Изменить стиль страницы

– Ludzie to robią.

– To nie dla mnie.

– A zatem przed czym uciekasz?

– Może nie chcę być taki jak inni.

– Ja taki jestem. Mam dom, samochód i plan oszczędnościowy. Wypełniam formularze.

– Twój wybór.

– Myślisz, że jestem pospolity? Reacher skinął głową.

– Przynajmniej pod tym względem.

– Nie każdy może być taki jak ty.

– Każdy kij ma dwa końce. Niektórzy nie potrafią być tacy jak ty.

– A chciałbyś?

– Tu nie chodzi o chęci. Po prostu nie potrafię.

– Dlaczego?

– Okej, uciekam.

– Przed czym? Przed staniem się takim jak ja?

– Przed staniem się kim innym, niż byłem.

– Wszyscy się zmieniamy.

– Nie wszyscy musimy to lubić.

– Mnie się to nie podoba, ale jakoś sobie radzę – odparł O’Donnell.

Reacher skinął głową.

– Świetnie ci idzie, Dave. Mówię serio. Martwię się o siebie. Kiedy patrzę na ciebie, Neagley i Karlę, czuję się jak nieudacznik.

– Naprawdę?

– Tylko spójrz na mnie.

– Jedyną rzeczą, którą mamy w odróżnieniu od ciebie, są walizki.

– A co ja mam w odróżnieniu od was?

O’Donnell nie odpowiedział. Na skrzyżowaniu z Vine skręcili na północ. Był środek popołudnia w drugim co do wielkości mieście Ameryki, gdy ujrzeli dwóch facetów z pistoletami wyskakujących z jadącego samochodu.

39

Samochód był nowym czarnym sedanem marki Lexus. Zatrzymał się gwałtownie, wyrzucając na chodnik dwóch gości w odległości jakichś trzydziestu metrów przed Reacherem. Faceta z workiem i drugiego trzymającego prochy. To oni urzędowali na pustym placu za muzeum figur woskowych. Uzbrojeni w pistolety AMT hardballer – wykonaną ze stali nierdzewnej replikę colta government 1911 kalibru.45. Dłonie trzymające broń lekko drżały, poruszając się w górę i obracając pistolet o dziewięćdziesiąt stopni do pozycji poziomej, tak jak trzymają go źli faceci na filmach.

O’Donnell wsunął ręce do kieszeni.

– Czegoś od nas chcą? – zapytał.

– Ode mnie – wyjaśnił Reacher, oglądając się za siebie. Nie obawiał się trafienia niewłaściwie trzymanej czterdziestkipiątki z odległości trzydziestu metrów. Chociaż był dużym facetem, dane statystyczne przemawiały na jego korzyść. Broń ręczna jest przeznaczona do użytku w zamkniętych pomieszczeniach. W sytuacji dużego napięcia, w rękach specjalisty jej zasięg skutecznego rażenia wynosi około czterech metrów. Nawet gdyby go nie trafili, pocisk mógłby wyrządzić krzywdę przypadkowemu przechodniowi. Uszkodzić jakiś przedmiot. Dosięgnąć człowieka idącego po przeciwnej stronie ulicy lub nisko lecący samolot. Zniszczenia i straty wśród ludności cywilnej. Na ulicy było mnóstwo potencjalnych ofiar. Mężczyzn, kobiet, dzieci oraz innych postaci, których Reacher nie potrafił zaliczyć do żadnej ze wspomnianych kategorii.

Spojrzał do przodu. Tamci nie zmienili pozycji. Wykonali najwyżej kilka kroków. O’Donnell nie odrywał od nich wzroku.

– Powinniśmy rozegrać to z dala od ulicy, Dave – powiedział Reacher.

– Zrozumiałem – przytaknął O’Donnell.

– W lewo – rzucił Reacher. Przesunął się ku krawędzi chodnika i spojrzał w lewą stronę. Najbliższe drzwi prowadziły do salonu tarota, w którym przepowiadano przyszłość. Umysł Reachera pracował na wysokich obrotach, z chłodną skutecznością. Reacher poruszał się w naturalny sposób, lecz świat wokół niego wyraźnie zwolnił tempo. Chodnik zamienił się w czterowymiarowy wykres. Wykres o osiach oznaczonych jako przód, tył, bok i czas.

– Drzwi po lewej, metr za tobą, Dave – powiedział. O’Donnell przypominał niewidomego. Nie spuszczał tamtych z oczu. Usłyszał głos Reachera i szybko odwrócił głowę w lewą stronę. Ten otworzył drzwi, wpuścił go do środka i zamknął za sobą. Napastnicy ruszyli za nimi. Oddaleni o dwadzieścia metrów. Reacher wepchnął się do środka za O’Donnellem. Salon tarota był prawie pusty. W środku znajdowała się jedynie dziewiętnastoletnia dziewczyna siedząca samotnie przy stole. Jadalnym stole długości około dwóch metrów, przykrytym czerwoną tkaniną sięgającą podłogi. Blat pokrywały karty. Kobieta miała długie czarne włosy i fioletową suknię z etaminy, która przypuszczalnie zabarwiała jej skórę.

