóciennymi ścianami znajdują się po prostu… półki biblioteki.

Nachylił się i przez chwilę szukał czegoś pod brzegiem blatu biurka.