– Jak technika rakietowa?
– Znacie stingerà używanego obecnie? – zapytała. Reacher skinął głową.
– Widziałem go w akcji. Wszyscy widzieliśmy.- Jak działa?
– Nakierowuje się na ślad cieplny pozostawiony przez silnik samolotu.
– Niestety, jest wystrzeliwany z ziemi – wyjaśniła Bond. – Na tym polega jego główna wada. Musi się jednocześnie wznosić i manewrować, dlatego jest stosunkowo wolny i mało skuteczny. Lecący pocisk widać na ekranie radaru wycelowanego w ziemię, dzięki temu pilot może go wymanewrować. Można się też przed nimi bronić, używający flar pozorujących.
– A Little Wing?
– Little Wing to rewolucyjne rozwiązanie. Podobnie jak większość genialnych pomysłów opiera się na bardzo prostym rozwiązaniu. W fazie wznoszenia pocisk całkowicie ignoruje cel, przystępując do jego zniszczenia w fazie spadania.
– Rozumiem – powiedział Reacher. Bond skinęła głową.
– Kiedy się wznosi, przypomina głupią rakietę. Bardzo, bardzo szybką. Osiąga wysokość około trzech kilometrów, następnie zwalnia, zatrzymuje się i zaczyna pikować w dół. Wtedy włączają się urządzenia elektroniczne i pocisk zaczyna namierzać cel. Jest wyposażony w powierzchnie kontrolne i rakietowy silnik pomocniczy umożliwiający manewrowanie. Ponieważ większość pracy wykonuje siła ciążenia, manewrowanie jest bardzo precyzyjne.
– Spada na zdobycz – rzekł Reacher. – Jak jastrząb. Bond ponownie przytaknęła.
– Z ogromną szybkością – dodała. – Znacznie przekraczającą prędkość dźwięku. Pocisku nie można zatrzymać. Radar naziemny jest zwrócony w dół. W dół wystrzeliwane są flary. Dzisiejsze samoloty są całkiem bezbronne od góry. Kiedyś nie było w tym nic złego. Z góry niewiele im zagrażało. Obecnie sytuacja uległa zmianie. Właśnie dlatego sprawa jest tak delikatna. Przez okres najbliższych dwóch lat nasze pociski ziemia-powietrze będą nie do pobicia. W tym czasie każdy, kto zdobędzie Little Wing, będzie mógł zniszczyć dowolny cel w powietrzu. Może nawet dłużej. Wszystko zależy od tego, jak szybko pojawią się nowe zabezpieczenia.
– Prędkość pocisku sprawi, że nie będzie to łatwe – zauważył Reacher.
– Prawie niemożliwe – odparła Bond. – Nasz czas reakcji jest zbyt wolny. Oznacza to, że urządzenia obronne będą musiały działać automatycznie, a to z kolei, że będziemy musieli zaufać, iż komputer zdoła odróżnić ptaka lecącego sto metrów wyżej, Little Wing znajdującego się w odległości dwóch kilometrów i satelitę oddalonego o sto kilometrów. W powietrzu może zapanować chaos. Linie lotnicze będą chciały zapewnić sobie ochronę przed atakiem terrorystów. Nad lotniskami cywilnymi zrobi się tłoczno. Błędne rozlokowanie maszyn w powietrzu stanie się normą zamiast wyjątkiem. Na dodatek trzeba będzie wyłączyć zabezpieczenia w fazie startu i lądowania, co oznacza, że samolot będzie całkiem bezbronny dokładnie wtedy, gdy nie może sobie na to pozwolić.
– Coś okropnego – rzekła Dixon.
– Na szczęście to czysta teoria – dodał O’Donnell. – Jak rozumiem, prace nad Little Wing nie zostały jeszcze zakończone.
– Nie mogę powiedzieć nic więcej – przerwała Bond.
– Przecież już się pani zgodziła.
– Pytacie o sprawy objęte tajemnicą handlową.
– Fakt, to ważniejsze od tajemnicy wojskowej.
– Prototypy działają – powiedziała Bond. – Test beta wypadł znakomicie. Niestety, pojawiły się problemy w produkcji.
– Pocisków, elektroniki czy tego i tego?
– Elektroniki – odparła Bond. – Technika rakietowa ma ponad czterdzieści lat. W Denver w Kolorado mogą produkować pociski, nie przerywając snu. Mają problemy z układem elektronicznym. Tutaj, w Los Angeles. Nawet nie zaczęli produkcji seryjnej. W dalszym ciągu składają je na stołach montażowych. A teraz nawet to diabli wzięli.