– Jest tu tylne pomieszczenie? – zapytał Reacher.

– Toaleta – odpowiedziała.

– Idź tam i połóż się na podłodze. Natychmiast.

– Co się dzieje?

– Ty mi powiedz.

Nie poruszyła się, dopóki O’Donnell nie wyciągnął rąk z kieszeni. Kastet na prawej pięści wyglądem przypominał uśmiech rekina. W lewej trzymał nóż sprężynowy. Zamknięty. Po chwili otworzył go w taki sposób, że rozległ się dźwięk przypominający odgłos pękającej kości. Dziewczyna zerwała się z miejsca i uciekła. Angelina, która pracowała przy Vine, znała reguły gry.

– Kim oni są? – zapytał O’Donnell.

– Tymi, którzy przed chwilą kupili mi koszulki.

– Będą problemy?

– Być może.

– Mamy jakiś plan?

– Lubisz hardballera?

– Lepszy taki niż żaden.

– W porządku. – Reacher uniósł krawędź obrusu, przykucnął i wpełzł pod stół na kolanach. O’Donnell wsunął się z lewej strony, poprawiając tkaninę. Dotknął jej końcem noża i delikatnie rozciął, tworząc mały otwór, który poszerzył, nadając palcami kształt oka. Następnie zrobił to samo po stronie Reachera. Ten oparł płasko dłonie na wewnętrznej stronie blatu. O’Donnell przełożył nóż do prawej ręki, opierając lewą podobnie jak Reacher.

Czekali.

Tamci dopadli drzwi w ciągu ośmiu sekund. Przystanęli i spojrzeli do środka przez szybę, a następnie szarpnęli za klamkę i weszli do środka. Zatrzymali się ponownie, w odległości dwóch metrów od stołu, z bronią wyciągniętą przed siebie i kolbą przekręconą na płask.

Ostrożnie wykonali kolejny krok.

Ponownie stanęli.

Chociaż O’Donnell miał kastet na prawej dłoni i trzymał w niej nóż, tylko ona była wolna. Odliczył na palcach. Kciuk, palec wskazujący i środkowy. Raz, dwa, trzy.

Na trzy unieśli stół, wyrzucając go do przodu. Ten wykonał ćwierć obrotu, przelatując trzy metry w powietrzu. Blat obrócił się pionowo, zgarniając pistolety, a następnie z impetem uderzając napastników w pierś i twarz. Ciężki mebel. Drewniany. Może dębowy. Powalił tamtych w jednej chwili. Runęli na plecy w obłoku kart tarota i spoczęli nieruchomo pod blatem, przykryci splątaną czerwoną tkaniną. Reacher podniósł się i stanął na przewróconym stole, jakby surfował na desce, a następnie kilkakrotnie podskoczył. O’Donnell poczekał, aż Reacher skończy, a później przesunął stół kilkanaście centymetrów w tył, odsłaniając tułów i dłonie trzymające broń. Zabrał hardballery, przecinając obu mięśnie i ścięgna oddzielające kciuk od palca wskazującego. Bolesny zabieg zniechęcający do trzymania broni do czasu zagojenia się rany, co mogło zająć sporo czasu w zależności od stosunku klienta do prawidłowych zasad żywienia i antyseptyki. Na twarzy Reachera pojawił się przelotny uśmiech. Metoda, którą się posłużyli, należała do standardowego repertuaru jego zespołu. Nagle uśmiech zniknął, bo przypomniał sobie, że opracował ją Jorge Sanchez, który teraz leżał gdzieś martwy na pustyni.

– Niewielki problem – rzekł O’Donnell.

– Nadal jesteśmy nieźli – odparł Reacher. O’Donnell wsunął swój ceramiczny rynsztunek do kieszeni i wetknął hardballera za pasek, ukrywając go pod kurtką. Podał drugi Reacherowi, który umieścił go w kieszeni spodni, dodatkowo zasłaniając go koszulką. Wyszli na zewnątrz i ponownie ruszyli na północ Vine, by po chwili skręcić na zachód w Hollywood Boulevard.

***

Karla Dixon oczekiwała na nich w holu Chateau Marmont.

– Dzwonił Curtis Mauney – oznajmiła. – Spodobało mu się to, co zrobiliście z przesyłką Franza. Poprosił policję z Vegas, aby przeszukali biuro Sancheza i Orozco. Chyba coś znaleźli.