— Wszystko to jednak nie tłumaczy, dlaczego nastąpiła zmiana orbity Nokty.

— To zupełnie inna historia, zresztą niedostatecznie wyjaśniona — odparł Nym. — Wokół Nokty prawdopodobnie również krążył księżyc, zbliżony wielkością do Sel. Na tym księżycu Urpianie prowadzili eksperymenty związane z bezprzewodowym przekazywaniem energii z planety na planetę. Mogło to wiązać się z dalszym udoskonalaniem sztucznego słońca. Być może zamierzano nawet zmienić Noktę w takie słońce. W wyniku tych eksperymentów stopiono pokrywę lodową Nokty, zresztą bardzo cienką. Można wysnuć hipotezę, że w okresie przystosowywania planety X do roli „prze-suwacza planet” dokonano podobnych prób dla celów doświadczalnych na księżycu Nokty. Próby zakończyły się ostatecznie katastrofą satelity, może zresztą spowodowaną celowo. To właśnie jego szczątki wywołały chaos w naszych obliczeniach dotyczących warunków panujących na planecie X.

— Oto nasza pierwsza niespodzianka! — Szu wskazał na ekran, gdzie pojawił się nowy obraz. — Tydzień temu Suzy i Wład natrafili na galerię malowideł i zestawów fotoplastycznych przedstawiających Temę.

— A ta ognista kula?

Nad gęstą, przyprószoną śniegiem puszczą widniała ogromna tarcza z jasnoniebieskim pióropuszem podobnym do ogona komety.

— Planeta X przelatuje obok Temy — wyjaśniła Ast. Dopiero po dłuższej chwili, gdy umilkły głosy wyrażające podziw nad niezwykłością plastycznej wizji, archeolog podjął dalej swe sprawozdanie:

— Na parę lat przed zmianą orbity Temy zaczyna się nowa fala zmasowanego lądowania Urpian na tej planecie. Przypomina ona inwazję, lecz w istocie ma zupełnie inny charakter niż poprzednia, sprzed tysiąca lat. Powstałe osady to wyłącznie placówki naukowe i technologiczne. Prawdopodobnie mieściły się one w gigantycznych statkach kosmicznych, gdyż jak dotąd nie udało się odnaleźć żadnych śladów budowli tego rodzaju. Takich osad, a właściwie centrów naukowo-badawczych i wytwórczych było co najmniej cztery, a położone były gdzieś w pobliżu obecnych oaz ciepła.

— Skąd to wszystko wiesz, jeśli nie znalazłeś śladów — nie wytrzymał Renę.

— Poczekaj — uśmiechnął się Szu. — Na razie dowiedz się, że miałeś słuszność:' temiańskie życie ma swoją arkę Noego. Wiwaria zoobotaniczne rzeczywiście istniały. Zresztą pamięć o nich w postaci temidzkiej legendy o „bos-kiej-nieboskiej grocie” przetrwała. Oczywiście Temidzi nie zdają sobie sprawy, że to były wnętrza statków kosmicznych i że „grot” było wiele, ale i tak świadczy to, że ich mitologii jako źródła informacji nie należy lekceważyć. Inna sprawa, że pochopna interpretacja mitów może prowadzić do nieporozumień i złudzeń. Można je traktować co najwyżej jako wskazówki w poszukiwaniach faktów, a nie dowody. Bałbym się na przykład tego, że temidzkie określenie „niebrat-brat” oznacza brata przyrodniego lub przybranego, wnioskować o pochodzeniu Proximy. A już przypuszczenie, że życie zostało przeniesione z planet To-limana na planety Proximy jest chyba zupełnym nieporozumieniem, mimo pięknej, wręcz prometejskiej legendy o dobrym „niebracie-bracie”, który wypędzony przez złego „brata” zabrał mu „korzonki życia” i zasadził na Te-mie. Mit ten, jeśli w ogóle jest prawidłowo odczytany, to raczej próba wyjaśnienia przez rodzącą się kastę kapłańską zarówno pochodzenia Temidów jak i faktu zabijania ich przez złych Urpian i chronienia przez dobrych. Nie ulega przecież wątpliwości, że Temidzi uważają Proximę za swego boga, bliźniacze gwiazdy Tolimana zaś za bogów Urpian. Być może zresztą taką wersję mitu zasugerowali sami Urpianie, aby w ten sposób uzasadnić walkę, jaką toczyli między sobą, a także, aby odzyskać zaufanie Temidów. Było to przecież bardzo ważne w okresie działania wiwariów i przygotowań do zmiany orbit. A jak wyglądały te boskie „groty” i bezpośrednie kontakty Temidów z Ur-pianami, za chwilę naocznie się przekonacie. Oto moja druga niespodzianka.

