— Więc jednak statek Mary został uszkodzony — zauważył nieco drżącym głosem Nym.

— Trzeba przyśpieszyć wiercenie szybu — dorzucił Heng. — Sytuacja może być groźna.

— Tak. Budowa, nawet przy tak szybkim tempie jak obecnie, potrwa przynajmniej dwa i pół dnia. Zaraz zresztą dowiemy się, jak wygląda sytuacja. Zapanowała cisza. Minuty płynęły. Ast poruszyła się niespokojnie.

— Dlaczego oni milczą?

Podeszła do pulpitu i nacisnęła parę razy duży czarny guzik. Głośnik milczał uparcie.

— Dlaczego to trwa tak długo?! — zawołała Ast histerycznie. Upłynęło znów kilka minut męczącego oczekiwania. Wreszcie rozległ się

charakterystyczny trzask, a potem nierówny, przyśpieszony oddech któregoś

z mężczyzn.

— Czy Ast jest w centrali? — rozległ się dziwnie zmieniony głos Sokolskiego. Ast przyskoczyła do pulpitu.

— Mów! Co się stało?! — zawołała. — Chcę wiedzieć! Wszystko!

— Twoja matka nie żyje. Zginęła 33 godziny temu… Ast osunęła się na ręce Henga.

— Przeczytaj — powiedział Nym.

Usłyszał szelest rozkładanej kartki, a potem głos Sokolskiego:

12 maja, godzina 23.58. Przed dziesięcioma minutami nastąpiło trzęsienie ziemi związane z przeciskaniem się płynnej magmy poprzez warstwy skalne.

Statek uległ rozerwaniu. Urządzenia chłodnicze nie działają. A więc jest jasne, że to koniec. Pozostaje mi jeszcze najwyżej kilkadziesiąt minut życia.

Niestety, nie udało mi się odnaleźć Igora i Suzy. Zdaje się, że to beznadziejna sprawa. Nie drążcie również szybu po mnie. Nie ma sensu. Hans! Ucałuj ode mnie Ast i Ala. Będę z Wami mysią do końca.

Żegnajcie wszyscy.

Mary

Pozdrówcie ode mnie Ziemię!

ŻYWA SKAŁA

— Od jak dawna?

— Pierwsze ślady pojawiły się 25 minut temu. Nie chciałam cię budzić. Byłeś tak zmęczony. Igor spojrzał z wyrzutem na Suzy.

— A gdyby ta warstwa się skończyła? — zapytał tonem subtelnej wymówki.

— Nie przypuszczałam, że to coś niezwykłego — usprawiedliwiała się dziewczyna. — Bloki przypominają kalcyt.

— Kalcyt — skinął głową geolog.

— A ta sinofioletowa masa?… Może jakieś sprasowane popioły wulkaniczne? Zresztą przecież aparat wszystkie obrazy utrwalił. Dla pewności pobrałam kilka większych próbek.

— A więc jednak coś cię zainteresowało? — uśmiechnął się geolog.

— Owszem, zwłaszcza barwy, ale przyznaję, że nie przywiązywałam do tych minerałów większej wagi. Przepraszam.

— Nie masz za co przepraszać — przerwał pośpiesznie. — Jeszcze nie wiadomo, może ja się mylę. Gdy zauważysz coś nowego albo warstwa się skończy, to dzwoń. I co pewien czas pobieraj próbki. Ja pójdę do laboratorium.

Zsunął się z fotela i po klamrach dotarł do drabiny. Dżdżownica wspinała się w górę niemal pionowo. W tym położeniu kabina pilota stawała się jakby najwyższym piętrem wysokiej wieży, a dotychczasowe ściany działowe wraz z drzwiami laboratorium przybrały pozycję poziomą. Igor zszedł w dół po drabinie i odsunąwszy płytę włazu, zniknął w głębi statku.

Suzy znów zatopiła wzrok w mieniącej się płaszczyźnie ekranu. Tylko od czasu do czasu odwracała głowę, śledząc działanie przyrządów kontrolnych.

Przez pole widzenia podziemnego oka przesuwały się w dalszym ciągu wielkie, żółte, to znów białe bloki wtopione w ciemnoszarą, chwilami przechodzącą w fiolet masę skalną. Jeśli jednak początkowo zmetamorfizowane wapienie zajmowały niemal cały ekran, ciemna masa zaś wypełniała tylko wąskie szczeliny między blokami, teraz rozmiary brył kalcytu znacznie zmalały i tajemnicze lepiszcze pokrywało w sumie blisko 20 procent powierzchni ekranu.

Upłynęło znów pół godziny, a Igor nie wracał. Zagadkowa warstwa wypełniała już całkowicie oba ekrany sytuacyjne. Widocznie grubość pokładu była ogromna. Najdziwniejsze, iż, jak dotychczas, Suzy nie mogła znaleźć śladu warstwowej struktury, tak charakterystycznej dla wielu skał. Skała przypominała raczej jakiś gigantyczny zlepieniec, powstały drogą przemieszania się oraz zakrzepnięcia stałych i ciekłych substancji mineralnych.

