— Czy teraz zawiadomimy Nyma i innych o tym, że znów było trzęsienie ziemi? — zapytała nieco spokojniej.

— Chyba nie ma sensu. Po co ich przedwcześnie niepokoić.

— I ja tak myślę — zgodziła się Ast.

Przeszły znów do centrali. Zina usiadła przy pulpicie ukrywając twarz w dłoniach. Ast zdawała się drzemać w fotelu.

Około godziny czwartej żółta lampka zasygnalizowała nową sondę. Położenie jej wskazywało, iż statek Mary przesunął się blisko półtora kilometra ód ostatniej pozycji. Dostarczony przez sondę meldunek mówił co prawda o gwałtownym wzroście temperatury, jednak Dżdżownica II posuwała się szybko naprzód. Jeśli nie natrafiła na jakieś przeszkody, powinna być już daleko poza terenem wstrząsów.

O piątej przybył do centrali Brabec. Wiadomość o trzęsieniu ziemi przyjął dość spokojnie, ale Zina czuła, że tylko usiłuje ukryć strach. Wkrótce też zjawili się Nym, Heng, Wład i Wiktor. Oczekiwano teraz wspólnie na kolejny meldunek Mary.

Minęło pięć godzin. Następna sonda nie pojawiła się. A przecież Mary, zgodnie z umową, miała wysyłać iglice co trzy—cztery godziny.

Niepokój rósł. Nie ulegało wątpliwości, że Mary musiało się cos przytrafić.

Dopiero wieczorem, około godziny 21, znów zapłonęła żółta lampka. Sonda wyszła na powierzchnię w odległości 700 metrów od poprzedniej. Mary donosiła, że poruszając się-śladem statku Igora i Suzy, natrafiła na żyłę płynnej magmy. Poszukiwanie dalszego szlaku zajęło jej ponad 16 godzin. W chwili wysłania sondy posuwała się dalszą drogą na wschód z szybkością 35 cm/s. Meldunek nosił datę: 12 maja, godzina 11.

Jak wynikało z obliczeń Ast, jeśli znów coś nie zatrzymało Mary w drodze, powinna była w chwili trzęsienia ziemi znajdować się już poza jego terenem. Wszak od wysłania ostatniej sondy do pierwszych wstrząsów upłynęło blisko 14 godzin.

A jednak…

W dwie godziny po wydobyciu ostatniej sondy w ciszę centrali wdarł się jęczący sygnał sondy alarmowej.

W centrali radiowej czuwali wówczas Ast, Nym i Wład. Z nich trojga jedynie Nym nie stracił panowania nad sobą. Szybko podszedł do pulpitu i nacisnął jeden z guzików.

— Uwaga! Uwaga! Wiktor! Jaro! — zawołał przekrzykując dźwięk syreny. — Odebraliśmy sygnał sondy alarmowej! Przygotujcie natychmiast wszystko do drążenia szybu ratowniczego!

Powtórzył kilkakrotnie polecenie i wyłączając aparaturę zwrócił się do Włada:

— Połącz się z Sel. Niech Rita natychmiast zawiadomi bazę na Temie o wypadku. Will lub Zoja muszą tu być na miejscu. Trzeba również zawiadomić Hansa. Chociaż… — zawahał się, spojrzawszy na płaczącą Ast. — Nic jeszcze nie wiadomo — powiedział, usiłując za wszelką cenę zachować spokój. — Może to sonda Igora i Suzy?

Wybiegł z pokoju.

W hali montażowej zastał już Henga, Wiktora, Jarosława i Zinę, którzy za pomocą dźwigu pośpiesznie ładowali na szeroką platformę elementy maszyny wiertniczej.

— Czy sondy alarmowe wyszły już na powierzchnię?! — zawołał Wiktor.

— Czy wyszły? — Nym spojrzał zdumiony.

— W razie poważniejszej awarii statek wysyła trzy sondy alarmowe, które emitują sygnały radiowe o dużej mocy, odbierane jeszcze spod ziemi — wyjaśnił Brabec. — Kiedy usłyszeliście pierwszy dźwięk syreny?

— Nie wcześniej niż 10 minut temu — odparł Nym.

— Sondy powinny więc wyjść najdalej za pół godziny.

— Czy będziesz mógł stwierdzić, z którego statku były wysłane? Konstruktor poruszył niezdecydowanie ręką.

— Boję się, czy czasem znaki nie uległy zatarciu przy przejściu przez magmę. Cechy znaczyliśmy tylko zewnętrznie; nie było czasu. A przecież wszystkie części i urządzenia Dżdżownicy II są bliźniaczo podobne do Dżdżownicy I. Uniwery dublowały produkcję. W razie czego trzeba będzie poczekać na zwykłe sondy. Poruszają się znacznie wolniej od sond alarmowych. Do chwili trzęsienia ziemi Mary powinna była wysłać przynajmniej jeszcze trzy.