Reacher skinął głową w milczeniu. Przez chwilę spoglądał przez okno, a następnie wyciągnął kilka serwetek z serwetnika, rozłożył, poukładał jedna na drugiej i przycisnął cukiernicą. Restauracja niemal opustoszała. Dwaj faceci siedzieli samotnie w oddzielnych kabinach po przeciwnej stronie. Promienie popołudniowego słońca na zewnątrz zaczęły słabnąć. Czerwone i żółte neony tworzące ogromny znak restauracji stawały się coraz wyraźniejsze. Niektóre samochody przejeżdżające ulicą miały włączone światła.
– Czy projekt Little Wing zakończył się fiaskiem podobnie jak wiele innych przedsięwzięć? – zapytał O’Donnell. – Kolejne marzenie Pentagonu, które zakończyło się puszczeniem z dymem mnóstwa dolarów.
– Miało być inaczej – zaprotestowała Diana Bond.
– Tak jak zawsze.
– Nie jest to zupełna klapa. Nie działają tylko niektóre podzespoły.
– To samo mówili o karabinie M-szesnaście. To prawdziwa pociecha, gdy człowiek idzie z taką bronią na patrol.
– M-szesnaście w końcu udało się usprawnić. Podobnie będzie z Little Wing. Warto poczekać. Czy wiecie, który samolot jest najlepiej chroniony na świecie?
– Pewnie Air Force One. Politycy dbają przede wszystkim o własny tyłek.
– Little Wing zestrzeliłby go bez trudu – oznajmiła Bond.
– Sprowadźcie tę broń jak najszybciej – powiedział O’Donnell. – To znacznie łatwiejsze od głosowania.
– Powinieneś przeczytać Ustawę patriotyczną. Mogliby cię aresztować za takie słowa.
– Więzienia okazałyby się zbyt małe – odparł O’Donnell.
Kelnerka wróciła i stanęła nad nimi. Najwyraźniej liczyła na większe zamówienie od wypijanej w dużej ilości kawy. Dixon i Neagley dostrzegły sygnał i zamówiły deser lodowy. Diana Bond podziękowała. O’Donnell poprosił o hamburgera. Kelnerka nie ruszyła się z miejsca, spoglądając wymownie na Reachera. Ten jej nie dostrzegał. W dalszym ciągu bawił się serwetkami, to kładąc na nich cukiernicę, to ją podnosząc.
– A pan? – zapytała kelnerka. Reacher uniósł głowę.
– Placek jabłkowy – poprosił. – Z lodami. I jeszcze jedną kawę.
Kelnerka odeszła, a Reacher wrócił do swoich serwetek. Diana Bond podniosła torebkę z podłogi i ostentacyjnie ją otrzepała.
– Powinnam już wracać.
– W porządku – powiedział. – Dziękujemy, że pani przyszła.
55
Diana Bond wyruszyła w długą drogę do Edwards, a Reacher wyrównał serwetki i ustawił na nich cukiernicę, dokładnie na środku. Po chwili pojawiły się desery, kolejna kawa i hamburger O’Donnella. Reacher zjadł połowę swojego placka i przerwał. Siedział przez chwilę w milczeniu, wyglądając przez okno. Następnie drgnął raptownie, wskazał na cukiernicę, spojrzał na Neagley i zapytał:
– Wiesz, co to jest?
– Cukier – odpowiedziała.
– Nie, to przycisk do papieru.
– Co z tego?
– Kto nosi pistolet bez naboju w komorze?
– Człowiek, który został tak wyszkolony.
– Na przykład gliniarz łub były gliniarz. Były policjant z Los Angeles.
– I?
– Smoczyca z New Age Defense Systems nas okłamała. Ludzie robią notatki. Gryzmolą. Lepiej pracują z papierem i ołówkiem. Środowisko pozbawione papieru nie istnieje.
– Sytuacja mogła ulec zmianie od czasu, gdy ostatnio pracowałeś.
– Podczas naszej pierwszej rozmowy powiedziała, że Swan używał swojego kawałka muru berlińskiego jako przycisku do papieru. Trudno używać przycisku do papieru w środowisku, które jest go całkowicie pozbawione, nieprawdaż?
– Może użyła przenośni? – rzekł O’Donnell. – Przycisk do papieru, pamiątka, ozdoba na biurko, co za różnica?
– Kiedy byliśmy tam pierwszy raz, musieliśmy poczekać, żeby wjechać na parking. Pamiętasz.
Neagley skinęła głową.
– Przez bramę wyjeżdżała jakaś ciężarówka.
– Jaka?
– Samochód firmy sprzedającej kserokopiarki. Z serwisu lub działu handlowego.
– Po co kserokopiarka w środowisku pozbawionym papieru?
Neagley nie odpowiedziała.
– Jeśli okłamała nas w jednej sprawie, mogła skłamać w pozostałych.
Nikt się nie odezwał.