Na ekranie pojawiła się temiańska puszcza. Wśród bogatego kobierca kwiatów i ziół stało dwóch Temidów, zwróconych plecami do widzów. W głębi, poprzez niskie krzewy, a także z góry, spoza pni i koron drzew, przebijało łagodne, żółtawe światło nieba.

Nagle „niebo” rozwarło się tuż nad ziemią i wśród krzaków ukazała się błyszcząca kula na trzech nogach, z dwiema łapami wzniesionymi do góry. Jednocześnie obaj Temidzi wznieśli również ręce w dobrze znanym geście wyrażającym radość.

— Łazik? — przeszedł szmer po sali.

— Ależ to jest kinetoskopowy obraz urpiański! — sprostowała Ast. Renę zerwał sic z miejsca i podszedł bliżej holowizyjnego ekranu.

— Czyżby tak, wyglądał Urpianin w skafandrze ochronnym? Rozumiem teraz przyczynę kultu Łazika.

— Przyjrzyj się twarzy — poradziła mu Ast. Zza przezroczystego tworzywa patrzyło na zoologa dwoje szeroko rozstawionych oczu.

— Ciekawe… Skąd to macie? — zapytał Renę.

— Miasto na płaskowyżu Sheeldhorn II. Wład przywiózł wczoraj z Urpy. Cała seria zapisów! — wyjaśnił Szu.

— A więc jednak wiwaria… — powiedział Renę z satysfakcją. — Więc rzeczywiście dokonali tego… Zresztą opowiadaj dalej.

— Dalej… — powtórzył archeolog w zamyśleniu. — Im dalej biegł czas, im bardziej poszerzała się wiedza i potęga techniki Urpian, tym silniejsza stawała się ich tęsknota za słońcem. W sztuce urpiańskiej w miarę postępu wieków ujawnia się coraz potężniej pragnienie budowy szczęśliwego świata, gdzie świeci promienna gwiazda — matka życia, gdzie cała przyroda raduje każdą myślącą istotę. Rodzi się nieprzeparta tęsknota za innym światem niż jakże ciasny teraz świat Proximy. Urpianie zdają sobie sprawę, że Tema nie może zapewnić im pełnych warunków rozwoju. I wówczas coraz częściej w sztuce Urpian pojawia się motyw dwóch gorejących słońc Tolimana…

Szu umilkł. Wszyscy wpatrywali się w jego twarz.

— Urpianie opuścili swą rodzinną planetę 1450 lat temu! Wyszli z lodowych więzień, aby na jednej z planet Tolimana zbudować nowe życie. Pamiętacie, jak dziwiło nas, że spośród jedenastu miast podziemnych, które zwiedziliśmy dotąd, Urpianie opuścili wszystkie w tym samym czasie. To nie był kataklizm… To był zwycięski EXODUS istot, które w pełni zasłużyły na miano władców przyrody!

Ast! — zwrócił się do geofizyczki. — Włącz nową taśmę! Zobaczycie za chwilę ostatnie, wielkie karty tej ilustrowanej „Księgi Wyjścia”.

Warszawa-Bydgoszcz- Wisła-Konstancin 1955–1985

DALSZYM LOSOM BOHATERÓW „PROKIMY” POŚWIĘCONA JEST TRZECIA CZĘŚĆ ASTRONAUTYCZNEJ TRYLOGII KRZYSZTOFA BORUNIA I ANDRZEJA TREPKI pt. „KOSMICZNI BRACIA”.

notes

1

Nibelungi — wg XIII-wiecznego eposu germańskiego — ród karłów strzegący skarbu, na którym ciążyło przekleństwo. Ryszard Wagner napisał operę (tetralogię) Pierścień Nibelunga (1876), osnutą na tle tego podania.

2

Dziejom Celestii poświęcona jest powieść K. Borunia i A. Trepki Zagubiona przyszłość

3

Saturn — planeta szósta licząc od Słońca, oddalona od niego 9,5 rażą bardziej niż Ziemia. Otacza ją pierścień będący rojem drobnych ciał, krążących wokół planety podobnie jak księżyce. Zaobserwowano szereg przerw w pierścieniu, z których największa nosi nazwę przerwy Cassiniego. W ten sposób pierścień dzieli się na szereg wspólsrodkowych pierścieni, z których najbliższy planety, oddalony od jej powierzchni o 11000 km, oznaczono literą C, środkowy — B i oddzielony od niego przerwą Cassiniego zewnętrzny pierścień — A. Grubość pierścieni nie przekracza jednego kilometra, gdy tymczasem szerokość ich wynosi łącznie 65000 km.

4

Tethys, czyli Tetyda — jeden z księżyców Saturna. Okrąża go w średniej odległości okoio 236 000 km od jego powierzchni raz na 45 godzin. Glob ten jest przypuszczalnie olbrzymią kulą lodową o średnicy około 1100 km.