Ilość szarofioletowej masy zwiększała się powoli. Jednocześnie malało ciśnienie i temperatura, co było zrozumiałe wobec pionowego kierunku ruchu. Właśnie strzałka głębokościomierza minęła 7000 metrów, gdy w dole kabiny zabrzmiał przytłumiony trzask i we włazie ukazała się.głowa geologa'.

— Bardzo ciekawe — rzekł wspinając się po szczeblach w górę.

— Więc to nie tui?” — zapytała Suzy.

— Nie. Więcej: takiego minerału, przynajmniej powstałego drogą naturalną, nigdy nie znajdziesz na Ziemi. Nie jest to zresztą, wyrażając się ściśle, ciało stałe.

— Ciecz?

— Tak. Ciecz przechłodzona. Coś w rodzaju szkła, jeśli brać pod uwagę konsystencję.

— A chemicznie?

— Na tym polega cała rewelacja. Jest to substancja podobna do organicznej, ale nie oparta na węglu, lecz na krzemie.

— Silikon?

— Właśnie. I to bardzo skomplikowany.

— Czy mógł powstać w wyniku jakichś naturalnych procesów? Geolog wzruszył ramionami.

— Trudno powiedzieć. W każdym razie na Ziemi tego rodzaju silikony wytwarzamy tylko sztucznie. Niemniej ciekawe, że nie jest to jeden związek, lecz mieszanina kilku. I jeszcze jedno: skład tej mieszaniny ulega zmianom, w miarę jak wznosimy się coraz wyżej.

— A końca warstwy nie widać — dorzuciła Suzy. Igor spojrzał na wykres drogi.

— Już ponad półtora kilometra?

— Tak. Ośrodek nie jest zbyt twardy i rozwijamy w tej chwili prędkość 37 cm/s. — Suzy spojrzała na szybkościomierz. — O! Nawet tylko, 34 centymetrów — powiedziała nieco zdziwiona.

— Dawno przeszłaś z kruszenia na topienie?

— Osiem minut temu.

— Spróbuj jeszcze zwiększyć prędkość.

Suzy przesunęła dalej dźwignię ruchu. Szum silnika wzmógł się i strzałka szybkościomierza doszła do 54 cm/s. Przebiegając szybko przez pole widzenia podziemnego oka ciemne i jasne plamy sprawiały wrażenie pieniącego się roztworu. Już ponad połowę powierzchni ekranu wypełniła ciemna substancja. Z fioletowego odcienia przechodziła teraz w niebieski, a nawet zielonkawy.

— Przygotowałem sondę z próbkami tej skały. Czy chcesz coś dołączyć do przesyłki?

— Nie. Trzeba jak najśpieszniej wysłać sondę, bo się już na pewno bardzo niepokoją o nas.

— Wszystko gotowe. Możesz włączyć.

Suzy nacisnęła guzik. W ścianie zapłonęło niebieskie światełko. Po chwili tylko ciemna, cienka smuga na ekranie sytuacyjnym znaczyła drogę wysianej w górę sondy.

— Którego dziś mamy?

— 16 kwietnia… Już blisko miesiąc jesteśmy pod ziemią — westchnęła Suzy. Wielkość i liczba jasnych kryształów kalcytu malała z minuty na minutę.

— Zdaje się, że… Tak! Koniec warstwy!

W górze ekranu sytuacyjnego, odtwarzającego pionowy przekrój ośrodka, przez który przedzierał się statek, wykwit! jaśniejszy pas.

— Przejdź na kruszenie — polecił Igor.

Nowa warstwa zbliżała się szybko. Kryształy kalcytu znikły już niemal zupełnie i cały ekran wypełniała niebieskoseledynowa substancja. Znajdowali się na głębokości 6000 metrów. '

Tuż przed wejściem w nową warstwę Suzy zmniejszyła prędkość do 5 cm/s. Skała miała kolor brudnobrązowy. W miarę jak statek pogrążał się w niej, szybkość jego poczęła samorzutnie rosnąc. Widocznie ośrodek stawiał mniejszy opór narzędziom kruszącym.

Igor przez chwilę obserwował przyrządy kontrolne, po czym rzekł włączając pobieracz próbek:

— Wygląda na to, że warstwa ta niewiele różni się konsystencją od smoły w temperaturze pokojowej.

— Ale to przecież nie jest smoła? — zastanawiała się Suzy. — No i temperatura przekracza tu 200 stopni Celsjusza.

— Zaraz się tym zajmę.

Geolog znów ruszył po drabinie w dół. Zanim jednak dotarł do drzwi, zatrzymał go okrzyk Suzy:

— Igor! Chodź tu prędko!

— Co się stało?.,

— Patrz — fizyczka wskazała na tablicę kierowniczą, potem na ekran sytuacyjny.