— Zdaje się, że wszystko załadowane — przerwała Zina, która obsługiwała dźwig. — Czy zabrać również ten mały, składany pawilon?

— Oczywiście. Wiercenia potrwają parę dni — Brabec mówił to z takim spokojem, jakby chodziło o zwykłe prace geologiczne. Tylko chwilami ruchy rąk i mięśni twarzy konstruktora mówiły o tym, że całą siłą woli usiłuje zapanować nad nerwami. Przecież zadanie, które ich czekało, wymagało jak największego skupienia umysłu i precyzji działania.

Sondy alarmowe wyszły na pochylonym zboczu lodowego garbu, w odległości. 800 metrów od epicentrum trzęsienia ziemi. Odnaleziono jednak tylko dwie iglice. Oznaczało to, że statek musiał ulec poważnej katastrofie i jedna z wyrzutni rozmieszczonych w trzech punktach kadłuba została zniszczona.

Obawy Jaro potwierdziły się. Cechy były tak zatarte, że nie udało się ustalić, z jakiego statku sondy pochodziły.

Brabecj..Sokolski przystąpili natychmiast do instalowania aparatury wiertniczej. Nym i Heng pozostali w hali montażowej, przygotowując surowiec do odlewania pierścieni szybu. Zina i Wład zajmowali się transportem materiałów. Praca posuwała się szybko naprzód mimo nieustannego zalewania urządzeń przez wodę z topiącego się lodu.

O godzinie pierwszej po północy wyszła z ziemi kolejka sonda z meldunkiem Mary z dnia 12, godzina 15. Była więc wysłana na dziewięć godzin przed trzęsieniem ziemi. Treść meldunku nie wskazywała na to, że Dżdżownicy II zagraża niebezpieczeństwo. Następny meldunek był wysłany 12 maja o godzinie 18, Mary znajdowała się wówczas o 500 metrów przed hipocentrum.[36]

Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Było już niemal pewne, że Dżdżownica II w chwili trzęsienia ziemi musiała znajdować się w niebezpiecznej strefie.

W tym samym czasie Ast odebrała przekazaną przez Ritę depeszę od Hansa. Bolid wyruszył już w powrotną drogę ku Urpie.

Około godziny dziewiątej wyszła na powierzchnię jeszcze jedna sonda. Mary znajdowała się na obszarze hipocentrum i donosiła o znacznych napięciach w skałach. Treść meldunku była spokojna i rzeczowa. Tylko na samym dole kartki znajdował się dopisek:

„Pozdrówcie ode mnie Hansa, Ast i Ala”.

Ast nie była już w stanie obsługiwać centrali. Siedziała wtulona w fotel i tylko raz po raz rzucała błędne spojrzenie na zegar.

W najbliższych trzech—czterech godzinach powinna wyjść na powierzchnię następna sonda.

— Czy jednak wyjdzie? — pytanie to zadawali sobie wszyscy.

Nadzieja, iż statek Mary uniknął katastrofy, zmalała niemal do zera.

Sokolski i Brabec czynili nadludzkie wysiłki, aby zwiększyć szybkość drążenia. W ciągu niecałych dziesięciu godzin zbudowano już ponad trzy tysiące osiemset metrów szybu. Im głębiej się posuwano, tym praca była trudniejsza.

Powoli zbliżał się krytyczny termin. Nie tylko Ast, ale także Nym i Heng nie opuszczali teraz centrali.

Na ekranie widniała twarz Hansa, oczekującego wiadomości o losie żony. Oczywiście o bezpośredniej rozmowie nie było mowy, gdyż Bolid dzieliło jeszcze od Urpy blisko pół godziny biegu fal elektromagnetycznych.

Nym krążył po centrali, jakby nie mógł sobie znaleźć miejsca w małej salce. Ast nie spuszczała oczu z chronometru.

— Minęło 34 godziny i 36 minut — przerwał milczenie chemik. — Sonda już powinna być.

— Jeżeli…

W tej samej chwili lampka zamigotała i zapłonęła żółtym światłem.

— Jest! Jest! — zawołał Heng przyskakując do pulpitu. Ale uprzedził go Nym. Jego palce szybko przebiegły po guzikach.

— Halo! Wład! Zina! Wyszła sonda!

— Wiemy już! Czekaliśmy w saniach. Sonda wyszła tu, niedaleko szybu! — usłyszeli radosny okrzyk Ziny. — Jedziemy po nią!

— 15 minut po terminie! Rozumiecie? — cieszył się Nym. — Została wysłana w 15 minut po trzęsieniu ziemi! A więc Mary żyje!

Ast stała nieruchomo przed pulpitem. Uśmiechnęła się przez łzy.

— O! Już mamy iglicę! — rozległ się znów głos Ziny. — Rozmontujemy iglicę w pawilonie.

Trzask w głośniku oznajmił, że Zina weszła do wnętrza budynku.